Rozdział 7

– Perspektywa –

Piosenkę wrzucam, ponieważ będzie o niej mowa w rozdziale. Zachęcam do włączenia :)

Dabi rzadko interesował się ludźmi. A jeśli już, to na pewno tyle nad nimi nie myślał. Uważał ich za przeszkodę, której należy się pozbyć, lub pionki, które należy dobrze wykorzystać. Prawie nigdy nie myślał o człowieku jak każdy z nas by pomyślał. Jak o drugiej osobie. A jednak coś sprawiło, że Cecylia o pustych oczach, którą poznał dnia poprzedniego w barze nie była dla niego ani pionkiem, ani przeszkodą. I dlatego zagościła na dłuższy czas w jego głowie.

Od kiedy poznał ją w tym nieszczęsnym barze, do którego swoją drogą nigdy więcej nie pójdzie, Cecylia była dla niego zagadką. Miała równie puste oczy co on, a jednak uśmiechała się i nic nie wskazywało na to, by był to uśmiech wymuszany. Musiała doskonale zdawać sobie sprawę z tego kim jest on – Dabi. A był złoczyńcą. Mordercą i sadystą. A jednak nic nie wskazywało na to, żeby się go bała. Dlatego Dabi zastanawiał się, czy to ona jest głupia, czy życie nie ma dla niej aż tak wartości.

I jeszcze to czego dowiedział się, jak ją odwoził do domu – co już świadczyło o jej niezrównoważeniu. No bo kto normalny wsiada do samochodu złoczyńcy i od tak podaje mu swój adres zamieszkania! Jednakże to było nic, przy tym czego się wtedy dowiedział.

Cecylia o pustych oczach, którą poznał wczorajszego dnia w barze, była bohaterką. I wcale nie zamierzała się z tym przy nim kryć. I to musiała być dobrą bohaterką, skoro tak jak twierdziła, dostała pracę w U.A.. Prestiżowej szkole dla przyszłych bohaterów. Chociaż ona zaprzeczała swojemu bohaterstwu. Widać jednak było, że jest jedną z tych... Pajaców w piżamach, jak to określiła, a Dabi musiał się z nią w tym przypadku zgodzić. Bohaterowie to nic więcej niż pajace w piżamach.

To wszystko powodowało, że Dabi chciał wiedzieć o dziewczynie więcej. A jako że miał trochę wolnego czasu, postanowił wykorzystać na razie zdobytą wiedzę, by zdobyć jej jeszcze więcej. Dlatego tuż po tym jak Cecylia się z nim pożegnała, sam wysiadł z samochodu, wyciągając przy tym ze schowka małą lornetkę i obserwował w którym oknie się pojawi. Nie mógł się nie uśmiechnąć widząc jej postać na balkonie najwyżej położonego mieszkania.

Skierował się do budynku naprzeciwko i wszedł na dach po schodach pożarowych. Jak najłatwiej dowiedzieć się czegoś o drugiej osobie? Obserwując jej zachowanie w mieszkaniu. A on miał już w tym wprawę. Dlatego usiadł na dachu, w miejscu gdzie nie rzucał się w oczy i przyłożył lornetkę do oczu. Na szczęście dla niego, większość mieszkania dziewczyny widać było przez ogromne okna.

Od razu upewnił się co do jednej rzeczy, którą mu powiedziała. Faktycznie główne pomieszczenie mieszkania było po prostu pustą przestrzenią z kilkoma kartonami i dwoma roślinami w doniczkach. Zdziwił się jednak widząc pomieszczenie obok, które widocznie również należało do Cecylii. Było ono zupełnie umeblowanie. Nie było mowy o tym, że zrobiła coś takiego w jeden dzień. Dlatego zaczął się zastanawiać co do jej wiarygodności w kwestii „dopiero przyjechałam do kraju".

Szybko jednak znalazł w tym sens, gdyż dziewczyna nieświadoma tego, że jest obserwowana, zaczęła po prostu żyć swoim życiem.

–––

Cecylia stukała zirytowana w blat biurka. Miała masę pomysłów w głowie, ale nie potrafiła ich spisać. Kiedyś przychodziło jej to ze znacznie większą łatwością. Teraz jednak patrzyła na migający kursor na białej kartce w programie na komputerze i nie potrafiła wpisać tam ani słowa.

Cały czas wyrzucała sobie to, jak zachowała się względem Alana. Wiedziała, że chciał dla niej dobrze. Wiedziała, że nie powinna się tak unosić a już tym bardziej krzyczeć tych ostatnich słów. A jednak wtedy nie potrafiła się powstrzymać.

Wstała zirytowana i zaczęła krążyć po pustym mieszkaniu. To, że nie było tu żadnych mebli z jednej strony jej pasowało, jednak z tej drugiej, zaczynało ją to irytować, że jedynym miejscem, gdzie może sobie wygodnie siedzieć, jest sypialnia. Dlatego też wzięła z półki notes babci i przypomniała sobie słowa zaklęcia. Znalazła na pinterście jak chciałaby, żeby wyglądał jej salon po czym skupiając się na tym, wypowiedziała zaklęcie. Ale ono nie podziałało. Na ścianach wcale nie pojawił się kolor a na podłodze nie stanęły meble. Zupełnie nic się nie stało.

– Świat się na mnie uwziął – jęknęła po czym zgarnęła portmonetkę i założyła buty wychodząc z mieszkania. Dzięki bogu, że miała sklep dosłownie naprzeciwko.

Na dworze robiło się już szaro, a ulice się wyludniały. W sklepie też nie było za dużo osób. Wzięła mały koszyk i zaczęła chodzić pomiędzy alejkami. Wrzuciła do niego kilka mrożonych pizz, dwa opakowania mrożonego szpinaku i parę opakowań zupek chińskich. Potem jeszcze dorzuciła do tego dwie paczki żelków, paczkę chipsów oraz butelkę wina. Przez brak doświadczenia z alkoholem nie bardzo wiedziała co wziąć, ale w końcu wybrała butelkę po opisie. Wytrawne, ciemne. Takie, jakie lubiła jej mama, o czym przypomniała sobie dopiero płacąc przy kasie. 

Z siatką zakupów wróciła do mieszkania. Wyciągnęła z jednego z kartonów spory kieliszek – jej babcia miała mocną głowę i małą cierpliwość więc kiedyś zakupiła prawie pół litrowe kieliszki do wina z których często wieczorami popijała. Wyciągnęła wino z siatki i zaczęła szukać czegoś, czym mogłaby je otworzyć. Nie pomyślała o tym wcześniej. 

Przekopała cały karton w poszukiwaniu korkociągu, ale nic nie znalazła. Potem starła się otworzyć wino metodą, którą widziała kiedyś w internecie. Włożyła butelkę do buta i zaczęła nim uderzać o ścianę. Korek poruszył się, ale stanowczo nie na tyle, by mogła go wyjąć.

Gdyby tylko wiedziała, że jest obserwowana. Stanowczo usiłowałaby otworzyć to nieszczęsne wino w bardziej cywilizowany sposób. A tak jedynie sprawiła, że Dabi praktycznie zwijał się ze śmiechu patrząc na nieudane próby kobiety.

W końcu wpadła na pomysł, który mógł wypalić. Wzięła swoje czarne szpilki, które zakupiła z babcią na studniówkę i wbiła obcas w korek. Trochę się posiłowała, ale w końcu nieszczęsny przedmiot ustąpił i wskoczył do środka butelki z pluskiem. Wino udało się otworzyć.

Zadowolona z siebie nalała sobie pół kieliszka i usiadła na ziemi sącząc je powoli. Zastanawiała się przy tym, dlaczego nie potrafi ponowne wykorzystać zaklęcia, ale wtedy przypomniała jej się jedna z linijek w notatniku babci.

"Jeśli chce się korzystać z daru Primus mieć trzeba umysł otwarty i ducha spokój zachować. "

Zapamiętała to tylko dzięki temu, że śmiała się ze składni zdania wykorzystanej do napisania tego. Przypominało jej to słowa mistrza Yody z gwiezdnych wojen.

– No teraz to nabiera sensu! – ucieszyła się. Przed wyjściem do sklepu zadręczała się krzyczeniem na Alana. Teraz to zmartwienie odeszło w zapomnienie więc postanowiła spróbować jeszcze raz. Spojrzała na inspirację i wypowiedziała słowa zaklęcia. – Decora como te muestro.

Jednak i tym razem nic się nie wydarzyło. Powtarzała zaklęcie, starając się postępować zgodnie z instrukcją, a ono uparcie nie chciało zadziałać. Zamknęła notatnik z hukiem i rozejrzała się za komunikatorem. Gdy go znalazła, skontaktowała się z Albertem, który pomógł jej włączyć monitor, dzięki któremu mogła jak normalny Magiczny umeblować sobie mieszkanie. Wrzuciła na niego zdjęcia, którymi chciała się zainspirować, a urządzenie pozwoliło jej poustawiać meble przedstawione na zdjęciach w taki sposób, w jaki tego zapragnęła.

Takim sposobem, nareszcie mogła obserwować działanie. Na ścianach pojawiła się nowa biała farba, lecz dalej nie do końca zakrywała czerwień cegieł. Na podłodze pojawiły się jasne, drewniane panele. Jako że w tym jednym dużym pomieszczeniu miał mieścić się jednocześnie salon, jadalnia oraz kuchnia, Cecylia wymyśliła, że salon od reszty oddzielać będzie duża, drewniana półka. W części wyznaczonej na salon pojawiła się szara kanapa z dużymi poduchami, również szary fotel z podnóżkiem, drewniany stolik kawowy stanął na dywanie w szaro-kremowe pasy. Pod ścianą stanęła drewniana szafka a tuż nad nią zawisł telewizor. Dookoła niego pojawiło się kilka plakatów zamkniętych w czarnych i białych ramkach. Obok stanęło jeszcze kilka ciemnych puf.

Przyszła pora na jadalnię i kuchnię. Spory drewniany, sześcioosobowy stół stałą prostopadle do okna, w przestrzeni za półką oddzielającą salon. Natychmiast pojawił się na nim ciemnoszary obrus a dookoła stanęło sześć metalowo-drewnianych krzeseł. Cecylia uznała tak prezentującą się jadalnię za odpowiednią więc wzięła się za kuchnię. Pod tą samą ścianą na której znajdowały się drzwi wejściowe stanęła lodówka a obok niej drewniany stolik z mikrofalówką. Na prostopadłej ścianie zawisły trzy szare szafki i drewniana półeczka na książki kucharskie. Pomiędzy nimi pojawił się wyciąg a pod nim kuchenka indukcyjna z piecem. Na lewo od niej stanęła lodówka na napoje z ciemną szybą oraz kawałek blatu. Na prawo od kuchenki stanął blat w kształcie litery L, zaginający się równolegle do okien po drugiej stronie mieszkania. To na nim pojawił się zlew a pod nim szafki z koszami na śmieci, półkami oraz zmywarka.

Wszystko prezentowało się super, jednak Cecylia uważała, że i tak powinna udekorować to wszystko masą roślin. Dlatego na ścianie za stołem, zamiast obrazu postanowiła dać sporej wielkości metalową kratkę z powieszonymi na nią doniczkami. Tam zasadzi zioła.

Dalej jednak nie miała pojęcia co zrobić ze schodami po prawej od wejścia do mieszkania. Stały sobie tam, dalej nie posiadając żadnej obróbki. Były po prostu smętnymi betonowymi schodami. W końcu jednak uznała, że nic z nimi nie zrobi. Dodawały mieszkaniu industrialnego uroku. Weszła jedynie po nich, żeby znaleźć się na niewielkim pięterku na całą szerokość mieszkania. Zdając sobie sprawę z tego jaką ma słabość do książek postanowiła dać tam, na całą ścianę, drewnianą półkę a pod nią dywanik i fotel wiszący, o którym zawsze marzyła.

Zeszła na dół i zajrzała pod schody. Jeszcze nigdy pod nie nie zaglądała więc ze zdziwieniem odkryła tam kolejną parę drzwi i sporo miejsca do zagospodarowania. Dlatego pod schodami wyobraziła sobie komodę na której postawi zdjęcia rodziny. Taka też się tam pojawiła. Gdy tak się stało, podeszła do drzwi i otworzyła je. Za nimi znajdował się zupełnie pusty pokój. Nie wiedząc jeszcze co z nim zrobić po prostu uszczelniła okna i zamknęła drzwi. Może potem zrobi z niego pokój gościnny. Może.

Rzuciła okiem na duży zegar wiszący nad telewizorem. Wskazywał za dwadzieścia dziewiętnastą. Uznając, że ma jeszcze dużo czasu, Cecylia rozpakowała do końca wszystkie zalegające kartony. Nareszcie czuła się jak w domu. Nowym, ale swoim.

Pięć po dwudziestej pierwszej, gdy już nie miała wymówki do unikania pracy, wzięła laptopa i usiadła z nim na kanapie, włączając przy tym jedną ze swoich ulubionych piosenek, będącą coverem piosenki „Can i be him" Jamesa Arthura. Piosenka była wykonana przez Nester Alahakeni i różniła się również tym, że wykonawczyni zamieniła wszystkie „him" na „her".

Podśpiewując słowa piosenki i popijając kończące się już wino, Cecylia nareszcie napisała wszystko, czego chciał od niej Nezu. Lista przedmiotów, które chciała wprowadzić liczyła sobie trzynaście pozycji. Każdy z nich został szczegółowo rozpisany. W przypływie inspiracji spisała również listę pozwoleń i zmian, których potrzebuje do spełnienia tych zajęć. Dodała jeszcze swój pomysł na lekcje.

Mając już wszystko napisane skierowała się do sypialni, gdzie na półce za biurkiem miała drukarkę. Włączyła ją, włożyła kartki i puściła to co napisała do druku. Czekając aż wszystko się wydrukuje usłyszała dzwonek telefonu. Trochę ją to zaskoczyło, bo jakby na to nie patrzeć było krótko przed północą.

Wzięła urządzenie do ręki i spojrzała na numer podpisany „Albert". Wywróciła oczami, zdając sobie sprawę z tego, co usłyszy. Nacisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha.

– Nareszcie, pół dnia do ciebie wydzwaniam – powiedziała, zanim chłopak się odezwał.

– Ty też? – zdziwił się.

– Nie. Wyręczam cię w powiedzeniu tego – zaśmiała się.

– Taki przewidywalny się robię? – zapytał. – Widocznie muszę zapamiętać, że do ciebie długo sygnał dochodzi. Dziwne trochę, nigdy się tak nie działo. No ale trudno. Jak...

– Niech zgadnę. Jak mi idzie, bo Debora się ciekawi?

– Tak, skąd wiedziałaś? W myślach mi czytasz?

– Przewidywalny się robisz – spapugowała go. – Ale jak jesteście tak ciekawi to mogę się pochwalić, że prawie wszystko idzie zgodnie z planem.

– Prawie? Co spieprzyłaś? – zmartwił się Albert.

– Nezu już wie, że mam tu misję. Ale nie mówiłam mu nic konkretnego. A tak poza tym, to udało mi się zatrudnić w U.A. jako nauczycielka bohaterstwa, jutro zanoszę dyrektorowi moje propozycje reform i jeśli dobrze odczytuję sygnały, to polubiłam się z przyszłym członkiem Ligi Złoczyńców.

– Życie ci nie miłe? – prawie wykrzyczał Albert.

– Mówisz jak Alan – prychnęła dziewczyna. – To znaczy mój brat.

– Wiem, znam go. I skoro mówię jak on, to może ma rację? Dziewczyno, Liga Złoczyńców z tego co mi wiadomo jest jedną z bardziej znanych organizacji złoczyńców w całej Japonii. Ty masz nie po kolei skoro ładujesz się do nich jako nauczycielka z U.A.

– Nigdy nie mówiłam, że jestem normalna.

Cecylia usłyszała, że drukarka skończyła pracować więc wzięła wydrukowane kartki, spięła je odpowiednio spinaczami i włożyła do folijek, a następnie do teczki w kolorowe wzroki.

– Swoją drogą, skąd znasz Alana?

– Jest duchem, no nie? Jak nie ma go u ciebie, jest u nas. Tylko tego nie wie.

– Nie ogarniam – przyznała Cecylia.

– Międzyświat nie ogranicza się jedynie do Isipelo. Choć oczywiście, jest to największe miasto, jednak istnieje jeszcze kilka innych. W tym Ouralo, czyli takie niebo. Każdy magiczny tam trafia po śmierci. W tym twój brat.

– Alan był magicznym?

– Oczywiście. Twoja babcia była, twoja mama była i twój brat. Wszyscy mieli dar Primus. Dlatego ich śmierć była... Mocno tragiczna dla naszego ludu.

– Nie wiedziałam – westchnęła szatynka. – No ale nic. Trzeba się skupić na zadaniu. Masz dla mnie jakieś złote rady, tak jak ostatnio?

– Z tego co widzę, świetnie sobie radzisz bez nich, więc nie. Nie mam. Mogę ci jedynie życzyć powodzenia.

– Dzięki.

– No to nie przeszkadzam. Wyśpij się, czy coś.

***

Cecylia otworzyła oczy i usiadła na kanapie wystraszona. Po jej plecach płynął zimny pot a ona się trzęsła. Przetarła twarz dłonią i spojrzała na zegar. Za dziesięć siódma. Musiała przysnąć po rozmowie z Albertem. Szkoda tylko, że znowu sen wiązał się z koszmarem. Tak jak zawsze w sumie.

Stwierdzając, że i tak nie jest wstanie dłużej spać poszła wziąć prysznic. Od kiedy się obudziła niemiłosiernie bolała ją głowa więc miała nadzieję, że ciepła woda załatwi sprawę. Nie załatwiła. Dlatego, gdy się ubrała musiała iść do sklepu po coś przeciwbólowego i najlepiej po jakieś śniadanie i kawę. Co będzie wydawać na kawiarnię. 

W pięć minut ogarnęła całe zakupy. Zrobiła sobie płatki z mlekiem oraz kubek mocnej, słodkiej kawy. Dodawanie cukru było zwyczajem jej babci, który niestety przeszedł na nią. Bardzo tego nie lubiła, ale i tak zawsze sypała te półtorej łyżeczki do czarnego napoju. Ale tylko do kawy. Herbaty nie słodziła w żadnym wypadku. Zjadła, umyła zęby i przystąpiła do malowania się. Musiała jakoś ukryć pozostałości koszmaru.

Jeszcze przed dziewiątą była w U.A.. Od razu skierowała się do gabinetu dyrektora. Sekretarka przywitała ją miłym uśmiechem i zapowiedziała. Już chwilę później Cecylia siedziała przed dyrektorem i przedstawiała mu wszystko, co przyniosła.

– Muszę przyznać, że ta lista przedstawia się bardzo pozytywnie. Jednakże, wyjaśnij mi powód, dla którego to wszystko nie może być realizowane w ramach zajęć bohaterstwa?

– Sprawa jest wyjątkowo prosta. Lekcji bohaterstwa jest znacznie za mało na realizację tego wszystkiego. Dodatkowo, jestem pewna, że nikt nie zgodziłby się na to, by podczas lekcji bohaterstwa uczono, przykładowo, hakerstwa.

– A jednak ty uznajesz, że taka umiejętność przydaje się bohaterom.

– Prawda jest taka, że umiejętności takie jak hakerstwo są niezwykle przydatne podczas długotrwałych misji podczas których potrzebne jest zebranie danych. Zazwyczaj robi to policja, ale ja nie popieram tego, że bohaterowie są aż tak bardzo od niej uzależnieni. W końcu, jakkolwiek by na to nie patrzeć Bohater to wyższy stopień policjanta. Dlaczego więc mamy się ograniczać do tego, co da nam policja?

– Wielu kojarzy hakerstwo ze złoczyńcami – zauważył dyrektor.

– Zdaję sobie z tego sprawę. Sądzę jednak, że zależy to jedynie od perspektywy. Bohater będzie się zarzekać, że to przestępstwo, do czasu, aż sam nie będzie potrzebować zhakowania komputera przeciwnika, zwanego niekiedy złoczyńcą – wyjaśniła Cecylia. Po minie dyrektora wiedziała, że wygrała.

– Myślisz bardzo praktycznie, Luminary. Postaram się sprawić, byś mogła jak na razie nauczać tego wszystkiego podczas zajęć bohaterstwa. W przyszłych latach będziemy myśleć dalej. Dobrze?

– Niech będzie. Mam jeszcze jedną prośbę.

– Słucham.

– Zdaję sobie sprawę, że oprócz mnie został zatrudniony również All Might.

– Owszem i myślałem, żeby podzielić pomiędzy was klasy bohateskie.

– Chciałabym prowadzić tegoroczną klasę pierwszą A.

– Zobaczę, co da się zrobić.

🔹🔹🔹🔹🔹

– 2688 słów –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top