Rozdział 28

– Stain –


Cecylia patrolowała miasto każdego dnia, od kiedy tylko postanowiła zostać w Hosu. Uprzednio napisała oczywiście do Nezu, gdyż nie dało się uniknąć faktu, że opuszczała pracę. Uważała jednak, że znalezienie Staina, lub bycie obecnym podczas jego ataku jest dużo ważniejsze. W końcu All Might posiadał w dalszym ciągu przygotowany przez nią plan na zajęcia. Nigdy go od niego nie odebrała, obawiając się nagłego zniknięcia ze świata z powodu niezadowolenia Władcy.

Teraz jednak Władca czy nawet Albert byli ostatnim, o czym chciała myśleć. Minął już tydzień od kiedy zaczęła tę cholernie nudną robotę, co oznaczało, że niedługo pojawią się również Nomu. Każdego dnia coraz uważniej wypatrywała na ulicy swoich uczniów, bo to właśnie oni byli wyznacznikiem dnia zero, jak to zaczęła sobie prywatnie nazywać.

Wielokrotnie zastanawiała się, czy gdy w końcu Nomu zaatakują, powinna udać się za Shoto i pomóc jemu, Midoriyi oraz Iidzie w walce z zabójcą bohaterów, czy raczej powinna zostać z innymi bohaterami i to im pomóc w pokonaniu przeciwnika. Początkowo uważała, że rozsądnie byłoby pomóc dzieciakom, bo nie mają aż takiego doświadczenia, ale po wnikliwej analizie, zdała sobie sprawę z tego, że choć jej uczniowie zostaną trochę ranni, o ile jej działania nie wpłynęły na ten aspekt, to nie wywołają ani większych zniszczeń ani nikt nie zginie. Co do bohaterów nie miała tej pewności. W końcu Nomu same w sobie były groźne, a co dopiero jak doda się do nich płomienie Endeavora czy inne quirki, które prawdę mówiąc są dość nieskuteczne w walce z Nomu. 

I w końcu nadszedł ten długo wyczekiwany przez nią dzień.

Wstała zaskakująco wypoczęta. Pierwszy raz od tygodnia nie miała za ścianą głośnego sąsiada. Nawet materac nie wydawał jej się już tak niewygodny, jak uznała go na początku. Prawdą było, że nie wybrała jakiegoś mega hotelu. Postawiła na prostotę i taniość, które jedynie spełniały jej podstawowe potrzeby. Wystarczyło jej łóżko, kawałek podłogi i łazienka. Choć z dnia na dzień coraz bardziej tęskniła za swoim mieszkaniem oraz możliwością ugotowania sobie czegoś samemu lub możliwością wzięcia długiej, ciepłej kąpieli. Brakowało jej tego, ale właśnie to pozwalało jej się skupić na zadaniu, które sobie wyznaczyła.

Zrzuciła z siebie piżamę kupioną na przecenie w sklepie ze wszystkim i ubrała swój strój bohaterski. Przeczesała włosy palcami i związała je w niewysoką kitkę, następnie przemywając twarz chłodną wodą. Po zakończeniu porannej rutyny, zeszła do kawiarni, znajdującej się tuż obok hoteliku. Zamówiła sobie czarną kawę oraz tosty i przeglądając wiadomości zaczęła planować gdzie dzisiaj uda się na początek. Gdy tak sobie myślała, za oknem mignął jej znany kostium.

Iida i Manual. Mają razem patrol w tej okolicy. To była pierwsza czerwona flaga dla tego dnia. Postanowiła sobie jednak nie zaprzątać tym głowy podczas śniadania, które właśnie przed nią postawiono. Z uśmiechem na ustach wypiła całą filiżankę kawy, podgryzając do tego genialne tosty. Po skończeniu jedzenia, zapłaciła i opuściła kawiarnię, kierując się w wybranym przez siebie wcześniej kierunku.

Dzień zapowiadał się w miarę ładnie. Słońce świeciło, czasem tylko przysłaniało je kilka chmurek leniwie płynących po niebie. Ludzie też wydawali się dość spokojni, dlatego cały poranny patrol przeważnie przebiegł spokojnie.

Na obiad kupiła sobie bułkę w supermarkecie, niezbyt mając ochotę na coś innego i siedząc na swoim ulubionym dachu, z którego miała wspaniały widok na panoramę miasta, przejrzała wiadomości, które dostała od Dabiego. Pisał do niej wielokrotnie w ciągu tego tygodnia, ale ani razu mu nie odpisała. Stwierdziła, że skoro oboje musieli wybuchnąć, by do kogokolwiek coś dotarło, oznacza to, że oboje potrzebują chwili oddechu. Dlatego postanowiła chociaż przez ten tydzień poignorować mężczyznę. Z dnia na dzień robiło się to coraz trudniejsze, szczególnie, że bardzo skutecznie zwracał na siebie jej uwagę telefonami i wiadomościami. W ogóle, Cela była niesamowicie zaskoczona, jak bardzo był nieugięty. Naprawdę musiały do niego dotrzeć jej słowa.

Przejrzała jeszcze raz wiadomości, po czym ruszyła na drugą część patrolu. Pomogła starszej pani przejść przez ulicę, odprowadziła dziecko do rodziców, zaniosła jednemu starszemu panu zakupy do domu, przeniosła kota ze środka ulicy do parku, pomogła zepchnąć zepsute auto na pobocze i ogólnie dobrze się bawiła ciesząc się spokojem. Potem zaczęło się ściemniać. Zatrzymała gościa, za którym biegł znajomy jej ochroniarz z warzywniaka niedaleko i po sprawdzeniu co ukradł, zapłaciła za to, widząc potrzebę w oczach złodzieja. Nie wątpiła, że tak wcale nie rozwiąże problemu, dlatego dała mu namiary na dobrą jadłodajnię dla ubogich. Spotkała się przy tym z pogardliwym spojrzeniem ochroniarza, ale nic sobie z tego nie zrobiła. W końcu ludzie potrzebują trochę dobroci, niezależnie od tego kim są. 

Zbliżała się dwudziesta, gdy usłyszała przedziwny ryk, a zaraz po nim minęło ją kilka jednostek policji. Choć nie powinien, uśmiech pojawił się na jej twarzy, a ona z nową energią jak po wypiciu kilku mocnych kaw pobiegła za samochodami policji. Gdy zbliżyła się do miejsca, gdzie się zatrzymały, musiała uskoczyć przed płomieniem, więc już wiedziała, co się dzieje.

Ponowny ryk, bardziej tym razem przypominający pisk rozległ się tuż za nią, więc odwróciła się i automatycznie stworzyła pole siłowe pomiędzy sobą a napastnikiem, którym jak sądziła okazał się latający Nomu. Stworzenie odbiło się od niewidocznej dla niego powierzchni i poleciało dalej. Cela oczywiście pobiegła za nim. Musiała je unieszkodliwić zanim wyrządzi komuś krzywdę. Wpadła na krzyżówkę, orientując się, że tu stworzeń jest dużo więcej. Kątem oka zauważyła Gran Torino i Endeavora, więc miała pewność, że Stain już zaatakował i właśnie walczy z Midoriyą i Todorokim. Choć starała się o tym nie myśleć, i tak jedyne co miała w głowie to to, czy sobie poradzą. Czy na pewno przygotowała ich do tego wystarczająco? Czy może przeprowadziła za mało lekcji praktycznych co sprowadzi na nich klęskę?

Przez myślenie nad tym nie zauważyła lecącego na nią Nomu. Zorientowała się, że tam jest dopiero, gdy została odepchnięta i poczuła gorąc wywołany przez bliski kontakt z ogniem. Z zaskoczeniem patrzyła na Endeavora, który właśnie uratował jej życie.

– Zmiataj stąd dzieciaku – warknął na nią bohater, smażąc mózg Nomu na skwarek.

– Nie jestem dzieckiem – fuknęła, zbierając się z ziemi i rozglądając się za kolejnym zagrożeniem. Zauważyła Manuala przy jednym ze stworzeń, więc do niego podbiegła. – Ja się nim zajmę! – ostrzegła, a kilku bohaterów odsunęło się, widocznie nie wiedząc jak zareagować. Zapewne jej nie kojarzyli.

Skupiła się na unieruchomieniu stworzenia i sprowadzeniu go do poziomu ziemi. Chwilę później stworzenie leżało, skrępowane fioletowymi linami niby z dymu. Nie wiedząc, jak długo uda jej się utrzymać taki stan rzeczy, szybko podeszła do stworzenia i zabiła je jednym celnym strzałem energii. Strasznie nie chciała tego robić, bo nie potrafiła patrzeć na Nomu jak na nie-człowieka, ale to był jedyny trwały sposób na unieszkodliwienie ich. Przynajmniej narazie.

Nie rozmyślając nad tym za długo, zabrała się za kolejnego, latającego, którego również ściągnęła na ziemię i zabiła.

– Manual! I reszta z nieprzydatnymi quirkami! Zabierzcie stąd ludzi! – zarządziła, w dalszym ciągu widząc plączących się wszędzie przerażonych cywili. Kilku bohaterów zareagowało, ale przeważająca większość miała ją w poważaniu. Dlatego postanowiła sama się za to zabrać.

Wbiegła między Nomu a kilka dziewczyn i oszołomiła stworzenie, wysyłając je w stronę płomiennego bohatera.

– Endeavor z lewej! – krzyknęła, a bohater pozbył się wysłanego przez nią nomu.

Ona tymczasem wyprowadziła ludzi poza zagrożony obszar i rozejrzała się po dachach w poszukiwaniu Shigarakiego. Nie zobaczyła go więc wzięła się za kolejnych cywili. Gdy uznała, że sytuacja jest opanowana, wzbiła się w powietrze przy pomocy odpowiednio użytego podmuchu energii i odszukała swoich uczniów.

Gdy dotarła na miejsce, zobaczyła jak Shoto i Midoriya pozbawiają nieprzytomnego bohatera broni. Uśmiechnęła się, nie widząc kilku spodziewanych ran u nich obu. Iida też wyglądał trochę lepiej niż pamiętała. Nie spodziewała się za to zobaczyć nieprzytomnego bohatera.

– Cecylia-senpai! – zawołał zielonowłosy, zauważając nauczycielkę. – Co tu robisz?

– Spotkałam Endeavora po drodze i powiedział, że syn mu nagle zwiał więc was szukałam. Cali jesteście? – zapytała, podchodząc do uczniów.

– Tylko zwichnąłem kostkę – przyznał Midoriya.

– Jesteśmy względnie cali – odparł Iida, zaciskając rękę na krwawiącym ramieniu.

– Właśnie widzę. Ale i tak niesamowicie sobie poradziliście. Ale niech zgadnę, żaden z waszych opiekunów nie dał wam pozwolenia na walkę? – upewniła się, a widząc nagłe zakłopotanie na twarzach całej trójki, jedynie się zaśmiała. – Jakby ktoś pytał, wiedziałam, że tu jesteście i mieliście pozwolenie, jasne?

– Dobrze – powiedzieli zgodnie. Cecylia spojrzała na nieprzytomnego Staina.

– Buty sprawdziliście? – zapytała, przyglądając się niezwykłej kolekcji broni. Shoto natychmiast to zrobił, odnajdując w nich kolejne dwa ostrza. – Buty to najlepsza kryjówka, zapamiętajcie na przyszłość. Dobra, Midoriya, Iida, idźcie usiąść pod latarnią. Zaraz powinien tu być Gran Torino i Endeavor. Todoroki, pomóż mi i wyciągnij go stąd. Ja ogarnę broń – zarządziła. Midoriya i Iida kuśtykając udali się tam gdzie im kazała.

– Ojciec naprawdę kazał ci nas szukać? – zapytał Shoto, patrząc jak Cela kuca przy broni i zaczyna ją wkładać do stworzonego chwilę wcześniej worka.

– A jak myślisz?

– Skąd wiedziałaś, że tu jesteśmy?

– Nie wiedziałam – skłamała i zawiązała worek, podnosząc go z ziemi. – Ale jak cała wasza trójka nagle znika, to coś się musi dziać. Jestem tu od tygodnia, bo szukałam tej szui – powiedziała, wskazując złoczyńcę. – Połączyłam wątki i jestem. Z resztą, to i tak nie istotne. Nawet jeśli wiedziałabym wcześniej, że Stain zaatakuje i że akurat wasza trójka postanowi z nim dzisiaj walczyć, to i tak nic by nie zmieniło. – Wzruszyła ramionami, kierując się ku wyjściu z zaułku.

– Czyli wiedziałaś?

– Ja dużo wiem, Shoto – odpowiedziała.

Wyszła z zaułka, spoglądając na pozostałą dwójkę, która powoli ogarniała, co właśnie zrobili. Śmiesznie było patrzeć, jak kończy się adrenalina, a do nich dociera cały czas powstrzymywany strach. Rzuciła worek na ziemię przy barierce i rozejrzała się, mając nadzieję ujrzeć gdzieś bohaterów i policję. Jak sądziła, właśnie pojawili się na końcu ulicy. Nie minęła chwila, a wszyscy stali już obok. Zawiodła się jednak, nie widząc wśród nich Endeavora.

– Endeavor kazał nam przyjść ze wsparciem, ale widzę, że już nie jest potrzebne.

– Zdaje się, że kazałem ci siedzieć w pociągu! – zdenerwował się Gran Torino, podchodząc do Midoriyi.

 – Przepraszam – odparł zmieszany chłopak.

– Spokojnie, Gran Torino. Cała trójka jest tu za moją zgodą – wtrąciła Cecylia, ukradkiem wyciągając z worka jedno ostrze. W oddali już słyszała łopot skrzydeł.

– Czy to jest...

– Stain. A moi uczniowie wspaniale sobie z nim poradzili – odpowiedziała Cecylia, a widząc Nomu zbliżającego się z niesamowitą prędkością, wyciągnęła ostrze przed siebie, tuż po tym, jak stworzenie porwało Deku. Miny wszystkich bohaterów wyrażały przerażenie, a ona jedynie w odpowiedniej chwili puściła nóż, przekazując go związanemu złoczyńcy, który ruszył do działania, uprzednio zlizując z twarzy jednej z bohaterek krew.

– Wypaczeni bohaterowie przepełniający społeczeństwo... – wysapał złoczyńca, dopadając spadające z nieba Nomu. – I złoczyńcy miotający się bez celu ze swoimi indywidualnościami... muszą zostać usunięci – warknął, przekręcając ostrze w głowie potwora. – To wszystko w imię sprawiedliwego społeczeństwa.

Cecylia prychnęła pod nosem słysząc te słowa. Kiedyś wydawały jej się znacznie mniej niedorzeczne. Sprawiedliwe społeczeństwo... Cel zacny. Ale czy da się je stworzyć na terrorze i mordowaniu? Na tyle uważała na lekcjach historii, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że taki plan nie wypali.

– Może jeszcze dla większego dobra, co? – prychnęła pod nosem, w momencie, gdy reszta bohaterów zastanawiała się nad tym, co zrobił. Uratował Deku, czy wziął go na zakładnika?

– Lepiej szykujmy się do walki! – zauważyła jedna z bohaterek z agencji Endeavora.

– Czemu tu tak wszyscy stoicie? Jeden złoczyńca leciał w tę stronę!

Cecylia odwróciła się w stronę niespodziewanego zdania. Z zaskoczeniem zobaczyła płomiennego bohatera, który przyglądał się sytuacji.

– Chwila, czy to... Zabójca bohaterów!

– Endeavor... Ty podróbo! Muszę z tym zrobić porządek! Muszę odtworzyć znaczenie bohaterstwa! No chodźcie, podróbki! Tylko prawdziwy bohater może mnie zabić!

Cela rozejrzała się po wszystkich, widząc na ich twarzach jedynie przerażenie. Prychnęła pod nosem, widząc, że nikt nie kwapi się do chociażby kroku, po czym spojrzała na złoczyńcę, któremu maska spadła z twarzy. Musiała przyznać, nie był to za przyjemny widok, ale tyle się w życiu naoglądała Voldemorta, że jeden szaleniec bez nosa w lewo czy prawo nie robił na niej wrażenia. Szybko oszacowała, czy powinna zaatakować, ale naraz przypomniało jej się, w jaki sposób złoczyńca został powstrzymany.

– Nie ruszaj się, Agakuro! – krzyknęła. – Masz złamane żebra, zrobisz jeszcze krok i mogą przebić ci płuca!

Czuła się jak idiotka, jako jedyna reagując w taki sposób, ale wiedziała, że nic więcej nie może zrobić. Prawda była taka, że bardzo bała się podejść teraz do złoczyńcy. Bardziej jednak bała się o Deku więc postąpiła kilka szybkich kroków w ich kierunku, nawet nie orientując się, kiedy zaczęła biec. Zabrała z ręki złoczyńcy ostrze odrzucając je na bok.

– Tylko All Might może mnie zabić!

– Nie musisz ginąć ani zabijać, żeby zmienić świat! – wydarła się na niego.

– Tylko...

– Jestem Luminary i zapamiętaj sobie to imię, bo chcę ci pomóc! Nie ruszaj się, najlepiej usiądź, powoli i nie gwałtownie.

– Luminary – powtórzył, robiąc zupełnie nie to, o co prosiła. Nie miał już ostrzy, więc bez obawy złapała jego rękę, którą widocznie chciał zaatakować.

– Wystarczy – poprosiła, ale jedyne, co dostała w zamian, to puste oczy i westchnienie przepełnione bólem. – Zajebiście – prychnęła, orientując się, że złoczyńca stracił przytomność. – Deku, żyjesz? – spojrzała na zielonowłosego, puszczając rękę złoczyńcy, ale natychmiast złapała ją z powrotem, widząc, że ten leci na ziemię. Nie miała na celu nabić mu kolejnych siniaków, więc tak delikatnie jak potrafiła, ułożyła go na ziemi obok martwego Nomu i przerażonego Midoriyi.

– Tak – wyjąkał chłopak, dalej przyglądając się nieprzytomnemu mężczyźnie.

– Super. Mocno się obiłeś?

– Chyba nie.

Cecylia spojrzała na każdego z osobna. Wszyscy wpatrywali się w Staina, widocznie ledwo łapiąc oddech. Zupełnie nie dziwiła się nieprzytomnemu złoczyńcy, że chciał zrobić porządek z bohaterami. Po prostu żałosnym było, że jedyne co potrafili w takiej sytuacji to stać i się gapić, sparaliżowani strachem. Co ciekawe, bo przecież pracowali w zawodzie dłużej niż ona.

Niedługo później, gdy szok minął, pomocnicy Endeavora zadzwonili po policję, która przyjechała niedługo później, gotowa do przejęcia groźnego złoczyńcy. Wraz z nimi przyjechała również karetka, która zabrała Iidę, Shoto oraz Midoriyę do szpitala, żeby opatrzyć ich rany. Gdy tylko drzwi karetki zamknęły się, a pojazd ruszył, Cela postanowiła się ulotnić z miejsca zdarzenia, mając nadzieję uniknąć w ten sposób zbędnych pytań. Nie udało jej się to, ponieważ została zatrzymana przez znajomego już sobie policjanta, który oczekiwał wyjaśnień. Nie była tym zadowolona, ale opowiedziała mu z grubsza, co się wydarzyło, mocno zaznaczając, że Midoriya, Todoroki i Iida mieli od niej pozwolenie na działanie. Potem udała się do hotelu mając nadzieję trochę odpocząć przed jutrem, kiedy to postanowiła wrócić z samego rana do domu.

***

Cela postanowiła nie bawić się w pociągi w drodze powrotnej do Mustafu i postawiła na własne moce. Co prawda przyspieszyło to czas dotarcia na miejsce, ale stanowczo zwiększyło jej zmęczenie, dlatego gdy przekroczyła próg mieszkania, jedyne, o czym marzyła, to gorąca kąpiel z lampką wina na rozluźnienie. Niestety, nerwy wywołane akcją ze Stainem dalej ją trzymały, przez co czuła napięcie każdego możliwego mięśnia.

Zapaliła w mieszkaniu światła, ponieważ na dworze już było ciemno, po czym rzuciła torbę na krzesło przy biurku. Wzięła piżamę spod poduszki, gdzie zawsze ją chowała na dzień, zgarnęła jeszcze telefon i zaniosła to do łazienki. Potem podeszła do szafki z butelkami i wybrała tą, którą uznała za najbardziej odpowiednią. Nalała sobie kieliszek i udała się z nim do łazienki, zapuszczając na głośniku ulubione piosenki. Nalała praktycznie gorącej wody do wanny, dodała ulubionego płynu o zapachu truskawek robiąc przy tym masę piany. Po chwili z przyjemnością zanurzyła się po szyję w relaksującej kąpieli.

Po pół godzinie, gdy stwierdziła, że woda zrobiła się już zbyt chłodna, wyszła z wody i narzuciła na siebie piżamę. Wypuściła wodę z wanny, zgarnęła pusty kieliszek z podłogi i opuściła łazienkę w zaskakująco dobrym nastroju. Odstawiła kieliszek i wrzuciła strój do pralki. Po tygodniu bez prania nie było mowy o choćby jednym dniu więcej.

Zbliżała się godzina dwudziesta trzecia, a ona usiadła na kanapie włączając telewizję. Niezbyt wiedziała co ze sobą zrobić. Nie chciało jej się spać, ale mózg pracował na za wysokich obrotach, by zabrać się za pracę. Równie dobrze mogłaby gapić się w ścianę. Nagle ją olśniło. Wyłączyła telewizor i pobiegła do sypialni. Usiadła przy biurku i odpaliła komputer. Weszła w wyszukiwarkę i znalazła interesujący ją filmik. Była pod wrażeniem, że ktoś wrzucił go tak szybko. W końcu nie minęły nawet dwadzieścia cztery godziny od zdarzenia.

Odpaliła filmik, przyglądając się każdemu napisowi, każdemu detalowi nagrania. Musiała dokładnie to przeanalizować, bo wiedziała, że Stain może mocno zagrozić jej karierze bohaterskiej. Jednak... Pamiętała mniej więcej zakończenie filmu. Było nagraniem z przemówienia Staina zaraz po unieszkodliwieniu Nomu. Kończyło się na zbliżeniu na jego twarz gdy mówił, że jedyną osobą, która może go zabić, jest All Might. Przynajmniej tak to zapamiętała. Teraz jednak... Patrzyła na coś innego. Fakt, nagranie przedstawiało przemowę Staina, ale przecież ona mu przerwała. I to było zarówno słychać jak i widać. Najpierw była tylko krzykiem spoza kadru. Potem jak na tacy widać było jak podbiega do złoczyńcy i zabiera mu ostrze, jak ten ją atakuje, jak rozmawiają. Z niedowierzaniem patrzyła na zakończenie filmu, będące zbliżeniem na nią, trzymającą rękę złoczyńcy. Filmik się skończył, a ona wpatrywała się w samą siebie na ekranie. 

Naprawdę to zrobiła. Teraz, z perspektywy czasu, było to nie do pomyślenia. Nie wierzyła, że naprawdę pokonała tę barierę strachu.

Przewinęła stronę, w celu przeczytania komentarzy. Była ciekawa, co mówią obserwatorzy. Przeczytała wszystkie komentarze po kilka razy, zastanawiając się, czy nie ma halucynacji. Były osoby, które wyzywały ją od wariatek, ale to nie było nic nadzwyczajnego. Wręcz, spodziewała się tego. Ale znalazły się też osoby, które w bardzo ciekawy sposób zinterpretowały słowa Staina. Cecylia odtworzyła w pamięci jeszcze raz fragment, na który się powoływali.

– Tylko All Might może mnie zabić! [...] Tylko [...] Luminary.

Faktycznie, gdyby wyciąć kilka fragmentów, w tym jej wypowiedzi, mogło to zabrzmieć jako wskazanie jej jako godnej. Ale wątpiła w to, że Stain miał to na myśli. Raczej po prostu powtórzył jej bohaterskie imię w majakach. Raczej, ale internauci twierdzili inaczej. Nie wiedziała, jak na to zareagować. Nie wiedziała, jak wiele zepsuła swoją wstawką w wypowiedź zabójcy. Nie wiedziała, czy cokolwiek zepsuła. Ale i tak się tym martwiła. Ludzie nie mieli popierać jej w ten sposób. Nie dzięki Stainowi. Mieli docenić jej działania, a nie uznanie jej przez zabójcę bohaterów niby walczącego o lepsze jutro. Obawiała się też reakcji prasy.

Wiedząc, że nie zaśnie, wróciła na kanapę, włączając wiadomości. Szybko je jednak wyłączyła, bo i tu mówili o szopce jaką zrobiła przed Stainem. Tyle, że tutaj komentarze nie były jej przychylne. Tu mocno po niej jechali. 

🔹🔹🔹🔹🔹

– 3072 słowa –

Dzisiaj rozdział wcześniej, bo odwołali mi kilka lekcji. 

Mam nadzieję, że się podobało. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top