#4


Minął tydzień,od kiedy wybrałam się do baru z Caroline.Cały czas myślałam o Niallu.Tutaj nie wchodzi w grę zakochanie, tylko po prostu zauroczenie?

Aktualnie znajduję się na matematyce z panią Smith.Miła kobieta po czterdziestce, która świetnie uczy tego przedmiotu.

-Lucy?Podejdź do tablicy.Rozwiąż to równanie - każe nauczycielka.

Wstaje pełna energii i podchodzę do tablicy.Biorę do ręki krede i piszę rozwiązanie.Wspominałam, że jestem ścisłowcem?Po 2 minutach odkładam krede i patrzę na panią Smith.

-Dobrze, usiądź.

Siadam na swoje miejsce i dumna patrzę na wynik.Pewnie połowa klasy tego nie zrozumiała.

-Dostajesz ocene bardzo dobrą, Lucy - uśmiecha się w moją stronę nauczycielka.

W duszy skaczę ze szczęścia.I ja się nie uczę...

-Dziękuję - mówię.

Zdecydowanie ten dzień do końca będzie dobry.



>>>


-Dostałam piątkę! - mówię do mamy, kiedy siedzimy w kuchni.

-Z czego? - patrzy na mnie.

-Z matematyki - uśmiecham się.

-Szkoda, że nie z historii - mówi oschle.

-Szkoda, że nie zauważyłaś, że jestem ścisłowcem, mamo.

-Idź na górę - rozkazuje

-Dlaczego?

-Uczyć się historii.

Marszczę brwi i tłumię złość w sobie.

-Nie - sprzeciwiam się.

Mama spojrzała na mnie groźnie i gestem ręki kazała iść na górę.

-Nie pójdę na górę! - krzyczę.

-Uważaj na ton!

-Nie będę robiła tego czego ty sobie życzysz!To moje życie i moje oceny.Ja będę decydowała kiedy i z czego mam się uczyć, a nie ty! - wydzieram się na nią i odchodzę od stołu.

Wchodzę do korytarza i zakładam buty oraz kurtkę z kapturem.Moje włosy okrywam kapturem i wychodzę z domu.

Wyciągam słuchawki, które mam w kieszeni i wkładam je do uszu.Włączam jakąś piosenkę i wychodzę z mojej posesji.Rozglądam się czy nie jedzie auto i przechodzę przez ulicę.Patrzę na swoje buty i wsłuchuje się w tekst piosenki.

C'est un SOS, je suis touchée je suis à terre

Entends-tu ma détresse, y a-t-il quelqu'un?

Je sens que je me perds/To jest SOS, jestem pokonana, leżę na ziemi

Czy słyszysz mą rozpacz - jest tam kto?

Czuję, że tracę siebie

J'ai tout quitté, mais ne m'en veux pas

Fallait que je m'en aille, je n'étais plus moi

Je suis tombée tellement bas

Que plus personne ne me voit

J'ai sombré dans l'anonymat

Combattu le vide et le froid, le froid

J'aimerais revenir , j' n'y arrive pas

J'aimerais revenir/Pozostawiłam wszystko, ale nie wiń mnie

Musiałam odejść, nie byłam już sobą

Upadłam tak nisko,

Że już nikt mnie nie zauważał

Rozpłynęłam się w anonimowości

Walczę z pustką i chłodem, chłodem

Chciałabym wrócić, nie mogę tego zrobić

Chciałabym wrócić.

Je suis rien, je suis personne

J'ai toute ma peine comme royaume

Une seule arme m'emprisonne

Voir la lumière entre les barreaux

Et regarder comme le ciel est beau

Entends-tu ma voix qui résonne (qui résonne)?/Jestem niczym, jestem nikim

Cały mój ból jest mi jako królestwo

Ma jedyna broń więzi mnie.

Ujrzeć światło za kratami,

Obserwować, jak piękne jest niebo

Czy dochodzi do ciebie mój głos?

C'est un SOS ,je suis touchée je suis à terre

Entends-tu ma détresse, y a-t-il quelqu'un?

Je sens que je me perds/To jest SOS, jestem pokonana, leżę na ziemi

Czy słyszysz mą rozpacz - jest tam kto?

Czuję, że tracę siebie

Le silence tue la souffrance en moi

L'entends-tu ? Est-ce que tu le vois?

Il te promet, fait de toi

Un objet sans éclat

Alors j'ai crié, j'ai pensé à toi

J'ai noyé le ciel dans les vagues, les vagues

Tous mes regrets, toute mon histoire

Je la refais, yeah, yeah/Cisza zabija we mnie ból

Czy ją słyszysz? Czy ją widzisz?

Ona opanowuje Cię i czyni z Ciebie

Bezbarwny przedmiot

Gdy płakałam, myślałam o tobie

Utopię niebo w falach, falach

Wszystkie me żale, całą ma historię

One mnie odzwierciedlały

Je suis rien, je suis personne

J'ai toute ma peine comme royaume

Une seule arme m'emprisonne

Voir la lumière entre les barreaux

Et regarder comme le ciel est beau

Entends-tu ma voix qui résonne (qui résonne)/

Jestem niczym, jestem nikim

Cały mój ból jest mi jako królestwo

Ma jedyna broń więzi mnie.

Ujrzeć światło za kratami,

Obserwować, jak piękne jest niebo

Czy dochodzi do ciebie mój głos?

C'est un SOS, je suis touchée je suis à terre

Entends-tu ma détresse, y a-t-il quelqu'un?

Je sens que je me perds /To jest SOS, jestem pokonana, leżę na ziemi

Czy słyszysz mą rozpacz - jest tam kto?

Czuję, że tracę siebie

C'est un SOS, je suis touchée je suis à terre

Entends-tu ma détresse, y a-t-il quelqu'un?

Je sens que je me perds/To jest SOS, jestem pokonana, leżę na ziemi

Czy słyszysz mą rozpacz - jest tam kto?

Czuję, że tracę siebie

C'est un SOS, je suis touchée je suis à terre

Entends-tu ma détresse, y a-t-il quelqu'un?

Je sens que je me perds/To jest SOS, jestem pokonana, leżę na ziemi

Czy słyszysz mą rozpacz - jest tam kto?

Czuję, że tracę siebie*

Nawetnie wiem kiedy zaczęłam płakać.Moje życie jest takie nudne i okropne.

W pewnym momencie poczułam, że z kimś się zetknęłam.Spojrzałam w górę i zobaczyłam niebieskie oczy, które wpatrywały się we mnie.Otarłam szybko moje łzy i spojrzałam w dół.Powiedziałam ciche przepraszam i wyminęłam go.Poczułam, że chwyta mnie za ramię i obraca do siebie.Marszczę brwi i patrzę na twarz blondyna.

-Powiedziałam przepraszam, czego jeszcze chcesz?

-Płakałaś? - spytał przejęty.

-A co cię to obchodzi?!Nie twoja sprawa.

-Może mógłbym pomóc.

-Myślę, że nie - prycham.

-Przekonajmy się - uśmiecha się.

-Nie znasz mnie, ani ja ciebie - zauważam.

-Niall - wyciąga dłoń i przedstawia się.

-Lucy - uściskuje jego dłoń.

-Takie ładne dziewczyny jak ty, nie powinny płakać.

Zdałam sobie sprawę, że się rumienie.Och,nie.

-Nic nie wiesz - kręce głową i spuszczam wzrok na swoje buty.

-Hej! - ściąga mi kaptur. - powiesz mi co się stało?

Podnoszę na niego wzrok i kiwam głową na nie.

-Dlaczego?

-Postanowiłam, że już nikomu nic nie powiem.Nikomu.

Niall unosi swoje brwi do góry i chcę się odezwać, ale ja mu nie pozwalam.

-Nie pytaj i tak ci nie powiem.

-Jesteś bardzo skryta - mówi.

-Mam swoje powody - mruczę pod nosem.

Co się ze mną stało?Zamiast z nim flirtować to ja jestem niemiła.Ach, no tak przecież straciłam humor i to przez kogo?Moją kochaną mamusię.

-To może dam ci swój numer i jak będziesz chciała się spotkać i pogadać to napiszesz? - proponuje.

Wzruszam ramionami, ale tak naprawdę skaczę z radości w środku.

Podaje mi swój numer, a ja zapisuje go w telefonie.

-Ty byłaś tydzień temu w pubie? - pyta.

-Tak, a co?

-Wtedy wy tak się darłyście?

Przypominając sobie to całe zajśćie, które rzeczywiście miało miejsce, rumienie się.

-Tak, moja siostra jest głupia - podnoszę jeden kącik ust.

-Uśmiechnęłaś się! - prawie krzyknął.

Spojrzałam na niego pytającym spojrzeniem, a potem zaśmiałam się.

-No i?

-Ładniej ci z uśmiechem - szczerzy się pokazując dołeczki.

Wdech, wydech, wdech i wydech.Pamiętaj.

-Dzięki.

-Wiesz co, ja już muszę iść, ale koniecznie się odezwij.Dobrze?

-Pomyślę.

-Och, no weź - śmieje się.

-Napiszę, jak matka mi nie odbierze telefonu - mówię cicho spuszczając wzrok znów na buty.

-Aż tak zalazłaś jej za skórę?

-Po prostu...ugh nic.Nieważne.

-Muszę naprawdę pędzić.Do napisania! - żegna się i odchodzi.

-Na razie! - patrzę jak odchodzi.

Przewracam oczami i zakładam kaptur.Cóż...cieszę się, że go spotkałam.Naprawdę jest uroczy.

Po dwóch godzinach spacerowania po mieście zdecydowałam wrócić do domu.Będzie kłótnia, ale nie przejmuje się tym zbytnio.

Gdy ściągnęłam kurtkę i buty, weszłam do kuchni.Zauważyłam, że nikogo nie było.Czyżbym została sama?

Podchodzę do lodówki i spostrzegam kartkę.W skrócie napisane jest tam, że rodzice pojechali znów do dziadków i że zostałam sama.Mam sobie coś ugotować, jasne, jeszcze jakbym potrafiła.Będą w nocy, albo jutro popołudniu.Jak zajebiście.

Patrzę na zegarek, który wskazuje 20:12.Pizzeria jest jeszcze otwarta więc zdąże jeszcze zamówić.

Zamówiłam pizze i teraz siedze na kanapie w salonie.Oglądam SpangeBoba i jem popcorn.Chociaż to znalazłam do jedzenia.Po 10 minutach słyszę dzwonek do drzwi.Wstaje z kanapy i biorę z porfela 10$.Otwieram drzwi i widzę...ugh Nialla.

-Ooo!Miło mi cię widzieć znowu! - wita mnie.

-Mnie również.

Podaje mi pizzę, a ja wręczam mu pieniądze.

-Może wejdziesz? - proponuje.

Ej, serio to powiedziałam na głos?Idiotka.

-Wiesz..jestem w pracy, ale jak podzielisz się pizzą to wejdę - uśmiecha się.

-Sama bym jej nie zjadła.

Wpuszczam go do środka, a ja cała się trzęse.Okej, zachowuj się naturalnie, tak?To tylko pieprzony dostawca pizzy, który jest piekielnie przystojny i który właśnie się na ciebie gapi.

-Co?

-Wiesz...masz..um..ładny stanik - uśmiecha się cwaniacko.

Patrzę w dół i widzę jak mój czarny stanik prześwituje przez białą koszulkę.Robie się czerwona jak burak i patrzę na niego.

-Poczekaj tutaj, pójdę się przebrać.

-Nie żebym wcześniej stanika nie widział... - mówi blondyn.

-Nie będzie ci to przeszkadzało?

Niall śmieje się, a ja odbieram to za odpowiedź, czyli nie.

Wchodzę do kuchni i kładę na blat pudełko z pizzą.

-Jesteś sama? - zauważam koło siebie niebieskookiego.

-Tak, rodzice pojechali do dziadków.W sumie to jestem idiotką.

-Dlaczego?

Patrzę na Nialla i mogę stwierdzić, że jest on lepszy od moje idiola, Justina Biebera.

-Nie znam cię i zapraszam do domu.Nie sądzisz, że to dziwne?

-Cóż trochę..- uśmiecha się.

Rozkrajam pizzę na połowę.Jedną podsuwam Niallowi, a drugą biorę na talerz.Po chwili znajdujemy się w salonie.

-Oglądasz bajki? - pyta, patrząc w telewizor.

-Tak, masz coś do tego?Kocham SpangeBoba.

Niall śmieje się.Przewracam oczami i siadam na kanapie.

-Ile masz lat? - pytam ciekawa.

-20, a ty?

-Za pół roku będę dorosła i wyniosę się stąd.

-Myślałem, że masz 19.

-Dzięki - patrzę na niego i uśmiecham się lekko.

Po chwili jego telefon zaczyna dzwonić.Wyciąga go z kieszeni i odbiera.

-Tak?Zaraz będę.Przepraszam...już jadę.

Rozłączył się i schował telefon.Spojrzał na mnie i odstawił pizzę na stół.

-Obowiązki wzywają - wstaje. - miło było znów cię zobaczyć.

-Poczekaj, chociaż ci ją zapakuję - proponuje i także wstaje z kanapy.

Biorę jego kawałek pizzy i idę z nią do kuchni.Po chwili wracam do niego z zawiniętą pizzą w folię aluminiową.

-Proszę - podaje mu ją.

-Nie, to twoje.

-Bierz i nie marudź - fukam.

Bierze ją i delikatnie swoimi palcami dotyka mojej skóry.Momentalnie moje polika robią się różowe.

-Dzięki.Mam nadzieję, że się odezwiesz.

-Tak, odezwe się - zapewniam go.

Niall zbliża się do mojej twarzy i całuję mnie w policzek.Myślałam, że w zemdleje.

-Na razie! - rzuca i wychodzi z mojego domu. 

Ja mam takie szczęście...Pocałował mnie!Już chyba nigdy nie umyje tego policzka.






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top