Rozdział 23
– Potrzebuję cię –
Cela pożegnała się z Midnight i Shiori jeszcze przed południem, gdyż obie miały pracę do wykonania. Ona za to, miała przed sobą wizję wielu godzin czekania, ponieważ z Dabim umówiła się dopiero na dziewiętnastą. Dlatego postanowiła zacząć od przewietrzenia głowy. Czuła, że bez wiszącego jej nad głową odwołania z misji, będzie w stanie opuścić mieszkanie i pójść chociażby na patrol. Co prawda obawiała się ponownego porwania, ale jeśli Dabi mówił prawdę, nie tym powinna sobie zawracać głowę. Szykowało się coś dużego i wiedzieli o tym wszyscy złoczyńcy. Ale Cela w żadnym wypadku nie mogła sobie przypomnieć, co tak ogromnego miało się wydarzyć w najbliższym czasie. Wiedziała jedynie o zabójcy bohaterów, ale o nim wiedzieli już wszyscy. Z tego powodu w jej głowie zrodziło się pytanie:
Czy jej obecność tak bardzo wpłynęła na rzeczywistość, że zupełnie zmienił się bieg wydarzeń? Może jakaś istotna walka zadzieje się wcześniej? A może chodziło o coś zupełnie innego? Co jeśli Bakugo zostanie porwany wcześniej? Przecież to zaburzy bardzo wiele istotnych kwestii.
Postanowiła jednak, że będzie się tym martwić później. Ubrała swój strój bohaterski, włożyła bezprzewodową słuchawkę w ucho, odpaliła na niej playlistę, która pozwalała jej się zrelaksować i chodząc po dachach odrabiała bohaterski patrol. Przez pracę w U.A. rzadko zdarzało jej się to robić. Rzadko miała na to w ogóle czas. Ale teraz, skoro i tak jest weekend a ona nie ma co robić, uznała to za jedyną słuszną opcję.
Z dachu miała inną perspektywę na zupełnie wszystko. Widziała większy obszar, mniej rzeczy zasłaniały jej wysokie samochody, budki czy drzewa. Dzięki temu mogła w odpowiedniej chwili doskoczyć do staruszki chcącej przejść przez jezdnię, zatrzymać psa, przed wpadnięciem pod koła ciężarówki czy zatrzymać rozpędzony sportowy samochód na czerwonym świetle. Niby drobne rzeczy, których ludzie nie zauważali, a jednak ratowały im życia. Pomogła jeszcze zanieść staruszkowi zakupy do mieszkania, uspokoić płaczące dziecko – co okazało się dziecinnie proste gdy zaczęła po prostu robić głupie miny.
Można by pomyśleć, że rozśmieszanie dziecka wcale nie jest zajęciem dla bohatera. Że to obowiązek rodziców czy rodzeństwa. Ale prawda jest taka, że oni też czasem potrzebują małej pomocy. W końcu wychowywanie przyszłych dorosłych wcale nie jest proste. Szczególnie, gdy jedyne co na nich robi wrażenie, to właśnie bohaterowie.
Do domu wróciła dopiero koło siedemnastej, gdy jej brzuch zaczął domagać się o coś do jedzenia. Zjadła kilka pozostałych po śniadaniu naleśników, po czym puszczając muzykę na głośnikach, zaczęła sprzątać mieszkanie po nocowaniu. Prawda była taka, że gdy zaczęła opowiadać o wszystkim, zarówno ona jak i Nemuri czy Shiori potrzebowały czegoś, co pomogłoby im przyswoić informacje. Dobre do tego okazały się zakupione trunki, a jako że wszystkie trzy zarzekały się, że mają silne głowy, żadna sobie nie szczędziła. Takim sposobem po całym mieszkaniu walały się butelki, a skoro już było pite, to trzeba też było coś przekąsić, czyli wszelkie paczki również leżały we wszystkich możliwych miejscach. Jakby tego było mało jej sypialnia była zawalona chusteczkami, bo film, który sobie wybrały okazał się za trudny do zniesienia dla trzech pijanych, samotnych kobiet. Chociaż o samotność Cecylii można by się kłócić.
Gdy dom cały błyszczał i pachniał środkami do czyszczenia, Cela opadła na kanapę z książką w ręce, mając nadzieję na chwilę relaksu. Przeczytała kilka linijek tekstu, po czym przekonała się, że relaks nie jest jej teraz pisany. Wręcz czuła, jak z minuty na minutę serce wali jej coraz mocniej z nerwów, jak kręci jej się w głowie i wszystko robi się coraz bardziej wyblakłe. Nie sądziła, że kiedykolwiek mogłaby się aż tak denerwować głupim spotkaniem z Dabim. Ale teraz miała ogromny cel, który musiała spełnić. Tu, dzisiaj, za kilka godzin. I nie wiedziała, co zrobi, jeśli go nie spełni.
– Co cię tak przeraża sis? – usłyszała za sobą od dawna nieobecny głos.
– A już myślałam, że zasiedziałeś się u babci i nie wrócisz – fuknęła, widząc Alana. – Z resztą, skąd wniosek, że się czegoś boję?
– Rozbiegany wzrok, trzesz przedramiona, jesteś blada jak kreda, widocznie się trzęsiesz – wyliczył. – Naprawdę nie potrafisz kłamać. Co jest?
– Wszystko mu powiem – wydusiła, skupiając wzrok na bracie. Czuła, jak w jej gardle rośnie gula, gdy to powiedziała. Tak bardzo się bała. Jak on na to zareaguje? Czy nie zrobi z siebie idiotki? A może nie wydusi ani słowa, a jak już będzie po krzyku, będzie żałować do końca życia?
– Wszystko, to znaczy co?
– Wszystko to, czego mu jeszcze nie powiedziałam. Co o nim wiem, skąd i dlaczego. Co tu robię i dlaczego ja. No i... że pewnie niedługo mnie już tu nie będzie – rozwinęła.
Alan patrzył przez moment na zestresowaną siostrę, nie wiedząc, czy powinien ją uświadamiać w sytuacji, czy nie. W końcu pewnie dziewięćdziesiąt procent z tych rzeczy dawno mu wygadała podczas ich wieczorków, a pozostałe dziesięć procent zapewne się domyślił albo to on, Alan, mu powiedział, gdy usiłował go namówić do pomocy.
Ostatecznie postanowił jej nie dołować, dlatego ostatkiem sił ukrył cisnący się na usta uśmiech i podszedł do siostry, siadając obok niej.
– Wiesz co, sis, skoro tak ci na nim zależy, nerwy tu nic nie dadzą. Co ma być to będzie...
– A jak będzie, to jakoś damy sobie z tym radę – dokończyła ich ukochany cytat.
– Dokładnie. Dlatego głęboki oddech i ogarnij sobie na kartce jakąś przemowę czy coś, bo inaczej nic nie powiesz – poradził.
– Ale ty we mnie wierzysz – prychnęła.
– Swoją drogą, co cię przekonało?
– Midnight. Wczoraj wyliczyła mi bardzo ciekawe dowody na posiadanie przeze mnie chłopaka. I chyba mogła mieć rację. Bo wiesz, z perspektywy obserwatora widać więcej.
– Ale uprzedzaj, zanim będziecie się migdalić. Nie chcę być tym obserwatorem – skrzywił się. – No nic, ja spadam, mam nadzieję, że randka ci wypali i ten, idę uspokoić Alberta, czy coś.
– Tak źle jest?
– Jeszcze się nie cofasz, ale linia idzie pionowo w górę. Sis, ukrywanie tego przed władcą wcale nie jest łatwym zadaniem. Szczególnie, że kończy ci się czas.
– Mam jeszcze ze dwa miesiące – zauważyła.
– Może i tak. Ale ja na twoim miejscu zacząłbym pisać listy pożegnalne i zainwestował w gumki. Nigdy nie wiesz, kiedy będzie ostatnia szansa.
– Spadaj już. – Odgoniła brata ręką, starając się nie reagować na jego przytyk.
Nawet ta chwila rozmowy pozwoliła Cecylii na zebranie myśli i uspokojenie się. Nie mogła panikować. Nie miała po co. Przecież, nawet jeżeli zrobi z siebie idiotkę, tak jak powiedziała - może jej tu niedługo nie być. Więc to, czy wnioski Midnight są adekwatne czy nie, nie ma najmniejszego znaczenia.
Zachciało jej się śmiać, gdy uświadomiła sobie jedną rzecz. Ciągle gra odważną, nawet uczy swoich uczniów, aby byli odważni niezależnie od sytuacji, a sama telepie się na myśl o zwykłej rozmowie. I to rozmowie, którą ma przeprowadzić z osobą, którą zna do szpiku kości. Prawie dosłownie.
Rzuciła okiem na zegar, obliczając w głowie ile czasu jej zostało. Niecała godzina. Nie wyglądało to dobrze. Ona nie wyglądała dobrze. Jednakże, nie chciała się też specjalnie stroić. W końcu, to nie miała być randka, a zwykłe spotkanie. Dokładnie takie, jak często sobie urządzali wieczorami. Z filmem i chipsami. A ona nie chciała się zdradzać na wejściu. Dlatego jedynie poszła do łazienki w celu przeczesania włosów i przemycia twarzy chłodną wodą w nadziei, że to ją jakoś ocuci. Dalej niestety czuła skutki kaca. Ale to nie było teraz istotne.
Zarzuciła na siebie jeszcze sweter, żeby nie zabić się o koc i usiadła ponownie na kanapie, biorąc telefon do ręki i włączając na nim wiadomości. Mimo szczerych nadziei niezobaczenia tam informacji o kolejnych rannych bohaterach, dokładnie to było pierwszym, co zobaczyła. Jednak, niektóre relacje z miejsc zdarzeń się nie zgadzały. Stain atakował tylko różnego rodzaju ostrzami. Tylko w bocznych uliczkach. Nigdy nie atakował do tego cywili. A tu, prócz rannych bohaterów byli ranni cywile. Niestety na tyle oszołomieni, że nie potrafili opisać atakującego. Wielu twierdziło, że nawet go nie widziało. I to zwróciło jej uwagę najbardziej. Już raz spotkała się z „niewidocznym" złoczyńcom. Sama padła jego ofiarą.
– Jak to jest, że jak ty wybuchasz i masz swoje humorki, to mi się obrywa, a jak ja już nie mogę cię znieść, to też mi się obrywa? – usłyszała za sobą, na co prawie rzuciła telefonem. Opanowała jednak odruch i wstała z kanapy, spoglądając na Dabiego.
– Powinieneś o czymś wiedzieć – powiedziała z grobową miną, choć w środku czuła, jakby ktoś ją przypalał. O ironio.
– Powinienem? Wiesz, co? To zaczyna się robić wkurwiające. Ja rozumiem, że laski mają swoje... Fazy... Ale to nie znaczy, że raz możesz mnie wywalać, a kilka dni później informować „powinieneś o czymś wiedzieć", jakbyś usiłowała poinformować mnie o ciąży.
– Ile powiedziałam ci wtedy, jak mnie zabrałeś na wycieczkę?
– Zachowujesz się tak, jakbyś była nietykalna. Jakbyś nie popełniała błędów. Nigdy nawet nie usłyszałem od ciebie durnego przepraszam, choć wyraźnie mi się należało. Ba, ja cię przepraszałem!
– Doceniam to, ale...
– Doceniasz? – prychnął podchodząc do niej na tyle blisko, że zaczęła czuć się niepewnie. Szczególnie, że znowu w jego oczach widziała tykającą bombę, czekającą na iskrę. – Tak jak doceniasz to, że od prawie pół roku jestem na twoje każde zawołanie, choć jesteś bohaterką i już dawno powinienem cię zabić? Doceniasz też to, że jak ostatni idiota znoszę twoje humorki, myślę jak ci poprawić nastrój, tylko po to, żeby znowu usłyszeć, jaki to jestem chujowy i że mam się wynosić? Wiesz, wydawało mi się, że jesteś inna. Widocznie się pomyliłem.
Cecylia jedynie patrzyła na mężczyznę, nie wiedząc co powiedzieć. Jakim cudem była tak ślepa, że tego nie zauważyła? Przecież wydawało jej się, że go znała. A tu zonk. Okazuje się, że była tak samo ślepa jak reszta bohaterów.
Dlatego uznała, że dopóki Dabi nie wyrzuci z siebie wszystkiego, będzie milczeć, żeby wiedzieć, za co go potem przepraszać. A prawda była taka, że powinna błagać go o wybaczenie na kolanach. A przecież tylko chciała mu pomóc. Jednak, jak widać, powiedzenie Dobrymi chęciami piekło wybrukowane ma sens.
– Więc powiedz, bohaterko, dlaczego teraz miałbym cię nie zabić? – zapytał, a w jego ręce zapłonął ogień, na którego widok Cecylia wstrzymała oddech.
Czy faktycznie byłby wstanie jej coś zrobić?
Czując, jak w jej oczach zbierają się łzy, zupełnie odrzuciła wszystko, co chciała powiedzieć i niewiele myśląc, przytuliła się do mężczyzny.
– Przepraszam, że się tak poczułeś. Ja naprawdę chciałam dobrze – załkała. – Ale pierwszy raz jestem na takiej misji, pierwszy raz weszłam z kimkolwiek w taką relację jak z tobą i zwyczajnie... Nie wiem co powinnam zrobić. Potrzebuję cię, Toya. Bardzo cię potrzebuję. Nie wyobrażam sobie, co bym bez ciebie zrobiła. Tyle razy wyciągałeś mnie z najgorszego gówna, a ja nawet ci za to nie podziękowałam. Gdyby nie ty... Pewnie już dawno bym nie żyła. A ty, nie dość, że znosiłeś moje humorki i poprawiałeś mi nastrój, byłeś przy mnie zawsze. I ja... Przepraszam, tak strasznie mi głupio. Masz rację, nigdy szczerze nie doceniłam twoich starań.
Dziewczyna zamilkła na chwilę, chcąc zebrać myśli i złapać oddech. Ale wtedy uświadomiła sobie, jak koszmarna cisza zapanowała w mieszkaniu. Dlatego odsunęła się od mężczyzny z zamiarem spojrzenia na niego. Gdy to uczyniła, chyba po raz pierwszy zobaczyła w jego oczach przerażenie. I ona się przeraziła, gdy uświadomiła sobie, co mogło wywołać jego reakcję.
– Jak mnie nazwałaś? – warknął.
– Dabi, ja... Na serio, tylko to usłyszałeś?
– Nie odwracaj kota ogonem – rozkazał, po czym przyszpilił ją do okna za nim. – Skąd znasz to imię?
– Chciałam ci wszystko powiedzieć, ale ty wyskoczyłeś z tą kłótnią i...
– Skąd. Je. Znasz? – dociekał. Cecylia westchnęła, ocierając łzy z policzków.
– Nie potrafię tego wyjaśnić. Nie na szybko. Po prostu... Je znam. Wiem to, tak samo jak wiele innych rzeczy.
– Mamy cały weekend na wyjaśnienia – zauważył, puszczając ją. – Ale najpierw skleć szybkie wyjaśnienie, bo nie wiem, czy chcę cię zabić czy pocałować. I nie rycz już, bo to nie polepsza twojej sytuacji.
– Poca...łować? – wydukała, myśląc, że się przesłyszała.
– Tylko tyle usłyszałaś? Tłumacz się, nie żartuję.
– Nie wiem ile ci powiedziałam tamtego dnia.
– Załóż, że nie powiedziałaś nic – zaproponował.
– Więc... Co się tak patrzysz? Zawsze się na mnie tak dziwnie patrzysz, to pojebane – stwierdziła, ale widząc jak Dabi wywraca oczami uznała, że nie ma już ucieczki. – No to tak... Zakładając, że multiwersum czy inne takie badziewia są prawdziwe, urodziłam się w równoległym świecie, w którym ten świat jest komiksem. Jestem tu, bo pewna osoba uznała, że ten świat potrzebuje kogoś, kto wesprze rozwój magii. Byłam jedyną osobą, która się zgłosiła, bo poznałam ten świat i ludzi tak dokładnie, że o wielu ludziach mogę pisać referaty. Ty nie jesteś wyjątkiem. No i powiedzmy, że znam kawałek przyszłości, a bardziej znałam, bo teraz wszystko zjebałam i nic nie jest tak, jak powinno być. Biorąc pod uwagę, że sam się tego nie domyśliłeś, mój „przełożony" w ciągu kilku tygodniu wezwie mnie na dywanik i pewnie nigdy już tu nie wrócę. Dlatego jedyne, co chcę ci tak naprawdę powiedzieć, to to, że wszystko to robię dla ciebie, bo cię kocham i... nie wyobrażam sobie życia bez ciebie obok.
– I widzisz? Pod presją potrafisz wszystko.
– A ty jak zwykle obojętny. Ja ci tu miłość wyznaję! – podkreśliła, nie mając pojęcia, skąd wzięła w sobie tyle odwagi.
– Słyszałem.
– I? Błagam, ten raz nie bądź apatą i mi jakkolwiek odpowiedz.
– Aż tak ci to wszystko mózg zlasowało, mała myszko? A tak bardzo chwaliłaś się uważnością – zaśmiał się.
– Co?
– Wiesz co? Zdecydowałem – oznajmił, powoli zmniejszając odległość między nimi. Cela uważnie lustrowała każdy jego krok. Dalej nie wiedziała, którą opcję wybrał, a przecież nie mogła teraz ryzykować śmiercią z jego ręki. Gdy jednak poczuła jego dotyk na policzku, jej mózg przestał kodować informacje.
Nie była wstanie określić, kiedy jego usta znalazły się na tych jej. Nie była wstanie nawet powiedzieć, kiedy dała mu aż taką kontrolę, by poczuć jego język w swoich ustach oraz rękę zaciskającą się na biodrze. Wszystko czuła jednocześnie koszmarnie wyraźnie i tak, jak przez mgłę.
Westchnęła, czując jak jego ręka przesuwa się na dolną partię pleców, mocniej ją do siebie przyciągając. I choć jej zaufanie do niego nieźle się tego wieczora zachwiało, była pewna, że jeśli przerodziłoby się to w coś więcej, nie protestowałaby.
Nie była w stanie też określić, ile czasu minęło, gdy w końcu dali sobie chwilę na oddech.
– Też cię potrzebuję – mruknął, spoglądając w jej zielone, dalej zaszklone oczy. – Ale serio, nie rycz już.
– Teraz, to będę ryczeć najwyżej ze szczęścia – odpowiedziała. – Dziękuję, za to, że jesteś.
– Strasznie zmiękłaś ostatnio – zaśmiał się, nawiązując do jej wypowiedzi sprzed kilku tygodni.
– Uważaj na słowa. Dalej jesteś złoczyńcą, a ja boh...
– Bohaterowie nie całują złoczyńców – przerwał jej, a na poparcie swoich słów, znowu złączył ich usta.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 2464 słowa –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top