Rozdział 12
– Nerwy –
Dochodziła trzecia w nocy gdy z ciemnych chmur, które od dłuższego czasu zbierały się nad ich głowami zaczął padać deszcz. Cecylia i Dabi uznali to za znak, że powinni się już zbierać. Gdyby nie to, pewnie przesiedzieli by tam aż do rana.
Wrócili do samochodu gdzie Dabi odpalił silnik i ogrzewanie, ponieważ nie dało się ukryć że w tym krótkim czasie, w którym byli na deszczu dość mocno zmarzli. A bardziej Cela zmarzła, bo Dabi mógł się cały czas ogrzewać swoim quirkiem.
– Jesteś pewien, że powinieneś prowadzić? – zapytała zmartwiona Cecylia. Oboje sporo wypili, a jej nie widziała się wizja wypadku ani mandatu przez jazdę po pijaku
– Prowadziłem w gorszym stanie – przyznał mężczyzna i ruszył. Do mieszkania Cecylii była co najmniej godzina drogi, więc mieli jeszcze trochę czasu dla siebie.
Dziewczyna oparła głowę o szybę i przymknęła oczy. Czuła zmęczenie, ale nie tak mocne, by móc spać bez śnienia koszmaru. Rzadko kiedy była aż tak wykończona. Jednak dźwięk uderzających w szybę kropel deszczu oraz szum silnika pozwalały jej się zrelaksować i wyciszyć umysł, w którym jak zwykle wrzało. Tak bardzo chciałaby powiedzieć Dabiemu tak wiele rzeczy. Na przykład to, że to wszystko to co robi, co on wyśmiewa na każdym kroku, robi dla niego. Albo, że bez niego pewnie by się poddała. Że to on daje jej siłę, nawet wtedy gdy prycha na jej słowa, gdy krzyczy czy grozi. Chciałaby i powinna powiedzieć mu tak wiele rzeczy. A jednak, czy miała w sobie tyle siły by je wyznać?
– Dabi... – zaczęła.
– hm?
Kocham cię. Krzyczał jej umysł, błagając, by to powiedziała. Już miała to na końcu języka.
– Dobrze, że jesteś – stchórzyła. Chciała powiedzieć, że jej na nim zależy, że go chyba kocha. Ale nie miała wystarczająco dużo odwagi. Nawet teraz, gdy we krwi miała alkohol.
Widziała, że mężczyzna rzucił jej zaskoczone spojrzenie, ale nic więcej nie powiedziała. Aż do chwili gdy odprowadził ją pod drzwi nie odezwała się już ani słowem. Włożyła klucz do zamka w drzwiach i przekręciła, otwierając je. Puste mieszkanie oświetlały jedynie latarnie za oknem. Przekroczyła próg i spojrzała na Dabiego, który niezbyt spiesznie odchodził już w stronę windy.
– Dabi – zwróciła na siebie jego uwagę. – Zostaniesz ze mną? Nie chcę spać sama – przyznała, zdając sobie sprawę z tego, że musi się położyć, bo padnie. Już była ledwo żywa.
– Nie jest aby za wcześnie na dzielenie łóżka? – zapytał, podchodząc do niej. Na policzkach Cecylii automatycznie wykwitły rumieńce. – Zostanę. Skoro tego chcesz – dodał, na co zielonooka się uśmiechnęła. Miała nadzieję, że obecność Dabiego odgoni koszmary.
Wpuściła go do mieszkania, nie zapalając światła. Oboje już przywykli do ciemności, więc nie było potrzeby na dodatkowe oświetlenie. Ziewając i nawet nie przebierając się w piżamę, wgramoliła się do łóżka, kładąc się na prawej połowie. Chwilę później, druga strona łóżka została zajęta przez czarnowłosego. Mała odległość, jaka ich dzieliła pozwoliła czuć Cecylii ciepło jakie od niego biło. W połączeniu z zapachem deszczu, który wkradł się przez otwarte okno mogła uznać, że czuła się doskonale.
– Dziękuję – mruknęła tuż przed tym jak odpłynęła do krainy Morfeusza.
***
Cecylia otworzyła oczy starając się rozpaczliwie złapać oddech. Cała się trzęsła a po jej policzkach płynęły łzy. Znowu śniła ten jeden, upierdliwy koszmar co każdej nocy. Usiadła na łóżku spoglądając na zegar. Nie wybiła nawet szósta. Cela wiedziała jednak, że już nie da rady zasnąć. Nie po tym, co widziała. I była pewna, że jak tylko zamknie oczy zobaczy to ponownie. Martwe, poranione ciała jej brata i rodziców. Roztrzaskane samochody. Krew i dym. I te upierdliwie powtarzane słowa. Mogłaś ich uratować. Nikt jej nigdy tego nie powiedział. Te słowa pojawiły się w jej snach na długo po wypadku.
– Zły sen? – usłyszała zachrypnięty głos, przez co podskoczyła. Zupełnie zapomniała o tym, że prosiła Dabiego o spanie z nią. Nawet w tamtej chwili sądziła, że sobie pójdzie jak ona zaśnie. Ale nie, on dalej tu był i teraz patrzył na nią wzrokiem, który chyba miał wyrażać zmartwienie.
– Wybacz, jeśli cię obudziłam – odpowiedziała automatycznie i otarła łzy z policzków. Choć starała się to ukryć, była pewna, że usłyszał jej podłamany ton.
– Nie spałem – przyznał, choć Cecylia mogła przyznać, że kłamie. Pewnie nie chciał jej dodatkowo dobijać. – Która godzina?
– Dochodzi szósta – odpowiedziała dalej wlepiając załzawione oczy w ścianę naprzeciw. – Możesz jeszcze spać, jeśli chcesz.
Dabi w odpowiedzi westchnął przeciągle po czym wykonał ruch, którego Cecylia absolutnie się nie spodziewała. Pociągnął ją za rękę w taki sposób, że ponownie się położyła, tyle, że prawie na nim. Już chciała się odsunąć, gdy uświadomiła sobie, że musiał to zrobić specjalnie, bo objął ją i zaczął gładzić jej włosy, które uwolniły się podczas snu od gumki i teraz żyły własnym życiem. Cecylia czując niespodziewany dotyk cała zesztywniała bojąc się chociażby odetchnąć.
– Trzęsiesz się jak galareta – stwierdził, nie zaprzestając czynności. – Co ci się śniło?
– Nie chcę o tym mówić – mruknęła starając się chociażby unormować oddech. Teraz jednak nie było to tak proste jakby chciała. Jasne, była zauroczona czy zakochana w Dabim, ale nigdy nie sądziła, że będzie sobie od tak z nim leżeć, starając się uspokoić po koszmarze. To po prostu przekraczało jej najśmielsze marzenia. Szczególnie rzecz biorąc, że to wcale nie wyszło z jej inicjatywy.
Tylko czemu znowu czuła się jak problem?
Nie minęło dużo czasu aż oboje stwierdzili, że jest przyzwoita godzina na wstanie. Dlatego ogarnęli się i wspólnie usiedli do śniadania, a bardziej kawy, bo żadne z nich nie było na razie głodne. Cecylia była wręcz zaskoczona tym, jak normalne jej się to wydało. Zachowywali się zupełnie tak, jakby to była codzienna rutyna. Jakby żyli ze sobą od lat a poranna niedzielna kawa była tak normalna jak chmury na niebie. A przecież to był pierwszy raz. Jednak, nie było to przeszkodą.
Koło dziewiątej musieli się niestety pożegnać. Niedziela niedzielą, ale oboje mieli swoje życie i obowiązki, które należało wypełnić. W przypadku Celi było to przygotowanie poniedziałkowej lekcji dla 1A, na którą absolutnie nie miała pomysłu. W końcu powinni poćwiczyć trochę praktyki skoro już w przyszłym tygodniu miała ich zabrać do USJ. A dowiedziała się o tym prawdę mówiąc przed chwilą, gdy otworzyła laptopa i weszła na dziennik. Ujrzała tam wiadomość od wychowawcy 1A – Shoty Aizawy znanego również jako Eraiser Head.
Siedząc i myśląc nad tematem lekcji doszła do jednego wniosku. Musiała powiedzieć dyrektorowi, Aizawie oraz Trzynastce o tym, co ma się wydarzyć w USJ. Nie ważne, jak bardzo zachwieje to linią czasową i jak bardzo dostanie za to po łbie od Władcy. Nie mogła znieść myśli, że jeśli zawali, Aizawa będzie w bandażach przez kilka ładnych miesięcy a Trzynastce stanie się poważna krzywda. Dlatego ani nie mogla zawalić, ani nie mogła siedzieć cicho. Choć dalej nie była pewna co do tego, ile powiedziała w nocy Dabiemu.
Z rozmyślań wyrwał ją dopiero dźwięk telefonu. Z irytacją uświadomiła sobie, że jest to dzwonek komunikatora. Czyli albo Albert chciał się dowiedzieć, jak jej idzie, albo chciał ją opieprzyć o zawalenie linii czasowej. Na ani jedno, ani drugie nie miałą chwilowo ochoty. Ale odebrała. Musiała.
– Słucham cię – powiedziała, zamiast przywitania.
– Ty co taka wesoła? – zdziwił się chłopak.
– Wesoła? Skąd. Jestem padnięta i zirytowana.
– Nie najlepszy moment sobie wybrałem?
– Lepszego byś nie miał. Czego chcesz?
– Mam dwie sprawy. – Czyli jednak chciał ją opierdolić, co znaczyło, że musiała powiedzieć Dabiemu trochę za dużo. – Pierwsza jest taka, że...
– Że zrąbałam linię czasową? – uzupełniła.
– Aż tak źle nie jest, ale muszę wiedzieć, co zrobiłaś. Może jeszcze da się to naprawić – przyznał.
– Nie jestem do końca pewna... – westchnęła. – Podejrzewam, że powiedziałam pewnej osobie trochę za dużo.
– Nie załamuj mnie, Cecylia. Wiesz, pod ile paragrafów to podlega? Możesz mieć spore problemy.
– Nie możecie po prostu wyłączyć podglądu na linię czasową? Nie ma szans, żebym wykonała zadanie bez naruszenia jej. Jeśli chcecie mieć bieg wydarzeń zgodny z oryginałem, było nie organizować tej misji. Cokolwiek zrobię, coś się zmieni. Przecież sama moja obecność powinna mocno naginać linię.
– I nagina, ale w granicach normy i bezpieczeństwa. Twoje czyny też powinny zostać w tej granicy, a niebezpiecznie zbliżasz się do punktu kryzysowego. I uprzedzając, tak, da się zorganizować działania tak, żeby wykonać misję i nie spieprzyć – odparł.
– A oświeć mnie, jak długo widać efekty tej misji, gdy działanie nie przekracza krytycznego punktu? – Odpowiedziało jej milczenie. – No właśnie. Dlatego zaufajcie mi, wyłączcie ten podgląd i dajcie mi działać.
– Wiesz chociaż, co robisz? – zmartwił się Albert.
– Częściowo. Ale jak mi się będziecie wtryniać w plany, to nic nie zdziałam.
– Postaram się to załatwić – oznajmił.
– A ta druga sprawa? – przypomniała mu.
– Władca chce wiedzieć, jakie masz plany. Jest zaniepokojony, bo jeszcze nie widać efektów. Wiesz, nie chcę ci narzucać presji, ale jak ci się nie uda, to większość mieszkańców Isipelo zje cię. Już teraz komentują.
– Powiedz Władcy, że mój plan polega na wykształceniu młodych bohaterów i wprowadzeniu drobnych zmian w prawie.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że zostało ci pięć miesięcy?
– W pięć miesięcy to można stworzyć życie – prychnęła dziewczyna. – A teraz wybacz, ale mam zadanie do wykonania – dodała, po czym rozłączyła się, wrzucając komunikator do torby. Miała nadzieję, że Albert da jej trochę spokoju.
– Spałaś z nim – usłyszała za sobą, na co się skrzywiła.
– Ale wy macie dzisiaj wyczucie czasu – fuknęła, wymijając brata w drzwiach i ponownie siadając w salonie przy laptopie i stercie kartek z notatkami.
– Czy ty rozumiesz słowo ZŁOCZYŃCA? – zapytał Alan, pojawiając się obok siostry. Absolutnie nie rozumiał, dlaczego od zawsze tak ją ciągnęło do kłopotów i ludzi, którzy je generują.
– Nie w taki sposób jak ty – odparła, włączając skrzynkę odbiorczą w programie. Musiała poprosić Nezu o widzenie najszybciej, jak to było możliwe.
– Sis, ja wiem, że nie lubisz mnie słuchać w takich sprawach, ale on jest niebezpieczny. Może ci coś zrobić.
– Z tego co pamiętam wypowiedziałam się już na ten temat – powiedziała chłodno, myśląc nad treścią wiadomości do dyrektora U.A..
– Ale to nie znaczy, że masz z nim spać! – zirytował się duch. Cecylia spojrzała na niego, marszcząc brwi.
– Ty myślisz, że co my robiliśmy? – zdziwiła się, a widząc minę brata nie mogła inaczej zareagować niż się zaśmiać. – Alan! Aż tak głupia nie jestem. Po prostu nie chciałam spać sama. Wiesz przecież, że jak zasypiam, mam koszmary. Miałam nadzieję, że jego obecność je zniweluje, ale się przeliczyłam.
– Czyli, że wy nie... – zmieszał się blondyn.
– Nic się pomiędzy nami nie wydarzyło – odpowiedziała, czym widocznie uspokoiła brata. Nie chciała mu jednak mówić, że chciałaby, żeby było inaczej.
– Ulżyło mi – przyznał. – No i sory za to, że na ciebie naskoczyłem. Ja po prostu...
– Tak wiem, martwisz się o mnie. Ale zamiast tego mógłbyś mi pomóc i wymyślić, jak mam powiedzieć Nezu, że na praktykach w USJ klasa zostanie zaatakowana przez dopiero powstającą Ligę Złoczyńców.
– I tak walniesz prosto z mostu – wzruszył ramionami, dając jej do zrozumienia, że za skarby jej nie pomoże.
– Tyle, że ja nie mogę prosto z mostu – stwierdziła, ze zirytowanym miętosząc poduszkę, którą miała na kolanach. – Jeśli to zrobię, Albert mnie zabije za zniszczenie linii czasowej, którą tak ubóstwia, Władca wyciągnie postępowanie karne, a ja nie dość, że będę miała na głowie wszystkich bohaterów to jeszcze wspomnianą dwójkę. Dziękuję bardzo, ja się na to nie piszę.
– Aż tak źle nie może być.
– Niby nie może, ale będzie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jacy oni bywają upierdliwi.
– To ja nie wiem już co powinnaś zrobić. Ale mogę iść zapytać babci, jeśli chcesz.
– Obejdzie się – prychnęła Cecylia, wstukując na klawiaturze treść wiadomości. – Wymyślę coś na bieżąco.
– Tylko nie właduj się tym w kłopoty – odparł, na co dziewczyna zmroziła go wzrokiem. – Swoją drogą, mam dziwne wrażenie, że ktoś cię obserwuje.
Cecylia słysząc to zesztywniała. Ktoś ją obserwuje? Ale kto? Dlaczego? Przecież nie była interesującą osobą. A ton, w jakim powiedział to Alan nie świadczył o niczym przyjemnym.
– Możesz mieć tę osobę na oku? – zapytała, wysyłając wiadomość. – I powiedzieć mi, jakby mogła mi zagrozić?
– To, że może ci zagrozić, mówię już teraz. Co do reszty, to się dowiem – powiedział, po czym zniknął.
Cecylia za to spojrzała za okno, rozglądając się za kimś podejrzanym. Nikogo nie dostrzegła. Miała tylko nadzieję, że nie jest to głupi żart jej brata ani jakieś duże zagrożenie. Niespecjalnie widziało jej się dodatkowe odgrywanie bohaterki. Co było dość ironiczne, biorąc pod uwagę fakt w jakim zawodzie chwilowo się obracała.
🔹🔹🔹🔹🔹
– 2105 słów –
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top