Rozdział pierwszy

Żeby dotrzeć na północ, trzeba zmierzać na południe. Żeby znaleźć się na zachodzie, powinno się podążać na wschód. Żeby iść naprzód, należy się cofać, a żeby dotknąć światła, musi się przejść przez cień*


- Mamo, nie będzie Ci to przeszkadzać, prawda? – zapytała Gemma, patrząc na kobietę. – Louis jest w porządku, pomógł mi w Londynie wiele razy i chcę się odwdzięczyć, zresztą on nie sprawi żadnych problemów.

- Mówisz mi, że młody chłopak nie sprawi nam problemów w domu?

- Tak, mamo, Louis jest naprawdę kochany, nie imprezuje, nie upija się, zazwyczaj spędza czas w domu, siedząc i czytając książki.

- No dobrze, jeżeli to Twój przyjaciel, to zgoda – westchnęła zmęczona kobieta.

- Dziękuję, mamo – blondynka przytuliła mocno swoją rodzicielkę. – A, i Lou ma psa, ale Dama jest spokojna – dodała po chwili z uśmiechem.

- Psa? Boże, Gemms, mamy w domu kota, nie wiem, czy to jest dobry pomysł, Harry będzie zły.

- Nie będzie, przecież on lubi zwierzątka, a Dama jest urocza, sama zobaczysz – zapewniła dziewczyna. – Zadzwonię i powiem Lou, że się zgodziłaś, ale będzie szczęśliwy – blondynka wybiegła z salonu w podskokach, śmiejąc się do samej siebie.

- Gemma! – krzyk Anne zatrzymał dziewczynę na schodach.

- Tak, mamo?

- Kiedy on przyjedzie? Musimy przygotować na to Harry'ego.

- W sierpniu, mamy jeszcze miesiąc, spokojnie

***

Sierpień tego roku był wyjątkowo ładny i ciepły, rześkie powietrze utrzymywało się całymi dniami, by wieczorem otulić miasteczko delikatnym chłodem, który przynosił ulgę. Dzieci biegały szczęśliwe, rozkoszując się ostatnim miesiącem wakacji, a ich śmiech roznosił się po całej okolicy. Początek tego miesiąca oznaczał małe zmiany w życiu Anne i dzieci, małe zmiany dla niej i Gemmy, ale wielkie dla Harry'ego, który nawet drobnostkę odbierał w zupełnie odmienny sposób. Dla osiemnastolatka wszystko, co nie działo się zgodnie z ustalonym wcześniej porządkiem, było złe i wprowadzało do jego poukładanego życia chaos, z którym chłopak nie potrafił sobie poradzić, a właśnie teraz miało nastąpić coś, o czym Harry nie miał jeszcze pojęcia. Anne znała swojego syna, ale nigdy nie mieli do czynienia z taką sytuacją, więc nie miała pojęcia, jak może zareagować jej syn, niemniej musiała mu wszystko wytłumaczyć i mieć nadzieję, że chłopak przyjmie nadchodzącą zmianę ze spokojem i opanowaniem. Chciała, by towarzyszyła jej Gemma, ponieważ Harry od zawsze dobrze dogadywał się z siostrą, ale jak to zwykle bywa, dziewczyna spędzała całe dnie w herbaciarni z Niallem i żadna siła nie mogła jej wyciągnąć z tego miejsca. Kobieta czekała na syna w salonie, siedząc na dużym, białym fotelu, na jej kolanach spoczywała poduszka, którą Anne mocno trzymała. Usłyszała ciche kroki na schodach i po chwili do pokoju powoli wszedł wysoki i szczupły chłopak.

- Co się stało, mamo? zapytał wolno loczek, siadając na fotelu obok.

- Nic Harry, ale chciałam z tobą o czymś porozmawiać zaczęła spokojnie.

- O czym? kolejne pytanie rozległo się w pokoju.

- Pamiętasz, jak rozmawiałam z Gemmą o jej przyjacielu, z którym się uczyła w Londynie? spojrzała na syna, który powoli skinął głową. I właśnie ten chłopak przyjedzie do nas...

- Do nas? Czyli do Ciebie i do mnie? Czy do nas, czyli do Gemmy? wtrącił się Harry, a zdezorientowanie pojawiło się na jego twarzy.

- Do nas czyli do mnie, do ciebie i do Gemmy wyjaśniła z uśmiechem, ale Harry i tak na nią nie patrzył.

- Dobrze.

- Harry, chciałabym żebyś wiedział, że Louis będzie u nas mieszkał przez jakiś czas.

- Louis?

- Tak ma na imię przyjaciel Gemmy.

- Och... dobrze zgodził się chłopak, ale Anne widziała, jak nerwowo bawi się swoimi palcami i rusza nogą w jednym miejscu Przez jakiś czas, czyli jak długo?

- Nie wiem, kochanie, ale będzie musiał znaleźć sobie jakieś mieszkanie i poznać miasto, więc troszkę z nami pomieszka.

- Troszkę? dopytywał Harry i Anne naprawdę była do tego przyzwyczajona, ponieważ jej syn nie słuchał określeń, które nie było doprecyzowane i konkretne.

- Może, gdy Louis przyjedzie to wszystkiego się dowiemy, dobrze? zaproponowała i z ulgą zauważył, jak jej syn przytakuje. Nie przeszkadza ci to, że będzie z nami mieszkał? musiała się tego dowiedzieć, ponieważ Harry sam nigdy by jej tego nie powiedział.

- Nie odparł krótko loczek. Mogę już iść?

- Oczywiście kochanie, a co robisz?

- Teraz z tobą rozmawiam.

- Chodziło mi o to, czym zajmujesz się u siebie w pokoju uściśliła z uśmiechem.

- Och... czytam książkę.

- Może później poszedłbyś na spacer?

- Nie chcę, nie lubię chodzić na spacery.

- Dobrze, to miłego czytania, Harry powiedziała i obserwowała, jak chłopak idzie po schodach na piętro do swojego pokoju.

Taki właśnie był Harry i Anne nauczyła się już rozumieć jego zachowanie i naprawdę nie przeszkadzało jej to, jak zachowywał się jej syn. Oczywiście chciała dla niego normalnego życia, ale już dawno przekonała się o tym, że nie ma czegoś takiego jak normalność. Jedyne, czego chciała, to może, by Harry był mniej samotny, by znalazł sobie jakiegoś przyjaciela, kogoś w swoim wieku z kim mógłby porozmawiać. Niestety nikt taki nie pojawił się w życiu jej syna, więc ona, Gemma i Robin byli dla niego wszystkim, co miał. Jednak nie zamieniłaby go na inne dziecko, mimo tylu przeszkód, które musieli razem pokonać i nadal pokonują. Harry był dla niej idealny, był wszystkim, co mogła sobie wymarzyć, a to, że nie radził sobie z niektórymi rzeczami, niczego nie zmieniało, wprost przeciwnie, kochała go jeszcze mocniej. Miała tylko nadzieję, że Louis nie zniszczy spokoju i harmonii, jaka panuje w ich domu, ponieważ pracowali na nią od lat i tylko dzięki temu Harry mógł tutaj funkcjonować bez strachu.
***

Louis zauważył tablicę, na której widniała nazwa miasteczka, w którym miał od dziś mieszkać. Zwolnił i jechał powoli, przyglądając się okolicy i musiał przyznać, że jest coraz bardziej zachwycony, widoki były oszałamiające i tak odmienne od tego, co widywał na co dzień w Londynie. Gdy tylko dowiedział się, że w mieście, w którym od dzieciństwa mieszka Gemma, jego przyjaciółka, szukają trenera piłki nożnej dla dzieci, od razu wiedział, że chciałby tę pracę. Po krótkiej rozmowie kwalifikacyjnej został przyjęty i jedynym problemem było to, gdzie będzie mieszkał, ponieważ, jak na razie, nie było go stać na samodzielne wynajęcie mieszkania. I nagle z cudowną propozycją pojawiła się Gemma, która powiedziała, że u niej w domu jest wolny pokój i jej mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko, by tam zamieszkał. Właśnie w ten sposób wylądował tutaj, musiał przyznać, że cieszył się jak dziecko. Miał pracę, mógł mieszkać ze swoją przyjaciółką i jej rodziną, która na pewno była świetna, tak samo, jak Gemms, a zapomniałby o swojej ukochanej, która nie odstępowała go na krok i była z nim wszędzie. Dodatkowo to miasteczko wydawało się rajem na ziemi, emanowało spokojem i dobrocią, o ile miasto może emanować czymś takim. Nie potrzebował niczego więcej do szczęścia. Zerknął do tyłu i zauważył, że Dama śpi smacznie rozłożona na siedzeniu, zaśmiał się cicho i zahamował, gdy dostrzegł cel swojej podróży. Wysiadł z samochodu i stanął przed starym domem.

- Wow westchnął zachwycony. Nie miał pojęcia, jak piękny jest dom, w którym mieszka Gemms. Zbudowany ze starego kamienia, otoczony małym murkiem i piękną roślinnością, najbliższy dom, stał bardzo daleko, dzięki czemu panował tu spokój, no może poza piskiem dzieci, które goniły się po uliczce. Stanął przed drzwiami, ale nim zdążył nacisnąć dzwonek i zorientować się, co się dzieje, trzymał Gemmę w ramionach i śmiał się głośno z jej radosnego chichotu.

- Super, że już jesteś, Lou. Stęskniłam się za tobą cmoknęła go w policzek i odsunęła.

- Boże, Gemms, widziałaś mnie miesiąc temu, aż tak mnie uwielbiasz? powiedział i za swoje słowa otrzymał od niej mocne szturchnięcie w ramię.

- Po prostu cieszę się, że cię widzę i lubię mieć ważne dla mnie osoby blisko siebie wyjaśniła lekko, wzruszając ramionami. Wejdź do środka, mam nadzieję, że dom ci się spodoba mówiła, a chłopak wszedł za nią. Mamo, Lou już jest powiedziała głośno dziewczyna, a z kuchni wyszła kobieta, łudząco podoba do Gemmy.

- Dzień dobry, jestem Louis przedstawił się, wyciągając dłoń w jej stronę.

- Dzień dobry, jestem mamą Gemmy, ale mów mi Anne posłała mu promienny uśmiech.

- Dobrze zaczęła szybko Gemma. Lou, twój pokój jest na piętrze, wprowadź się, rozpakuj, możesz rozejrzeć się po okolicy, a później wpadnij do herbaciarni. Ja niestety muszę już uciekać.

- A gdzie ty idziesz, Gemma? wtrąciła się Anne, patrząc na córkę uważnie, chociaż doskonale znała odpowiedź.

- Idę do Nialla, muszę mu pomóc, a Lou i tak mnie tutaj nie potrzebuje, zresztą, ma ciebie, prawda? blondynka mrugnęła okiem do mamy, która pokręciła głową z politowaniem.

- Dobrze, idź już do tego Nialla, bo zwariujemy tutaj z tobą. Poradzimy sobie z Louisem sami, prawda?

- Jasne, Gemma tylko by przeszkadzała zaśmiał się szatyn, a przyjaciółka zgromiła go spojrzeniem.Właśnie, Anne, na pewno nie będzie wam przeszkadzał mój pies? Dama jest grzeczna, ale to duży psiak.

- Spokojnie, nie ma problemu, o ile ona i kot Harry'ego będą się tolerować stwierdziła kobieta.

- Pani syn ma kota? Gemma nie wspominała.

- Tak, mam nadzieję, że zwierzątka się dogadają.

- Dobrze, to wy tu sobie porozmawiajcie, a ja uciekam Gemma cmoknęła go w policzek i wybiegła z domu, zatrzaskując za sobą drzwi. Spojrzał zdziwiony na jej matkę, a ta tylko machnęła dłonią.

- Nawet nie pytaj.

- Nie mam zamiaru.

***

Szedł powoli w stronę herbaciarni, mając nadzieję, że idzie w dobrym kierunku. Anne poinstruowała go, więc uważał, że dostanie się tam bez problemu. Było już późno i na ulicach panowała cisza, czyli to, co Louis uwielbiał. Jak na razie jego przyszłość zapowiadała się cudownie, pokój, który dostał, był piękny, a cały dom przywodził mu na myśl stare, brytyjskie filmy. Nigdy nie mieszkał w takim miejscu, gdzie panowała taka ciepła i rodzinna atmosfera. Mógł sobie tylko wyobrazić, jak wspaniale musi tam być w czasie zimy, gdy ogień pali się we wszystkich kominkach w pokojach. Anne jest tak miła i kochana, przypomina mu jego własną mamę, która troszczy się o wszystkich dookoła. Nie poznał jeszcze brata Gemmy, wiedział tylko, że ma na imię Harry i z tego, co mu wspominała dziewczyna, to miał jakiś zespół Aspergera, czy coś w tym stylu. Za bardzo go to nie obchodziło, miał tylko nadzieję, że nie jest jakimś zbuntowanym nastolatkiem, który uwielbia trzaskać drzwiami i znęcać się nad innymi ludźmi, włączając głośno rockową muzykę.

Zauważył małą herbaciarnię i wszedł do środka, a dzwoneczek oznajmił cicho jego wejście. Rozejrzał się po wnętrzu i uśmiechnął się lekko, wiedział już, że będzie często spędzał swój wolny czas właśnie tutaj. Usiadł przy wolnym stoliku, a po chwili podeszła do niego uśmiechnięta Gemma.

- Hej, trafiłeś bez problemu? zapytała, patrząc na niego błyszczącymi oczami.

- Tak, wiesz, starałem się tutaj nie zgubić, tyle wieżowców, autostrada, sygnalizacja świetlna, tłumy ludzi na chodnikach, ogólne zamieszanie.

- Ha ha ha, bardzo zabawne prychnęła. Przyniosłam ci ciasto czekoladowe i herbatę, może być?

- Dzięki odebrał od niej filiżankę i talerzyk.

- A teraz uciekam, gdybyś czegoś potrzebował to będę tam wskazała miejsce, gdzie stał jakiś blondyn i uważnie ich obserwował. Smacznego.

Minęła może godzina, gdy siedział przy stoliku i czytał książkę, ale czuł, że jego oczy mają już dość wpatrywania się w małą czcionkę, więc zamknął swoją lekturę i położył ją obok pustej filiżanki. Usłyszał chichot Gemmy i podniósł wzrok, chcąc zobaczyć, co tak rozśmieszyło dziewczynę. Zszokowany wpatrywał się w swoją przyjaciółkę, która stała odwrócona do niego plecami, a za nią stał ten blondyn, który zabijał go ostatnio wzrokiem i obejmował ją czule. Louis nie miał pojęcia, że Gemma się z kimś umawia, mówili sobie naprawdę o wszystkim, ale to przemilczała. Zapewne to był ten słynny Niall, fakt, Gemms mówiła o nim bardzo dużo, zresztą chłopak ciągle do niej dzwonił albo rozmawiali na skype, więc Lou go kojarzył, tyle, że wtedy Niall był najlepszym przyjacielem blondynki, a nie jej chłopakiem. Najwidoczniej teraz coś się zmieniło w ich relacji. Przyglądał się im zaciekawiony z ledwie widocznym uśmiechem na twarzy, byli tak uroczy, że nie sposób było ich zignorować, więc postanowił ich poobserwować.

***

- Kto to jest? zapytał Niall, obejmując dziewczynę i przyciągając ją mocno do swojego ciała.

- Kto? zerknęła na niego przez ramię, uśmiechając się lekko.

- No ten chłopak z którym rozmawiałaś wyjaśnił blondyn, opierając brodę na jej ramieniu.

- Och, to Louis, no przecież mówiłam ci, że do nas przyjeżdża.

- To jest ten Twój kolega? zapytał, przejeżdżając nosem po jej szyi.

- Tak, to mój przyjaciel Lou.

- Ja jestem Twoim przyjacielem powiedział szeptem Horan, prosto do ucha dziewczyny.

- Ty jesteś miłością mojego życia od przedszkola zaśmiała się Gemma i pozwoliła cmoknąć się w policzek.

- Mhm, mam nadzieję, że jedyną wymruczał chłopak.

- Od przedszkola na pewno jedyną wybuchła śmiechem, gdy Niall zaczął łaskotać ją pod koszulką. Dobra, przestań staruszku, proszę cię.

- Przepraszam kobiecy głos przerwał im zabawę, obrócili się razem, nadal objęci.Mogłabym prosić kawę?

- Och, oczywiście, już się robi wydukał blondyn i odsunął się od dziewczyny, zabierając się do pracy. Gdy kobieta wyszła, stali spokojnie, przyglądając się kilku klientom siedzącym jeszcze w kawiarni. Gemma przysunęła się do chłopaka, wtulając się w jego ciało.

- Śpiąca? zapytał, głaszcząc ją po plecach.

- Troszkę, a tobie nie chce się spać? podniosła głowę, by spojrzeć na twarz Nialla.

- Chce, ale mam jeszcze trochę pracy do zrobienia, wiesz, wziąłem na siebie dwa nowe projekty i muszę się za nie zabrać jak najszybciej.

- Mogę zamknąć herbaciarnię sama zaproponowała, a blondyn pochylił się i złożył na jej czole krótkiego całusa.

- Dzięki, dzieciaku, ale posiedzę z tobą, stęskniłem się.

- Nie mów do mnie dzieciaku mruknęła.

- Ale jesteś dzieciakiem zaśmiał się cicho, ciągnąc ją za włosy.

- Nie prawda, jesteś tylko o dwa lata ode mnie starszy, jeżeli ja jestem dzieciakiem, to ty w takim razie jesteś starszym panem.

- Mmmm, lubisz starszych panów.

- Niall! pisnęła i uderzyła go w ramię.

- Co?

- Nie mów takich głupot, a nawiązując do tego, że jesteś starszym panem, to gdzie masz okulary? Jeżeli nie będziesz ich nosił, to oślepniesz staruszku.

- Zostawiłem je na górze, gdy pracowałem nad projektem.

- Mhm, myślisz, że możemy już zamknąć? Został tylko Louis, więc chyba tak, prawda? zapytała z nadzieją w głosie, była wykończona po tym całym dniu i naprawdę chciała tylko iść spać.

- Jasne, też mam już dość siedzenia tutaj zgodził się blondyn. Zostajesz na noc?

- Nie, jest Lou, więc wrócę z nim do domu, dobrze?

- Jasne, ale mam nadzieję, że on nie śpi obok twojej sypialni.

- Jezu, Ni, jesteś uroczy, kiedy zachowujesz się jakbyś był moim ojcem zachichotała panna Styles.

- Wcale tak się nie zachowuję, ale nie podoba mi się, że jakiś obcy facet będzie kręcił się po waszym domu.

- Dobrze, dobrze, mój ty mężczyzno cmoknęła go delikatnie w usta i odsunęła się z uśmiechem. To dobranoc i nie pracuj za długo, dobrze?

- Tak, tak dobranoc obserwował, jak Gemma podchodzi do Louisa i mówi coś do niego, a później razem kierują się w stronę drzwi.

- Słodkich snów powiedziała jeszcze, obracając się w jego stronę.

- Będę tęsknić.

- Ja bardziej zaśmiała się i została pociągnięta przez Lou na zewnątrz.

- Już dość tych słodkości na dziś stwierdził rozbawiony szatyn.

- Co masz na myśli? zerknęła na niego zaciekawiona.

- Nie mówiłaś, że masz chłopaka powiedział z wyrzutem w głosie.

- Bo nie mam odparła swobodnie.

- A przepraszam, to może mi powiesz, co to było przed chwilą?

***

Po całej drodze, podczas której Gemma starała się wyjaśnić mu, że ona i Niall są tylko najlepszymi przyjaciółmi, dotarli do domu i dziewczyna od razu zniknęła w swojej sypialni, mówiąc mu tylko krótkie dobranoc. Może było późno, ale nie czuł się zmęczony, stał w korytarzu, nie wiedząc, co zrobić, gdy usłyszał, że ktoś jest w kuchni. Skierował się w tamtą stronę z nadzieję, że to może Anne, ale gdy wszedł, zauważył jakiegoś chłopaka, stojącego do niego tyłem i nalewającego sobie soku do kubka. To musiał być brat Gemmy.

- Cześć powiedział głośno i zauważył, jak chłopak spiął się, ale nie odwrócił w jego kierunku i nawet się z nim nie przywitał. Jestem Louis, przyjaciel twojej siostry, będę mieszał u was przez jakiś czas, a ty pewnie masz na imię Harry czekał na jakąś reakcję ze strony nastolatka i myślał, że ten nie usłyszał jego wypowiedzi, gdy brunet obrócił się nagle w jego stronę i minął go ze wzrokiem skupionym na kubku trzymanym w dłoni.

- Wiem jak masz na imię i co tutaj robisz powiedział powoli chłopak i zniknął na piętrze.

Szatyn stał zaskoczony i nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim, cóż, może po prostu dzieciak był zmęczony czy coś albo przechodził swój młodzieńczy bunt, kto zrozumie współczesne nastolatki. Podreptał na piętro i wszedł do swojego pokoju, gdzie na dywanie wylegiwała się Dama, która spojrzała na niego z żalem, gdy tylko pojawił się w sypialni.

- Wiem, wiem, przepraszam, jestem okropny. Jutro wybierzemy się na długi spacer, obiecuję powiedział i pogłaskał ją za uszami. A teraz idziemy spać, zgoda? Dama mruknęła cicho i ponownie ułożyła się wygodnie na swoim miejscu, nie zaszczycając go spojrzeniem. Branoc.

***

Powiedziałem mamie, że nie przeszkadza mi to, że Louis, przyjaciel Gemmy, czyli osoba pozostająca z kimś w bliskich, serdecznych stosunkach lub osoba okazująca komuś lub czemuś swoją sympatię, sprzyjająca czemuś, będzie z nami mieszkał, ale teraz, gdy usłyszałem jego głos w kuchni to... to nie chcę, żeby tutaj był. Spotkałem go dziś w kuchni i nie podoba mi się, ma brzydki głos, który sprawia, że jestem zdenerwowany jeszcze bardziej, niż zazwyczaj, i mówi bardzo szybko, nie jestem w stanie zrozumieć połowy jego słów. Dodatkowo cały czas tupał nogą i szurał nią w miejscu, przez co nie potrafiłem się skupić. Mama powiedziała mi dziś, że Louis ma też psa, lubię zwierzęta, są fajniejsze, niż ludzie, ale wystarcza mi mój kot, nie chcę tutaj psa. One hałasują i szczekają tak głośno, że wszystkie myśli w mojej głowie przytłaczają mnie i nie mogę nawet ruszyć się z miejsca. Chcę, by Louis sobie stąd pojechał, i nie wiem, skąd zna moje imię, przecież ja się nie przedstawiłem. Nie chcę go tutaj, niech jedzie do swojego domu i zostawi nas w spokoju. Boli mnie głowa, ale nie mogę spać i to wszystko przez niego. Gdy przechodziłem obok niego czułem jego dziwny zapach, od którego zrobiło mi się nie dobrze. Nie chcę tutaj Louisa, niech zniknie!

Czy myślisz o mnie podobnie?

Czy chciałbyś, abym zniknął?

Jestem pewny, że tak.

Jesteś taki sam, jak wszyscy inni ludzie.

Jesteś normalny...



*George R. R. Martin

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top