❉3❉

- Timmy, no chodź już, bo się spóźnimy! - krzyknęłam z dołu schodów, czekając aż mój uroczy, młodszy brat łaskawie zejdzie na dół. Na dwunastą byliśmy umówieni z Jimmy'm i Harry'm, a polubiłam tego malucha i nie chciałam zrobić mu przykrości moim spóźnieniem. 

- No idę, idę!

- Gdzie się wybieracie? - do przedpokoju weszła moja mama ubrana w swój różowy szlafrok i białe, puchate kapcie. W ręku trzymała kubek z parującym napojem.

- Idziemy na gorącą czekoladę z jego kolegą z klasy i jego bratem. - wzruszyłam ramionami, obserwując jak Tim schodził na parter. Podniósł głowę, uśmiechając się do mnie szeroko. Westchnąwszy, rzuciłam w niego niebieską kurtką, która należała do niebieskookiego. Ubrał buty, czapkę, szalik i na końcu kurtkę, którą pomogłam mu zapiąć. Pożegnaliśmy się z tatą, mamą, babcią i Zac'iem, a potem wyszliśmy na okropne zimno. Szliśmy najszybciej jak umieliśmy, gdyż było paręnaście minut po jedenastej i dodatkowo nasze nosy były już czerwone, a buty prawie przemoknięte przez śnieg. Doszliśmy na miejsce pięć minut przed czasem, aczkolwiek nigdzie nie mogliśmy dostrzec braci Styles.

- Może zapomnieli?

- Nie mów tak, Tim. - mruknęłam, mając nadzieję, że mój młodszy brat nie miał racji. Nie po to się tłukłam z domu, aż pod centrum handlowe, aby teraz zostać wystawioną.

Mijały minuty, a po chłopakach ani śladu. Była dokładnie dwunasta dwadzieścia jeden, kiedy zdecydowałam, że będziemy się zbierać i wracać do domu. 

- Lottie, zaczekaj! - usłyszałam za swoimi plecami, dlatego też odwróciłam się i moim oczom ukazał się Jimmy, biegnący w moim kierunku. Po drodze się wywrócił, także szybko do niego podbiegłam i podniosłam z śniegu. Otrzepałam jego ubrania i twarz, która była cała czerwona z zimna. - Przepraszam, że się spóźniliśmy, ale pomagaliśmy w schronisku i autobus nie przyjechał na czas.

- Nic się nie stało, kochanie. To co, idziemy na tę czekoladę?

-Tak! Cześć, Tim.

- Cześć, Jimmy, Harry.

- Hej, Charlotte, Tim. - przewróciłam oczami, ponieważ na samym początku mu mówiłam, żeby nazywał mnie tak jak jego brat to robił. Przywitałam się z brunetem i razem zaczęliśmy się kierować w stronę kawiarni. Jimmy wepchał się pomiędzy mną, a zielonookim i złapał mnie za rękę.

- Kochany, może byś się Timmy'm zajął? Co ty na to?

- Ty też możesz się zaprzyjaźnić z Tim'em, a ja z Lottie. - zaśmiałam się, widząc minę Harry'ego, gdy chłopczyk wystawił mu język i mocniej przyczepił się do mojego boku. Weszliśmy do budynku, w którym było o wiele cieplej niż na dworze i zajęliśmy wolny stolik. Przy mnie miejsce zajął oczywiście Jim, a naprzeciwko mnie usiadł Harry. Zmówiliśmy dla siebie czekoladę i zaczęliśmy rozmawiać. 

- Wiesz, Lottie? Byliśmy dzisiaj w schronisku i był tam taki ładny, biały piesek. I Harry...

- Jimmy, miałeś tego nie mówić.

- No, ale...

- Jim.

- Dobrze. Potem karmiłem takiego dużego owczarka i mnie ugryzł! Patrz. - pokazał mi swój palec, który był w jednym miejscu lekko zaróżowiony. - Jednak wybaczyłem mu. A Harry'ego obsikał kot! Najpierw go głaskał i nawet się nie obejrzał, a był obsikany. Pani ze schroniska się z niego śmiała i wyprała mu spodnie. - Tim zaczął się śmiać tak głośno, że parę osób zwróciło na nas uwagę. Zerknęłam na Styles'a, który nie był chyba zadowolony z tego co powiedział jego brat. Zachichotałam na widok jego zaczerwienionych policzków.

- Mówił, żebym ci nie wypaplał, więc nie śmiej się z niego. Będzie mu przykro. - odwróciłam wzrok od Harry'ego i znów skoncentrowałam się na Jimmy'm. Posłałam mu uśmiech i rozpoczęłam siorbanie swojej czekolady.

- A jak tobie minął dzień, Charlotte?

- Na pewno nie tak ciekawie jak wam. Wstałam o dziesiątej, dlatego nie miałam zbytnio nic do roboty.

- Chciałabyś z nami jutro pojechać do domu dziecka?! Poznasz moich kolegów i panią Alison! Jest bardzo miła.

- Jasne, czemu nie.

- Miałaś ze mną pójść na mecz hokeja! Ze mną, Blake'iem, Franke'im i tatą! - pacnęłam się otwartą ręką w czoło, gdyż kompletnie o tym zapomniałam. Miałam dodatkowe trzy bilety i za prośbą taty miałam zaprosić jeszcze trzy osoby.

- No tak, cholerka. Chcecie z nami iść? Posiadam trzy bilety i powinnam je komuś dać. Możecie zabrać ze sobą jeszcze jedną osobę.

- Niestety, ale jutro jesteśmy cały dzień w domu dziecka. - kiwnęłam głową, rozumiejąc.

- Harry, pozwól mi iść!

- Obiecałeś Bruce'owi, że do niego wpadniesz.

- To przecież może go wziąć ze sobą. - odezwałam się za Jim'a, który raczej miał zamiar powiedzieć dokładnie to samo. Moje oczu spotkały się z oczami bruneta i na początku byłam przekonana, iż się nie zgodzi, lecz ku mojemu zaskoczeniu kiwnięciem się zgodził.

- Dobrze, ale za to pojutrze z nami pojedziesz.

- Tak! Zgódź się, Lottie!

- W porządku. A co z tym białym pieskiem? - zapytałam, prowokując tym lekko Harry'ego.

- No, bo Harry pomyślał, że ty...

- Jimmy!

❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top