Chłód

Śnieg otaczał jego ciało. Ten przyjemny chłód był jak uścisk kochanka. Jeśli Kaeya odpowiednio by się skupił i zamknął oczy to mógłby być może nawet zobaczyć długie, białe włosy. Jednak nie chciał spędzać tych ostatnich chwil, będąc w jakimś kłamstwie.

Dragonspine. O ironio! A miał przecież wizję Cryo. Mały, biedny, nieszczęśliwy wypadek. To nie miało się tak skończyć. Nieważne jak wiele razy czuł potrzebę, to wciąż kontynuował swoje życie. Był jak karaluch. Mógł przeżyć w każdych warunkach.

Cóż, najwyraźniej jednak to nie była prawda skoro aktualnie wykrwawiał się na śniegu. Powinien iść po pomoc. Mógłby przecież jeszcze wstać. Powinien chociaż doczołgać się do obozu Albedo. Powinien zrobić tak wiele rzeczy, ale zamiast tego leżał.

Śmierć go nie przerażała. Gdy był dzieckiem dawno się przyzwyczaił do myśli, że kiedyś umrze. Właściwie to był rarytas. Nie każda osoba z krwią Khaenri'ah miała szansę zginąć. To był przywilej.

Nie chciał, żeby to tak się potoczyło. Naprawdę nie chciał. Czemu akurat teraz, gdy jego nędzne życie zaczęło się układać? Neuvillette miał przyjechać do Mondstadt za dwa dni. Mężczyzna chciał go odwiedzić po tym całym zamieszaniu w Fontaine. Biedny Neuvillette... chciał tylko urlopu z ukochanym, a tu zapewne dostanie pogrzeb. Z jednej strony może tak będzie lepiej? Iudex niedawno odzyskał pełnie władzy. Był oficjalnym smokiem Hydro. Czy bycie z kimś z Khaenri'ah nie uwłaczało jego statusu?

Kapitan kawalerii zamknął oczy. To nie było samobójstwo jeśli on sam tego sobie nie zrobił, prawda? Został poturbowany przez Abyss Order i tyle. Jeśli będzie tu leżał aż jego serce przestanie bić... Powinien umrzeć już wtedy w starciu z Diluciem w dzień śmierci Crepusa. Jego koniec byłby wtedy taki poetycki. Dziedzic rodu Ragvindr zgładziłby nędznego grzesznika, najmłodszego potomka rodu Alberich. Sama myśl sprawiała, że Kaeya zachichotał. Zabawne.

Z drugiej strony... Neuvillette nigdy by go nie spotkał gdyby zginął tamtej nocy. Być może wtedy sędzia nigdy by nie doświadczył miłości? Tych małych motylków w brzuchu? Iskierek gdy trzymali się za ręce? Albo oszałamiającej przyjemności w łóżku? Może w takim świecie Iudex nigdy by nie zaznał tych uciech. Chociaż... nie. Kaeya wiedział jak wielu patrzyło na jego ukochanego. Może wielbiciele tacy jak White Lily nie byli liczącymi się konkurentami, lecz wśród nich był jeden mężczyzna, który mimo, że nie deklarował werbalnie swojego podziwu do sędzi to Alberich widział jak patrzył na białowłosego.

Wriothesley. Gdy Kaeya po raz pierwszy go poznał przez chwilę sądził, że patrzy w lustro. Wriothesley miał wizję Cryo oraz cięty żart, ale było w jego postaci jeszcze tak dużo nieodkrytego. 

Podobno wizja Cryo była dawana tym, którzy przeżyli tragedię. To oczywiście był stek bzdur. Choć rzeczywiście dziwnym trafem posiadacze takiej wizji mieli w swoim życiu liczne nieprzyjemne doświadczenia. Diuk nie był wyjątkiem. Jego historia była naprawdę urzekająca. Reprezentował ogólne poczucie moralności bardziej niż zestaw zasad jak Neuvillette. Pięknie by się dopełniali. Wriothesley po prostu robił to co uważał za słuszne, nie szczędząc w tym środków za co również skończył w więzieniu. 

Kaeya widział jak mężczyzna spoglądał na innego posiadacza wizji Cryo i jak jego uśmiech był zbyt napięty gdy sędzia przedstawił mu swojego chłopaka. Wriothesley był chyba jedynym człowiekiem, poza Alberichem, któremu Neuvillette ufał. Diuk był tak bardzo przyjacielski z sędzią, lecz gdy tylko został sam na sam z niebieskowłosym to widać było jego irytację. Szczerze kapitan kawalerii nawet nie żywił do niego urazy. Zapewne planował poderwanie Iudexa od bardzo długiego czasu, a tu nagle pojawia się ktoś kompletnie z innej nacji, kto wydaje się twoją chodzącą podróbką i sprząta ci twoją sympatię sprzed nosa.

Może gdyby Alberich umarłby tamtej nocy to Wriothesley wykonałby jakiś krok w stronę Neuvillette? Obaj byli cudowną metaforą sprawiedliwości. Sprawiedliwość uliczna i sprawiedliwość prawna. Kaeya tutaj był zawsze na granicy robienia czegoś niemoralnego, a moralnego. Szczerze to zawsze się dziwił jak Neuvillette mógł go tolerować z jego upośledzonym poczuciem co jest właściwe.

Dobrze to więc gdyby Kaeya umarł w urodziny Diluca, to Neuvillette spotykałby się Wriothesleyem. Hm... nieźle.

A gdyby umarł teraz? Czy po jego śmierci diuk pocieszyłby sędzię? Czy pokazałby mu, że zasługuje na więcej? Alberich miał nadzieję, że tak. Dozorca więzienny mógł go nie lubić, ale Kaeya darzył go sporym respektem.

Kapitan kawalerii przygryzł policzek, patrząc w niebo. Czy śmierć zawsze trwa tak długo? Archoni jak było mu zimno. Chociaż to zapewne dlatego, że leżał na Dragonspine.

Każda sekunda ciągnęła się w nieskończoność. Kaeya mógł tylko patrzeć w niebo i myśleć.

Diluc. Co by na to Diluc gdyby ostrze jego broni przebiłoby jego pierś w tamtą noc? Czy byłby zadowolony? Czy może zdruzgotany? Alberich nie był w stanie tego określić. Kiedyś znał młodego Ragvindra jak własną kieszeń, a teraz? Kaeya czasem zastanawiał się czy te wszystkie lata spędzone w posiadłości razem z czerwonowłosym chłopcem nie były przypadkiem wytworem jego wyobraźni. Teoretycznie to Diluc miał wizję Pyro, lecz był w stosunku do Kaeyi był zimny jak lód.

Jak natomiast zachowałby się Diluc gdyby umarł teraz? Najprawdopodobniej chciałby złapać sprawcę jego śmierci. Może udałby się na samo dno abyss, żeby wykończyć kreaturę, która tak go poturbowała? Albo też mógłby się tylko lekko uśmiechnąć jak wszyscy opłakiwaliby jego trumnę. Nie, nie. Ragvindr nie był typem, który uśmiechałby się na pogrzebie. Ta rola była zarezerwowana przez Kaeyę gdy ten z ulgą spoglądał jak mężczyzna, którego tyle lat nazywał ojcem został pogrzebany.

Kapitan kawalerii tak tylko leżał i myślał o wszystkich możliwych scenariuszach. Było tyle ewentualności jak zachowałaby się Jean, Klee, Lisa, Amber albo Albedo z Sucrose, lecz chyba najbardziej ciekawiła go reakcja jego ukochanego. Ile dni Fontaine byłoby pogrążone w deszczu po pogrzebie pewnego rycerza z Mondstadt?

Powoli ciemność zaczęła tańczyć mu przed oczami. Czy tak się umierało?


***

Łóżko ugięło się pod ciężarem dwóch ciał. Zrzucone ubrania znalazły się na podłodze. Obie figury były zbyt zajęte sobą nawzajem, by usłyszeć dzwonek do drzwi.

Listonosz wzruszył ramionami i włożył list do skrzynki po czym odszedł radośnie sobie pogwizdując.

Nazajutrz sędzia wyjął ze skrzynki cały stos papierów. Prędko przystąpił do roboty. Wypełniał skrupulatnie każdy dokument podczas wolnego siorbania wody aż w końcu doszedł do jakiegoś listu. Huh? Ktoś wysłał mu prywatny list? Nic związanego z pracą?

Neuvillette wolno otworzył kopertę. W środku było zaproszenie, ale nie byle jakie zaproszenie. Iudex wstrzymał oddech.

Rocznica śmierci Kaeyi Alberich

Kompletnie o tym zapomniał. Jak mógł o tym zapomnieć? Zanim Neuvillette zdążył cokolwiek zrobić to do gabinetu wszedł Wriothesley.

- Kochanie?? Wszystko w porządku? Przyniosłem śniadanie- diuk szeroko się uśmiechnął.

Sędzia spojrzał na list w swoich dłoniach, a potem na kochanka.

- Tak. Wszystko w porządku- odparł białowłosy, chowając zaproszenie.

W rocznicę śmierci kapitana kawalerii przy jego grobie nie było jego najdroższego. Być może taki był los grzeszników?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top