#14

-A co ty taka wesoła? - pyta Caroline, kiedy wreszcie wchodzę do mieszkania.

-Eeem..gadałam z Niallem.

Tak, połowa naszej konwersjacji opierała się na całowaniu, ale ona nie musi o tym wiedzieć.

-Och, okej - mruknęła.

Poszłam do łazienki za potrzebą fizjologiczną.

-Idziesz dzisiaj ze mną do rodziców? - słyszę zza drzwi.

Spłukuję wodę w toalecie i otwieram je.

-Po co? - marszczę brwi.

-Chcieli pogadać.

-Nie idę - kręce głową. - nie mam z nimi o czym rozmawiać.

Podchodzę do kranu i odręcam go.Nakładam na ręce mydło w płynie i myje je.Patrzę na siostrę i wzdycham.

-Nie chciałabyś się z nimi pogodzić? - pyta.

-Jakby im zależało to sami by się odezwali - burknęłam.

-Może ty zrób pierwszy krok?

-Nie? - zakręcam wodę.

-Jezu, jacy wy jesteście uparci! - wyrzuca swoje ręce w powietrze.

-Jak chcesz mogę się wyprowadzić jak tak ci przeszkadzam - mówię oschle i wymijam ją..

-To nie tak..

-A jak?Przyznaj, że jestem tylko ciężarem.Przepraszam, zawsze nim byłam, jestem i będę! - krzyknęłam i poszłam ubrać buty.

-Gdzie idziesz? - pyta. - Lucy..to nie tak.

-Daj spokój - zaśmiałam się. - przyzwyczaiłam się, że nikt mnie nie chcę.

Założyłam na nogi trampki oraz kurtkę.

-Nie idź - mówi.

-Okej - warczę i wychodzę.

Trzaskam głośno drzwiami.Wzdycham i ruszam w stronę schodów.Gdy przechodzę koło drzwi Louisa zauważam, że są one otwarte.Podchodzę do nich i przysłuchuje się.

-...gdzie Niall? - słyszę damski głos.

-Nie wiem, kurwa!

-Nie drzyj się, Zayn!

-To mnie nie pytaj gdzie twój były?! - warknął.

-Pytam tylko gdzie on jest, a ty na mnie naskakujesz! - piszczy.

-Bo mnie wkurwiasz!Wyjdź stąd, błagam!

Po chwili było słychać stukot szpilek.Odsunęłam się szybko od drzwi i poszłam do schodów aby zejść na dół.

-Zaczekaj! - usłyszałam.

Zatrzymałam się i zobaczyłam obok siebie tą samą dziewczynę, która mnie popchnęła.No i oczywiście byłą Nialla.

-Podsłuchiwałaś nas? - zapytała i podeszła do mnie blisko.

W jej oczach zauważyłam coś..przerażającego.

-Nii-iee - zająkałam się.

-Przyznaj się, suko! - krzyknęła.

-Nie podsłuchiwałam was.

-Jesteś aktualną laską Horana? - skrzyżowała swoje ręce na piersiach.

-Nie twój interes - warknęłam.

-Widać, że buntowniczka - zacmokała.

Chwyciła mnie za ramię.Syknęłam z bólu.

-Puść mnie! - krzyknęłam.

-Nie lubię jak ktoś nie odpowiada na moje pytania - powiedziała i popchnęła mnie w stronę schodów.

<NIALL>

Wchodziłem właśnie z pracy do bloku i usłyszałem jak ktoś się kłóci.Szybkim krokiem skierowałem się w stronę schodów, bo usłyszałem jak ktoś upada.Gdy zobaczyłem szatynkę, szybko do niej podbiegłem.

-Lucy?!

Była przytomna, ale widać, że ledwo kontaktowała ze światem.

-Lucy?!Co się stało?!

-Mm..Niall..ona..- syknęła. - popchnęła mnie - szepnęła.

Spojrzałem za siebie i zobaczyłem wystraszoną Naomi.Kurwa, co ona tu robi?!I dlaczego popchnęła Lucy ze schodów?!

-Dlaczego ją, kurwa, zepchnęłaś?!! - wydarłem się na nią.

Ona jedynie prychnęła i wyszła z budynku.Spojrzałem na Lucy i zobaczyłem, że ma zamknięte oczy.

-Lucy?!Otwórz oczy!

Nic.Zero rekacji.

Chwyciłem jej tył głowy, ale poczułem..krew.Cofnąłem dłoń i zobaczyłem na niej tak jak mówiełem, krew.Spanikowałem i wyjąłem telefon z kieszeni.

-Słucham, w czym mogę pomóc?

-Proszę o pomoc, moja dziewczyna..została zepchnięta ze schodów!

Potem zauważyłem na schodach Zayna.Chłopak najpierw stał jak słup, ale po chwili znalazł się obok mnie.

-Co jej się stało?! - zapytał.

Podałem mu telefon.

-Proszę wezwij pomoc, ja nie-ee jestem w staa-anie - wyjąkałem.

Skinął głową i przyłożył telefon do ucha.

Spojrzałem na szatynkę.Kosmyki jej włosów opadaly jej na twarz, więc wziąłem je.Jej twarz była blada jak ściana.Dotknąłem jej policzka i zataczałem kółka.Ona nie może umrzeć..ja się w niej zakochuje.ONA NIE MOŻE TERAZ ODEJŚĆ.

>>>

<LUCY>

Budzę się.Znajduje się w jakimś białym pomieszczeniu.Podnoszę swoje ciało z łóżka i rozglądam się.Wszystko jest białe.WSZYSTKO.

Wstaje i kieruje się do drzwi.Otwieram je i wychodzę na korytarz.On także jest biały.Białe ściany, podłoga, światła.Może ja umarłam?

Słyszę czyiś szloch.Idę za dźwiękiem.Po chwili widzę płaczącą kobietę.Podchodzę do niej i kładę swoją dłoń na jej ramieniu.Chyba nie poczuła, bo nie odwróciła się w moją stronę.

Dopiero podniosła swoją głowę, gdy obok przeszedł jakiś inny pacjent.Wtedy zorientowałam się, że to moja mama!Ona płacze?Ale dlaczego?

-Kochanie, nie płacz - widzę zbliżającego się tatę.

Marszczę brwi, bo nic nie rozumiem.Może mi ktoś to wyjaśnić?!

-Ona..może umrzeć - szlocha matka.

-Nie umrze.Jest silna i walczy o swoje życie.Zobaczysz wszystko będzie dobrze - przytula ją.

-Traktowaliśmy ją tak źle - wzdycha.

-To się zmieni.Nie możemy jej stracić.

-George ja byłam okropną matką - znów szlocha.

-Nie - ojciec kręci głową. - oboje byliśmy złymi rodzicami.

Otwieram szerzej oczy.Czyżby zrozumieli swój błąd?

Kilka metrów ode mnie zauważyłam Caroline jak z kimś rozmawiała.Odeszłam od rodziców i podeszłam do niej.Tym kimś okazał się Harry.Okej, jak on tu jest to musi być tu Niall.

-To moja wina - mamroczę moja siostra. - moja, kurwa, wina.

-To nie jest twoja..

-Kurwa, zamknij się! - przerwała mu siostra. - nic nie wiesz!

-Nie dramatyzuj, będzie dobrze.

-Mam taką nadzieję, bo nie wybaczę sobie tego jak się nie wybudzi.

To nie była jej wina, tylko moja.Mogłam nie podsłuchiwać rozmowy Zayna i tej blondynki.Ale cóż..głupota nie boli.

-Chodźmy zobaczyć co u niej - zaproponował Harry.

Caroline skinęła głową i odeszli.Wzrokiem powędrowałam za nimi.Zobaczyłam jak zatrzymali się przed jakąś salą i coś oglądali.Z ciekawości podeszłam do nich.

Za szybą zobaczyłam siebie leżącą na łóżku.Byłam podpięta do mnóstwa urządeń.Moja twarz była strasznie blada i rzeczywiście wyglądałam jak trup.Obok mojego łóżka zauważyłam blondyna.Siedział na krześle i trzymał mnie za dłoń.Uśmiechnęłam się i spojrzałam na siostrę.Widać było, że pomimo tego co się ze mną stało, ona także uśmiechnęła się na ten widok.

Caroline po chwili weszła do sali, a ja za nią.Harry został na zewnątrz.Niall gdy zobaczył moją siostrę oderwał się ode mnie i uśmiechnął się do niej blado.

-Jedź się wyspać - mówi.

-Nie - kręci głową blondyn. - muszę tutaj zostać.

-Jesteśmy tutaj, nic jej się nie stanie.

-Powiedziałem, że zostaje - warknął Niall i odwrócił się w moją stronę.

Usiadłam na krześle z drugiej strony mojego łóżka.Niall siedział i obserował mnie.Uniósł moją dłoń i pocałował jej wierzch.Jeżeli to możliwe, zarumieniłam się.

-Lucy..obudź się dla mnie - szepnął. - dla mnie.

Przełknęłam głośno ślinę.Wyglądał masakrycznie i też tak się pewnie czuł, ale czuwał przy mnie.Nie wiem jak długo, ale był.

-You and I

We don't wanna be like tchem

We can make it 'till the end

Nothing can come between

You and I

Not even the Gods above

Can seperate the two of us

No, nothing can come between

You and I/

Ty i ja

Nie chcemy być jak oni

Możemy doprowadzić to do końca

Nic nie może stanąć pomiędzy

Tobą i mną

A nawet bogowie nad nami

Nie mogą rozdzielić naszej dwójki

Nie, nic nie może stanąć pomiędzy

Tobą i mną*

Niall podczas gdy śpiewał tę piosenkę, płakał.Ale..dlaczego?Serce mi się łamie jak widzę go w takim stanie.Ja chcę już się obudzić.BŁAGAM.Chcę wrócić do świata żywych.Chcę go przytulić i pocałować oraz podziękować, że jest.









-----------

* - fragment z piosenki One Direction pt. "You and I"

Ej,dlaczego ja płaczę? :))

Jak się podoba?



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top