v. ❛ morning ❜
━━━━━ 🎄 ━━━━━
𝚖𝚘𝚛𝚗𝚒𝚗𝚐 | ❛ five ❜
━━━━━ 🎄 ━━━━━
Rano, gdy Michael już się obudził, Red nie spała od dobrych kilkunastu minut. Kiedy powoli wracał z krainy snów, brunetka wzięła szybki prysznic i wyszła z łazienki, wycierając swoje długie włosy w ręcznik, który naszykowała jej Faith. Blondyn zasnął razem z nią na łóżku, aby nikt niczego się nie domyślił i oddzielały ich dwie kołdry, które to Davenport potajemnie przemyciła do pokoju. Na początku obydwoje byli tym wszystkim skrępowani, ale w czasie snu zaczęła się walka o jak największe pole do spania. Oczywiście Red nie miała żadnych szans z mięśniami blondyna i tylko mruczała coś niezrozumiałego pod nosem przez całą noc. Michael tak w zasadzie nawet nie zorientował się, że ktoś próbuje mu coś zrobić, czy jakoś dźgnąć paznokciem pomiędzy żebra. Pierwszy raz od kilku miesięcy miał okazję się porządnie wyspać i skorzystał z tej okazji.
— Dzień dobry — Brunetka zerknęła na Michaela, który to przeciągał się na materacu i posłała mu lekki uśmiech.
— Cześć... — mruknął, po czym ziewnął szeroko. Red mimowolnie zarumieniła się, gdy usłyszała poranną chrypkę w jego głosie. Starła się to ukryć za pomocą ręcznika, ale wiedziała dobrze, że Clifford i tak to zdążył zauważyć. — Jak się spało?
— Jak się przestałeś rozpychać, to całkiem dobrze — przyznała wymownie, po czym poprawiła szlafrok, który nasunęła na siebie po kąpieli. — A tobie?
— Ja się rozpychałem? W pewnym momencie, to ty się tak na mnie pchałaś, że musiałem się powstrzymywać, aby cię nie obudzić albo w ogóle z łóżka nie zrzucić — zaśmiał się, udając przy tym niewinnego.
— Nie zwalaj wszystkiego na mnie — burknęła, chcąc udać złą, ale gdy zobaczyła jak udaje zbitego psa, wybuchnęła śmiechem i pokręciła głową. Odkąd go poznała, bardzo szybko się przekonała, że czasami bywał niemożliwy. Czasami, ale wciąż bywał.
— No dobrze, dobrze, nie krzycz — Uniósł dłonie, po czym udał, że chowa się pod kołdrą.
— Nie krzyczę, nie wiem w ogóle, o co ci chodzi. — Red przewróciła oczami, po czym wstała i założyła dłonie na biodra. Zaczęła się zastanawiać, czy Faith ich przypadkiem nie podsłuchuje, bo zdawała sobie sprawę, że kobieta byłaby do tego zdolna. Poza tym był już taki przypadek i brunetka nie wspominała go za miło. Chłopak, któremu dała się pocałować również. Seeley wyrzucił go wtedy na zbity pysk z domu i na tym ich znajomość się skończyła. — Jesteś może głodny?
— Jak wilk — przyznał szczerze, po czym w końcu zsunął się z łóżka. — Jest jakaś szansa na zrobienie śniadania, czy mamy sobie radzić sami?
— To drugie — Związała włosy, po czym zaśmiała się cicho. — Wiesz, w sumie to możesz nie ubierać koszulki. Jenny będzie miała do czego się ślinić.
— Czy ty właśnie skomplementowałaś moje mięśnie?
— Można tak powiedzieć — Wytknęła końcówkę języka w jego stronę i zachichotała. — A na co masz ochotę?
— Sam nie wiem, ale postaram się nie być wybredny — Wzruszył ramionami i przeczesał palcami swoje włosy.
— Cóż za łaska — Przewróciła teatralnie oczami i zaczęła się śmiać.
Obydwoje zeszli po schodach na dół, rozmawiając ze sobą żwawo na jakiś temat. Michael dosyć szybko wszedł w rolę kochającego narzeczonego, który to nie widzi świata poza swoją przyszłą żoną. Nie musiał się nawet specjalnie wysilać, bo to co mówił i robił było naturalne, tym bardziej, że Red naprawdę mu się podobała pod aspektem fizycznym. Red natomiast ciągle się stresowała i kiedy nikt nie patrzył, zastanawiała się, czy aby na pewno wygląda to tak jak trzeba i nikt nie domyśla się tego, że nie są razem, a blondyn po prostu wyświadcza jej wielką przysługę, będąc przy okazji osobą, której prawie w ogóle nie znała. Oczywiście Faith była zachwycona tym, że Michael poczuł się swobodnie w ich domu, a Jenny z kolei bezwstydnie wgapiała się w jego wyrzeźbioną klatkę piersiową. Red nawet specjalnie nakryła tamto miejsce swoją dłonią i spojrzała na blondyna z podgryzioną wargą, aby po chwili otrzymać szybkiego całusa. Brunetkę bawiło zachowanie siostry i choć mama ją upominała, to nie mogła sobie pozwolić na odpuszczenie sobie. Dogryzanie młodszej miała we krwi i robiła to na okrągło, kiedy tylko nadarzała się okazja. Michaela również zaczęło to bawić, poza tym młodsza córka Davenportów wyglądała na niesamowicie irytującą i interesowała się tylko i wyłącznie sobą.
Po śniadaniu, które złożyło się z jajecznicy, tostów i soku jabłkowego - dla Red dodatkowo z herbaty - wrócili do niej do pokoju. Brunetka była pełna i od razu ułożyła się na łóżku, aby odpocząć i wyciągnąć się do woli. Michael z kolei zaczął się kręcić tu i tam, aby obejrzeć wnętrze. Zawsze dowiadywał się dzięki temu czegoś o osobie, z którą rozmawiał czy miał do czynienia.
— Później prawdopodobnie pojedziemy po choinkę — oznajmiła Red, po czym ułożyła swoją głowę z powrotem na poduszce. — Tata ma znajomego, który prowadzi szkółkę. Zawsze zostawia dla nas jedno z najładniejszych drzewek. Jenny ubiera je odkąd jest w stanie nie rozbić żadnej bombki. A ja zawsze jadę z tatą wszystko dograć.
— To daleko stąd?
— Nie, ale trochę nam na pewno zejdzie. Zack jest bardzo wygadanym człowiekiem i z tatą są kumplami od dzieciaka. Chodzili razem do szkoły, do liceum i razem dostali kosza od mojej mamy i jej przyjaciółki. Trzy razy - zaśmiała się, po czym westchnęła cicho. — Zawsze uwielbiałam słuchać tych historyjek z ich młodości. Tata był bardzo zabawnym nastolatkiem, a mama z kolei zgrywała niedostępną, aby go zainteresować.
— Trzy razy? Wow — Michael podrapał się po karku. — Chyba czuł, że to miłość jego życia, skoro nie odpuścił.
— Czuł — Pokiwała zgodnie głową. — I teraz masz okazję ich oglądać. Chodzili ze sobą stosunkowo długo, pobrali się, a potem pojawiłam się ja. Jenny niestety też, ale na to już nie miałam wpływu — mruknęła, przewracając przy tym oczami. Michael roześmiał się pod nosem i potem usiadł na łóżku.
— Pasują do siebie - stwierdził w końcu, zajmując z powrotem swoją połowę. — Nawet bardzo.
— Też im to powtarzam — uśmiechnęła się mimowolnie, po czym założyła kosmyk włosów za ucho. — Chciałabym kiedyś spotkać takiego faceta. Nie wiem, czy dałabym mu kosza, ale mogłoby być całkiem zabawnie.
━━━━━ 🎄 ━━━━━
krótki maratonik od dzisiaj!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top