Rozdział 6
– Praca –
Jako, że do dwunastej zostały ponad trzy godziny, a ona do U.A. miała już nie więcej niż trzydzieści minut, postanowiła zahaczyć o jakąś kawiarnię z nadzieją na wypicie dobrej kawy.
Przeszła się więc ulicą rozglądając się za jakimś sensownym lokalem. Na rogu znalazła przytulną kawiarenkę z zachęcającym szyldem „Sweet Cake". Weszła, czując piękny zapach przez uchylone drzwi.
W środku pachniało jeszcze mocniej. Nie była jednak wstanie dokładnie określić czym. Świeżym ciastem a może naleśnikami? Wystrój też robił swoje. Wszystko było w pastelowych odcieniach różu i niebieskiego. Przy okach oraz naprzeciwko nich stało chyba z osiem bladoróżowych stolików z kanapami w kolorze miętowym. W oknach wisiały białe zasłony. Naprzeciwko wejścia znajdował się bar, przy którym stało osiem krzeseł barowych w tym samym kolorze co kanapy. Nad barem wisiało menu oraz zegar. Ściany w odcieniach bladego różu i niebieskiego, gdzieniegdzie powieszone jakieś zdjęcia pejzażów oraz w wiszących doniczkach kwiaty. Za ladą baru, przy ścianie, stała wystawka ciast i ciasteczek oraz ekspres do kawy. Po prawej, za barem oczywiście, znajdowały się podwójne drzwi, prawdopodobnie prowadzące do kuchni lub zaplecza. Albo jednego i drugiego. W kawiarni siedziało kilka osób, ale nie zakłócało to spokoju i przyjemności pobytu. Przy kasie za barem stała młoda dziewczyna i przeglądała telefon popijając kawę. Cecylia podeszła do niej wybierając pozycję z menu.
– Co podać? – zapytała dziewczyna, zapewne w wieku Cecylii, odrywając wzrok od telefonu.
– Duże latte z karmelem.
– Wszystko?
– Tak.
– 472,23 jen – odparła dziewczyna, wstukując kwotę w kasę. Cecylia zapłaciła, po chwili odebrała zamówienie i usiadła przy jednym ze stolików koło okna.
Zaczęła się zastanawiać, jak namówić dyrektora Nezu na to, by zamiast bohatera numer 1 – All Mighta, zatrudnił ją. Zagraniczną bohaterkę z zerowymi osiągnięciami i jeszcze mniejszym stażem. Normalnie pewnie powiedziałaby mu prawdę i wyjawiła szczegóły misji z jaką została tutaj wysłana, ale została uprzedzona o tym, że jeśli to zrobi, czeka ją rozmowa dyscyplinarna u władcy. A to jej się nie za bardzo widziało. Mogła jednak wyjaśnić sprawę, gdyby ktoś się domyślił sam. Dlatego miała nadzieję na to, że sławna inteligencja dyrektora bohaterskiej szkoły nie zawiedzie i rozszyfruje ją szybciej niż będzie tego chciała.
Upiła łyk kawy myśląc również nad tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Spotkała Dabiego. Absolutnie tego nie planowała i nie była na to przygotowana. A jednak wydawało jej się, że zyskała jego sympatię. Jeśli tak faktycznie było, pewnie niedługo będzie mogła liczyć na wsparcie jego lub Ligi Złoczyńców, do której jakby na to nie patrzeć, Dabi niedługo dołączy. Była jednak zmartwiona celem tego zabiegu. Doskonale zdawała sobie bowiem sprawę z tego, dlaczego, a bardziej przez kogo mężczyzna do tej bandy niedorobionych złoczyńców, by się tam marnować przez następny ponad rok.
***
Wraz z wybiciem na zegarze godziny jedenastej trzydzieści zebrała się z kawiarni i skierowała wolnym krokiem w stronę szkoły. Czuła jak trzęsą jej się ręce z nerwów, a żołądek pragnie zwrócić nieistniejącą zawartość. Usilnie starała się uspokoić, żeby nie wyjść na niedoświadczoną panikarę.
Dziwnie szło jej się do U.A.. W końcu jeszcze dwa dni temu ta szkoła była jedynie wytworem wyobraźni japońskiego artysty. A teraz? Teraz miała być jej możliwym miejscem pracy. To było coś niewyobrażalnego. Mijać znajome miejsca, choć być w nich po raz pierwszy. Mieć wspomnienia z wydarzeń, które jeszcze się nie wydarzyły. Pamiętać śmierć osób, które jeszcze nie zdają sobie sprawy z tego, że w ogóle zginą. Ciężko to było znieść, szczególnie zdając sobie sprawę z tego, że nie można za wiele namieszać, bo cały świat może się sypnąć.
Chociaż? A co gdyby jednak? Przecież tutaj nic się jeszcze nie wydarzyło. I co prawda historia nie zakładała jej istnienia, ale skoro już i tak miała zamiar się wmieszać, to czemu nie skoczyć by na głęboką wodę i nie namieszać jeszcze bardziej? Przecież ona może uratować o wiele więcej osób, niż podstawa zakłada!
Z drugiej strony, czy nie za bardzo bierze ją ambicja? Nie wie nawet, czy Nezu przyjmie ją do pracy, a już planuje ocalenie świata za pół roku. Właśnie, pół roku. To nieszczęsne pół roku w ciągu którego musi zdziałać cokolwiek na rzecz ratowania magicznego porządku świata niedostosowanego – Jak to powtarzał Albert i Władca podczas tłumaczenia jej zadania. Czy ona na pewno da radę coś w tym czasie zrobić? Przecież na zmianę całego świata potrzeba stanowczo więcej czasu!
Z nieskrywanym lękiem stanęła przed budynkiem szkoły. Zdawała sobie sprawę z tego, że jeśli zrobi choć jeden krok więcej w stronę bramy, ta się zamknie. W końcu tak działały zabezpieczenia U.A. – nie wpuszczały nikogo bez przepustki. Martwiła się wiec tym, jak wejdzie do środka.
Zmartwienie zniknęło, gdy zobaczyła kierującego się w jej stronę małego dyrektora. Nie podejrzewała, ze faktycznie jest tak mały. Ale uśmiechnęła się na jego widok. W końcu był drugą znajomą osobą, której nie musiała się obawiać.
– Dzień dobry dyrektorze! – przywitała się, a uśmiech pojawił się automatycznie na jej ustach. Zupełnie przestała odczuwać zmęczenie czy głód. Teraz przepełniała ją motywacja.
– Witaj! Cieszę się, że mogliśmy spotkać się tak szybko, choć muszę przyznać, że zaskoczył mnie twój telefon. Nasze ogłoszenie nie było dostępne dla każdego, a jednak dotarło do zagranicznej bohaterki. Jednak, muszę przyznać, że nie wyglądasz tak, jak się spodziewałem.
– Jestem świadoma tego, że nie wyglądam jak inni bohaterowie. Jestem w branży dość krótko no i w Polsce nie jest to tak popularny zawód jak w całej reszcie świata.
– To prawda, rzadko się słyszy o jakiś Polskich bohaterach. Jednakże cieszę się z faktu, że się zgłosiłaś. Chętnie posłucham o tobie.
Dyrektor wszedł do pomieszczenia, w którym jeśli dobrze Cecylia pamiętała, wielokrotnie w przyszłości rozmawiał z All Mightem, lub bohater z Deku czy Bakugo. Usiadła na wskazanym przez mysz stołku i przyjęła kubek herbaty, który jej wręczył.
– Zacznij od tego, dlaczego chcesz pracować akurat tutaj – zaproponował dyrektor, a Cecylia wzięła głęboki oddech. Czas zacząć przedstawienie i poudawać prawdziwą bohaterkę.
– Zawsze chciałam pracować w szkole. Bohaterką zostałam tylko przy okazji. Jednak, wielokrotnie słyszałam, że mam do tego talent, więc uznałam, że się nim podzielę z kolejnymi osobami. Muszę wykonać tutaj pewną długoterminową misję, przez co potrzebowałam pracy, która zapewni mi zarobek w Jenach. Jak szukałam opcji, rzuciło mi się w oczy ogłoszenie o tym, że poszukujecie nauczyciela do bohaterstwa. Uznałam, że lepsza okazja się nie trafi, więc oto jestem.
– Mam nadzieję, że rozumiesz, z czym wiąże się praca tutaj. Jesteśmy elitarną szkołą i nie możemy sobie pozwolić na takich sobie nauczycieli. Dlatego, czy jesteś wstanie rozwinąć wątek twojego długoterminowego zadania? Jeśli nie, zrozumiem.
– Prawdę mówiąc, nie mogę wyjawić za wiele. Japonia jest niestety tylko początkiem. To wieloetapowa misja. Ogólnikowo, mająca na celu naprawę społeczeństwa bohaterskiego.
– Kto ci to zlecił? I dlaczego tobie?
– U mnie nazywa się go „Władcą". Powiedzmy, że jest na samej górze całego świata. Wybrano do tego mnie, ponieważ posiadam odpowiednią indywidualność i, prawdę mówiąc, jako jedyna wyraziłam zainteresowanie sprawą.
– Niech będzie. Szczątkowa informacja, ale rozumiem, że muszę się tym zadowolić. W takim razie, posiada pani jakieś CV?
Cecylia zamarła. Nie pomyślała o tym. Ba! Zupełnie to zlała uznając, że na nic jej się nie przyda! A mogła to napisać w nocy.
– Niestety, nie zdążyłam go zorganizować – przyznała.
– W takim razie powiedz coś o sobie – zachęcił dyrektor popijając herbatę z filiżanki.
– Tak jak mówiłam rano, nazywam się Cecylia Lawir. Mam dwadzieścia dwa lata. Jestem Polską bohaterką o pseudonimie Luminary (czyt.: Luminari - dop.Aut.), choć nie ukończyłam żadnej szkoły bohaterskiej. Moich rodziców nie było stać na wysłanie mnie za granice, a w Polsce nie mamy niestety nic, co zapewniłoby mi wykształcenie. Mam jednak praktyczne doświadczenie, które pozwoliło mi zdobyć legitymację bohaterską. Posiadam dar Primus. Wyjaśniając, działam na energii psionicznej i magii w dosłownym słowa znaczeniu. Poza bohaterstwem, z zawodu jestem pedagogiem. Ukończyłam specjalne technikum. Posiadam również ogromną wiedzę na temat społeczeństwa bohaterów. Szybko się uczę. Z istotniejszych informacji to tyle.
– Muszę przyznać, że przedstawiasz się bardzo obiecująco. W takim razie zadam jeszcze jedno, ostatnie pytanie. Co chciałabyś robić w tej szkole? Nie krępuj się, zrozumiem nawet odpowiedź dotyczącą zostania dyrektorem – zaśmiał się.
– Tak zupełnie szczerze? Nie mam nic do pana na miejscu dyrektora. Nie podoba mi się system kwalifikacyjny oraz stan psychiczny i fizyczny uczniów. Mam zamiar to poprawić. Nawet w ramach mojego zadania. Wprowadziłabym ogromną reformę dotyczącą stroi bohaterskich oraz przedmiotów bohaterskich, których są nauczani. Jeśli zajdzie taka potrzeba, mogę sama prowadzić zajęcia z zaproponowanych przeze mnie przedmiotów – zapewniła.
Cisza, jaka zapanowała w pomieszczeniu wraz z momentem, jak Cecylia skończyła mówić, była bolesna. Szatynka widziała skonsternowany wzrok dyrektora, który widocznie zastanawiał się na tym, co powiedziała. Zdawała sobie sprawę z tego, że było to niesamowicie śmiałe i ciężkie, ale nie zamierzała kłamać, jeśli chodziło o jej przyszłą pracę.
– Zdradź mi, która informacja była kłamstwem? To, że jesteś zawodową bohaterką, czy to, że skończyłaś technikum pedagogiczne? – zapytał bezpośrednio dyrektor. Cecylia uśmiechnęła się pod nosem. Tak jak miała nadzieję, przejrzał ją.
– Oba – przyznała.
– Tak sądziłem. Sporządź proszę listę przedmiotów, które chciałabyś wprowadzić i przynieś mi ją do końca tego tygodnia.
– Mam rozumieć, że... – zająknęła się.
– Jesteś przyjęta. I spraw, żebym nie żałował tej decyzji.
– Obiecuję, że nie zawiodę! – ucieszyła się, prawie podskakując. – Dziękuję za szansę!
Tuż po tym jak otrzymała przepustkę, dzięki której będzie mogła przebywać samodzielnie na terenie szkoły, Cecylia z ogromną ulgą opuściła budynek szkoły, kierując się z powrotem do swojego domu. Nie mogła uwierzyć, że pomimo tego małego potknięcia, jakim było wyjawienie tego, że nie jest bohaterką, dyrektor i tak uznał, że nadaje się bardziej niż All Might. Nie wątpiła jednak w to, że bohater numer jeden będzie się kręcić po szkole. W końcu tak łatwo nie da wolnej ręki Midoriyi. Nie przeszkadzało jej to jednak. Dopóki nie będzie się wtryniać w to co ona robi, nie będzie miała do niego żadnego problemu. Jeśli jednak wejdzie jej w drogę i stwierdzi, że nie przepuści jej dalej, bez żadnych skrupułów się go pozbędzie.
Miała nadzieje na szybki powrót do domu, jednak standardowo jej marzenie się nie spełniło. Nie zdążyła nawet dojść do głównej ulicy, gdy do jej uszu dotarły niespokojne głosy. Chwilę nasłuchiwała i doszła do wniosku, że dochodzą z jednej z bocznych uliczek idących pomiędzy blokami. Oczywistym było, że nikt normalny się w takie miejsca nie zapuszcza, więc odetchnęła zirytowana i skierowała się w tamtym kierunku. Jakim cudem na świecie jest tylu bohaterów, a złoczyńcy i tak mają używanie?
Z zaciekawieniem przyjrzała się czarnemu audi zaparkowanemu na widocznym zakazie. Nikogo w nim nie było więc miała pewność, że kierowca jest w zaułku. Nie było mowy o pomyłce. Czując niemałe dreszczyk emocji wyjrzała zza ściany budynku z zaciekawieniem przyglądając się wydarzeniu.
Spodziewała się wszystkiego, ale na pewno nie tego, co ujrzała. W zaułku stało dwóch mężczyzn. Ten stojący przodem do niej był ubrany w garnitur, a w ręce miał neseser. Siwiejące włosy nadawały mu wyglądu bogatego starca. Cecylia już chciała powiedzieć, że należał do tych bogatych i miłych, ale szrama, którą dostrzegła na jego policzku stanowczo to zaprzeczała. Takich blizn nie nabywa się podczas włamania. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ten mężczyzna mógł być tak naprawdę jakimś mafiozo. Przecież mafia w Japonii to nic nowego!
Dalej jednak pozostawała sprawa drugiego mężczyzny. Stał do niej plecami a jednak miała ciche wrażenie, że zna jego twarz. Że zna jego. I w sumie nie było to wykluczone. Znała wiele osób, nawet jeśli one nie znały jej.
– Zrobiłem już wszystko, czego chciałeś, a teraz daj mi spokój – fuknął mężczyzna w garniturze.
– Wszystko? – Cecylia zadrżała słysząc znajomy głos. – Nie wydaje mi się.
– Czego jeszcze chcesz Dabi? Spłaciłem dług!
Tyle wystarczyło, by Cecylia wiedziała, co się zaraz wydarzy. Nie chciała tego widzieć, więc schowała się za rogiem. Widziała jak na przeciwnej ścianie majaczy niebieska poświata. Słyszała urywany krzyk. Poczuła powiew ciepła. Ale niespecjalnie się tym przejęła. Była świadoma tego, jaki jest Dabi i co robi, choć była ciekawa, co zrobił ten mężczyzna.
Zamarła, jak Dabi minął ją i otworzył drzwi samochodu od strony kierowcy, wrzucając tam teczkę, którą jeszcze chwilę temu miał w ręce drugi mężczyzna. Nie mogła się powstrzymać przed patrzeniem na to. Jakim cudem Dabi miał taki samochód? Zawsze była przekonana, że Liga i wszyscy jej członkowie ciągną na groszach, a ten samochód musiał kosztować krocie. No chyba, że był kradziony, czego też nie wykluczała.
–––
Dabi nie miał dzisiaj najlepszego dnia. Ledwo położył się spać a już musiał wstać, żeby załatwić swoje sprawy. Niestety, ale grafik miał bardzo napięty. Szczególnie, że ostatnio dość często ludzie się do niego doczepiali. Najpierw policja kręcąca się niedaleko miejsca jego zamieszkania, potem dziewczyna w barze a teraz jeszcze Yaoroshi. Co prawda Dabi miał nadzieję, że uda się to załatwić inaczej, ale mężczyzna nie dał mu wyboru. Za dużo wiedział i zaczynał się odgrażać. A na to Dabi pozwolić sobie nie mógł. Z tego powodu marzył teraz jedynie o powrocie do domu i walnięciu się do łóżka, albo kolejnej wizycie w jakimś barze. Jeszcze nie wiedział.
Wrzucił pośpiesznie neseser Yaoroshiego do samochodu i już chciał usiąść za kierownicą, gdy w oczy rzuciła mu się młoda dziewczyna, zaledwie dwa metry dalej. Opierała się o ścianę budynku i wcale nie wydawała się na kogoś czekać. Od razu przez myśl przemknęło mu, że ich widziała, co automatycznie robiło z niej problem. Ale była stanowczo za ładna na to, żeby ją zabić.
Właśnie. Jej uroda. Wydawała mu się znajoma. Stanowczo nie była japonką. Włosy w kolorze kawy z mlekiem. Zmęczone oczy, po których widać było, że nie spała już od dawna. Pogryziona warga. Jasna, wręcz blada skóra. Aż nazbyt chude ciało ubrane w trochę za duże ubrania, by nie było widać w jak złym stanie jest. Wszystko to pod dobrze zrobionym makijażem i majaczącym na ustach uśmiechem. Znał ją. Był tego pewien. Ale skąd.
Chwila moment, przecież ona mu się przygląda. I wcale nie wydaje się przestraszona. No tak, teraz już był pewien tego, kim jest dziewczyna. W końcu była pierwszą, która wydawała się mieć w poważaniu jego wygląd i najwidoczniej czyny też. Czy ona na pewno była normalna?
Westchnął, czym zwrócił na siebie jej uwagę. Ciarki go przeszły, jak spojrzała na niego tymi swoimi pustymi, oliwkowymi oczami. Była ładna. Bardzo. A jednak te puste oczy wyprane z chęci do życia mówiły o niej całą prawdę, psując przy tym efekt jej ładności. Uśmiechnęła się, czym jeszcze bardziej wzmogła w nim to dziwne uczucie.
– Cześć – przywitała się, jak zawsze mając ten ciepły ton głosu. Dabi miał wrażenie, że ten głos nie potrafiłby krzyczeć. Nie potrafiłby się złościć. Sprawiała wrażenie osoby ciągle opanowanej. Ciągle miłej.
– Cześć – otrząsnął się. Nie mógł sobie pozwolić na rozmyślanie nad jej wyglądem czy głosem. Niezależnie od tego, jak przyjemne to było.
– Kto to był? – zapytała, jakby najzwyklejszą rzeczą na ziemi było rozmawianie z kimś, kto właśnie kogoś zamordował.
– Takeyasu Yaoroshi – odparł, ale widząc jej pełen niezrozumienia wyraz twarzy, zdał sobie sprawę, że imię nic jej nie powie. – Yakuza. Miałem z nim układ, ale się nie wywiązał.
– Mhm... Uprzedzając, tak widziałam co mu zrobiłeś. Nie, nie zamierzam nikomu mówić. Ale żeby tak się stało, musisz mnie podwieźć do domu.
Zaskoczyła go tym. Czyżby też była ze świata, od którego on należał? Nie możliwe. Była za dobra na złoczyńcę. Chociaż, po wyglądzie i tonie głosu nie można nikogo oceniać. Może była dobra w udawaniu. Ale nie, nie było szans, żeby była zła. W końcu gdyby była, nie potrzebowałaby pomocy w pozbyciu się natrętnego adoratora.
Musiał się zgodzić. Nie chciał, żeby poleciała na policję. Za dużo wiedziała. Teraz stała się cenna. I mógł to wykorzystać. No i chętnie dowie się, gdzie mieszka jego dziwna koleżanka. Będzie miał przynajmniej kolejny azyl w razie, gdyby potrzebował pomocy. Nie, żeby zakładał taki obrót spraw.
– Wskakuj – powiedział, wsiadając za kierownicę. Nim się zorientował, dziewczyna już siedziała obok, na miejscu pasażera.
–––
Cecylia bez strachu wsiadła do samochodu. Czuła się niesamowicie podjarana faktem, że przejedzie się drogim samochodem ze złoczyńcą. W końcu z wielu źródeł słyszała, że pomimo choroby lokomocyjnej, Dabi prowadzi wyśmienicie. Chciała się o tym przekonać.
Zupełnie nie bała się tego, że coś może jej zrobić. Wiedziała, że jest groźny, ale zdawała sobie sprawę z tego, że stała się ważna. W końcu każdy złoczyńca potrzebuje azylu, w którym może się schronić, a ona właśnie takim azylem była.
– Więc? – ponaglił ją czarnowłosy. Musiała się chwilę zastanowić, ale w końcu przypomniała sobie adres swojego mieszkania i go podała. Mężczyzna bez pośpiechu ruszył. – Co tu robisz?
– Byłam na rozmowie o pracę – przyznała.
– Gdzie?
– W U.A. – odparła bez namysłu. Dabi spiął się cały na tę informację. Jak mógł być tak głupi, żeby nie zauważyć w niej bohaterki. Ze zdenerwowania przyspieszył do prawie stu na godzinę.
– I jak?
– Przyjęli mnie. – Zdawała sobie sprawę z tego, że niesamowicie ryzykuje, unikając w rozmowie z Dabim kwestii tego, że jest tam dla takich jak on.
– A miałem nadzieję, że się dogadamy – westchnął, czym rozbawił Cecylię. – Chociaż jak na bohaterkę zachowujesz się bardzo nie po bohatersku.
– Kto powiedział, że nią jestem? – zapytała, patrząc na niego. był skupiony na drodze, ale widziała w jego oczach błysk irytacji i zawodu. Uśmiechnęła się na ten widok. Czyli faktycznie zaczął ją uważać za możliwy azyl.
– To niby kim jesteś?
– Ciężko mi powiedzieć. Ale na pewno nie kolejnym pajacem w piżamie.
Samochód się zatrzymał. Cecylia zobaczyła przed sobą znajomą kwiaciarnię. Była już w domu.
– Zaprosiłabym cię na górę, ale mój salon to pusta przestrzeń – przyznała. – Ale dziękuję za podwózkę. Odwdzięczę się kiedyś.
Nie czekając na odpowiedź, której i tak by się nie doczekała, wysiadła z samochodu i weszła do budynku, następnie kierując się na ostatnie piętro, do swojego mieszkania. Już od progu przywitało ją groźne spojrzenie Alana.
– Kto cię podwiózł?
– Dabi. Masz z tym jakiś problem?
– Czy ja mam jakiś pro... Tak! Mam i to duży! Cela ogarnij się! Masz robić za bohaterkę, dostałaś robotę w szkole bohaterskiej i wozisz się ze złoczyńcą! Czy tobie życie jest niemiłe?! – wykrzyczał.
– Tak – odpowiedziała. – Tobie łatwo mówić, bo jesteś pieprzonym duchem i możesz sobie wrócić w zaświaty jak będziesz chciał. Ale ja nie mogę. Jako jedyna z tej przeklętej rodziny żyję i za cholerę nie potrafię się zabić. Miałam nadzieję, że Dabi mi to ułatwi. Ale plan szlag trafił! Więc z łaski swojej odpierdol się ode mnie i tego co robię, bo cokolwiek powiesz, ja mam to gdzieś. Będę robić co będę chciała i z kim będę chciała. Nawet jakbym miała być kolejną bohaterką żyjącą ze złoczyńcami.
Zirytowana patrzyła, jak jej brat znika.
– Jasne! Idź sobie! I nie wracaj! Nie chcę cię widzieć! – zapłakała. To nie pierwszy raz jak Alan budził w niej duszony smutek. Ale teraz nie miał zamiaru użalać się ad sobą i płakać. Teraz miała misję i musiała ją wypełnić. Płakać będzie później.
Zrobiła sobie kubek czarnej herbaty i usiadła do komputera stojącego na biurku w sypialni. Miała przed sobą masę papierkowej roboty i cholernie mało czasu.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 3161 słów –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top