Rozdział czternasty
Miłego czytania!
"Myślę o tym, jak wiele zależy od najlepszego przyjaciela. Kiedy budzisz się rano, po prostu wyciągasz nogi, stawiasz stopy na podłodze i wstajesz. Nie zerkasz za krawędź łóżka, by się upewnić, czy podłoga jest na swoim miejscu. Podłoga zawsze tam jest.
Aż pewnego razu jej nie ma"*.
Harry siedział i wpatrywał się w telewizor z całkowitym zobojętnieniem. Co kilka minut zerkał na Louisa siedzącego obok, by sprawdzić, czy towarzysz jest tak samo znudzony filmem, ale najwyraźniej szatyn dał się wciągnąć i teraz nie odrywał spojrzenia od ekranu. Naprawdę zgodził się obejrzeć ten film pomimo tego, że ledwo dał radę przebrnąć przez książkę, ale to co musiał oglądać było sto razy gorsze od tego co dane mu było przeczytać. Niemal niezauważalnie położył sobie na kolanach książkę, którą przyniósł ze sobą przewidując, jak skończy się ten piątkowy seans.
Z zainteresowaniem śledził wzrokiem każde zdanie, przerzucając kartki od czasu do czasu, gdy usłyszał głośne chrząknięcie. Nie zwrócił na to uwagi pochłonięty lekturą do momentu, gdy ktoś, a dokładniej Louis, nie przysunął się bliżej i nie zerknął mu przez ramię.
- Przepraszam, ale naprawdę czytanie słownika jest ciekawszym zajęciem niż oglądanie ze mną Więźnia labiryntu?
- Tak – odpowiedział od razu nie zastanawiając się, czy to co mówi jest miłe, czy też wprost przeciwnie, absolutnie nie.
- Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz tego oglądać, znalazłbym jakiś inny film – odparł z wyrzutem szatyn – ale nadal nie mogę uwierzyć, że lektura słownika jest dla ciebie rozrywką, to niedorzeczne.
- Cóż ja jestem niedorzeczny – stwierdził beznamiętnie Harry, wracając do czytania.
- Nie to miałem na myśli – powiedział przepraszającym tonem – przecież wiesz, że tak nie uważam.
- Jasne – mruknął niezainteresowany loczek, nie odwracając wzroku od słów, które pochłonęły go w całości.
- Nie jestem przekonany, czy mi wierzysz, ale nie mam zamiaru ci odpuścić, więc odłóż na chwilę książkę – poprosił, ale najwyraźniej został zignorowany – Harry mógłbyś na moment oderwać się od czytania i ze mną porozmawiać? – jego kolejne słowa zostały zignorowane i naprawdę normalnie już straciłby cierpliwość, ale to był Harry, więc odetchnął tylko głośno i wyciągnął dłoń kładąc ją dokładnie na stronie na której skupiony był wzrok loczka – posłuchasz mnie teraz?
- Co? – zaskoczony chłopak popatrzył na niego nic nie rozumiejąc – co się stało?
- Mówię do ciebie mniej więcej od pięciu minut, ale nie reagowałeś – wyjaśnił i doczekał się krótkiego skinięcia głową ze strony młodego Stylesa – to teraz powiedz mi, dlaczego nie podoba ci się ten film i oczekuję długiej i wyczerpującej wypowiedzi mój drogi.
- Dobrze – zielonooki wbił wzrok w ekran i zastanowił się przez chwilę co powiedzieć – to jest tylko adaptacja filmowa, a ja byłem niezadowolony już podczas czytania książki w związku z czym od początku naszego seansu nie byłem nastawiony pozytywnie do tego filmu. Mimo to, książka wydawał się lepsza, widzę, że Warner Bros, pozmieniał tutaj tak wiele spraw, nawet takie podstawy o których nie chce mi się rozmawiać, ponieważ mnie to nie interesuje. Nie rozumiem fenomenu tego filmu i książek, są nudne, napisane jak dla małych dzieci i co to w ogóle za kreacja świata? Czytałem milion razy lepsze powieści w tym klimacie i oglądałem ciekawsze filmy. Na pewno tobie też nie podoba się coś tak dziecinnego i oczywistego, prawda?
Louis skurczył się pod spojrzeniem Harry'ego, który chyba głęboko wierzył w to, że Lou jest tak samo niezadowolony jak on. A cóż trzeba przyznać, że szatyn był fanem książek jak i filmów.
- Jakby to powiedzieć, ja...
- Zresztą nieważne – Harry przerwał mu machnięciem ręki – ja mogę tego nie lubić, ale ty możesz być fanem prawda? To jest w porządku?
- Tak, jasne, oczywiście że jest – przytaknął szybko Louis, zaskoczony taką reakcją Harry'ego, który zazwyczaj narzucał mu swoje zdanie tak długo, aż Lou w końcu nie poddał się i nie przyznał mu racji.
- Świetnie, więc oglądaj sobie do końca to coś, a ja poczytam i może kiedy skończysz obejrzymy coś porządnego – zaproponował loczek i Lou mógł tylko roześmiać się, bo oczywiście Harry okazał się taki wspaniałomyślny, ale przy okazji obraził ten film kilka razy i w dość oczywisty sposób pokazał co sądzi o guście Louisa.
- Miłej lektury – mruknął po jakiś pięciu minutach szatyn, ale nikt mu już nie odpowiedział. Jeden rzut oka na loczka pozwolił mu stwierdzić, że ten jest już w swoim świecie liter, które układały się w słowa, by tworzyć niezmiernie ciekawe zdania.
I czasami Louisowi wydawało się, że tylko słowo pisane ma jakikolwiek dostęp do zamkniętego umysłu Harry'ego Stylesa.
***
Od kłótni minęły prawie trzy tygodnie i nie wiedziała, jak przeżyła ten czas bez Nialla. Oczywiście nie chciała dramatyzować, przecież kiedy studiowała w Londynie widywali się bardzo rzadko, ale wtedy miała tą świadomość, że może napisać do niego w każdej chwili, że może zadzwonić i porozmawiać z nim, a teraz, kiedy oddała mu klucze do herbaciarni i mieszkania, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Czuła się zupełnie samotna w swoim rodzinnym mieście i uświadomiła sobie, że teraz nie ma nawet pracy, o przyjacielu nawet nie wspominając. Okazało się, że bez Nialla w tym mieście nie ma zbyt wielu znajomych, oczywiście pamiętała o Liamie i Zaynie, ale to byli bardziej przyjaciele Nialla niż jej, więc nie chciała się im narzucać. Tuż obok miała Louisa, ale nagle zrozumiała, że ta kłótnia była całkowicie pozbawiona sensu i mówienie o niej głośno tylko by ją zawstydziło.
Nie była zawistna, ale miała nadzieję, że Niall czuje się tak samo źle jak ona, wtedy to znaczyłoby, że im zależy, a jeśli on teraz miał ją gdzieś i czuł się w porządku, to jasne stałoby się, że ona jest ofiarą i całkowitą frajerką. Westchnęła głośno i zerknęła na Louisa, który siedział niedaleko i wpatrywał się w ekran laptopa, pisząc coś od czasu do czasu. Harry w jakiś dziwny i niewytłumaczalny sposób wylądował obok odrabiając zadania domowe, chociaż zawsze mówił, że nie może skupić się przy innych osobach i ślęczał przy książkach zabarykadowany w swoim pokoju. Nikt nie zwracał na nią uwagi i powinna uznać to za coś dobrego, ale jednak nudziło się jej, a rozpamiętywanie każdego słowa powiedzianego przez Nialla nie było dobrą rozrywką. Wydawało się jej, że takie wzdychanie przechodziło jej płazem do momentu, kiedy Lou spojrzał na nią i postanowił się odezwać.
- Masz zamiar powiedzieć o co ci chodzi, czy to wzdychanie jest po prostu jakąś twoją dziwaczną formą rozrywki? – zapytał szatyn, odrywając się na chwilę od laptopa.
- Nie twoja sprawa – mruknęła, przewracając oczami, bo naprawdę nie musiał zadawać tego pytania w taki okropny, złośliwy sposób.
- Och jakaś ty dziś miła – sarknął niewzruszony – chociaż przyznam szczerze, że jesteś tak promienna i urocza od jakiś trzech tygodni, aż miło na ciebie patrzeć.
- Dobrze, że ty jesteś wiecznie w dobrym humorze Louis, świat nie poradziłby sobie, gdybyś nagle stał się zrzędą.
- Dobra, a tak poważnie, to co się z tobą dzieje? Nawet twoja mama podpytywała mnie, czy nie wiem, co się stało, więc może wyrzuć to z siebie i powiedz, dlaczego nie widujemy już twojego najukochańszego mężczyzny dzień w dzień? – zapytał, i Gemma widziała, jak uśmiechnął się pod nosem, gdy cicho sapnęła.
- Skąd wiesz, że chodzi o Nialla? – obrzuciła go ostrożnym spojrzeniem i zamarła, gdy zdała sobie sprawę, że przecież Lou nawet nie wspomniał Horana – dobrze, może i to ma związek z nim, ale naprawdę nie muszę się nikomu z niczego tłumaczyć – odparła obronnie, wpatrując się w niego z wyzwaniem w oczach.
- Świetnie, miło że wyjaśniliśmy już sobie, że mam rację i to Niall jest przyczyną twojego permanentnie złego nastroju, obawialiśmy się z Harrym, że to twoje PSM przeciąga się w czasie – stwierdził rozbawiony szatyn, a zdezorientowany loczek podniósł wzrok i popatrzył na nich zmieszany po czym widząc uspokajający uśmiech Louisa, ponownie skupił się na nauce.
- Wcale nie jesteś zabawny i nie wplątuj mojego brata w swoje głupie pomysły – powiedziała poważnie, zerkając na Harry'ego, który był już pochłonięty pracą i nie zwracał na nich uwagi – po prostu pokłóciłam się z Niallem.
- I nie pogodziliście się jeszcze? Twoja mama wspominała, że wasza najdłuższa kłótnia trwała dwa i pół dnia i miała miejsce kiedy miałaś siedem lat.
- Plotkowałeś z moją mamą na ten temat? – zapytała zszokowana i zarumieniła się na myśl o tym, co jeszcze mógł usłyszeć Louis. Znając swoją mamę, wiedziała że ta ma całą masę takich zabawnych historyjek z jej życia.
- Często plotkuję z twoją mamą, Anne jest świetnym rozmówcą – stwierdził z uznaniem mężczyzna – ale nie o tym mieliśmy rozmawiać. Dlaczego jeszcze się nie pogodziliście? To chyba nie w waszym stylu, tak boczyć się na siebie i gniewać?
- Sytuacja jest inna niż wcześniej, to była poważna kłótnia i myślę, że już nigdy w życiu ze sobą nie porozmawiamy – wyznała ze smutkiem i całkowitą szczerością.
- Przepraszam? – prychnął rozbawiony Louis. Spojrzał na nią i widząc jej przygnębiony wyraz twarzy, odłożył laptopa na stolik i obrócił się w jej stronę – żartujesz sobie? O co wyście się tak pokłócili? Nie jestem wstanie nawet wyobrazić sobie, że istnieje coś takiego co mogłoby sprawić, że Niall się do ciebie nie odezwie.
- W wielkim skrócie, on chciał mi dać naprawdę dużo, a ja rzuciłam mu tym prosto w twarz, później on stwierdził, że ma mnie dość i kazał mi wynosić się z mieszkania i herbaciarni i to koniec tej historii.
- O matko, Niall ci się oświadczył? – zapytał poważnie – Harry słyszałeś? Twoja siostra mogła wziąć ślub – wychylił się i szturchnął palcem loczka, który drgnął wystraszony na ten nagły kontakt – przepraszam Hazz, ale słyszałeś, Gemms miała wziąć ślub z Niallem.
- I co z tego? – zapytał powoli loczek.
- No wiesz, twoja siostra, ślub, wesele – mówił, uśmiechając się maniakalnie do młodszego Stylesa, który najwyraźniej nie widział w tym niczego fajnego.
- Nadal nie rozumiem, dlaczego odrywasz mnie od nauki, jeżeli zostało mi jeszcze siedemnaście minut na pracę – powiedział z wyrzutem w głosie – daj mi spokój na siedemnaście minut Louis i nie przeszkadzaj.
- Czy on mnie zbeształ? – zerknął na Gemmę, która patrzyła na niego wściekła – o co ci chodzi tym razem?
- Nie biorę żadnego głupiego ślubu i gdyby już, to na pewno nie brałabym go z Niallem, więc przestań rozsiewać takie głupie plotki kretynie i daj spokój Harry'emu, nie przeszkadzaj mu, jasne?
- Wy dwoje – wskazał na rodzeństwo – jesteście dziś bardzo, bardzo drażliwi, myślę, że pójdę pobiegać z Damą, a wy ochłońcie.
- Rób sobie co chcesz – dziewczyna odprowadziła go wzrokiem, po czym westchnęła po raz kolejny i zerknęła na brata, który jak zawsze nieświadomy, nawet nie zorientował się co wydarzyło się tuż obok niego. Czasami zazdrościła mu tego braku zainteresowania, ignorowania świata dookoła i życia po swojemu, niby z wszystkimi, ale jednak obok.
***
Zayn wpatrywał się w swojego uśmiechniętego i zadowolonego męża, który tryskał radością od kiedy tylko opuścili dom Carol. To nie tak, że sam nie czuł się dokładnie tak samo jak Liam, ale zdecydowanie to szatyn był tym szczęśliwszym. Nie odwiedzali Carol tak często jakby tego chcieli, ale niestety Londyn był oddalony od ich miasteczka o kilka godzin, a obaj mieli swoje obowiązki zawodowe i była jeszcze Mia, której nie chcieli zostawiać samej na dłużej niż to było konieczne. Mimo to starali się spotykać jak najczęściej z kobietą, która nosiła ich dziecko. Całe szczęście wszyscy lubili się i darzyli sympatią, więc ich odwiedziny przebiegały raczej w atmosferze przyjacielskiej wizyty i codziennych ploteczek. Nie to, żeby on plotkował, ale Liam cudownie odnajdywał się w tych wszystkich ciążowych i kobiecych tematach, więc dyskutował z Carol, która ze szczegółami opowiadała im o dzidziusiu, a on sam siedział niedaleko i przysłuchiwał się ich paplaninie z małym uśmiechem.
- Jesteś zadowolony? – zapytał, gdy powoli spacerowali alejkami sklepowymi, wrzucając do kosza najpotrzebniejsze produkty, których brakowało w ich domu.
- Z czego? – Liam zerknął na niego z boku, przewracając oczami na widok skonfundowanej miny męża – oczywiście, że jestem, nie rób już takiego dziwnego wyrazu twarzy, jak mógłbym nie być. A ty nie jesteś?
- Jestem – odparł szybko nim szatyn zdążyłby stwierdzić, że coś kręci – miło było zobaczyć, że Carol czuje się dobrze, a nasze dziecko rośnie i rozwija się prawidłowo.
- Tak, widziałeś jaki duży jest już jej brzuch? To niewiarygodne, tak się cieszę, że możemy być obok niej chociaż w małym stopniu – mówił rozentuzjazmowany mężczyzna – nie mogę uwierzyć, że za kilka miesięcy będziemy już wszyscy razem, my i nasze małe dziewczynki, rodzina w komplecie.
- Nie mamy pewności, że to będzie dziewczynka – przypomniał mu żartobliwie Zayn, nie mogąc odpuścić sobie możliwości podrażnienia się ze swoim mężem, który był święcie przekonany, że będą mieli drugą córeczkę.
- Wiem swoje Zayn, mam przeczucie, że to będzie dziewczynka, więc przestań mi ciągle przypominać, że to może być chłopiec, który będzie chciał w przyszłości kopać piłkę wraz z Mią. Po moim trupie.
- Dobrze, dobrze, myślę, że żaden trup nie będzie tutaj potrzebny – objął Liama w pasie i poprowadził w stronę kasy, dziękując w duchu, że kolejka zmniejszyła się i nie spędzą kolejnych minut na czekaniu – pamiętasz, że jutro wpada do nas Niall?
- Jasne, zastanawia mnie tylko, dlaczego pytał kilka razy, czy przypadkiem w tym samym czasie nie będzie u nas Gemmy.
- Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że to ma coś wspólnego z kłótnią o której ostatnio opowiadał mi Louis.
- Była jakaś kłótnia? – zapytał zaskoczony szatyn, wpatrując się w męża z uniesioną brwią – dlaczego o niczym nie wiem?
- Kiedy odbierałem Mię z treningu, Lou wspomniał coś, że zakochana para ma kryzys i oboje są w wielkiej depresji. Domyśliłem się, że mówi o Gemmie i Niallu, zresztą przypominasz sobie, kiedy widzieliśmy ich razem?
- Nie mam pojęcia, ostatnio kiedy wpadłem do herbaciarni, Niall stał za ladą, a Gemmy nie było nigdzie w pobliżu – wzruszył ramionami, nie poświęcając zbyt dużo czasu na rozmyślanie o tej dwójce – dowiemy się wszystkiego jutro, przepytamy Nialla i wyśpiewa nam wszystko ładnie jak na spowiedzi.
- Tylko nie bądź dla niego zbyt surowy – poprosił, śmiejąc się na widok niezadowolenia malującego się na twarzy Liama – no co, tylko tak mówię, pamiętam jak postanowiłeś wypytać go o to, czy czasem nie jest gejem, ponieważ nie umawia się z żadnymi dziewczynami. Biedny Niall do dziś wzdryga się na samo brzmienie słowa gej.
- Bardzo śmieszne – mruknął szatyn i odepchnął lekko Zayna, uśmiechając się miło do ekspedientki, która stała przy kasie – zajmij się lepiej pakowaniem zakupów do samochodu.
- Ach ci mężowie, czasami do niczego się nie nadają prawda? – westchnęła kobieta, uśmiechając się do niego z rozbawieniem.
- A żeby pani wiedziała, zupełnie do niczego – zgodził się z nią, nawet nie kryjąc swojego śmiechu.
***
Niall czuł na sobie dziwny wzrok Liama. Pewnie powinien zacząć się obawiać, ale na razie starał się to ignorować. Postanowił odwiedzić swoich przyjaciół, ponieważ się za nimi stęsknił, przynajmniej taki był oficjalny powód, nieoficjalnie nie wiedział co ma ze sobą zrobić w pustym mieszkaniu, a ciągłe myślenie o Gemmie zaczynało doprowadzać go do szału. Pomyślał, że może czas spędzony z Liamem i Zaynem pozwoli mu oderwać się od problemów i denerwujących myśli chociaż na moment. Jednak jeżeli liczył na spokój, zdecydowanie popełnił błąd.
- Jak tam wasza wizyta u Carol? – zapytał, chcąc skierować rozmowę na temat, na który Liam mógł rozwodzić się godzinami.
- Było w porządku, maluch rośnie jak na drożdżach, a Carol czuje się świetnie, więc jak na razie wszystko jest w jak najlepszym porządku – powiedział Zayn, uśmiechając się przy każdym słowie, a Liam przytakiwał radośnie, wyglądając odrobinę jak szaleniec.
- To świetnie, wiecie już czy to chłopie czy...
- To dziewczynka – przerwał mu szybko Liam, nie pozwalając mu zadać pytania do końca.
- Tak naprawdę to nie wiemy, ale Li ma przeczucie – stwierdził brunet, przewracając oczami i zapobiegawczo odsuwając się od męża.
- Rozumiem, przeczucie – przytaknął blondyn i posłał szczery uśmiech w stronę Liama, ale ten otwierał już usta, by zadać pytanie, które nurtowało go cały wczorajszy dzień.
- Nie wiesz czasem co słychać u Gemmy? Dawno jej nie widzieliśmy.
- S-słucham? – wydukał Horan, unikając wzroku przyjaciół.
- Co słychać u Gemmy? Przecież jesteście jak papużki nierozłączki, a my nie widzieliśmy jej chyba od zeszłego tygodnia, kiedy wpadliśmy na nią w sklepie – wyjaśnił Liam z rozbrajającą cierpliwością.
- Gemma była w sklepie? Po co? – zapytał od razu Niall, wpatrując się w szatyna z jakimś maniakalnym zainteresowaniem.
- Cóż do sklepu chodzi się zazwyczaj, by coś kupić, wybacz nie zaglądaliśmy jej do koszyka – odparł złośliwie Liam, i Zayn jęknął cicho, wiedząc co go teraz czeka.
- Nie wiem co słychać u Gemmy, nie widziałem jej od dość długiego czasu, więc nie do mnie proszę kierować te pytania – powiedział przygnębiony Irlandczyk, zapadając się mocniej w fotelu na którym siedział.
- Wyglądasz jak kupka nieszczęścia i żałosności, ogarnij się i lepiej powiedz nam, co się między wami stało – zażądał bezkompromisowym głosem szatyn, wbijając w przyjaciela swój wzrok – czyżbyś powiedział jej, że jesteś w niej zakochany na zabój, a ona dała ci kosza? Chociaż to raczej nie możliwe, ponieważ wyraźnie widać, że odwzajemnia twoje uczucia, więc, co tak właściwie się stało Niall?
- Liam odpuść – poprosił Zayn, widząc szczenięcy wzrok Nialla, jego przygnębienie i zagubienie.
- Przecież nic mu nie robię – stwierdził obronnie Liam – chcę tylko dowiedzieć się prawdy, po co snuć domysły, kiedy można poznać fakty.
- Skąd w ogóle pomysł, że powiedziałem Gemmie co czuję? I dlaczego miałaby mnie odrzucić? – westchnął Niall, bawiąc się kubkiem trzymanym w dłoniach – i dlaczego w ogóle was to obchodzi, to nie wasza sprawa.
- Jesteście naszymi przyjaciółmi i martwimy się – Liam czuł, że musi wyjaśniać to co było oczywiste.
- Jasne, to tak dla twojej wiadomości nie wyznałem Gemmie uczuć, zrobiłem coś gorszego, ale to już nie jest twoja sprawa Liam, przestań wściubiać nos w nie swoje sprawy – warknął Niall, wiedział już że spokojny wieczór właśnie się zakończył i raczej niedługo będzie zbierał się do swojego domu, by po raz kolejny katować się rozpamiętywaniem kłótni z Gemmą.
- To coś ty zrobił? – kontynuował niczym niewzruszony Liam – no nie – sapnął nagle i zasłonił usta dłonią – oświadczyłeś się jej wariacie!
- Co proszę?! – pisnął przerażony blondyn – dobra, wychodzę z tego domu w tym momencie – podniósł się na równe nogi, nie mając zamiaru przebywać tutaj dłużej – Zayn ogarnij w końcu swojego męża, zachowuje się jakby sam był w ciąży i hormony wpływały na jego mózg.
Tymi słowami pożegnał się z przyjaciółmi, którzy nawet nie starali się go zatrzymać i Niall był im za to bardzo, bardzo wdzięczny.
***
Louis wszedł do herbaciarni i jego przyjście zostało zaakcentowane cichym dźwiękiem dzwoneczka wiszącego nad drzwiami. Jeden rzut oka pozwolił mu stwierdzić, że Niall krząta się przy ladzie, a dookoła nie ma żadnych klientów. Idealnie. W kilku krokach zmniejszył między nimi odległość i zajął miejsce na krześle zaraz naprzeciwko blondyna, który dopiero teraz zarejestrował jego obecność.
- Cześć – przywitał się Louis, ale Horan skinął mu tylko głową, całkowicie ignorując jego obecność – możemy porozmawiać?
- Jeżeli chcesz pytać, dlaczego ja i Gemma nie rozmawiamy ze sobą, to możesz dać sobie spokój i spadać.
- Wiesz co, szczerze mam gdzieś wasze małżeńskie kłótnie, róbcie sobie co chcecie, nic mi do tego – powiedział spokojnie szatyn, ale nie miał zamiaru długo ukrywać, że blondyn zaczyna działać mu na nerwy.
- Widzisz to świetnie dla ciebie, nareszcie masz Gemmę tylko dla siebie i możesz...
- Stary naprawdę, jak długo można ci tłumaczyć, że jestem gejem. Interesują mnie faceci, a jedyne kobiety, które kocham to moja mama i siostry, dotrze to w końcu do ciebie? – czasami wydawało mu się, że z Harrym rozmawia się sto razy łatwiej niż z takim na przykład Niallem, który wierzył w swoje pozmyślane teorie.
- To o czym chciałeś rozmawiać? – zapytał po dłuższej chwili Horan, zaprzestając wycierania filiżanki.
- Jak długo znasz Harry'ego?
- Harry'ego? – zmarszczka pojawiła się na czole Nialla, kiedy wpatrywał się w niego z konsternacją.
- Tak, Harry'ego, brata Gemmy.
- Wiem kim jest Harry – warknął blondyn – znam go od dawna, ale po co ta informacja?
- Świetnie, a znasz jakiś jego kolegów ze szkoły?
- Kolegów? – prychnął Niall, a później roześmiał się – Harry nie ma kolegów w szkole, nigdy ich nie miał, myślałem że zdążyłeś to już zauważyć geniuszu.
- Nie musisz zachowywać się jak cham – powiedział poważnie Lou – w szkole jest pewna grupka chłopaków, którzy delikatnie mówiąc uprzykrzają życie Harry'emu. Myślałem, że może wiesz coś na ten temat.
- Ktoś znęca się nad Harrym? – Lou z satysfakcją zauważył, jak szybko zmienił się ton głosu Nialla i ze złośliwego stał się przejęty i zmartwiony.
- Mam podstawy, by sądzić, że tak.
- Musimy coś z tym zrobić, najlepiej od razu powiedzmy Ge... - przerwał nagle i zarumienił się wściekle.
- Cieszę się, że tak zareagowałeś, ja też uważam, że musimy coś z tym zrobić, najlepiej nie mówmy nic Anne, ma dosyć spraw na głowie, załatwimy to po męsku – zeskoczył z krzesła i klasnął w dłonie zadowolony, że nareszcie udało mu się coś załatwić – kiedy już w końcu postanowicie przerwać wasze ciche dni, spotkamy się wszyscy i porozmawiamy o tym, co zrobić, by bardziej nie narażać Harry'ego.
- Nie mamy żadnych cichych...
- Jasne, do zobaczenia.
Pomachał mu na pożegnanie i śmiejąc się cicho wyszedł z herbaciarni. Niall naprawdę był komiczny, on i Gemma pasowali do siebie idealnie.
***
Najwyraźniej powinienem zauważyć, że Gemma jest smutna, tak przynajmniej uważał Louis, który twierdził, że ona i Niall zachowują się jak stare, dobre małżeństwo. Cokolwiek to znaczyło.
Dziś Louis wpadł do domu z jakimś okropnym uśmiechem, widząc jego dziwne zachowanie postanowiłem zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić z niego przez jakiś czas. Lubię Louisa, tak mi się przynajmniej wydaje, przez większość czasu jego zachowanie jest całkiem akceptowalne, ale czasami zaczyna zachowywać się dziwnie i wtedy wolę go unikać. Zauważyłem, że unikanie może być najlepszym sposobem na przetrwanie wśród dziwnych neurotypowych ludzi, którzy zachowują się nieprzewidywalnie i niebezpiecznie dla kogoś takiego jak ja. Dla świra z Aspergerem.
Mama ciągle rozmawia o czymś z Louisem, Gemma śmieje się, że ta relacja powinna zacząć niepokoić tatę. Nie mam pojęcia dlaczego, ale wszyscy wtedy zaczynają się śmiać, więc najwyraźniej to jakiś rodzinny żart.
Chyba Louis należy już do naszej rodziny, przynajmniej ja tak uważam.
* David Levithan, John Green
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top