#40
-Idę dzisiaj do Louisa, idziesz ze mną?
Zerkam na Nialla, który leży na kanapie i ogląda wiadomości.
-Nie - bąkam pod nosem.
-Jejku zachowujecie się jak dzieci - parska śmiechem.
-Daj mi spokój - wzdycham.
-Chodź ze mną, nie będzie Tracy.
-Nie chcę.
-Jesteś ostatnio taka chłodna, co się dzieje?
-Nic się nie dzieje.
-Na pewno?
-Tak, na pewno.O której idziesz?
Podnosi się i patrzy na mnie.
-Jak chcesz mogę w ogóle nie iść i spędzić ten wieczór z tobą.
-Nie, idź.Chętnie pobędę sama ze sobą - uśmiecham się do niego.
-Chodź tu do mnie - jęczy.
Przewracam oczami i siadam koło niego na kanapie.Blondyn chwyta mnie w pasie i umiejscawia na swoich kolanach.
-To będzie ci wygoniej - szczerzy się.
-Nie wątpie - prycham.
-Na pewno wszystko w porządku, Lucy? - pyta z troską.
-Niall - patrzę na niego i robię zniesmaczoną minę. - denerwujesz mnie takimi pytaniami, wiesz?
-Wiem, ale to wszystko z troski o ciebie - całuje mnie w policzek. - powiedz co cię dręczy.
-Nie, to nic ważnego.
-Wszystko co jest związane z tobą jest ważne.
Patrzę w jego oczy i uśmiecham się szeroko.
-To było słodkie - pśtrykam go w nos.
-Zaraz dostaniesz klapsa - warczy.
Ja wybucham śmiechem, a Niall tak jak mówił, daje mi klapsa w tyłek.
-Jesteś niegrzeczna - szepcze mi do ucha, a po moim ciele przechodzi gęsia skórka i dreszczyk podniecenia.
-To był podtekst? - unoszę jedną brew.
-Jaki podtekst, kochanie?
-Seksualny, pacanie - chichoczę.
-Jesteś chętna? - porusza znacząco brwiami.
-Ja?
-Nie, ja - prycha.
-Niall, ty zboczuchu! - piszczę i walę go w ramię, a on się śmieje.
-Nie jestem zboczony! - marszczy swoje brwi.
-Jesteś - skinam głową. - ale tylko dla mnie - uśmiecham się i łapie jego policzki w swoje dłonie.
-Podniecasz mnie, wiesz?
-Wiem - śmieje się. - ale dzisiaj nic nie dostaniesz.
Niall robi minę szczeniaczka, a ja schodzę z jego kolan.
-Nie rób takiej miny.Jestem uparta.
-Proszę.
-Nie.
Podchodzę do drzwi od łazienki i łapie za klamkę.Nagle czuje dłonie na mojej talii i oddech przy mojej szyi.
-Zrobiłaś błąd, że odeszłaś, skarbie.
Unosze jeden kącik ust i odwracam się do irlandczyka.
-Ach, tak?Dostanę jakąś kare, panie Horanie?
-Jak wróce od Louisa nieźle zleje ci ten twój tyłeczek - szepnął mi do ucha, a ja otworzyłam szerzej swoje oczy.
-Już się boję - prycham.
-Radzę się bać, skarbie.To nie będzie nic przyjemnego - całuje moją szyję, a ja mruże oczy. - wiem, że tego chcesz.
-Niall, jesteś okropny.
-Zobaczymy co powiesz jutro - odsuwa się ode mnie i puszcza mi oczko.
-Nie wpuszczę cię najwyżej do domu - wzruszam ramionem i wchodzę szybko do łazienki.
---------------
Taki krótki, ale jest! :p Hehe nasz Niall robi się niegrzeczny ^^ btw.kocham ten uśmiech (media)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top