Rozdział 24
– Przygotowania –
– Dobra dzieciaki, czeka was ciężki test, więc musimy zabrać się ostro do roboty – oznajmiła Cecylia, wchodząc do sali 1A. – Wiem, że długo mnie nie było, ale musiałam sobie poukładać kilka rzeczy w życiu. Mieliście jakieś logiczne zastępstwo w tym czasie?
– Podczas twojej nieobecności, zamiast zajęć mieliśmy godziny wychowawcze – oznajmił Iida.
– Cudownie – westchnęła niezadowolona Cela, przeglądając swoje notatki w celu znalezienia czegoś do opracowania.
– Co będziemy dzisiaj robić? – zaciekawił się Mineta.
– Powinnam was zabrać za plac, żebyście poćwiczyli praktykę przed festiwalem, ale tego nie zrobię. Bo praktykę macie dość dobrze obcykaną. No i pewnie Aizawa was z tego ciśnie. Dlatego wracamy do pytań. Pytanie pierwsze: Kim chcę być? – zapytała, zapisując je na tablicy.
– Bohater nie powinien być jedyną odpowiedzią? – zdziwił się Kaminari.
– A czy w takim wypadku zadałabym to pytanie? Jasne, bohater to jest odpowiedź, ale za mała.
– Skąd mamy wiedzieć jak odpowiedzieć? – upewniła się Mina.
– Co jest, tak dobrze wam szło na początku roku – stwierdziła Luminary, patrząc po skonsternowanych twarzach. – No dobra, to ja zacznę. Chcę być... Światłem i nadzieją na lepsze jutro.
– W tę stronę! To ja chcę być... Tarczą dla tych, którzy sami nie mogą się obronić – odpowiedział Kirishima.
– No i mamy pierwszą odpowiedź! Pamiętajcie, że odpowiedzi mogą się powtarzać. Nie musimy być indywidualistami, możemy się dzielić swoimi motywami.
– Chcę być jak All Might!
– A ja chcę być lepszy od All Mighta.
– Chcę być jak mój brat.
– Chęć dogonienia idola to niezły motyw, ale uważajcie, żeby was nie zjadł. Łatwo można się w tym zatracić i utknąć. Mój przyjaciel tak bardzo chciał być jak jego ojciec bohater, że prawie zginął usiłując udowodnić mu siłę swojego quirku – stwierdziła ponownie poszukując reakcji w ostatniej ławce drugiego rzędu od okna. Jednak jedyne co tam dostrzegła, to jak zawsze puste dwukolorowe tęczówki. Trochę ją to zakłuło, ale wiedziała, że ta część jej prywatnej misji trochę zajmie. Trochę... Niestety wygląda na to, że zajmie za długo. W końcu jeszcze nic nie wskórała, a prawie kończył jej się czas.
– Czy to oznacza, że chęć dogonienia swojego idola jest nieodpowiednim motywem?
– Jest odpowiednia, aczkolwiek trudna. W żadnym wypadku nie wolno się z nim porównywać. Każdy z nas jest inny, każdy z nas ma swój własny quirk, przez co porównywanie się może zaszkodzić. Trzeba pamiętać o swoich ograniczeniach ale i zaletach, których nasz idol może nie posiadać. Wielu ludzi ma idoli w poprzednim pokoleniu, a warto pamiętać, że quirki ewoluują. Z każdym pokoleniem są silniejsze – wyjaśniła. – Ale dobra, rozgadałam się, a czas leci. Kto jeszcze ma pomysł na to, kim chce być? Jeśli nie wiecie, też spoko. Jesteście dopiero w pierwszej klasie.
– Chciałabym być kimś, kto daje uśmiech – przyznała Tsuyu.
– Chciałbym być sławny! – odparł Aoyama.
– Nieźle... Ktoś ma jeszcze jakiś pomysł? Nie? To drugie pytanie. Dlacz...
W sali rozbrzmiał dzwonek oznajmiający o zakończeniu lekcji.
– Dobra, to po przerwie. Pięć minut i lecimy dalej.
Cecylia usiadła na swoim krześle, wyciągając telefon w celu sprawdzenia wiadomości. Choć była zdenerwowana festiwalem, czuła, że nie cały stres jest nim wywołany. Znowu miała to głupie wrażenie, że coś jej umykało. I wcale nie był to Stain, o którym pamiętała na tyle, że już wczoraj zadzwoniła na komisariat w Hosu, żeby poinformować ich o możliwym zagrożeniu. Wątpiła, że to wystarczy, ale na ten moment, to było wszystko co mogła. No i musiała się jeszcze zająć Nomu. A jak Nomu to najlepiej jeszcze doktorkiem. Ale to później.
– Luminary, mogę cię na chwilę prosić? – zapytał Aizawa, stając w drzwiach do klasy. Szatynka westchnęła wstając z krzesła i podeszła do nauczyciela, orientując się, że za drzwiami stoi również All Might.
– Coś się stało? – rzuciła, wymuszając uśmiech na ustach.
– Z powodu zbliżającego się festiwalu, mamy prośbę, żebyś przeprowadziła lekcję praktyczną. Uczniowie muszą być przygotowani na wszystko.
– Nie sądzę, by było to potrzebne w tej klasie. Doskonale sobie radzą z kontrolowaniem indywidualności i...
– Może inaczej. Masz przeprowadzić lekcję praktyczną. Odgórne zarządzenie.
– Nie wciskaj mi tu kitu Aizawa. Nezu doskonale wie, że prowadzę lekcje w swoim trybie. Ale skoro tak ci na tym zależy, zrobię im tą lekcję praktyczną. All Might, zajmuję przez następne dwie godziny salę Gamma – oznajmiła. – Czy to wszystko?
– Tak. Przyjdę zobaczyć jak sobie radzicie – stwierdził Aizawa, po czym bez słowa więcej odszedł, zostawiając zielonooką na korytarzu.
No i co ja mam z nimi niby zrobić?
Wróciła do sali ponownie siadając na swoim krześle i w pośpiechu przeglądając swoje notatki. Co mogła zrobić wcześniej, żeby zadowolić obserwację Aizawy, a co nie zaburzyłoby aż tak jej planu? Czy było cokolwiek takiego?
– Coś się stało? – zaciekawiła się Hagakure.
– Wasz wychowawca chyba uznał, że nie wiem co robię, przez co musimy zmienić plany na dzisiaj.
– Co będziemy robić? – zapytał Ojiro.
– Pójdziemy się pobawić na sali Gamma.
– Zabawa nie jest częścią nauki – zauważył Iida.
–Czego oni was uczą w tych szkołach? – załamała się szatynka. – Zabawa to podstawa nauki! A co będziemy robić, to się dowiecie jak dotrzemy na miejsce – odpowiedziała, spoglądając na zegarek. – Albo już możemy tam iść. Weźcie szkolny dres. Stroje się nie przydadzą.
Cela zgarnęła odpowiednie notatki ze stołu wraz z telefonem i pluszowym misiem, którego ostatnimi czasy zawsze ze sobą zabierała, po czym wyszła z sali zaraz za uczniami, którzy od razu udali się do szatni. Ona za to skierowała się od razu na salę, gdzie odłożyła swoje rzeczy i rozejrzała się po pomieszczeniu, zastanawiając się jak je urządzić. W końcu jednak postawiła na zwykły chaos. Za pomocą magii stworzyła przeróżne przedmioty i ściany.
– Ale chaos! – usłyszała za sobą głos, a gdy się odwróciła, zobaczyła całą klasę gotową do zajęć. – Co będziemy robić?
– Znacie zabawę w ciepło-zimno? Potem będzie zabawa w berka, a na koniec co będziecie chcieli – zapytała rozwiązując ze swojego paska kolorową chustkę. – Do pierwszej gry zasady, są takie. Ja zawiązuje oczy jednej osobie, a reszta klasy prowadzi tą osobę do celu czyli naszego dawnego pluszowego przyjaciela. Można korzystać z quirków – oznajmiła, pokazując znanego klasie pluszaka. – Kto chce iść na pierwszy ogień?
– Ja chcę! – zgłosiła się Uraraka
***
– Chcę częściej takie lekcje! – oznajmiła Mina, czym zawtórowali jej Kaminari, Kirishima i Uraraka.
– Będą, jeśli odpowiecie mi na jedno pytanie. Co ta lekcja miała na celu?
Na sali zapadła cisza. Cela wpatrywała się w myślących nastolatków do czasu aż jedna ręka wystrzeliła w górę.
– Słucham Yaoyorozu.
– Wszystkie te gry miały na celu nauczyć nas współpracować.
– I tym akcentem żegnam was dzisiaj – ucieszyła się, po czym dodała ciszej: – Cuksy rozdam wam na naszej kolejnej lekcji bo teraz Aizawa ma na mnie oko. Zmykajcie i miłego dnia.
Gdy sala opustoszała, Cecylia zgarnęła swoje rzeczy z ławki i wyminęła Aizawę, kierując się po resztę rzeczy do sali, w której je zostawiła. Gdy je stamtąd zabrała, wyszła ze szkoły uprzednio przyglądając się każdemu korytarzowi w poszukiwaniu czegoś, co jej nie gra. Jak na złość, niczego nie znalazła, co jeszcze bardziej ją denerwowało. Gdy wyszła z budynku uczucie niezgody jeszcze bardziej się wzmocniło, ale już miała to gdzieś. Podeszła do doskonale znanego sobie samochodu i wsiadła do niego wyciągając w stronę czarnowłosego misia wypełnionego cukierkami. Sama jednego wzięła.
– Trzęsiesz się jak galareta – zauważył mężczyzna, odpalając silnik samochodu. – Co jest?
– Widziałeś się ostatnio z Alanem? – zapytała zmartwionym tonem.
– Nie.
– On może byłby wstanie odpowiedzieć mi na jedną rzecz. No i pod koniec tygodnia jest festiwal sportowy, ja w żadnym stopniu nie pomogłam Shoto i boję się spotkać Endeavora na korytarzu.
– Nie poprzestawiało ci się coś w tej twojej główce? Na cholerę się tym stresujesz?
– Shoto nieźle oberwie, bo dalej boi się strony ojca. A Endeavor po prostu mnie przeraża – odparła, ale widząc pogardliwe spojrzenie Dabiego zrozumiała, jakie to bez sensu. – Ta... To faktycznie zbędne nerwy.
– Właśnie. Plany na wieczór?
– Miałam układać plan na lekcje albo oglądać film, ale widzę, że uległy zmianie...
– Zabieram cię na wycieczkę.
– Gdzie tym razem?
– Zobaczysz – odparł tajemniczo, parkując pod blokiem dziewczyny. – Ale najpierw musisz coś zjeść.
– Nie jestem głodna – stwierdziła, kierując się do drzwi klatki schodowej.
– Bo uwierzę – prychnął. – Tu słyszę jak ci burczy w brzuchu.
Cela słysząc to wywróciła oczami i wpisała kod. Otworzyła drzwi i skierowała się do windy, która zawiozła ich na odpowiednie piętro. Lecz, gdy drzwi się rozsunęły, a ona postawiła pierwszy krok w kierunku swojego mieszkania, torba prawie zsunęła jej się z ramienia. Drzwi były otwarte na oścież, a przed nimi stało kilku sąsiadów.
Właścicielka mieszkania podeszła do nich, usiłując wyłapać, na co się tak patrzą. Biorąc pod uwagę, że nic nie dostrzegła, zapewne zaciekawiły ich same otwarte drzwi.
– Ktoś wie co się stało? – zapytała, odkładając swoje rzeczy przy wejściu. Musiała zrobić rekonesans w mieszkaniu więc nie chciała niczego przypadkiem naruszyć.
– Usłyszałam okropny huk – wyjaśniła staruszka, którą Cecylia kojarzyła z mieszkaniem tuż pod nią. – Potem kroki i kolejne hałasy. Przyszłam zobaczyć co się stało i zastałam to. Ciebie nie było kochaniutka, ani nikogo innego więc postanowiłam zaczekać aż wrócisz.
– My przyszliśmy zobaczyć co się stało – odparła para mieszkająca na drugim końcu piętra.
– No dobrze. Dziękuję wszystkim za troskę, ale resztą zajmiemy się sami – zapewniła Cela, zamykając zbiegowisku drzwi przed nosem. Szybko jednak się cofnęła, widząc na nich napis. Spojrzała na Dabiego w celu upewnienia się, że nie ma zwidów, ale on jedynie upewnił ją w tym, co tu się działo.
– Wygląda na to, że masz pierwszych wrogów myszko.
– Nie. To ty masz wrogów – poprawiła go. – Ja tylko zbieram baty – westchnęła, patrząc na wyryte litery głoszące jasny przekaz.
Szykuj się Luminary. Osąd już się zaczął.
– To co na obiad? – rzuciła, starając się nie myśleć o tragiczności sytuacji. Przynajmniej już wiedziała, co tu się dzieje i czemu czuje niepokój.
– Siadaj to się dowiesz.
– Ty od kiedy robisz za kucharza? – zdziwiła się.
Podniosła torbę z podłogi i zanosząc ją do sypialni, gdzie przebrała się w domowy strój złożony z dresów i luźnej bluzki z krótkim rękawem. Poszła jeszcze do łazienki, gdzie umyła ręce po czym usiadła do stołu starając się po samym zapachu rozpoznać potrawę. Nie była jednak wstanie tego określić. Dlatego z niecierpliwością czekała na to, aż mężczyzna postawi talerze na stole. Gdy tak się stało, uśmiechnęła się mimowolnie na widok swojej ulubionej potrawy.
Przed nią, na talerzu leżał pięknie pachnący makaron tagiatelle w kremowym sosie serowym z kawałeczkami kurczaka. Bez oporu wzięła widelec leżący na stole i spróbowała dania, przekonując się, że smakuje prawie tak samo jak to, którego nauczyła ją babcia.
– Skąd znałeś przepis? – zapytała, powstrzymując niepotrzebne rozczulanie się.
– Najbardziej zmęczona kartka w ręcznie pisanej książce kucharskiej musiała coś oznaczać – odpowiedział, przyglądając się jak dziewczyna siedząca przed nim stara się ukryć zaszklone oczy i uśmiech na ustach. Była chyba jedyną osobą, którą znał, która była wstanie popłakać się z tak błahego powodu. Zupełnie tego nie rozumiał, co też było powodem dla którego postanowił przy niej zostać.
– Nie powiesz, gdzie się potem wybieramy? – upewniła się, mając nadzieję odkryć choć rąbek tajemnicy.
– Nie.
– Nic? Zupełnie? No weź, nie lubię niespodzianek – błagała, ale tym razem uzyskała jedynie pogardliwe spojrzenie. – Ale jesteś.
– Jestem pod wrażeniem, że jeszcze nie krążysz po mieszkaniu w poszukiwaniu jakiegoś innego napisu – stwierdził w końcu. – Jak cię znam, nie możesz usiedzieć w miejscu.
– Usiłuję o tym nie myśleć – przyznała, spoglądając na litery w drzwiach. – Najgorsze jest to, że wiem, kto to zrobił.
– Już się domyśliłaś?
Cecylia odłożyła widelec na talerz odwróciła ręce tak, że oboje mogli dokładnie obejrzeć jej przedramiona, na których, dokładnie tym samym pismem były wyryte dwa słowa: „Anioł" i „Prawda".
– Tylko oni się podpisują na swoich dziełach. A słowo osąd wskazuje na Sędzie. Zbawca, albo Akihito mieszka bądź mieszkał dwa piętra niżej. Możliwie, że to on, choć musiałabym poprosić o sprawdzenie kamer.
– Ta twoja pielęgniarka nie mogła nic zrobić, żebyś nie miała blizn? – rzucił, krytycznie przyglądając się ramionom dziewczyny. Nie komentował tego, że pod napisami była masa starszych kresek. I tak zauważył to wcześniej, a zwyczajnie nie chciał robić dziewczynie za ojca, opieprzającego ją za każdy błąd przeszłości.
– Odezwał się – prychnęła, wracając do jedzenia. – Nie uważam, że blizny to coś złego. Opowiadają historię. Widocznie moją historią jest Anioł i Prawda.
***
– Daleko jeszcze? – rzuciła, obserwując mijane drzewa. Niewiedza zaczynała ją irytować, tak samo jak milczenie Dabiego.
– Jeszcze chwila – odpowiedział, sięgając do schowka przed dziewczyną i podając jej wyciągniętą stamtąd apaszkę. – Nie podglądaj.
– Szukałam jej ostatnio! – oburzyła się rozpoznając w kolorowym materiale swoją własność.
– Zostawiłaś ją tu jakiś czas temu. Dalej, zawiązuj oczy – ponaglił ją.
– Dobra, nie pali się – zaśmiała się po czym zgodnie z prośbą zawiązała sobie oczy apaszką. Miała nadzieję, że chociaż coś będzie widzieć, ale materiał okazał się na to za gruby. Dlatego jedyne co widziała to przebijające się delikatne światło słońca, walczące z drzewami o ostatnie chwile istnienia przed zachodem. – Daleko jeszcze? Mam złe skojarzenia – przyznała.
– Nie porywam cię, jeśli to ci przyszło do głowy – odpowiedział.
Cela poczuła, że auto się zatrzymuje, usłyszała jak silnik gaśnie, a drzwi po jej lewej się otwierają. Ona sama wolała się nie ruszać bez wyraźnej zgody. Gdy jednak jej drzwi również zostały otworzone, była już pewna, że dotarli na miejsce. Wysiadła z samochodu, łapiąc czarnowłosego za rękę w obawie, że się zaraz o coś potknie po czym już chciała ściągnąć apaszkę z oczu, gdy jej ręka została zatrzymana.
– Jeszcze moment – powiedział, ciągnąc ją w jakimś kierunku. Gdzie? Jeszcze nie wiedziała. Czuła jedynie, że nie opuścili lasu, czego łatwo mogła się domyślić po drodze, którą szli. – Uwaga pod nogi – ostrzegł, ale ona już zdążyła potknąć się o leżącą pod jej nogami kłodę. Zanim jednak doszło do jakiejkolwiek szkody z tego powodu, została złapana przez silnie ramiona mężczyzny. – Mówiłem. Jakim cudem ty jesteś bohaterką?
– Nie jestem, to po pierwsze. Po drugie było mówić na co uważać, po trzecie, możesz już mnie puścić? Czuję się niekomfortowo – wyjaśniła, ale zamiast zelżenia dotyku poczuła, że Dabi przyciąga ją do siebie.
– Niekomfortowo powiadasz? – mruknął, a jego oddech owiał jej szyję wywołując na jej skórze ciarki. Gdyby nie apaszka na oczach, Cela pewnie uciekłaby wzrokiem gdzieś w ziemię, ale teraz jedyne co mogła zrobić to wpatrywać się w cień rysujący się na materiale przed jej oczami.
– Daleko jeszcze? – rzuciła, usiłując zmienić atmosferę.
– Kto wie... – odparł, składając pocałunek na jej ustach. Zanim jednak zdążyła się zorientować w sytuacji, odsunął się, po czym odwrócił ją tyłem do siebie i ściągnął z jej oczu opaskę, dzięki czemu mogła nareszcie zobaczyć ich cel podróży.
Miejscem, które znajdowało się przed nią, okazała się na pierwszy rzut oka pusta przestrzeń. Ale ta pusta przestrzeń, przestawała być pusta, gdy brało się pod uwagę piękno natury. Bowiem przed jej oczami rozpościerała się łąka w środku lasu pełna kolorowych kwiatów, lekko przysłonięta wieczorną mgiełką rozświetloną zachodzącymi promieniami słońca.
Cela przez moment przyglądała się z niedowierzaniem kolorowym kwiatom bujającym się delikatnie na wietrze, rozmieszczonym po wbrew pozorom niewielkiej przestrzeni w środku lasu. Musiała przyznać, że nawet z jej zamiłowaniem do roślin, nigdy nie widziała czegoś tak pięknego. Dlatego spojrzała zaskoczona na widocznie dumnego z siebie mężczyznę, zastanawiając się, skąd on zna tak piękne miejsce.
– Może być? – zapytał, zauważając na twarzy dziewczyny coś, co przypominało zwątpienie.
– Czy może być? Oczywiście, że może! To najpiękniejsze, co w życiu widziałam – przyznała, zauważając, że czarnowłosy wyciąga w jej stronę nożyczki do roślin oraz sznurek.
– Pomyślałem, że może chciałabyś sama skompletować bukiet czy dwa.
Cecylia uśmiechnęła się jeszcze szerzej i zupełnie zapominając o wcześniejszych zmartwieniach tego dnia, wzięła od Dabiego nożyczki i skierowała się w stronę pięknych kwiatów poszukując tych, które uzna za godne jej mieszkania. Gdy je znajdowała, ucinała łodyżki w odpowiednim miejscu i wręczała jeden po drugim podążającemu za nią czarnowłosemu.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 2685 słów –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top