#13 StRzAł ŚMieRcI
*perspektywa Tae*
Kiedy Vicy odgadła zagadkę i nas wypuścili myślałem, że wszystko będzie w porządku... Myliłem się.
Byłem wtulony w nią plecami do Jima, jak to jest jego imię. I nagle usłyszałem te słowa z jego ust, a potem... Strzał!
Victoria chcąc mnie obronić odsunęła się i oberwała za mnie.
Jej koszulka momentalnie stała się czerwona od krwi. Zaczynając od miejsca w którym oberwała, czyli od brzucha.
-V... Ja ci tego jeszcze nie powiedziałam, a kto wie ile... Będę żyć...- kaszlnęła krwią.-Kim Taehyung ja Cię... Kocham.
-Victoria, ja też cię kocham. Nie mówiłem, bo myślałem, że słowa nic nie zmienią- powiedziałem z żalem.
-Kocham Cię V... Kocham- mówiła. Ja miałem ją w swoich ramionach. Trzymałem ja mocno, jakbym już nigdy miał jej nie zobaczyć.
-Vicy, mów coś do nas. Hej, Vicy!- krzyczała Oliwia.
-Ja ciebie też kocham- powiedziałem jeszcze raz, a ona... Jej ciało... Bezładnie leżało na moich rękach.
W tym czasie przyjechała policja zawiadomiona przez JUNGKOOKA. A Natalka dzwonił po karetkę, która miała być tutaj za 5 minut. Za długo!
-V, połóż ją na ziemi. Spróbujemy jej jeszcze pomóc- powiedziała Oliwia, która teraz martwiąc się o przyjaciółkę była bardzo spokojna.
-Dobra- odpowiedziałem i położyłem ją.-Co z nią?
-To dziwne, ale ona nadal oddycha. Mimo że najprawdopodobniej ma krwotok wewnętrzny jej serce transportuje normalnie krew, a płuca pracują bez zarzutu. Ona... Będzie ŻYĆ!- krzyknęła z entuzjazmem Oliwia. Wiedziała co mówi miała za sobą kilkanaście kursów pierwszej pomocy i nie tylko.
Po jej słowach odetchnąłem z ulgą. Ona będzie żyć! Będzie żyć!
Jednak nadal miałem wyrzuty sumienia. Ona mogła zginąć chroniąc mnie. To przeze mnie otacza teraz tu leży. To ja miałem ją chronić, a tym czasem to ona chroni mnie.
-Kurwa, to moja pierdolona wina- wybuchłem.-Miałem ją chronić, a co zrobiłem? Nic! Nic, nie zrobiłem!
-Uspokuj się V. Będzie dobrze- mówił spokojnym głosem RM.
-Bedziesz dobrze jak tego sukinsyna już nie będzie!- wskazałem Jima prowadzonego przez policję do radiowozu. Policjanci najprawdopodobniej nie chcieli nam przeszkadzać, więc o nic nie pytali.
Nagle usłyszałem karetkę. Wziąłem Victorię na ręce i zaniosłem do wozu. Pozwolili mi z nią jechać. Znaczy... To bardziej ja się uparłem, ale w końcu się zgodzili.
Gdy dojechaliśmy do szpitala, Victorię wzięli na salę operacyjną, ale już w karetce mówili mi, że wszystko będzie dobrze i że na pewno będzie żyć. Przygotowali mnie też na to, że może pozostać w śpiączce.
Jeśli ma żyć to mogę i czekać na nią lata. Żeby tylko żyła. Do szpitala dojechała reszta.
Czekałem i czekałem, gdy po kilku godzinach z sali wyszedł lekarz.
-Zdrowiu państwa przyjaciółki nic nie grozi. Ale pozostaje w śpiączce. Nie wiadomo, kiedy się obudzi.
Byłem szczęśliwy, że żyje.
Teraz pozostało tylko oczekiwanie na przebudzenie naszej Śpiącej Królewny.
.......................................................
Rozdział jak zwykle nie sprawdzony heh...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top