Rozdział 22

– Nocowanie –


Piątek popołudnie. Cecylia nie pojawiła się w U.A. ani razu przez cały tydzień, pomimo wielu próśb zarówno dyrektora jak i innych nauczycieli. Parę razy co prawda próbowała się ogarnąć i pojechać do pracy, ale za każdym razem kończyło się to tak samo. Gdy była już ubrana w strój bohaterski, miała już torbę na ramieniu, a jej ręka prawie dotykała już klamki w drzwiach wyjściowych, w jej oczach zbierały się łzy i ciało zamierało w bezruchu. Za każdym razem wtedy rezygnowała, czując brak gruntu pod nogami. Wiedziała, że było to spowodowane zbliżającym się wyjazdem, a jednak dalej uparcie chciała zakończenia tej idiotycznej misji. W końcu i tak przegrała. Więc wolała się do tego przyznać, póki jest wstanie.

Przez cały ten tydzień nie widziała się też ani razu z Dabim. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że wystarczyło jedno jego słowo, by została, albo by się do wszystkiego przyznała. A nie mogła sobie na to teraz pozwolić. I choć ten wielokrotnie usiłował z nią porozmawiać, ona nigdy nie odbierała, nigdy nie odczytywała wiadomości, a gdy raz postanowił odwiedzić ją osobiście, udawała, że śpi. Bolało ją to, że nie może się pożegnać, ale prawda była taka, że po prostu nienawidziła pożegnań. Że przez swoją niechęć do opuszczenia tego miejsca po prostu wolała zniknąć bez słowa niż cokolwiek musieć wyjaśniać. Bo niby jak miałaby to powiedzieć? Czy to w ogóle dało się powiedzieć? Czy dało się wyrazić słowami to co czuła? Co czuła teraz? Co czuła do niego? Jej zdaniem - nie, nie dało się.

Dalej jednak miała na głowie dzisiejsze nocowanie, które przecież sama zorganizowała. Dzięki temu tygodniowi wolnego udało jej się wygospodarować czas na zaproszenie Shiori, wysłanie jej i Midnight adresu oraz innych potrzebnych informacji. Posprzątała również dokładnie całe mieszkanie, a teraz wiązała trampki mając na celu udanie się do sklepu po niezbędne jedzenie i picie.

Zgarnęła klucze oraz siatkę z szafki stojącej obok drzwi i opuściła mieszkanie po raz pierwszy od czterech dni. Zamknęła za sobą drzwi i udała się do pobliskiego supermarketu, gdzie zakupiła masę chipsów, żelków, alkoholu, soków oraz kilka innych jej zdaniem potrzebnych rzeczy, takich jak lody. Podczas tych zakupów po raz pierwszy od dawna nie myślała w kółko o tym, że w sobotę w południe już jej tu nie będzie. Dlatego gdy płaciła za to wszystko pomyślała, że jeśli czegoś nie zjedzą, to będzie miała super zapasy na zaś. 

Zataszczyła to wszystko do mieszkania i porozstawiała w strategicznych miejscach, spoglądając na zegar. Dziewczyny były zaproszone na dziewiętnastą, czyli miała jeszcze dwie godziny. Postanowiła zmarnować ten czas na bąbelkową kąpiel oraz układanie odpowiedniej playlisty mającej robić za podkład muzyczny na wieczór.

Gdy opuściła łazienkę czuła się wyjątkowo zrelaksowana. Na jej ustach po raz pierwszy od dawna pojawił się szeroki uśmiech, którym zamierzała przywitać przyjaciółki. Do ich przyjścia zostały minuty. Czekając na dzwonek domofonu, lub pukanie do drzwi, wstawiła wodę, stwierdzając, że przynajmniej ona zacznie na spokojnie, od herbaty. Wiedziała, że Midnight będzie zmęczona po całym dniu lekcji więc zawczasu dowiedziała się co lubi popijać i ustawiła to na widoku.

Wraz z rozbrzmieniem gwizdka czajnika, rozdzwonił się również dzwonek do drzwi. Cecylia niczym kopnięta prądem doskoczyła do czajnika, ściągając go z indukcji, po czym z poślizgiem dotarła do drzwi otwierając je.

– Nemuri! – przywitała bohaterkę, wpuszczając ją do mieszkania.

– Widzę, że samopoczucie ci się poprawiło – ucieszyła się kobieta, przytulając szatynkę po czym rozglądając się po jej mieszkaniu. – No no... Nieźle się tu urządziłaś – mruknęła z podziwem.

– Tak tylko – odparła speszona Cela i podeszła do kuchenki, zalewając sobie wreszcie herbatę earl grey. – Chciałam kupić więcej roślin ale przez szkołę nie było czasu.

– Jak nie było czasu? Przecież masz kwiaciarnię zaraz pod domem – zdziwiła się Midnight.

– Wiesz, poza szkołą miałam jeszcze patrole i użeram się z jedną mafią – westchnęła Cela, na chwilę gubiąc uśmiech. – Chcesz herbaty czy od razu idziesz w mocniejsze? – rzuciła, usiłując odzyskać rezon.

– Daj coś mocniejszego. Miałam dzisiaj lekcje z 2B i ugh!

– Rozumiem – zaśmiała się Cela, po czym podsunęła przyjaciółce kieliszek oraz butelkę trunku specjalnie dla niej. – Zaraz powinna przyjść jeszcze Shiori – poinformowała.

– To ta moja fanka, o której mi mówiłaś?

– Owszem. Ale nie martw się, jest zupełnie ludzka. Nie zarzuci cię pytaniami – zapewniła, podchodząc do drzwi i otwierając je, jeszcze zanim do mieszkania dotarł jakikolwiek dźwięk.

– Demon – krzyknęła dziewczyna, stojąca przed Cecylią i stanęła w bojowej pozie. Nie trwało to długo, bo gdy tylko jej wzrok padł na stojącą niedaleko Midnight, wyprostowała się i poprawiła ubranie. – Masz jakiś super instynkt Cela – powiedziała, przez co i wspomniana dziewczyna i czarnowłosa bohaterka parsknęły śmiechem.

– Wejdziesz, czy będziesz stać w drzwiach? – rzuciła Cecylia, jako pierwsza się opanowując.

– Wchodzę, wchodzę! Muszę zobaczyć jak sobie mój kawowy wampir żyje i z kim.

– Nie mam współlokatora, jeśli o to ci chodzi – wyjaśniła zielonooka, zamykając drzwi.

– No a ten gość, co cię czasem podwozi albo odbiera? Nie mów, chłopak?

– Uuu... Lumi, nie chwaliłaś się.

– Nie jest moim chłopakiem – burknęła dziewczyna biorąc kubek z herbatą i siadając na sporej pufie obok kanapy.

– Mamy całą noc więc opowiadaj, kto to?

– Kiedyś go poznacie – odparła wymijająco.

– No ale – zająknęła się niezadowolona Shiori. – Co to za nocowanie, bez opowiastek o chłopakach? Powiedz chociaż jak się poznaliście.

– Uratował mnie przed natrętem w barze – ugięła się Cela. – Przez impuls zaproponowałam, żeby się dosiadł. Dobrze nam się gadało. Kilka dni później spotkaliśmy się na ulicy. Podwiózł mnie do domu i jakoś wyszło, że zaczęliśmy widywać się częściej.

Prawie codziennie – miała ochotę powiedzieć.

– Nieźle, nieźle... Bar to nie najlepsze miejsce na znajdowanie znajomych, ale jako że masz nas, to się nie kłócę – stwierdziła Taian.

– To teraz ja mam pytanie – wtrąciła Midnight. – Lubisz go?

Aż za bardzo – przemknęło jej przez myśl. Automatycznie przypomniała jej się sytuacja z łazienki. Cudem powstrzymała się od rumieńca.

– Jest moim przyjacielem.

– Nie o takie lubienie mi chodzi – upierała się kobieta. – Pociąga cię? Ma coś w sobie, co sprawia, że robi ci się gorąco?

– Wiesz no, ma taki quirk, że ciężko o inne odczucie – zaśmiała się Cela, starając się dojść do sensu pytań. Nic nie przychodziło jej do głowy.

– Czyli ma ciepły quirk – zauważyła Taian. – Nieźle. Ogień? – Cela potwierdziła, zupełnie się poddając. To i tak miała być jej ostatnia noc. Czemu nie miałaby się wygadać przyjaciółkom ze skrywanych uczuć?

– Dalej nie dostałam odpowiedzi na swoje pytanie – przypomniała się bohaterka.

– Ma zbyt ciężki charakter, żebym mogła to ocenić.

– A jednak spędzasz z nim czas.

– I rumienisz się, jak cię o niego wypytujemy – wypomniała Shiori, dotykając palcem różowy policzek Cecylii, który ta natychmiast zasłoniła.

– Jestem mu wdzięczna. Uratował mnie.

– Kochasz go – podsumowała Midnight. – A on kocha ciebie.

– Jaaasneee. Po czym to wnioskujesz? Po szczątkowych odpowiedziach?

– Skąd! – zaśmiała się.

– To niby po czym?

– W sumie racja, miłość to duże słowo, a my jeszcze nic nie wiemy – zgodziła się Shiori, jednak widząc uśmiech rysujący się na ustach idolki, była pewna, że ta miała dowody na poparcie swojej tezy.

– Miałam chwilę na rozejrzenie się – przyznała.

– Chwilę? Niby kiedy? Cały czas z tobą rozmawiałam.

– I to była ta chwila. Lumi, jestem bohaterką nie od wczoraj. Szybko wyłapuję proste fakty.

– No to jakie masz dowody?

– Och, bardzo proste. Pierwsze, co rzuca się w oczy, a bardziej w nos od razu jak tu się wchodzi, to to, że prawie nie czuć twoich perfum, tylko jakieś męskie.

– Racja, też zwróciłam na to uwagę! – potwierdziła Shiori, przez co Cecylia zmarszczyła brwi. Serio tak było?

– Po drugie, pod kwiatkiem na stole jest karteczka z przeprosinami dla „myszy". Powiedzmy sobie szczerze, która laska tak cię nazwie? No i po raz drugi powiedzmy sobie szczerze, skoro jest to od faceta, to musi coś dla ciebie znaczyć skoro to zachowałaś, a ty musisz znaczyć coś dla niego, skoro w ogóle przeprosił.

Cecylia nie chcąc sprawiać wrażenia niepewnej, przywołała w pamięci stół, na którym pracowała kilkanaście godzin wcześniej. Z żalem musiała przyznać, że faktycznie, ta karteczka dalej musiała tam leżeć, bo przecież na nią patrzyła. Zawsze się uśmiechała na jej widok.

– Po trzecie, zawsze jak cię ktoś odbiera z pracy, jest to ten sam samochód. Jak tu szłam, też go widziałam. Zaparkowanego pod twoją klatką. 

– To akurat nie możliwe – przerwała jej Cela. – Jego tu dzisiaj nie było.

– Nie oceniam, przedstawiam fakty. – Bohaterka wzruszyła ramionami mówiąc to. – Kontynuując, masz ładną sypialnię, ale na krześle przy biurku wisi stanowczo nie twój sweter.

– Może lubię za duże ubrania? – zaprotestowała, co było zupełnie daremne. Prawie nigdy nie nosiła za dużych ubrań. Zawsze były dopasowane, lub może rozmiar większe, ale to nie rzucało się w oczy. – Nie, wiesz co, zanim wysuniesz kolejne argumenty, ja sobie muszę coś nalać. Taian, coś?

– Chętnie, nalej mi to co sobie.

Cela wzięła losową butelkę stojącą obok telewizora po czym rozlała płyn do dwóch kieliszków. Jeden podała czarnowłosej a z drugiego sama pociągnęła, orientując się, że na dworze zaczęło niesamowicie mocno padać. Odetchnęła i ponownie spoczęła na pufie.

– Dobra, jestem gotowa na ciąg dalszy.

– Pomyślmy... – bohaterka sięgnęła po leżący na stoliku obok telefon Cecylii po czym wpisała hasło i weszła w wiadomości. – Co my tu mamy...

– Ty skąd znasz hasło? – oburzyła się właścicielka urządzenia.

– Tyle razy patrzyłam jak go odblokowujesz, że zapamiętałam – wyjaśniła. – O, mam! No kto by zgadł, serduszko w nazwie... Mhm... Mhm... No tak. Nawet w wiadomościach sobie słodzicie.

– Co? Gdzie niby? – Cela wyrwała urządzenie z rąk bohaterki i przejrzała ostatnie wiadomości. Z zaskoczeniem odkryła, że ma kilka nieprzeczytanych. I to z ostatniej godziny. – Kurwa – zerwała się na nogi, odczytując treść jednej z ostatnich.

– Mocno coś do ciebie dotarło – stwierdziła zaskoczona nagłą reakcją dziewczyny Shiori.

– Nie tam, ja nie o tym. Midnight, kiedy jest festiwal sportowy?

– W przyszłym tygodniu – odparła, przez co Cela się skrzywiła. – Coś się stało?

– Zapomniałam o czymś ważnym – zająknęła się, uświadamiając sobie co zrobiła. A bardziej, czego nie zrobiła. – Bardzo ważnym...

– Hej, co jest? – obie kobiety podeszły do Celi, widząc, jak jej dłonie zaczynają się trząść.

– To wszystko miało być inaczej... – mruknęła załamana. – Ja... Tak strasznie was przepraszam. Chciałam to naprawić, uratować was, ale... Zjebałam po całości.

– Każdemu się zdarza – pocieszyła ją Midnight.

– Ale nie na taką skalę.

– Wiesz, może właśnie dlatego teraz sobie o tym przypomniałaś? Jesteśmy we trzy więc zdziałamy więcej niż ty jedna. Powiedz, o co chodzi i po krzyku – stwierdziła Shiori.

– Oni mnie zabiją. On ich zabije – mruczała do siebie jak w transie, dopóki Midnight nią porządnie nie potrząsnęła.

– Luminary. Skup się i nie panikuj.

– Powinnyście o czymś wiedzieć. Ale nie wolno wam nikomu o tym powiedzieć. To tajemnica narodowa i nawet wam nie powinnam mówić.

– Ktoś już o tym wie? – upewniła się Shiori.

– Nezu wie wszystko. Eraiser Head i All Might wiedzą tyle ile musieli żeby dać mi spokój – odpowiedziała, przyjmując od bohaterki uzupełniony kieliszek po czym go opróżniła. Wiedziała, że na trzeźwo nie da rady powiedzieć wszystkiego. Usiadła z powrotem na pufie, biorąc w ręce puchatą poduszkę leżącą obok i odetchnęła kilka razy. – Nie wiem od czego zacząć – przyznała.

– Od tego, co było w wiadomości – zaproponowała Taian.

– Niech będzie. Ale najpierw muszę nadać jakieś imię Jemu, bo ciągłe mówienie On, jest dziwne.

– Nie możesz użyć jego własnego? – zdziwiła się Nemuri, na co Cela pokręciła głową.

– Powiedzmy, że będę go nazywać... Toya.

Zdawała sobie sprawę z tego, że to, co właśnie robi sprowadza na nią wyrok ostateczny. Że łamie właśnie jedną z niewielu zasad, które Władca kazał jej przestrzegać bezsprzecznie. Ale nie widziała innego wyjścia. Chciała odpuścić. Zniknąć jutro po południu i zostawić ich na pastwę losu. Ale zbyt się przywiązała do tego świata, by pozwolić historii płynąć zgodnie z jej pierwotnym nurtem. Z resztą, nie wiedziała, jak bardzo jej działania wypaczyły linię czasową i czy przypadkiem niektóre sytuacje nie zakończą się przez to inaczej. Więc pomimo obezwładniającego jej mózg strachu przed przyszłymi dniami, musiała zostać. Bo jest bohaterką. A bohaterowie nie uciekają ani nie podwijają ogona pod siebie w kryzysowej sytuacji.

– Toya ma kilka wtyk, dzięki którym wie o niektórych rzeczach szybciej. Jutro rano w wiadomościach powiedzą o tajemniczej śmierci kilku bohaterów w okolicach Hosu. Dodatkowo mafia, o której wspominałam Midnight też ma w tym swój udział.

– Ale sam... Toya, nie jest w to zamieszany, prawda? Nie usiłujesz chyba chronić złoczyńcy? – upewniła się bohaterka, przez co Cela spuściła wzrok na podłogę. W końcu, dokładnie to usiłowała robić. Chronić złoczyńcę. – Czyli jednak. Lumi, nie rozumiesz, że on jest kimś złym?

– Zło to pojęcie względne, wiedziałaś? Nie powiedziałaś, że jest zły, dopóki nie stwierdziłaś, że jest złoczyńcą. A ja wcale tego nie potwierdziłam. Choć, trochę racji masz. W przyszłości trochę mu odwali na tym punkcie.

– W przyszłości? – zdziwiła się Taian, powoli podejrzewając szatynkę o szaleństwo.

– Właśnie to muszę wam wyjaśnić.

***

Cecylia do drugiej w nocy tłumaczyła przyjaciółkom wszystko, co była wstanie. Od tego, skąd w ogóle pochodzi, jak się dowiedziała o tym świecie, jak się dowiedziała o magii, jak tu trafiła, dlaczego oraz to, ile wie. Choć z tą ostatnią kwestią była bardzo ostrożna. W końcu, zdradzenie przyszłości mogło nieść za sobą różne nieprzewidziane skutki. Odpowiedziała na kilka pytań, które kobiety zadały po czym na uspokojenie włączyły sobie film w jej sypialni, przy którym zasnęły. 

Poranek okazał się morderczy. Nie dość, że nerwy wieczoru wywołały u Cecylii koszmary, to jeszcze kac i głód również nie pomagały w dobrym samopoczuciu. Koszmary za to nie pozwoliły jej spać dłużej niż do szóstej. Usiłowała jeszcze przez chwilę chociaż udawać, że śpi, ale absolutnie jej się to nie udało. Dlatego piętnaście po szóstej wygramoliła się z łóżka, dziękując Bogu za zdobyte dzięki Dabiemu umiejętności, zgarnęła z szafy coś do ubrania i poszła się ogarnąć.

Po letnim prysznicu, który pozwolił jej się dobudzić i odegnać koszmary, rzuciła okiem od lodówki w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. Nie chciała stawiać na kanapki, dlatego wyciągnęła mleko i jajka, odnalazła pudełko z mąką, cukier i olej, uznając, że zrobi naleśniki. W jej lodówce zawsze znaleźć można było jakiś dżem czy serek albo dla bardziej wybrednych, warzywa, więc z wkładem również nie było problemu. Odkryła nawet, że ma syrop klonowy.

Nie wiedząc, o której Shiori albo Nemuri się obudzą, postanowiła od razu przygotować ciasto, żeby potem wystarczyło je usmażyć. Gdy wszystko było gotowe, wzięła z torby komunikator oraz telefon i wyszła z urządzeniami na balkon. Zaciągając się porannym powietrzem nadusiła guzik na komunikatorze, który połączył ją z Albertem.

– Nareszcie odezwała się córka marnotrawna – przywitał ją znajomy głos.

– Nie wracam – oznajmiła krótko.

– I postanowiła jeszcze bardziej wszystko zniszczyć – westchnął. – Co cię skłoniło do zmiany zdania?

– Rozmowa z zaufanymi ludźmi.

– Powinienem się martwić o linię czasową?

– Już ci mówiłam, co o tym myślę. Jeśli chcecie dobrych zmian, które utrzymają się dłużej niż pół roku, linia musi odstawać od normy. I to bardzo.

– Ale twoja idzie pionowo w górę – stwierdził z przerażeniem. 

– Przynajmniej wiem, że coś się zmienia. Jakby zaczęła się cofać, to mnie ostrzeż.

– Rozumiem, że nic więcej ode mnie nie chcesz?

– Na ten moment nie.

– W takim razie powodzenia, bohaterko.

– Do usłyszenia, łamago.

– Aha, dzięki – powiedział, po czym się rozłączył. Cela jednak była pewna, że wcale nie jest zły, więc nie zaprzątała tym sobie głowy.

Schowała komunikator do kieszeni, wyciągając telefon i sprawdzając nowe wiadomości. Żadnych nowości. Dlatego postanowiła sama napisać. Wybrała odpowiedni numer i wystukała krótkie pytanie. Wiedziała, że będzie tego żałować, ale nie potrafiła się powstrzymać. Potrzebowała wsparcia jeszcze jednej osoby. Osoby, której też należy się szczerość. Patrzyła, jak wiadomość się wysyła, zostaje odczytana i z uśmiechem odebrała odpowiedź.

Mając już pewność co do planów na wieczór wróciła do środka, spoglądając na zegar. Dochodziła siódma trzydzieści, a w sypialni zaczęła się krzątanina mogąca oznaczać, że zaraz wszyscy wstaną. Dlatego Cela zabrała się za smażenie śniadania. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 2711 słów –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top