#14 Z InnEGo ŚWiaTa
*wracamy do perspektywy Victorii*
Czułam, że śnię. Pamiętałam wszystko sprzed mojego snu. Ja i V. Nasza rozmowa, o ile można to tak nazwać, pamiętam jak mówiłam mu, że go kocham. Wiem, że on odpowiedział to samo.
Teraz byłam chyba we śnie.
Duże białe pomieszczenie bardzo przypominające pokój V.
-Witam, Victoria.
-Gdzie ja jestem?- spytałam postać stojącą przede mną. Ona także była na biało. Była to wysoka kobieta podobna do mojej cioci.
-Jesteśmy w twojej głowie- powiedziała postać.
-Co?!
-No tak! Jesteś w śpiączce.
-Ile już w niej jestem?
-Nie wiem. Wiem czemu tu jesteś.
-No dawaj, czemu?
-Bo jesteś tak jakby w poczekalni do nieba.
-Nie?! Ja nie mogę umrzeć!
-Wiedziałam, że tak będzie. Dlatego tu jesteś. Prześledzimy twoje życie i ustalimy, czy masz już umrzeć, czy nie.
-A kto o tym decyduje?
-Siła wyższa.
-To po co ja tu jestem?
-Bo musisz.
-Dobra, to może zaczniemy?
-Zacznijmy od wypadku. Nie pamiętasz go całego prawda?
-No... Nie.
-Obejrzyjmy go- po tych słowach na jednej z ścian pojawił się film. Skąd oni to mają?
Przesidzieliśmy też moja poprzednie lata i późniejsze, aż doszliśmy do wczorajszego, jak dla mnie, dnia.
-To ja i V! Widzisz czemu nie mogę umrzeć! Ja mam dla kogo żyć! Mam przyjaciół i rodzinę i... Chłopaka. Moja miłość! Wszyscy się o mnie martwią!
-Ciekawe ludzkie odruchy. Pokazaliśmy ci tylko fragment, a ty od razu krzyczysz. Ja czegoś takiego nie posiadam.
-To kim ty jesteś?
-Twoim aniołem stróżem oczywiście. My anioły nie posiadamy uczuć. Jesteśmy po to, żeby pomagać.
-To gdzie byłaś, gdy cię potrzebowałam?
-Byłam, bo w przeciwnym razie już byś nie żyła!- krzyknęła.
-Dobrze.
-Chcesz zobaczyć te dni, których jesteś w śpiączce?
-Tak- odpowiedziałam i zobaczyłam V. Leżącego na moich kolanach, a za oknem... Śnieg?
-Który dzisiaj jest?- spytałam.
-30 grudnia.
-Śpię już 5 miesięcy?
-Może.
-Spytaj się swojej siły wyższej, czy mogę się obudzić! Muszę!- krzyknęłam.
-Daj mi chwilę. Mam cię odprowadzić do windy dopiero potem dowiesz się gdzie trafisz. Zapomnisz o tej rozmowie- nagle pojawiła się winda, której mogę przysiądz przed chwilą nie było.
-Dziękuję- powiedziałam i weszłam do windy. Jechałam w górę i modliłam się, żeby odesłali mnie do V.
Obudziłam się w... Łóżku. Na kolanach spał V. Moje modlitwy zostały wysłuchane.
-Dziękuję- szepnęłam cicho.
-Victoria?- spytał zaspany Tae.
-Tak to ja. Wszystkiego Najlepszego!- krzyknęłam.-Niestety nie mam prezentu.
-Ty jesteś moim prezentem!- szepnął cicho i wbił się w moje usta. Pocałunek był delikatny. Tae bał się chyba, że coś mi zrobi.
-Panie doktorze!- zawołał.
-Witam nasza pacjentkę jak Pani się czuje?- spytał lekarz.
-Dobrze- czułam się swobodnie. Spałam 5 miesięcy, a czuję się jakby minęło tylko kilka godzin.
-Zaraz przyjdzie pielęgniarka, więc macie Państwo tylko chwilę.
-Dobrze- odpowiedziałam.
Gdy lekarz wyszedł V zrobił się dziwnie zdenerwowany.
-Vicorio Liliano Nowa (kocham to nazwisko + nie miałam pomysłu na inne xD) czy chciałabyś...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top