iii. ❛ family ❜
━━━━━ 🎄 ━━━━━
𝚏𝚊𝚖𝚒𝚕𝚢 | ❛ three ❜
━━━━━ 🎄 ━━━━━
— To będzie tutaj — Red poleciła kierowcy zatrzymać się na ulicy, przed odśnieżonym podjazdem, który kończył się przy zamkniętych drzwiach garażowych. Brunetka nie zauważyła nigdzie samochodu, więc uznała, że tata musiał zostawić go w środku, aby nie mieć problemów z odpalaniem. Na takiej zamieci i mrozie nie było o to trudno, a stary rzęch, jak to Red zwykła zwać pojazd, czasem robił wszystkich w konia i tak po prostu nie chciał odpalać. — Dziękujemy — dodała, po czym uregulowała rachunek, choć Michael upierał się, że sam to zrobi. Red jednak użyła swoich kokieteryjnych umiejętności i bardzo szybko owinęła sobie blondyna wokół palca. Jemu wcale to nie przeszkadzało, ale trochę źle się czuł z tym, że to kobieta za niego płaci.
— Ja wyjmę bagaże, niech się pan nie fatyguje — Michael otworzył drzwi, wysiadając z ciepłego pojazdu na chłód i wiatr. Otulił się szczelniej swoją kurtką i podszedł do bagażnika taksówki. Właśnie w taki sposób dostali się pod dom brunetki. Pociągiem na najbliższy dworzec, a z dworca taksówką, aby nie przepłacać. Red wolała też nie fatygować nikogo po nich, bo uznała, że i tak mają dużo pracy przed sobą, a ją tak czy siak stać na taksówkę.
— Ale zimno — Red założyła torebkę na ramię i potarła dłonie w rękawiczkach o siebie. - Jak patrzę na ciebie, to zimno mi jeszcze bardziej - dodała, po czym się zaśmiała, a para uleciała z jej ust i dała się porwać wiatru do tańca.
— Nie jest najgorzej — wzruszył ramionami i wyjął z bagażnika jej walizkę, a także swój plecak. Później zatrzasnął już drzwiczki, a kierowca odjechał. Michael odprowadził pojazd wzrokiem, a później zerknął na dom brunetki.
Ktoś go przyozdobił. Wszędzie dało się zauważyć mieniące się kolorami światełka, czy inne. Na drzwiach wejściowych wisiał wieniec stworzony z kwiatów, gałązek drzew iglastych i bombek. Utrzymany w złoto - czerwonej kolorystyce. Typowej dla świąt. Clifford musiał przyznać, że zrobiło to na nim wrażenie, po czym pokręcił głową, zdając sobie sprawę, że za długo wgapiał się w jedno i to samo miejsce. Odwrócił wzrok, aby zobaczyć, gdzie jest Red, ale ona dalej wytrwale stała obok niego. Postanowił złapać jej dłoń w swoją, aby nadać temu wszystkiemu realizmu i posłał jej uśmiech.
— Zaczynamy?
— Tak — Pokiwała zgodnie głową i wzięła oddech. — Dziękuje. Naprawdę.
— Podziękujesz jak będzie po wszystkim — Puścił jej oczko, po czym zachichotał i objął ją ramieniem. Przyciągnął drobne ciało brunetki bardziej do siebie, aby wyglądali na prawdziwie zakochanych i obydwoje ruszyli do drzwi wejściowych.
Red pokonała trzy schodki ostrożnie, aby się nie poślizgnąć, a Michael stanął zaraz za nią. W czasie, gdy brunetka zaczęła szukać kluczy, ktoś zmajstrował coś przy zamku z drugiej strony i drzwi otworzyły się szeroko. Davenport uniosła głowę znad torebki i zobaczyła mamę w fartuchu, a za nią siostrę i tatę. Uśmiechnęła się nikle, po czym zerknęła na Michaela i starała się coś z siebie wykrztusić, ale rodzicielka ją ubiegła.
— Red, skarbie! Nareszcie! Tyle czekaliśmy! — Faith zaświergotała, po czym porwała córkę w swoje ramiona.
— Cześć, mamo — Brunetka wyjęczała, choć ledwo co dała radę cokolwiek z siebie wykrztusić. Starsza kobieta, choć na taką nie wyglądała, miała w sobie wiele siły, a po uścisku łatwo dało się to poznać. Red posłała kobiecie uśmiech, po czym ponownie się przytuliła, ale już nie tak mocno, aby później w końcu się odsunąć i zrobić miejsce Michaelowi. — To jest mój narzeczony, Michael. Michael, poznaj moją mamę, Faith — przedstawiła ich sobie, po czym sama powędrowała w ramiona ojca. Miała z nim o wiele lepsze kontakty niż z mamą, w przeciwieństwie do siostry, ale nie przejmowała się tym zbytnio.
— Bardzo mi miło panią poznać — Michael stanął na wysokości zadania i zanim cokolwiek zrobił, ujął dłoń kobiety w swoją i uniósł ją do swoich ust, aby musnąć jej skórę swoimi wargami. Zauważył, że spodobało jej się to, a później już sam został porwany w ramiona Faith.
— Mi również, Red jeszcze nigdy o tobie nie opowiadała, ale bardzo się cieszę, że przywiozła cię tu ze sobą na święta. Porozmawiamy o tym jak się poznaliście i o oświadczynach, koniecznie! — Faith w końcu uwolniła go ze swojego uścisku, a później Michael przywitał się już z ojcem brunetki.
O ile Cliffordowi udało się zauważyć fizyczne podobieństwo pomiędzy mamą Red, a nią samą, tak nie dał rady tego zrobić z Davenport i jej ojcem. Seeley nie wydawał się być ani trochę podobny do swojej córki, a ona do niego tym bardziej. Michael zaczął więc przypuszczać, że musieli mieć te same cechy charakteru czy kilka z nich. Żołnierz posłał mężczyźnie uśmiech, a ten wyciągnął do niego swoją dłoń. Uścisnęli je, po czym Seeley zaczął go zagadywać. Została jeszcze Jenny, aczkolwiek na nią nie zwrócili uwagi. Red nawet się z nią nie przywitała, bo miała jej serdecznie dość. Prawdopodobnie ze wzajemnością, ale nie obchodziło jej to. Brunetce jednak nie spodobało się to, w jaki sposób jej siostra patrzyła na blondyna i specjalnie na jej oczach złożyła pocałunek w kąciku jego ust.
Jenny przewróciła na to oczami, po czym odwróciła się na pięcie i wróciła do salonu. Michael zaczął chichotać, a gdy zostali sami, puścił jej oczko.
— Jak nam poszło? — spytał szeptem, pomagając brunetce zdjąć jej płaszcz. — Mam nadzieje, że nie było tragicznie.
— No co ty — odszepnęła, odgarniając sobie włosy z twarzy. — Było świetnie, tylko popatrz na mamę. A tata? Przecież oni są tobą wniebowzięci. Jenny zaczęła się nawet ślinić - dodała, chichocząc.
— Zostawić to tutaj, czy pokażesz mi gdzie miałaś pokój i to odniesiemy? — zapytał, wskazując na bagaże.
— Niech to tu leży na razie, później to zaniesiemy na górę — odpowiedziała, po czym złapała dłoń blondyna w swoją i puściła mu oczko. — Chodźmy, kochanie — dodała, ale już o wiele głośniej, aby rodzice i siostra ją usłyszeli.
— Chodźmy — Michael powtórzył, po czym dał się już zaprowadzić do salonu, który pachniał typowo świątecznie i tak też był udekorowany. Choinka, lampki, skarpety na kominku i inne świąteczne duperele, których Red i Michael nie lubili. Delikatnie rzecz ujmując.
━━━━━ 🎄 ━━━━━
mam w tym tygodniu sprawdzian za sprawdzianem, zabijcie:')
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top