Rozdział 14

– Rywalizacja –


Wraz z chwilą, gdy Cecylia odpaliła odliczanie, na placu rozległ się dźwięk ogłaszający start. Midoriya i Uraraka weszli do budynku, wcześniej zaznajamiając się z jego planem. Luminary równie dobrze mogłaby usiąść z herbatą i zacząć czytać książkę, ponieważ doskonale wiedziała, co po kolei zrobią uczniowie. Uznała jednak, że byłoby to nieprofesjonalne i mogłoby zdradzić uczniom ile wie. A doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później będzie musiała wyjawić im prawdę. Dosłownie czuła to w kościach.

Drużyna A przemieszczała się po pierwszym piętrze budynku bardzo ostrożnie. Jeszcze nie byli do końca pewni tego, co robią i dopiero ustalali plan. Cecylia zanotowała sobie, żeby na następnej lekcji omówić ten fakt. Przecież z planem powinno się wchodzić do budynku, a nie ustalać go dopiero w środku.

Gdy na horyzoncie pojawił się Bakugo, akcja potoczyła się wyjątkowo szybko, a Cecylia zrozumiała, jak wielką ignorancją się wykazała. W końcu wcale nie była All Mightem, a lekcje, które prowadziła wyglądały zapewne zupełnie inaczej niż te, prowadzone przez pro herosa. Z tego też powodu poziom świadomości 1A był inny. I wcale nie byli tak głupimi, naiwnymi i niepewnymi swoich zdolności nastolatkami. Ona już zdążyła ich uświadomić w tym, jak ogromne mają znaczenie oraz, że nie mogą bać się swojej mocy. Dlatego z zapartym tchem oglądała na ekranie starcie Midoriyi i wybuchowego chłopaka, oraz Uraraki i Iidy. 

Choć z pozoru wydawało się wyglądać to dokładnie tak samo jak przedstawił to Horikoshi w swojej opowieści, Cecylia z dziecięcą łatwością wyłapała drobne różnice. Bakugo wykonywał bardziej przemyślane ruchy, co sprawiało, że jego ataki były bardziej dokładne. Nie był aż tak porywczy, co szatynka dostrzegła już ostatnio na lekcjach. Midoriya za to, jeszcze uważniej obserwował ruchy swojego przeciwnika, widocznie szykując się na jeden celny strzał. Cecylia jednak obawiała się tego, jak bardzo poszkodowany zostanie. Nie chciała musieć tłumaczyć się Reconvery Girl ani dyrektorowi, dlaczego na jej lekcji uczeń stracił przytomność i połamał sobie kończyny. Po raz drugi swoją droga, bo pierwszy wypadł na egzaminie wstępnym.

Gdy tylko zobaczyła, że cyfry na wyświetlaczu znajdującym się nad telewizorami się kończą, oznajmiając zbliżający się koniec czasu, zastanawiała się jak ostrzec zielonowłosego ucznia przed zrobieniem sobie krzywdy. Z przerażeniem patrzyła, jak Bakugo wysyła w jego stronę kolejne trafne wybuchy, mocno rozkojarzając i raniąc chłopaka. Widziała, że Midoriya już zbierał w swoich rękach quirk, gdy nagle zupełnie instynktownie wypaliła:

– Deku, nie chcesz go skrzywdzić! Jak niewybuchające jajko!

Miała tylko nadzieję, że chłopak pojmie jej przekaz. I choć początkowo wydawał się zaskoczony, nie tylko słysząc swoje przezwisko, które dopiero chwilę temu stało się dla niego przyjazne ale również słysząc radę nauczycielki i słowa, które powiedział do All Mighta, o czym zupełnie nie miała prawa wiedzieć, to ostatecznie zrozumiał jej przekaz i zupełnym cudem i fartem udało mu się stworzyć falę uderzeniową, która walnęła zarówno w Bakugo jak i w sufit, rozwalając go. Jednak jego ręce dalej były całe. Obolałe i ścierpnięte, ale całe.

– Bep, koniec czasu! – oznajmił robotowy głos z głośników.

Cała czwórka została skierowana do pomieszczenia, gdzie czekała reszta klasy. Jak na razie nikt nie odezwał się słowem na temat dziwnej i niespodziewanej rady zielonookiej. Cecylia za to, starając się o tym nie myśleć, wyznaczyła nowy budynek i wylosowała nowe grupy, im również przedstawiając takie same zadania. Pluszowy miś został przekazany i kolejna grupa mogła pokazać, czego się na razie nauczyła. 

Tym razem osobami kryjącymi misia byli Ojiro oraz Hagakure. Za to za szukających pluszaka robili Shoto i Shoji. Z tego też powodu Cecylia z jeszcze większą uwagą przyglądała się temu, co działo się na ekranach. Była jednak wyjątkowo zawiedziona, gdy wydarzyło się dokładnie to, co wiedziała, że powinno się wydarzyć.

Ojiro i Hagakure strzegli pluszaka, który dzielnie siedział na pudle. Za to tuż po tym jak drużyna przeciwna weszła do budynku, Shoji wyszedł z niego, uprzedzony przez Todorokiego, a większość budynku niespodziewanie zamarzła, przytwierdzając zarówno Tailmana jak i Invisible Girl do ziemi. Dzięki temu Shoto mógł na spokojnie podejść do misia i go wziąć. Została ogłoszona ich wygrana, po czym lód stopniał.

Następne grupy też sobie wyjątkowo dobrze poradziły. Tsuyu i Tokoyami zdobyli misia, za to Yaoyorozu i Minecie udało się go zatrzymać przed wpadnięciem w ręce przeciwnika. Denki i Jiro zdobyli pluszaka, za to Koda i Sato oraz Mina i Aoyama przegrali.

Zanim wszyscy rozeszli się do szatni, Cecylia zebrała ich w pomieszczeniu kontrolnym i zadała jedno, kluczowe pytanie.

– Które grupy były złoczyńcami, a które bohaterami?

Wszyscy wymienili drużynę z którą konkurowali. Dziewczyna uśmiechnęła się znacząco, widząc ich skołowane miny.

– Nie takie proste, co? Poprawna odpowiedź jest taka, że wszyscy byli zarówno bohaterami jak i złoczyńcami.

– Wszystko zależy od punktu widzenia – wyjaśniła Momo. – Dla osób, które strzegły pluszaka, złoczyńcami były osoby, które chciały go wykraść. Za to dla tych, którzy mieli go zdobyć, było odwrotnie.

– Dokładnie. Cieszę się, że to zauważyłaś. Więc podsumujmy dzisiejszy dzień, na zakończenie. Czego się nauczyliście?

– Że to, co jest dobre a co złe, zależy od punktu widzenia – wypalił Iida.

– Że bohaterowie i złoczyńcy są praktycznie równi! – dodał Denki.

– Wszyscy zrozumieli to samo? – upewniła się Cela, na co klasa kiwnęła głowami. – Lećcie się przebrać. Życzę miłego dnia. – odparła z uśmiechem, ale coś jej się przypomniało. – A nie! Jeszcze czekajcie!

Sięgnęła po pluszaka, który siedział obok mikrofonu, po czym rozpięła ukryty na jego plecak zamek. Ku zaskoczeniu ogółu oczom zebranych nie ukazała się wata wypełniająca jego środek, a masa cukierków.

– Częstujcie się – zachęciła Luminary, wyciągając pluszaka stronę uczniów. – To dla was. Nagroda. Za pilną naukę.

– Te cukierki były tu przez cały czas? – zdziwiła się Mina.

– Owszem. Ale spokojnie, włożyłam je tam rano, jak wychodziłam z domu – zapewniła, a gdy wszyscy się poczęstowali, sama wzięła jednego z pozostałych w misiu cukierków. – Teraz to już wszystko. Do zobaczenia pojutrze.

– A co będziemy robić? – zaciekawił się Kirishima.

– Jeszcze nie wiem – wzruszyła ramionami. – Zobaczymy pojutrze.

***

Po przeprowadzeniu jeszcze dwóch lekcji tego dnia, Cecylia uznała, że to jeden z tych, w które wraca się do domu dłuższą drogą. Jej nastrój z nieznanych bliżej przyczyn bardzo się pogorszył po pożegnaniu klasy 1A, przez co cudem było, że wydusiła z siebie choć słowo na tych dwóch lekcjach. Ba, były one nie mniej pouczające i ciekawe od tych, które przeprowadzała u swoich ulubieńców.

Przechadzając się w swoim nieszczęsnym stroju bohaterskim po mieście, wyglądała zupełnie tak, jakby przeprowadzała patrol. I choć prawie nikt jej jeszcze nie znał i tak kilka dzieciaków wracających ze szkoły do domu zaczepiło ją, pytając się, czy jest bohaterką, informując, że wygląda super oraz prosząc o autograf i zdjęcie na pamiątkę. Zupełnie zaskoczona takim obrotem spraw Cela, bez zająknięcia zrobiła to, o co prosili, rozdawała im autografy, a jednemu dziecku kupiła nawet lizaka, na którego patrzyło się maślanym wzrokiem, informując, że nie ma na niego pieniędzy. I choć były to drobne gesty, które wcale nie poprawiły jej nastroju, nareszcie poczuła gdzieś na dnie serca, że faktycznie stała się bohaterką, choć jeszcze nic wielkiego nie osiągnęła. 

 Tuż po tym jak przekroczyła próg domu i zamknęła za sobą drzwi, oparła się o nie, zamykając oczy i wzdychając głęboko. Torba zsunęła jej się z ramienia, uderzając o podłogę, ale nie przejęła się tym zbytnio. Nareszcie mogła uwolnić duszone łzy, co też uczyniła. Nie minęła minuta, a jej policzki były już całe mokre od słonego płynu. Nie był to pierwszy raz, gdy tak miała. Takie ataki dość często ją napadały, dlatego nauczyła się, żeby prócz cieknących strumieniami z jej oczu łez, nie było nic więcej. Nie oddychała ciężko, nie zatykał jej się nos. Nawet prawie nie puchły jej oczy.

Ta chwila słabości nie trwała jednak długo, ponieważ do jej uszu dotarło cierpiętnicze jęknięcie. Natychmiast otworzyła oczy i jakby w odruchu machnęła ręką, za pomocą telekinezy przywołując do siebie ostry nóż, który rano zostawiła na blacie w kuchni i posyłając go w stronę źródła dźwięku. Przedmiot zatrzymał się ledwie kilka centymetrów od osoby, która wydała niespodziewany dźwięk. Cecylia otarła z policzków łzy, starając się nie myśleć nad fioletowymi iskierkami, tworzącymi wokół jej dłoni oraz noża mgiełkę.

Osobą przyprawiającą dziewczynę o zawał okazał się Dabi, który przysiadł sobie na brzegu kanapy i przyciskał dłoń do boku, z którego powoli płynęła krew. Teraz jednak, wydawał się na tym nie skupiać, bardziej będąc zaskoczonym nagłym pojawieniem się noża, kilka centymetrów oddalonego od jego twarzy. Nie spodziewał się, że dziewczyna aż tak gwałtownie zareaguje na niespodziewanego gościa. Mimo tego, uśmiechnął się kpiąco i jak gdyby nigdy nic przesunął nóż wiszący w powietrzu, tak, że ten spadł na ziemię obok jego nóg.

– Co ty tu robisz? – zdziwiła się Cecylia, natychmiast do niego doskakując. – I co ci się stało? – zapytała, widząc krew na jego koszulce. Kiedyś nie znosiła widoku ani zapachu krwi. Teraz jednak, tak jak prawie wszystko, były jej zupełnie obojętne.

– Jakiś gówniarz zaatakował mnie nożem z zaskoczenia – parsknął, jakby to była drobnostka. – Swoją drogą, ciekawie witasz gości. To jakiś zwyczaj u ciebie?

– Jak mnie nachodzą i straszą, to tak. Nie spodziewaj się innego powitania. Z resztą, dalej nie wiem, co ty tu robisz – zauważyła, z delikatnością godną anioła zmuszając go do położenia się na płasko na kanapie.

– Pomyślałem, że może będziesz wstanie mi z tym pomóc – westchnął, widocznie mówiąc o swojej ranie. – No i twoje mieszkanie było znacznie bliżej od mojego.

– Ale jak się tu dostałeś? – dociekała, dalej z ogromną delikatnością odciągając jego rękę od krwawiącego miejsca i odchylając jego koszulkę na tyle, by mogła zobaczyć ranę. – Powinieneś iść z tym do szpita... – zaczęła, ale urwała w pół zdania, zdając sobie sprawę z tego, że to jest dokładnie sytuacja, którą omawiała dzisiaj na lekcji. – Nie ważne. Opatrzę ci to.

Poszła do łazienki, skąd wzięła mały ręczniczek, miseczkę z wodą oraz apteczkę a w niej plastry, maście i inne pierdoły. Miała tego sporo, ponieważ sama dość często robiła sobie krzywdę a chodzenie z zabrudzonymi ranami wcale jej się nie widziało. Zgarnęła jeszcze wodę utlenioną i wróciła do mężczyzny, który podnosił się z kanapy w celu zobaczenia, co robi. Cecylia za to bez słowa odstawiła wszystko na stolik kawowy przed kanapą i zmusiła go do ponownego położenia się.

– Nie ruszaj się – syknęła, mocząc ręczniczek w wodzie i oczyszczając okolice rany.

Z trudem skupiała się tylko na niej, widząc odkryty brzuch mężczyzny, jego blizny i zarysowane mięśnie. Kiedyś powiedziałaby, że spełnia swoje marzenia. Teraz jednak, wydawało się to aż nazbyt normalne, by nazwać to tym słowem. Z resztą, marzenia. Czy ona je jeszcze w ogóle miała? Wszystkie te, które teraz teoretycznie spełnia, wykreowała mając trzynaście lat. Potem chyba żadne nowe już nie powstawały. Potem była tylko rozpacz po stracie rodziny.

Odkaziła nacięcie po czym zakleiła specjalnym plastrem ściągajacym, właśnie na głębsze rany cięte. Nie pamiętała, skąd je miała, ale miała ich sporo i wiedziała, że genialnie goją właśnie takie rany. Niejednokrotnie przekonała się o tym na własnej skórze. 

– Wiedziałem, że znasz się na rzeczy – ucieszył się Dabi, gdy Cela oznajmiła, że skończyła. Pomimo tego nie pozwoliła mu się ruszyć i jedynie sama oparła się plecami o kanapę, dalej siedząc na ziemi.

– Jestem kobietą i wychowałam się na wsi. Muszę się znać – odparła, jakby to było oczywiste. Dalej miała ochotę płakać, ale zapach i ciepło, które czuła od mężczyzny będącego za nią, nie pozwalały jej na ukazanie smutku. Po prostu nie znosiła go okazywać przy innych.

– Jak życie? – zagadnął, nie chcąc siedzieć w ciszy. No i musiał przyznać, że zachowanie dziewczyny, gdy weszła do domu jeszcze nie wiedząc o jego obecności, bardzo go zmartwiło.

– Jakoś leci. Zapowiada się bardzo wyedukowane pokolenie bohaterów – westchnęła, ciesząc się w jakiś sposób z postępów, jakie mogła obserwować u 1A. Była pewna, że jeszcze przed końcem pierwszej klasy przewyższą umiejętnościami wielu bohaterów.

– Co im zaserwowałaś?

– Dobro czy zło, co różni bohatera od złoczyńcy – zacytowała.

– I?

– Odpowiedź brzmi: nic. Nic ich nie różni – powiedziała, ponownie zamykając oczy i opierając głowę o jego nogi. – A tobie, jak dzień mija?

– Tak jak widzisz. I nie odwracaj kota ogonem. Coś cię w końcu musiało zdołować.

Cecylia zmarszczyła nos i ściągnęła usta w wąską linię, niezbyt zadowolona z faktu, że mężczyzna to widział. Nawet przed Alanem starała się ukrywać swojego wiecznego doła.

– No więc?

– Nic takiego – skłamała. – Każdemu zdarzają się gorsze dni.

– Nie aż tak złe. Gadaj. I tak w końcu to z ciebie wyciągnę.

– A co cię to obchodzi? – mruknęła, ale nie uzyskała odpowiedzi. Czyli widocznie nawet on sam nie znał powodu, dla którego się o nią martwił. O ile serio się martwił. 

 – Nie obchodzi – wzruszył ramionami, na co Cela prychnęła.

– W takim razie nie mam po co ci mówić – stwierdziła, podnosząc się z ziemi.

Spojrzała na to, czy opatrunek nie przesiąka po czym skierowała się do kuchni z zamiarem zrobienia sobie herbaty. Choć kierując się tam, miała zamiar również coś zjeść, to gdy spojrzała do lodówki stwierdziła, że jej niedobrze i nie da rady niczego przełknąć. Dlatego jedynie zaparzyła sobie duży kubek czarnej herbaty i usiadła przy stole, wyciągając notatki z torby. Nie mogła sobie pozwolić na to, by obecność Dabiego odciągała ją od pracy.

– Robisz sobie czasami przerwę? – zapytał, siadając obok niej i patrząc na kartki.

– Miałam przerwę w sobotę – odparła, uzupełniając plan dzisiejszego dnia. Musiała mieć wszystkie notatki skrzętnie przygotowane, by później dyrektor mógł na ich podstawie przygotować zmiany na przyszły rok szkolny. – Z resztą, chyba kazałam ci leżeć.

– Histeryzujesz.

– Po prostu się martwię – przyznała, nie odrywając wzroku od kartek.

Dabi zamilkł nie będąc do końca pewnym, co o tym myśleć. Choć od początku uważał, że Cecylia jest osobą, która jest delikatna, dobra, empatyczna i pomocna, nie sądził, że tą empatią obdarzy również jego. Że będzie się o niego martwić. I niestety, zdawał sobie sprawę z tego, że mogło to sprowadzić na nią niemałe kłopoty. W końcu przez lata narobił sobie wielu wrogów, którzy jedynie czekali na pojawienie się jakiejś jego słabości.

– Odpuść sobie – mruknął. – I najpierw martw się o siebie, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.

– Odezwał się.

Dziewczyna włożyła wszystkie kartki do teczki, którą zaniosła do sypialni, po czym ruszyła na balkon, gdzie oparła się o balustradę, rozglądając się po okolicznych dachach. Cały czas pamiętała o tym, co powiedział Alan. Ktoś ją obserwuje. I zapewne robił to również teraz. A od kiedy brat zniknął prawie dobę temu, od wtedy czuła się jeszcze bardziej zagrożona. W końcu jedyna osoba, która pilnowała jej z ukrycia, nie dawała jej żadnych sygnałów o tym, że wszystko gra. Bez Alana, Cecylia czuła się odkryta dla wszystkich, którzy mogli chcieć jej zagrozić. A w to, że takie osoby istnieją, nigdy nie wątpiła. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 2453 słowa –

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top