#2
Wchodzę do domu dosłownie cała mokra.Od butów po włosy.Mimo, że miałam kaptur na głowie i tak mi nic nie dał.Deszcz padał prosto na moją twarz.Cholerna jesień.
-Jestem! - krzyczę, wchodząc do kuchni.
Nie słyszę nic,więc..oh no tak,zapomniałam.Rodzice pojechali do dziadków na drugi koniec miasta.Jestem sama w domu.Yes!
Podchodzę do lodówki i patrzę na jej zawartość.Nie ma nic dobrego, a moja kochana mamusia nie raczyła mi nic ugotować.Jestem zmuszona zamówić pizzę.Ugh i znowu zobaczyć tego przystojnego blondyna?Zdecydowanie zamawiam ją.
Zdecydowałam na zwykłą pizze z pieczarkami, serem, papryką i sosem czosnkowym.Lubię prostą i szybką pizzę.
Westchnęłam i poszłam do pokoju przebrać się z tych mokrych ubrań.Nie pokaże się tak przecież temu przystojniakowi.Założyłam jakieś szorty i biały podkoszulek oraz szarą bluzę.Poszłam jeszcze do łazienki zmyć makijaż, bo wyglądałam jak zombie.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.Oho, mój obiad przyjechał.Podchodzę do drzwi i otwieram je.Zamiast blondyna widzę lokowatego szatyna.Jego zielone oczy patrzą wprost na mnie.
-Tutaj była..
-Tak - znów przerywam.
Pomyślałam, że nie zostałam porządnie wychowana.No tak, bo przez kogo?Rodziców ciągle nie ma.
-Proszę - wręcza mi pudełko, które odbieram.
-Ile się należy?
-Loda - uśmiecha się pokazując przy tym dołeczki.
Ugh czy wszyscy dostawcy pizzy mają dołeczki?!
-Proszę? - pytam unosząc brwi.
-Żartowałem, maleńka - zaśmiał się. - 10$.
-Och, okej - powiedziałam, rumieniąc się.
Podałam mu pieniądzę i mruknęłam dzięki.Gdy chciałam już zamknąć drzwi, usłyszałam jak lokowaty coś mówi.
-Jak masz na imię?
Spojrzałam na niego.
-Po co ci to wiedzieć?
-Chcę wiedzieć.
-Lucy.
-Harry, miło mi - podaje mi dłoń.
Uściskuje jego dłoń, czując że znowu się rumienie.Nienawidzę tego uczucia.
-To..ten, dzięki - mówię speszona.
-Spoko, do zobaczenia - powiedział uśmiechając się i odszedł.
Gdy zamknęłam drzwi, oparłam się o nie plecami.Wypuściłam głośno powietrze i zamknęłam oczy.Harry...też przystojny, ale zdecydowanie blondyn wpadł mi w oko.Chyba będę żywiła się tylko pizzą.
>>>
-Siostraaaa! - wita mnie Caroline.
Wchodzę do środka jej mieszkania i mogę poczuć, że coś gotuję.Przytula mnie szczerze.Cóż, nie jestem przyzwyczajona do przytulasów.
-Myślałam, że nie przyjdziesz.Gotuję właśnie spaghetti!Twoje ulubione!
-Jak miło.
Kieruję się tam gdzie zawsze, czyli na kanapę.Mogłabym leżeć na niej godzinami.
-Widać, że wolisz kanapę od siostry.
-Och, nie.Nie mogłabym - śmieje się.
-Jak tam w szkole? - pyta.
-Umm..dostałam jedynkę - przyznaje.
Moja siostra gwałtownie odwraca się do mnie i przestaje mieszać, zgaduję, że sos.
-Z czego?
-Z historii - jęczę zirytowana.
-Mama wie?
-Jeszcze nie, chcę ją jak najszybciej poprawić.
-A z czego ta jedynka?
-Z II wojny światowej.
Caroline wraca do mieszania sosu.Ja patrzę na telewizor i dostrzegam pilota.Biorę go do ręki i przęłączam na stacje z bajkami.
-Żartujesz!
Kręce głową na nie.
-Masz 17 lat i oglądasz bajki.Proszę cię.
-Ty masz 22 i nadal mieszkasz sama - odgryzam się.
-Na tym świecie nie ma już normalnych facetów.Chcą tylko dobrać ci się do majtek.
-Zgadzam się.
Nie wdaje się dłużej w dyskusje, bo zauważam że leci SpangeBob.Moja ulubiona bajka.Podgłaśniam telewizor i skupiam się na bajce.
Po 30 minutach jemy z Caroline kolację.
-Jutro jest sobota? - pyta.
-Tak.
-Idziesz ze mną do pobliskiego baru?
-Po co?
-Koleżanka mi mówiła, że gra tam jakiś zespół i jest całkiem spoko.
-Możemy iść - biorę do buzi kęs.
-Może kogoś wyrwiemy.
-Ja na nic nie liczę - przyznaje szczerze.
-Bądź u mnie jutro o 19.Ubierz się jakoś ładnie.Mam na myśli jakąś spódniczę, a nie szorty albo jeansy.
-Jasne, mamo - przewracam oczami.
-Jestem lepsza od naszej, wiesz?
-Wiem.Ona zawsze miała nas gdzieś.W sumie ojciec tak samo.
-Widocznie nie wiedzą jeszcze co tracą.
-Czy oni kiedykolwiek nas kochali? - pytam.
Patrzę na moją siostrę, która przerwała jedzenie.
-Kochali, nadal kochają.
-Jakoś tego nie okazują.
-Popatrz na to z tej strony, ja jestem dorosła i jestem na swoim utrzymaniu, więc nie muszą się już o mnie martwić.Ty jesteś prawie dorosła, bo za pół roku masz osiemnastkę i także myślą, że nie potrzebujesz niańczenia.
-W sumie, masz rację.
-Dobra jedzmy, bo nie po to robiłam aby wystygło - mówi Caroline.
Posiedziałam jeszcze u siostry godzinę i poszłam do domu.Było już ciemno, nie dziwie się.Była 21:30.Przechodząc przez ulicę zauważam jakąś postać, która idzie w moją stronę.Panikuje.Może to jakiś zboczeniec?
Gdy postać mnie omija, oddycham z ulgą.
-Hej!Coś ci wypadło! - słyszę za sobą.
Zatrzymuję się i odwracam głowę.Widzę, że postać trzyma coś w dłoni i zmierza w moim kierunku.Sprawdzam szybko kieszenie i orientuje się, że wypadła mi Mp4.
-To twoje? - odzywa się.
-Tak, dzięki - odbieram rzecz i odchodzę.
-Mogłabyś mi się jakoś inaczej odwdzięczyć!
Odwracam się gwałtownie i patrzę na niego z uniesionymi brwiami.Chłopak podchodzi do mnie bliżej, a ja orientuje się, że to ten blondyn.Moje serce zaczyna bić szybciej gdy jest strasznie blisko mnie.
-Umm...dziękuję - mówię speszona.
-Zrobisz mi loda - mówi poważnie.
Dostrzegam na jego twarzy cwaniacki uśmiech.Przewracam oczami i popycham go lekko.
-Znajdź sobie dziwkę, ja nią nie jestem - odpowiadam zła.
-Żartowałem niunia.
Niunia?Serio?Wolę już mała albo maleńka.
-Także ten...jeszcze raz dziękuję.
-Uważaj następnym razem - mówi i odchodzi.
Stoje jakąś chwilę patrząc jak skręca w uliczkę.Wzdycham i sama ruszam do domu.
Wchodzę do lokum i pierwsze co to ściągam buty.Słyszę głosy, rodzice przyjechali.
-Lucy?!
-Tak, mamo!
-Pozwól tutaj!
Uderzam się otwartą dłonią w czoło i idę do salonu.Widzę jak mama i tata rozmawiają o czymś.
-Gdzie byłaś?
-U siostry.
-Lekcje odrobiłaś?
-Jest piątek, mamo - jęczę zirytowna.
-Nie obchodzi mnie to, marsz do pokoju i odrabiaj lekcje - powiedziała.
-Jest po 22 - zauważam i patrzę na tate.
-Nadal nie zwalnia cię to z robienia obowiązku.
-Dzięki.Po prostu dzięki! - podnoszę ton głosu i odchodzę od nich.
Głośno tupam po schodach idąc na górę.Zawsze tak jest.Jest weekend i ja mam odrabiać lekcje.Zawsze w niedziele się uczę.Trochę zrozumienia.
Wchodzę do pokoju i zamykam drzwi na klucz.Ściągam bluzę i rzucam ją na krzesło.Podchodzę do szafy i wyciągam piżamę.Przebieram się w nią.Postanowiłam, że rano wezmę prysznic.Kładę się do łóżka.Gdy jestem pod kołdrą,mruczę zadowolona.Otulam się nią i zamykam oczy.Jestem ciekawa jaki będzie jutro zespół.Przypominam sobię tą sytuację z blondynem.Myślę sobie - on jest idealny.To cud, że właśnie on zauważył, że wypadła mi Mp4.Tak jak mówiłam, częściej będę zamawiała pizzę.
------------
KOMENTUJCIE PLISKA :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top