Forbidden Candy - Julia Popiel x Weronika Ancerowicz
– Cześć, tato. Nie masz przypadkiem... – Nie zdążyłam dokończyć, bo ojciec uniósł rękę i przerwał mi gestem dłoni.
Dopiero gdy stanęłam w progu gabinetu, zauważyłam, że rozmawiał przez telefon. Nawet teraz. W święta Bożego Narodzenia. Specjalnie wyjechaliśmy całą rodziną do domku w górach, żeby spędzić ten czas razem. Powinnam się jednak spodziewać, że ojciec nie zostawi pracy nawet na sekundę. W końcu niedługo miały odbyć się wybory. Kampania wymagała całej jego uwagi, a święta najwyraźniej nie były wyjątkiem.
Westchnęłam ciężko, obróciłam się na pięcie i wycofałam z pomieszczenia. Niemal wpadłam na Graysona, którego na szczęście udało mi się w ostatniej chwili wyminąć. Nie zaszczyciłam go nawet spojrzeniem, a gdy niczym duch udał się od razu za mną, zacisnęłam wargi, by powstrzymać cisnący się na usta komentarz.
Długo prosiłam rodziców, żeby chociaż na te kilka dni odprawili Graysona i dali mi w ten sposób trochę swobody. Po co mi prywatny ochroniarz w domku pośród cholernych Gór Skalistych? Byliśmy tak daleko od cywilizacji, że potencjalny porywacz zdążyłby się zgubić, albo zginąć, zanim by tu dotarł. Poza tym, ojciec przywiózł ze sobą do Aspen całą obstawę, która była odpowiedzialna za ochronę posiadłości, choć dom sam w sobie był wyposażony w najnowsze alarmy i czujniki bezpieczeństwa. Więc Grayson naprawdę był tutaj zbędny.
Patrząc na niego, miałam wrażenie, że przydałby mu się urlop. Od pewnego czasu był tak spięty, że czasami zastanawiałam się jakim cudem porusza się z tym sztywnym kijem w tyłku. Chociaż z drugiej strony wątpiłam, że krótkie wakacje cokolwiek by zmieniły. On po prostu taki był. Cichy, opanowany i ciągle skupiony, z twarzą nie wyrażającą żadnych emocji. Grayson był stuprocentowym profesjonalistą i choć przez większość czasu nawet nie zauważałam go przy swoim boku, czasami naprawdę chciałam mieć więcej prywatności. Przynajmniej w pieprzone święta.
Z gabinetu ojca udałam się prosto do kuchni, licząc, że zastanę tam mamę, ale niestety jej tam nie było.
Zeszłam na dół, bo chciałam się dowiedzieć, czy któremuś z rodziców został papier ozdobny. Wszystkie prezenty zamierzałam spakować tutaj, w domku w górach, ale przed wyjazdem byłam tak roztargniona, że zamiast dwóch rolek spakowałam jedną.
Skoro jednak byłam już w kuchni, postanowiłam zrobić sobie herbatę. Otworzyłam szafkę, wyciągnęłam z niej kubek i zamknęłam ją używając do tego o wiele więcej siły niż było trzeba. Wkurzyłam się, że minął tylko jeden dzień od naszego przyjazdu, a każde z rodziców zaszyło się już we własnym kącie. Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk głośnego trzaśnięcia.
Miałam wrażenie, że Grayson uniósł brwi, ale gdy na niego spojrzałam, znów miał tę swoją pokerową minę. Stwierdziłam, że pewnie mi się przewidziało. W końcu rzadko reagował na to, co robiłam, choć czasami, gdy zaczynał mnie denerwować, sama go do tego prowokowałam.
Czekając, aż zagotuje się woda, chciałam wyjrzeć przez okno. Mężczyzna zasłaniał mi je jednak swoim wielkim cielskiem.
– Przesuń się – mruknęłam, na co on niespodziewanie odsunął mnie jednym ruchem na bok.
– To niebezpieczne – rzucił krótko, po czym wyprostował się i wrócił do swojej sztywnej pozycji, wpatrując się prosto przed siebie.
Normalnie bym się z nim nie kłóciła. Byłam już przyzwyczajona do jego obsesji na punkcie mojego bezpieczeństwa, w końcu płacili mu za to, żeby mnie chronił, ale tym razem cała aż trzęsłam się od przepełniejących mnie negatywnych emocji.
Położyłam ręce na biodrach i zmierzyłam go surowym spojrzeniem.
– Niebezpieczne? – prychnęłam. – Chyba nie sądzisz, że w krzakach czai się jakiś snajper, który tylko czeka na moment, by mnie sprzątnąć?
Patrzyłam na jego twarde rysy twarzy, oczekując odpowiedzi, ale nie doczekałam się żadnej reakcji. Jak zwykle. Pierdolona skała.
Kręcąc głową w niedowierzaniu, zalałam herbatę wrzącą wodą.
Nie mogłam uwierzyć, że ten buc kiedyś mi się podobał. Przydzielono mi go do ochrony, gdy skończyłam szesnaście lat. On miał wtedy niespełna dwadzieścia cztery. Był najmłodszym i jak się również okazało, najlepszym kandydatem na to stanowisko.
Na początku byłam zbyt onieśmielona, by w ogóle próbować nawiązać z nim jakikolwiek kontakt. Wydawał mi się taki męski i dojrzały... Imponował mi fakt, że budził respekt w każdej osobie, która znalazła się w zasięgu jego wzroku. A ja byłam wtedy tylko nastolatką. Zakompleksioną i nieco przytłoczoną medialnym światem, w którym obracali się moi rodzice. Jednak rok później, gdy zawrzały we mnie hormony, stałam się o wiele bardziej śmiała. W dodatku frustrowało mnie, że nie wolno było mi randkować, a jedyni faceci, których spotykałam to pracownicy ojca i kręcący się po domu ochroniarze, w tym Grayson.
Niestety – a może jednak stety – moje próby uwiedzenia go spełzły na niczym. W jego oczach nie dość, że byłam nietykalna, to jeszcze postrzegał mnie jak dziecko. I od tamtego czasu nic się nie zmieniło. Wciąż zwracał się do mnie w infantylny sposób i zachowywał się, jakbym dopiero co skończyła podstawówkę.
Na szczęście już dawno zdążyłam się z niego wyleczyć. I bardzo dobrze, bo co z tego, że z tymi swoimi czarnymi włosami, ciemnymi oczami i umięśnionym każdym fragmentem ciała był niezwykle przystojny, skoro jego charakter był okropny. Nie wyobrażam sobie spędzać więcej czasu niż to konieczne z kimś, kto nie znał słowa „zabawa", a każdą wolną chwilę spędzał na czyszczeniu broni i oglądaniu programów przyrodniczych w telewizji.
Wyjęłam saszetkę z herbatą i wyrzuciłam ją do kosza na śmieci, nie zapominając, by trzasnąć przy tym głośno drzwiczkami szafki.
– Naprawdę jesteś zła o to, że nie pozwoliłem ci wyjrzeć? Wydaje ci się, że ktoś potencjalnie czyhający na twoje życie zrezygnował z wyjątkowej okazji i postanowił spędzić święta z rodziną? – odezwał się nagle Gryson. Rzucił mi przelotne spojrzenie, a ja już wiedziałam, że chyba przegięłam swoim ostentacyjnym zachowaniem. Pan Gbur rzadko zabierał głos. – Wolę wpatrywać się w zawieszone na choince lampki niż celownik laserowy na twoim czole, więc przestań się boczyć i po prostu mnie słuchaj.
Zacisnęłam drżące palce na rączce kubka tak mocno, że gdybym się w porę nie opamiętała, wystarczyłaby chwila i wrzątek pociekł by mi po dłoniach.
– Miłego wieczoru, Grayson – mruknęłam pod nosem, marszcząc brwi. – Może puszczą dzisiaj w telewizji jakiś ciekawy program o reniferach. – Wyminęłam go, ocierając ręką o materiał jego bawełnianej koszuli. – Nie myślałeś może, żeby przenieść się razem z nimi na biegun?
Nie wiem po co w ogóle kontynuowałam tę dyskusję. Zazwyczaj wolałam go ignorować, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać, żeby mu nie dopiec. Byłam wściekła, że skończył mi się papier do pakowania prezentów i że rodzice nie poświęcili mi i mojemu bratu nawet chwili uwagi, odkąd tutaj przyjechaliśmy, a Grayson wydawał się idealnym celem, na którym mogłam wyładować swoje negatywne emocje.
– Przestań zachowywać się jak dziecko – upomniał mnie, co tylko zwiększyło moją irytację.
– A ty przestań się zachowywać, jakbyś miał kij w dupie – rzuciłam na odchodne, zostawiając go za swoimi plecami.
Usiadłam na kanapie w salonie, będąc pewną, że da mi spokój i pójdzie w końcu do części domku wyznaczonej dla personelu. Jednak wszyscy chyba dzisiaj sprzysięgli się, żeby maksymalnie zepsuć mi humor, bo nie minęła chwila, a Grayson usiadł obok. Gdy do moich nozdrzy dotarł męski zapach jego perfum, zazgrzytałam zębami.
Upewniłam się, że poczuł na sobie moje pogardliwe spojrzenie i dopiero wtedy powiedziałam:
– Ty chyba sobie żartujesz. Idź stąd! – Bardziej dosadna w swoich żądaniach już być nie mogłam. – Nikt mnie tutaj nie zaatakuje. Mam zamiar wypić herbatę i coś obejrzeć, a potem wrócić do pakowania prezentów. Co w sumie będzie trudne zważając na fakt, że nie starczyło mi papieru na owinięcie kubka dla taty... Tak więc, nie będziesz mi dziś więcej potrzebny. Do widzenia.
– Pozwól, że to ja zdecyduję, czy jestem ci potrzebny czy nie – rzucił suchym tonem, nie odrywając wzroku od telewizora. Wciąż był zgaszony, a w czerni połyskiwały światełka odbijające się od choinki, stojącej w rogu salonu.
Postanowiłam zmienić taktykę.
– Po prostu przyznaj, że chcesz spędzić ze mną czas. – Uśmiechnęłam się kokieteryjnie, trącając go łokciem. – Samotność ci doskwiera?
– Nie przekraczaj granicy – rzucił przez zaciśnięte szczęki i odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość. – Zajmij się sobą i udawaj, że mnie tu nie ma.
Westchnęłam ciężko, wiedząc, że tym razem przegrałam. Przy nim rzadko udawało mi się postawić na swoim, ale cały czas dzielnie próbowałam.
Włączyłam telewizor i zaczęłam przełączać kanały, szukając czegoś, co mnie zainteresuje. Gdy natrafiłam na Holiday, usatysfakcjonowana odłożyłam pilot na ławę. Skoro jest tak głupio uparty, niech cierpi, pomyślałam z satysfakcją.
– Za każdym razem, gdy oglądam ten film, zachwycam się Cameron Diaz. Jest przepiękna – skomentowałam pod nosem, pijąc powoli herbatę i obserwując Graysona kątem oka. – Lubisz blondynki? – prowokowałam dalej, czerpiąc z tego o wiele więcej satysfakcji niż powinnam. Mój ochroniarz natomiast zdawał się być niewzruszony moimi kolejnymi zaczepkami. Wpatrywał się bez słowa w punkt przed sobą, nie poświęcając mi uwagi. – Tylko mi nie mów, że nie jest w twoim typie. Przecież Cameron Diaz jest w typie każdego mężczyzny.
– Skup się na filmie.
– A może to Jude Law jest w twoim typie?
– Candace... – upomniał mnie, a ja dostrzegłam, że przebijająca przez skórę tętnica na jego szyi pulsowała coraz mocniej.
Candace. Ktoś tutaj najwyraźniej przeciągnął strunę. Może faktycznie powinnam się zamknąć?
– Och, już dobra. To ja się teraz zamknę, a ty w tym czasie sobie naładuj baterie – wymamrotałam pod nosem, na co rzucił mi zdezorientowane spojrzenie spod lekko przymrużonych powiek. – Bo roboty chyba są na baterie, co?
Grayson nie zdecydował się skomentować moich słów, a ja nie miałam odwagi, by zerknąć na niego i sprawdzić, jaką reakcję w nim wywołały. To nie przeszkodziło jednak rozlewającej się po całej moim ciele satysfakcji. Uwielbiałam mieć ostatnie słowo.
Resztę filmu obejrzeliśmy w ciszy. Kiedy na ekranie telewizora pojawiły się napisy końcowe, wyłączyłam go, podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę schodów z zamiarem udania się do swojego pokoju. Przechodząc przez salon, czułam na sobie nieustępliwe spojrzenie Pana Sztywniaka, przez co zaczęłam się modlić, żeby przypadkiem nie poszedł za mną. Wolałabym, żeby zajął się sobą, choć niestety miałam przeczucie, że przez moje dzisiejsze zachowanie zrobi dziś wszystko, żebym tak samo, jak on chwilę temu, nie czuła się komfortowo.
Gdy znalazłam się na piętrze, trzasnęłam za sobą drzwiami, a następnie przystawiłam do nich ucho, nasłuchując dowodów czyjejś obecności. Minęło jednak kilkadziesiąt sekund, a do mnie nie dotarł żaden dźwięk. Choć pewnie nie powinnam była się tym sugerować. Grayson potrafił poruszać się bezgłośnie, jeżeli tego chciał.
Ciekawe, czy podczas seksu też jest taki cichy. A może wręcz przeciwnie?
Boże. Nie wiem, dlaczego w ogóle o tym pomyślałam.
Potrząsnęłam głową i podeszłam do łóżka, spod którego wysunęłam wszystkie przygotowane wcześniej prezenty.
Nowa gra na konsolę dla brata, kolczyki dla mamy i kubek dla taty.
Z pozoru kubek mógł się wydawać przereklamowanym upominkiem, ale w naszym przypadku wiązała się z tym historia. W pierwsze moje święta po urodzinach, tata dostał kubek z moim zdjęciem od mamy i tak bardzo spodobał mu się ten prezent, że zabrał go ze sobą do biura, by codziennie móc pić z niego kawę. W następne Boże Narodzenie dostał od mamy kolejny. I kolejny, aż w końcu ja stałam się osobą odpowiedzialną za dostarczanie mu kiczowatych kubków z moją twarzą na nich.
Nie mogłam więc po ponad dwudziestu latach przerwać tej tradycji, bo nie miałam w co go zapakować!
Sięgnęłam po zżynki papieru, rozłożyłam je starannie na dywanie, a następnie zaczęłam sklejać je taśmą. Owinęłam kubek w mozaikę i uniosłam go w górę, by przyjrzeć się dokładniej efektom swojej pracy.
Nie wygląda tak źle... Jeżeli przymknie się jedno oko. A później drugie.
Prychnęłam sfrustrowana. Gdy chciałam obrócić naczynie w dłoni, niespodziewanie mi się ono z nich wymsknęło.
– Kurwa! – zdążyłam tylko krzyknąć, a w kolejnej sekundzie do moich uszu dotarł huk bitej porcelany. Jak na złość kubek spadł na drewniane panele, a nie na dywan i roztrzaskał się na drobne kawałki.
– Candace! – Niski głos zagrzmiał tuż za drzwiami mojego pokoju. – Co się stało? Wszystko w porządku?!
Czyli przez cały czas tu był.
Zmrużyłam powieki i wzięłam powolny wdech, po czym wstałam na proste nogi i ruszyłam wściekle w stronę czyhającego po drugiej stronie Graysona. Szarpnęłam gwałtownie za klamkę, prawie zderzając się nosem z jego twardym torsem.
– Nic się nie stało – zapewniłam, skupiając wzrok na jego twarzy. Spojrzał mi podejrzliwie w oczy, po czym zerknął za moje ramię. – Chociaż nie. Właściwie, to jednak się coś stało. Musimy pojechać do miasta.
– Co? – spytał zdezorientowany, znów spoglądając na mnie. Dlaczego się nie odsunął? Dlaczego ja się nie odsunęłam? Dlaczego stoimy tak blisko siebie, że czuję na sobie ciepło jego ciała? – Chyba nie mówisz poważnie? – parsknął pod nosem. – Myślałem, że znamy się już na tyle długo, że odpuściłaś sobie próby przekonywania mnie do czegoś, na co wiesz, że nigdy się nie zgodzę.
– Nie mam prezentu dla taty. Właśnie zbiłam kubek, który zamierzałam mu wręczyć.
– A wiesz, jak bardzo mnie to obchodzi? – Zawiesił obie dłonie na pasie do broni, który jak zawsze opasał jego klatkę piersiową, krzyżując się na niej. – Tak bardzo jak fakt, że jedna z twoich skarpetek jest różowa, a druga czerwona.
Odruchowo opuściłam wzrok na swoje stopy, przekonując się, że miał rację. Wypuściłam z siebie głośno powietrze i zmarszczyłam czoło, po raz kolejny stając z nim do walki na spojrzenia.
– Skończyły mi się tampony.
Przekręcił głowę w bok, a ja zapatrzyłam się na kosmyk włosów, który opadł na jego czarną, grubą brew. Miałam ochotę zaczesać go z powrotem na swoje miejsce, ale od razu skarciłam się w duchu. Nawet nie wiedziałam, skąd ta myśl wzięła się w mojej głowie, ale była głupia i nieodpowiednia.
– To zbił ci się kubek, czy nie masz tamponów? – zapytał powątpiewająco. Oderwałam wzrok od jego włosów i przeniosłam na ciemne tęczówki, które wpatrywały się we mnie wnikliwie.
– Tampony – odpowiedziałam szybko. Może nawet trochę zbyt szybko. – Chcę pojechać po tampony. Kubek dla taty kupię przy okazji.
Byłam pewna, że świąteczny prezent nie przekonałby Graysona, by zabrał mnie do miasta, ale brak tamponów to już zupełnie inna sprawa. Wiedziałam, że poruszenie przy nim tego tematu wprawi go w dyskomfort. Mógł być oschłym draniem, ale to wciąż nie zmieniało faktu, że kobiece sprawy przerażały każdego faceta.
– Kłamiesz – stwierdził pewnie, patrząc mi prosto w oczy. – Tylko po to, by przekonać mnie, żebym zabrał cię do tego cholernego miasta.
– Jeżeli tak bardzo zależy ci na tym, żebym tu została, to może pojedziesz po nie sam? – zapytałam śpiewnym tonem, otwarcie z niego szydząc. I najwyraźniej osiągnęłam zamierzony efekt.
Grayson uniósł spojrzenie, zacisnął wargi w wąską linię, po czym wypuścił z siebie wściekle powietrze i odpowiedział:
– Za pięć minut na dole. – Kąciki moich ust samoistnie drgnęły. – Poinformuję o wszystkim twojego ojca.
– Tylko nie mów mu, że jedziemy po prezent dla niego.
– Podobno jedziemy po tampony. – Obrzucił mnie pretensjonalnym spojrzeniem, na co tylko lekko wzruszyłam ramionami i odwróciłam się z zamiarem zamknięcia za sobą drzwi. – Nie wychodź sama z domu. Odprowadzę cię do samochodu.
– Lubisz być blisko mnie, co? – Zerknęłam na niego przez szparę pozostawioną między drzwiami a futryną.
– Za to mi płacą – skwitował bez emocji, po czym odmaszerował, zostawiając mi widok na swoje plecy, na których niczym druga skóra opinał się materiał czarnej koszuli.
Szkoda, że mój ojciec nie płaci mu za to, żeby był milszy. Chociaż w sumie, nasze przekomarzanki stały się dla mnie ostatnio jedną z moich ulubionych rozrywek.
Zamknęłam za sobą drzwi, podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej luźny sweter z golfem i legginsy. Gdy zrzuciłam z siebie dresy, zerknęłam na swoje dwie różne skarpetki, ale ostatecznie stwierdziłam, że nie ma sensu ich przebierać, bo spod butów i tak nie będzie ich widać. Naciągnęłam je tuż pod kolano, ubrałam wcześniej przygotowany zestaw ubrań i wyszłam z pokoju.
Kiedy dotarłam do przedsionka domu, Grayson czekał już tam na mnie w pełni gotowy do wyjścia. Czarne poły jego wełnianego płaszcza przykrywały szczelnie pas z bronią okalający jego klatkę piersiową. Dłonie odziane w skórzane rękawiczki złożył przed sobą, a moje spojrzenie z jakiegoś niezrozumiałego powodu przylgnęło do fragmentu gołej skóry między wystającym spod płaszcza mankietem koszuli, a brzegiem rękawiczki.
Potrząsnęłam głową, po czym nachyliłam się i wsunęłam na nogi kozaki na niewysokim obcasie. Dopiero przy zapinaniu drugiego buta uświadomiłam sobie, że nie dość, że wypinam tyłek w kierunku swojego ochroniarza, to jeszcze mam na sobie obcisłe legginsy. Wyprostowałam się sztywno, a gdy zerknęłam przez ramię i zorientowałam się, że Grayson przez cały ten czas trwał w tej samej pozycji, z lekko uniesionym podbródkiem i spojrzeniem utkwionym wprost przed siebie, miałam ochotę odetchnąć z ulgą. A może z irytacją? Sama nie wiem.
Jest naprawdę aż taką skałą, że nie rusza go nawet widok kobiecych pośladków?
– Nie jestem pewien, czy te buty to dobry pomysł – mruknął ledwo słyszalnie pod nosem.
– Gdy ostatnio sprawdzałam, byłeś moim ochroniarzem, a nie stylistą – odpowiedziałam zgryźliwie, zarzucając na ramiona swój beżowy płaszcz.
– Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
– Skąd mam wiedzieć, co sobie myśli facet, który przez dwadzieścia cztery godziny na dobę ma pokerowy wyraz twarzy? – spytałam zirytowana, zdając sobie sprawę, że moje pytanie tak naprawdę nie dotyczyło tych cholernych kozaków. – Możemy iść. – Stanęłam przed nim, trzymając w dłoni swoją torebkę.
– Poślizgniesz się na kostce, zanim w ogóle zdążymy dotrzeć do samochodu – drążył dalej, każdym swoim słowem docierając coraz bliżej mojej granicy cierpliwości.
– Nawet jeżeli się poślizgnę, to nie upadnę, bo wcześniej zdążysz mnie złapać – parsknęłam i wykonałam krok w przód, co było dość ryzykowne, zważając na niewielką odległość między nami.
Gdy sięgnęłam do klamki za jego plecami, przypadkowo otarłam piersiami o jego rękę. Zesztywniałam, a powietrze niespodziewanie zatrzymało się w moich płucach. Grayson obniżył nieco podbródek, a jego ciepły oddech musnął skórę na mojej szyi.
– Mam cię ochraniać przed niebezpieczeństwem, cukiereczku. A nie przed własną głupotą – szepnął głosem tak niskim, że aż wszystkie włosy zjeżyły się na moim ciele.
Jeszcze przez kilka sekund trwał nieruchomo w tej samej pozycji, a ja nie potrafiłam odeprzeć od siebie wrażenia, że ledwo powstrzymuje się przed wetknięciem nosa w moje włosy i zaciągnięcia się ich zapachem. Chciałam, żeby to zrobił. Chciałam, żeby wykazał choć odrobinę zainteresowania, choć nie było w tym niczego racjonalnego.
W chwili, w której położył swoją dłoń na mojej, spomiędzy moich ust wydostało się ciche westchnienie. Nacisnął na klamkę, a gdy drzwi frontowe się otworzyły, w twarz uderzył mnie sprowadzający na ziemię mroźny podmuch wiatru. Buzująca w moich żyłach krew momentalnie wróciła do swojego naturalnego rytmu, a po czerwonych rumieńcach wywołanych paraliżującą bliskością mężczyzny, nie zostało już ani śladu.
– Idziemy – nakazał stanowczo, kiwając głową na zaparkowany na podjeździe samochód. – Masz trzymać się mnie, zrozumiano? I nawet nie próbuj znów ze mną dyskutować. Dzisiaj już i tak na za wiele ci pozwoliłem.
Prychnęłam, ale Grayson to zignorował. Odpiął guzik płaszcza i ułożył dłoń na ukrytą pod nim bronią, by móc użyć jej w przypadku zagrożenia. Uniósł wzrok i uważnie rozejrzał się wokół.
– Ta zaspa po twojej prawej stronie wygląda podejrzanie. – Puściłam mu oczko i ruszyłam przed siebie, uważnie stąpając po oblodzonej kostce.
Tym razem jego obecność tuż przy moim boku oddziaływała na mnie bardziej niż zazwyczaj. Ciężko było mi zebrać myśli, a całą moją uwagę pochłonął roznoszący się w powietrzu zapach jego intensywnych perfum. Nie przeszkadzał mi nawet wiatr rozwiewający moje włosy we wszystkie strony, którego podmuchy z sekundy na sekundę zdawały się coraz silniejsze, oraz wpadające w oczy płatki śniegu.
Gdy podeszliśmy do samochodu, Grayson otworzył dla mnie drzwi od strony pasażera i zatrzasnął je z głośnym hukiem. Wykorzystując chwilę, w której obchodził czarnego range rovera, włączyłam radio. Po wnętrzu auta rozniósł się refren Last Christmas, a kąciki moich ust mimowolnie się uniosły.
Grayson zajął swoje miejsce, a na widok wkradającego się na jego twarz niezadowolenia musiałam zacisnąć usta, bo inaczej parsknęłabym śmiechem.
– Znasz moje zdanie na temat muzyki w samochodzie.
Dekoncentrująca i niepotrzebna. Wiedziałam o tym doskonale.
Wyciągnął przed siebie palec wskazujący i bez skrupułów wyłączył radio. Odpalił silnik, po czym położył dłonie na kierownicy i ruszył w stronę bramy.
Zazwyczaj odpuszczałam, ale dziś zaszedł mi za skórę tak bardzo, że stwierdziłam, iż prędzej obejrzę jeden z tych jego nudnych programów o wielorybach, niż dam mu powiedzieć ostatnie słowo.
– Są święta – powiedziałam z przekąsem, ponownie włączając radio. Ten argument stał się ostatnio moim ulubionym.
Nie zdążyliśmy przejechać nawet kilkudziesięciu metrów, a przednią szybę już pokrywała gruba warstwa śniegu. Grayson włączył wycieraczki i ciepły nadmuch.
– Wkurwiasz mnie, Candace – wysyczał, nie obdarzając mnie nawet krótkim spojrzeniem.
– Zauważyłam, że przeklinasz tylko wtedy, gdy masz pewność, że w pobliżu nie ma mojego ojca.
– Przeklinam tylko wtedy, gdy masz swoje humorki i z jakiegoś powodu postanawiasz zrobić wszystko, by wyprowadzić mnie z równowagi. – Zacisnął palce na kierownicy tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. – Zapnij pas, do cholery. I wyłącz to radio, bo inaczej zostawię cię gdzieś po środku lasu i każę wracać do domu pieszo.
Parsknęłam.
– Pierwszy rozkaz przyjmuję. Drugiego nie. – Wsunęłam metalowe zapięcie pasa do klamry i rozsiadłam się wygodnie w fotelu, dłonie składając przed sobą na kolanach. – I chyba muszę cię rozczarować, ale mój świat nie kręci się wokół ciebie, Gray. – Rzadko zwracałam się do niego używając zdrobnienia jego imienia. A nawet bardzo rzadko. Tym razem jednak nie mogłam się powstrzymać. – To w sumie zabawne, że u ciebie jest wręcz przeciwnie, nie uważasz? Twój świat kręci się wokół mnie. Jestem jego centrum.
Kącik jego ust zadrżał.
– Za każdym razem zapominam o tobie w chwili, w której kończy się moja zmiana. Jesteś częścią mojej pracy i nic poza tym.
– A kiedy niby kończy się twoja zmiana? Bo ja mam wrażenie, że poza spaniem i chodzeniem za mną jak cień w ciągu dnia nie robisz nic innego.
– W ciągu dnia może i nie, ale... – przeciągnął kusząco kciukiem po dolnej wardze, przez co aż zaschło mi w ustach – ...noce są długie, Candy – powiedział tajemniczo, posyłając mi wymowne spojrzenie. – Zwłaszcza zimą.
A to co niby miało znaczyć?
Przewróciłam oczami i wbiłam wzrok w obraz za szybą. Właściwie, to na zewnątrz nie było widać nic poza sypiącym śniegiem, który z każdą chwilą coraz bardziej pogarszał widoczność. Światło reflektorów odbijało się od gęstej mgły wdzierającej się na jezdnię z lasu otaczającego ją z obu stron. Gdy uświadomiłam sobie, że jak dotąd nie minęliśmy żadnego innego auta, poczułam się nieswojo, a w rozluźnieniu się nie pomagały mi nawet docierające do moich uszu wesołe dźwięki Rockin' Around the Christmas Tree.
– Oglądałeś kiedyś „Kevin sam w domu"? – zagadnęłam, zmieniając temat.
– Oczywiście – odparł, czym zdziwił nie tylko mnie, ale sądząc po wyrazie jego twarzy, również i siebie.
Żadnego „to nie twoja sprawa", „nie przekraczaj granicy" ani „twoja ciekawość kiedyś zaprowadzi cię do piekła, Candace"? Szokujące.
– Zaskoczyłeś mnie tą odpowiedzią – przyznałam. – Wcześniej przygotowałam sobie w głowie kilka ripost, których mogłabym przeciwko tobie użyć, jeżeli okazałoby się, że nie oglądałeś najlepszego filmu świątecznego wszechczasów. Nie sądziłam, że udzielisz twierdzącej odpowiedzi.
– Nie jestem potworem – żachnął się i zwolnił prędkość, bo umieszczony przy drodze znak poinformował o zbliżającym się ostrym łuku.
Gdy samochodem lekko zarzuciło, zamiast odpowiedzieć, zacisnęłam dłoń mocniej na podłokietniku. Grayson zdawał się jednak zupełnie tym nie przejąć, w pełni utrzymując kontrolę nad pojazdem.
– Masz rację, nie jesteś – przytaknęłam cicho, po czym głośniej dodałam: – Co nie zmienia faktu, że wydajesz się dość nudny.
Obrócił gwałtownie głowę, by na mnie spojrzeć.
– Nie znasz mnie – wysyczał, taksując mnie brązowymi oczami, które w tamtej chwili zdawały się ciemniejsze od otaczającego nas mroku. – Jeżeli myślisz, że w normalnym życiu zachowuję się tak jak w pracy, to najzwyczajniej w świecie jesteś...
– Nie kończ – ostrzegłam go uniesionym głosem, ręce krzyżując na klatce piersiowej.
– Bo co? Poskarżysz się tatusiowi? – Otworzyłam buzię szeroko w zdziwieniu. – Nudne to są te twoje ciągłe podchody i nieustanne sprawdzanie moich granic. Myślałem, że odpuściłaś sobie już kilka lat temu, gdy dość wyraźnie dałem ci do zrozumienia, że nie jestem zainteresowany twoim nastoletnim tyłkiem.
Wow. Nie spodziewałam się takich słów z jego ust.
Właściwie, to chyba jeszcze nigdy nie zwrócił się do mnie w ten sposób.
– „Podchody"? – wyrzuciłam sfrustrowana, wściekle wypuszczając z siebie powietrze. – Chyba coś ci się pomyliło. Przekomarzałam się dziś z tobą, bo nie miałam lepszego zajęcia.
– Nie chodzi mi tylko o dzisiaj.
– A o co, ci do cholery, chodzi?! – wrzasnęłam.
– Prowokujesz mnie. Od dawna. – Mięśnie jego szczęki się napięły, a tętnica na szyi zapulsowała. – Przeciągłe spojrzenia. Zarzucanie włosami. Ciągnący się za tobą słodki zapach perfum.
Że co, kurwa?
– Zdecydowanie za dużo sobie wyobrażasz – obruszyłam się. – Może i podobałeś mi się, gdy miałam szesnaście lat, ale teraz nie poszłabym z tobą do łóżka nawet, gdyby zamknęliby nas ze sobą w jednym pomieszczeniu na całą zimę, a ja nie miałabym pod ręką wibratora!
Na te słowa Grayson wybuchnął śmiechem. Tak głębokim, mrocznym i niespodziewanym, że aż wstrząsnął mną dreszcz.
– Och, cukiereczku – westchnął. – Możesz wciskać kit tym wszystkim facetom, którzy jedzą ci z ręki tylko po to, żeby się z tobą przespać, ale nie mi. Nie jestem głupi.
– Zamknij się, Grayson. – Nie wytrzymałam i pochyliłam się w jego stronę nad skrzynią zmiany biegów. – Chyba zapomniałeś kim jestem i jak bardzo mogę ci zaszkodzić!
Zerknął na mnie kątem oka, a na jego usta wpełzł podły uśmiech.
– Myślisz o mnie za każdym razem, gdy wykrzykujesz ich imiona tak głośno, by mieć pewność, że usłyszę cię za drzwiami. Mam rację?
Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo nagle szarpnęło autem, a ja podskoczyłam w miejscu i uderzyłam bokiem głowy o szybę w drzwiach.
Wpadliśmy w poślizg. Grayson przeklął głośno pod nosem, starając się zapanować nad samochodem. Widziałam jedynie wirującą ciemność, rozświetloną przez liche światła samochodu i nieustannie sypiący śnieg.
W pewnym momencie coś hałaśliwie huknęło, poduszki powietrzne wybiły, a reflektory w aucie zgasły. Pasy gwałtownie napięły się na mojej klatce piersiowej, przytrzymując mnie w miejscu. Gdyby nie one, miałabym co najmniej złamany nos, choć mogło się to pewnie również skończyć pęknięciem czaszki. Całe szczęście, że je zapięłam. Chwała Graysonowi i jego obsesji na punkcie mojego bezpieczeństwa.
Przez kilkanaście sekund w samochodzie panowała cisza, przerywana jedynie przez nasze przyspieszone oddechy i kołatające serca. W końcu, nie mogąc już dłużej znieść pochłaniającej moje myśli dezorientacji, zapytałam drżącym głosem, odgarniając poduszkę ze swojego pola widzenia.
– C... Co się stało? – Zerknęłam ze strachem w stronę swojego ochroniarza, ale przez otaczający nas mrok niczego nie widziałam. – Grayson? Wszystko w porządku?
– Wygląda na to, że wpadliśmy do rowu – odpowiedział poważnym tonem, ani słowem nie odnosząc się do moich pytań o jego stan zdrowia. – Jesteś cała?
Sytuacja nie wyglądała za ciekawie. Prawdę mówiąc, byłam przerażona. Jeszcze nigdy nie uczestniczyłam w żadnej kolizji na drodze, a przed chwilą całe moje życie mignęło mi przed oczami. Raczej nie byłam typem panikary, jednak w tamtym momencie czułam, jak wokół gardła zaciska mi się niewidzialna pętla, przez którą tlen nie chciał dopływać mi do płuc.
– Nie wiem – oznajmiłam tak cicho, że nie byłam pewna, czy moje słowa w ogóle do niego dotarły. – To znaczy... Chyba nic mi się nie stało.
– Dzięki Bogu – mruknął pod nosem.
Gdy na swoim udzie niespodziewanie poczułam delikatny dotyk jego szerokiej dłoni, niemal odetchnęłam z ulgą. W tamtej chwili cholernie potrzebowałam zapewnienia, że nie byłam w tym wszystkim sama. Zamiast go od siebie odepchnąć, położyłam na jego dłoni swoją i delikatnie zacisnęłam na niej palce. Trwało to tylko kilka krótkich sekund i po jego bliskości nie zostało już ani śladu.
– Zaczekaj tutaj – rzucił krótko.
Jego rozkaz był tak stanowczy, że nawet gdybym z przyzwyczajenia chciała mu się sprzeciwić, moje ciało by mnie nie posłuchało. Tym razem podporządkowałam się mu bez słowa.
Trochę szarpał się z drzwiami, ale w końcu udało mu się je otworzyć.
Gdy Grayson wyszedł na zewnątrz, wychyliłam się w jego stronę, chcąc sprawdzić, w jakiej pozycji znajdował się samochód. Wokół panowała przeraźliwa ciemność, a przednią szybę z każdą sekundą pokrywała coraz grubsza warstwa śniegu. Czułam jedynie, że byliśmy lekko pochyleni do przodu, ale nie potrafiłam określić, czy przypadkiem za chwilę auto nie spadnie w jakąś przepaść.
– Nie rób żadnych głupot, Candace – ostrzegł mnie, zanim zamknął za sobą drzwi, zostawiając mnie samą w środku.
Gdzie on, do cholery, poszedł?
Starałam się zgrywać twardą. Nie minęła jednak chwila, a ja już wciskałam pomiędzy uda trzęsące się ręce. Starałam się wyrównać swój oddech, ale gdy moment później spomiędzy moich ust zaczęły wydostawać się obłoki pary, panika przejęła nade mną kontrolę.
Zamarzniemy tu. Jak nic tu zamarzniemy, a nasze ciała znajdą dopiero za kilka dni, gdy śnieżyca ustąpi.
Odpięłam pasy i zaczęłam naciskać na klamkę drzwi po swojej stronie. Nie chciały jednak puścić. Naparłam na nie całym swoim ciężarem i... nagle wypadłam na zewnątrz, lądując twarzą w zaspie. Odkaszlnęłam i spróbowałam wstać z gracją, co jednak mi się nie udało. Znów skończyłam cała w śniegu.
– Cholera... – Wstałam i otrzepałam się, a potem rozejrzałam się wokół.
Przód samochodu całkowicie znajdował się w rowie. Wyszłam z dołu na ulicę, by sprawdzić, jak prezentowało się to od tyłu.
– Szlag – ponownie przeklęłam, gdy zobaczyłam, że auto dosłownie wisiało w powietrzu. – Chyba jednak nie dojedziemy dziś do miasta, co? – zapytałam, stając obok Graysona, który kucał przy jego boku i przyglądał się szkodom.
Po chwili mężczyzna zerknął na mnie kątem oka i westchnął z irytacją.
– Przecież powiedziałem ci, żebyś została w aucie. Dlaczego nawet w takiej sytuacji mnie nie słuchasz?
– Przyszłam ocenić fachowym okiem, jak bardzo jesteśmy w dupie. I jak bardzo ojciec się na ciebie wkurwi za to, że prawie zginęłam. – Uśmiechnęłam złośliwie, starając się skupić na czymkolwiek innym niż beznadziejna sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy. – To chyba karma za twoje dzisiejsze zachowanie – dodałam i odrzuciłam za plecy włosy, które były całe mokre od śniegu, w który wpadłam.
– Candace... – warknął nieprzyjemnie i wyprostował się, przez co nagle poczułam się mała i nic nie znacząca. Grayson górował nade mną, nie przestając mierzyć mnie swoim deprymującym spojrzeniem. – To nie pora na dziecinne przekomarzanki. Mogła ci się stać krzywda.
– Czy ja naprawdę słyszałam zmartwienie w twoim głosie? – Kącik moich warg mimowolnie się uniósł. – Pewnie byłoby ci wtedy przykro, co?
– A nawet bardzo. Odjęliby mi za to ze świątecznej premii – mruknął, a potem wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął wybierać jakiś numer. – Zadzwonię po pomoc drogową. Ale o wycieczce do miasta zapomnij. Drogi są nieprzejezdne, a ja nie zamierzam kolejny raz ryzykować. Będziesz musiała jakoś obyć się bez tamponów – rzucił bez emocji, posyłając mi sceptyczne spojrzenie, przez które zrozumiałam, że wcześniej tak naprawdę nie uwierzył w moją wymówkę.
Czasami wciąż zdarzało mi się zapomnieć, że przecież szkolił się w służbach specjalnych. Za każdym razem był w stanie rozpoznać moje kłamstwa bez większego wysiłku. Niestety.
– Jakoś to przeżyję – burknęłam, krzyżując ręce na piersi. – Tym razem zamiast kubka, ojciec dostanie na święta mnie w trumnie. Może zakład pogrzebowy owinie ją jakąś stosowną do okoliczności wstążką? Na przykład czerwoną w zieloną kratę albo...
– To nie jest zabawne. – Grayson po raz kolejny zgromił mnie spojrzeniem.
– Według ciebie nic nie jest zabawne – skwitowałam, na co głośno westchnął.
Gdy przyłożył telefon do ucha, przeszłam kilka kroków wzdłuż ulicy, chcąc sprawdzić, czy w pobliżu znajdowały się jakieś ślady cywilizacji. Z każdej strony otaczał nas jednak gęsty las. Budzący się we mnie strach potęgowała głucha cisza oraz śnieg, którego z każdą sekundą przybywało w zatrważających ilościach. Od dawno nie widziałam tak dużych opadów.
– Kurwa. – Obróciłam się na pięcie, słysząc przekleństwo wydobywające się spomiędzy ust Graysona. Rzadko dawał się ponieść emocjom. To było do niego niepodobne. – Nie ma zasięgu. Pewnie przez śnieżycę.
– To co robimy? – zapytałam, otulając się ciaśniej swoim płaszczem. Było mi tak cholernie zimno.
– Daj mi pomyśleć... – Ścisnął palcami koniuszek nosa, przymykając powieki.
– Za wiele nie przejechaliśmy, więc może spróbujemy wrócić do domu na piechotę? – zaproponowałam. – Założę się, że gdybyśmy szli lasem, doszlibyśmy do naszego domku dość szybko.
– Chcesz wybrać się na spacer po lesie w tych kozakach? – Wskazał ręką na moje buty na obcasie.
– A ty chcesz tutaj zamarznąć? Bo ja nie mam zamiaru – oznajmiłam, po czym weszłam powoli do rowu, a później ruszyłam dalej, w stronę lasu.
– Candace! – zawołał za mną. – Przestań się, kurwa, wygłupiać i wracaj tutaj!
Och, komuś najwyraźniej puściły nerwy.
– Spadaj! – odkrzyknęłam, jednocześnie starając się stąpać po śniegu tak ostrożnie, jak to możliwe. – Nie zamierzam teraz słuchać twoich głupich rozkazów! Chodzi o moje życie.
– Przecież zawsze chodzi o twoje pieprzone życie!
– Nic mi nie było dopóki nie wsiadłam z tobą do tego cholernego samochodu!
– Ty mała gówniaro...
Zatrzymałam się jak wmurowana, otwierając usta w zdziwieniu.
Nie, on właśnie tego nie powiedział.
– Mam nadzieję, że się przesłyszałam, bo jeżeli nie, to...
Grayson niespodziewanie znalazł się tuż za moimi plecami, owinął palce ciasno wokół mojego nadgarstka i szarpnął mną w swoją stronę tak gwałtownie, że prawie uderzyłam nosem o jego klatką piersiową.
– Bo jeżeli nie, to co? – wysyczał i posłał mi spojrzenie, przez które włosy na całym ciele stanęły mi dęba.
– Pożałujesz tego – szepnęłam, tym razem jednak już o wiele mniej zdeterminowanym tonem. Gdy jego ciepły oddech owiał moją twarz, miałam ochotę stanąć jeszcze bliżej niego, choć w tamtej chwili dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. – To wszystko przez ciebie.
– Lepiej się zamknij, bo cię tutaj zostawię – zagroził, niespodziewanie sięgając dłońmi do guzików mojego płaszcza. Opuściłam wzrok i zorientowałam się, że wcześniej ich nie zapięłam. – Nie przetrwałabyś sama nawet godziny. – Odpyskowałabym mu. Miałam już nawet na końcu języka przygotowaną ripostę, ale przez jego zgrabne palce przesuwające się w okolicach moich piersi, brzucha i bioder, nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa... Cholera. – Wciąż jesteś małą dziewczynką, Candy. Małą, cholernie nieporadną i każdego dnia coraz bardziej wkurwiającą mnie dziewczynką.
– Pierdol się, Grayson – fuknęłam i z całej siły odepchnęłam go od siebie.
Gdy wykonałam krok w tył, poślizgnęłam się na wyrastającym ponad ziemię korzeniu. Straciłam równowagę, a moja kostka wykręciła się boleśnie, wydzierając z moich ust głośne syknięcie. Grayson objął mnie rękoma w pasie, nie pozwalając mi upaść i przytrzymał przy swoim twardym ciele chwilę dłużej niż było to konieczne.
– A nie mówiłem? – szepnął mi prowokująco do ucha. – Taka nieporadna...
Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, ale nie było to spowodowane ani coraz bardziej doskwierającym mi mrozem, ani bólem kostki.
Na szczęście w odpowiedniej chwili się opamiętałam. Położyłam dłonie na klatce piersiowej Graysona i gwałtownie się od niego odsunęłam. Pożałowałam tego już sekundę później, gdy nagle ból kostki zaczął promieniować na całe ciało i stał się nie do zniesienia.
– Ja pierdolę – przeklęłam, zaciągając się lodowatym powietrzem, które swoimi mackami podrażniło moje płuca.
– I co ja mam teraz z tobą zrobić?
– Wystarczy, że się zamkniesz i w końcu ruszysz do przodu.
– A ty niby pójdziesz za mną? – Przytaknęłam, mocno zaciskając zęby. – Ciekawe jak. Właśnie skręciłaś kostkę. Mówiłem, że te kozaki to zły pomysł.
– Och, wybacz, ale nie przewidziałam, że ten wieczór zakończy się w ten sposób! – Wyrzuciłam ręce w powietrze. – Idź już, do cholery!
Grayson pokręcił głową na boki i podszedł do mnie. Zanim zdążyłam wykonać jakikolwiek ruch, pochylił się, ułożył jedną rękę pod moimi kolanami, a drugą tuż nad pośladkami, i uniósł mnie w górę, jakbym nic nie ważyła. Gdy ruszył przed siebie, odruchowo złapałam za jego szyję, za co natychmiast zganiłam się w myślach.
– Puść mnie – syknęłam, z ustami tuż przy jego policzku pokrytym lekkim zarostem.
– Nie – odpowiedział, wzmacniając uścisk.
– To molestowanie. Po powrocie do domu opowiem o wszystkim tacie. – Moje usta wygięły się w przepełnionym satysfakcją uśmiechu.
Boże, dlaczego irytowanie go dawało mi tyle przyjemności? To niedorzeczne.
– Tak, Candace. Poskarż się tatusiowi, jak bardzo przeszkadzało ci, że cię dotknąłem... – parsknął, posyłając mi rozbawione spojrzenie. – Jestem pewien, że marzyłaś o tym, odkąd mnie poznałaś.
– A ty co? Uderzyłeś się w głowę tak mocno, że zapomniałeś już, co powiedziałeś w samochodzie? – Starałam się nie zwracać uwagi na pieszczący moje nozdrza zapach jego perfum, ale trudno było mi go zignorować. – Naprawdę myślałeś, że pieprzyłam się z innymi, myśląc o tobie? Najwyraźniej masz na moim punkcie obsesję, o której wcześniej nie wiedziałam. Czy to w ogóle rozsądne, żebyś dalej mnie ochraniał? Nasza dyskusja w aucie tak bardzo wytrąciła cię z równowagi, że wpadłeś w poślizg. Mogliśmy zginąć.
– Jeszcze słowo – ostrzegł.
– I co? – prowokowałam dalej. – Nie zostawisz mnie tutaj samej... Nigdy. – Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi i musnęłam nosem miękką skórę, przez co aż cały się spiął. – Prędzej sam byś zginął – szepnęłam mu do ucha.
– Candy... – westchnął ciężko, a ja poczułam, jak jego klatka piersiowa z każdą sekundą poruszała się coraz szybciej.
– Tak? – sapnęłam, wbijając paznokcie w jego szyję.
– Zamilcz – rozkazał, a po cieple, które chwilę temu rozlało się po całym moim ciele, nie zostało ani śladu. – Opowiadasz bzdury, niepotrzebnie tracąc na to energię. Trzymaj się mnie i powiedz, gdyby nagle nienaturalnie szybko zaczęły ci marznąć dłonie lub stopy. Sam zorientuję się, jeżeli dostaniesz dreszczy. Oddychaj nosem i najlepiej trzymaj go tam, gdzie przed chwilą go wetknęłaś. Zrozumiano?
– Zrozumiano – mruknęłam zrzędliwie. Nie miałam innego wyboru niż się po prostu zgodzić. – Strasznie się rządzisz. Wkurwiają mnie te twoje rozkazy – dodałam, nie będąc sobą, gdybym tego nie zrobiła.
Grayson szedł dalej, mocno mnie trzymając, a napięte mięśnie jego szerokich ramion czułam nawet przez kilka warstw ubrań, które mieliśmy na sobie. Lekko podskakiwałam przy każdym kroku, ocierając się o niego piersiami. Nie chciałam przyznać sama przed sobą, że było to pobudzające.
– O wiele łatwiej byłoby, gdybyś w końcu zaakceptowała, że to ja tutaj rządzę. Zatrudniono mnie po to, żeby zapewniać ci bezpieczeństwo. Przestań więc utrudniać naszą współpracę i postaraj się być bardziej uległa. – Jego głęboki baryton dotarł do każdego zakończenia nerwowego w moim ciele. O dziwo, mówił bez żadnej zadyszki, jakby ani trochę nie zmęczyło go przedzieranie się przez zaspy i jednoczesne niesienie mnie na rękach.
– Nie jestem typem uległej. A wręcz przeciwnie – powiedziałam, nie mogąc się powstrzymać. Nie moja wina, że sam się podstawił.
Zerknął na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami, w których w tej chwili poza wszechobecnym mrokiem żarzyły się ledwo dostrzegalne iskierki i uniosłam kącik warg.
– Uwierz, że przy mnie byś była.
Jego słowa skutecznie zamknęły mi usta.
Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Nie po nim.
Przez kilka dobrych sekund szliśmy w ciszy, ale w końcu nie wytrzymałam i się odezwałam.
– Czy ty naprawdę właśnie odpowiedziałeś na moją seksualną aluzję? A może znowu padło mi na słuch?
Jego klatka piersiowa uniosła się od cichego śmiechu, a dźwięk ten, tak niezwyczajny, a jednocześnie cholernie pociągający, zawibrował w całym moim ciele.
– To, że jestem twoim ochroniarzem, nie zmienia faktu, że jestem też facetem. Trochę mnie przeceniasz, sądząc, że jestem odporny na tego typu komentarze. A już zwłaszcza, gdy wychodzą one z twoich ust.
Zmrużyłam oczy, zastanawiając się nad jego słowami. Gdy zrobił wielki krok nad gałęzią, blokującą nam drogę, wzmocniłam uścisk na jego szyi.
– Przecież przez cały czas się z tobą drażnię. Nigdy wcześniej nie reagowałeś na moje zaczepki.
Znów na mnie spojrzał. Tym razem jednak jego spojrzenie było inne. Intensywniejsze.
– Nigdy też nie niosłem cię po ciemku przez las, czując na swoim ciele każdą twoją krągłość.
Odchrząknęłam, a nagły przypływ ciepła zaatakował moje policzki. Było to dziwne, zważając na fakt, że całe moje ciało traciło temperaturę. Przez wpadnięcie w tą cholerną zaspę po wyjściu z samochodu przemokły mi ubrania i włosy. Trzęsłam się z zimna, ale nawet mimo tego, na twarzy czułam przejmujący gorąc.
Kontynuowaliśmy wędrówkę w milczeniu, a ja po raz pierwszy w życiu czułam się speszona obecnością Graysona. Nigdy wcześniej nie poznałam go od tej strony. Jeszcze nigdy nie wydawał mi się tak męski i seksowny, jak w tej chwili.
Szliśmy i szliśmy, a z każdym kolejnym krokiem las zdawał się być coraz gęstszy. Miałam wrażenie, że nigdy z niego nie wyjdziemy. Wokół nie widać było niczego poza iglastymi drzewami i hałdami śniegu.
Moje ręce i nogi powoli zamieniały się w sople lodu. Z każdą minutą coraz bardziej traciłam w nich czucie. Gdy po jakimś czasie zaczęłam szczękać zębami, Grayson zwrócił na to uwagę.
– Co się dzieje? Zimno ci?
– T-t-trochę – jęknęłam przez obijające się o siebie zęby.
Moje ciało przeszył dreszcz. Zatrzęsłam się gwałtownie. Grayson złapał mnie mocniej i ciasno przytulił do siebie. Tak samo jak wcześniej, wetknęłam nos w jego szyję. Był taki ciepły i pachniał tak przyjemnie...
Nagle zrobiło mi się słabo, więc wzięłam głęboki wdech, żeby nie odpłynąć.
– Candace! – warknął. – Przecież powiedziałem ci, że masz powiedzieć, gdyby coś było nie tak!
W jego głosie pobrzmiewało wyraźne zmartwienie. Wiedziałam jednak, że nie było podyktowane troską o mnie, a raczej o swoją pracę. Niestety.
– Mów do mnie – rzucił ostro, gdy mu nie odpowiedziałam.
– Zimno – mruknęłam, mocniej się w niego wtulając.
Wsunęłam dłonie pod poły jego płaszcza, nie przejmując się tym, że mogło być to nieodpowiednie. Niemal natychmiast wyczułam pod palcami napięte mięśnie klatki piersiowej schowanej pod bawełnianą koszulą, a ich zarys niespodziewanie zaczął działać na moją wyobraźnię.
Doskonale wiedziałam, że Grayson był umięśniony, bo czasami chodził przy mnie w obcisłych T-shirtach z krótkim rękawkiem, ale jak dotąd z oczywistych względów nigdy nie miałam okazji zobaczyć, co kryło się pod jego ubraniami.
Dlaczego ja w ogóle pomyślałam o nim bez ubrań? Czy to przedśmiertne majaki? Czy ja umieram?
Grayson przyspieszył kroku, a ja przymknęłam powieki, starając się nie zwracać uwagi na przejmujące zimno, które docierało aż do szpiku kości.
– Dzięki Bogu – mruknął nagle.
Podniosłam ociężałą głowę, będąc pewną, że zobaczę nasz domek, jednak niestety okazało się, że wciąż byliśmy w środku lasu. Starałam się obrócić w jego ramionach tak, by zobaczyć, na co patrzył. Gdy w końcu mi się udało, dostrzegłam, że zmierzaliśmy w kierunku jakiejś... szopy.
– Co to jest?
– Chatka myśliwska. Obawiam się, że przez twój stan nie możemy iść dalej. Mi zresztą też zaczyna się robić zimno. Musisz się rozgrzać. Lepiej módl się o to, żeby w środku było jakieś palenisko.
Pokonał kilka ostatnich metrów i przytrzymując mnie jedną ręką, drugą sięgnął do drzwi, które na szczęście okazały się otwarte. Podejrzewam, że nawet, gdyby nie były, Grayson i tak by sobie z nimi poradził.
Środek wyglądał lepiej niż spodziewałam się po zobaczeniu go na zewnątrz. Okazało się, że było tu łóżko, stolik z dwoma krzesłami, a nawet dywan, wyglądający na skórę niedźwiedzia oraz kominek, w którym leżało gotowe do zapalenia drewno.
Co za ulga.
– Ostrożnie – szepnął Grayson, wypuszczając mnie ze swoich objęć.
Starałam się przenieść cały ciężar swojego ciała na jedną nogę, jednak wciąż musiałam przytrzymać się jego ramion, bo przez zimno ledwie czułam stopy.
– W porządku? – upewnił się. Kiwnęłam głową. – Dobrze. A teraz się rozbieraj.
Puściłam go, lekko się chwiejąc i spojrzałam na niego zaskoczona. Jak zwykle, swój szok i dyskomfort postanowiłam zamaskować sarkazmem.
– A gdzie kwiaty? Zaproszenie na pierwszą randkę? Naprawdę myślisz, że jestem taka łatwa?
– Candace... – powiedział ostro, tym swoim nieznoszącym sprzeciwu tonem. – Musisz natychmiast się ogrzać. Rozbierz się, bo do twojego ciała przylegają mokre ubrania. Zaraz rozpalę ogień i postaramy się je osuszyć.
– A może jakieś proszę, co?
Otuliłam się ramionami, przez cały czas starając się zgrywać twardą. Prawda była jednak taka, że nie chciałam, żeby zobaczył mnie w bieliźnie. To byłoby zbyt krępujące. I cholernie niewłaściwe.
– Nie muszę prosić o to, żeby kobiety zrzucały dla mnie ubrania. – Zmierzył mnie przeciągłym spojrzeniem. – Zazwyczaj same to robią.
Rozchyliłam wargi, ale nie wydobyły się z nich żadne słowa. Nie lubiłam podporządkowywać się jego rozkazom, ale tym razem nie miałam innego wyboru. Poza tym, jego spojrzenie było tak bardzo onieśmielające, że nie znalazłabym w sobie odwagi, by mu się przeciwstawić.
– Odwróć się – rzuciłam, krzyżując ręce na piersi. – I nie podglądaj.
Prychnął, ale zrobił to, o co go poprosiłam. Rozejrzałam się wokół w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym się okryć, a moją uwagę przykuła narzuta na łóżku. Wykrzywiłam się, gdy przez myśl przeszło mi, że ktoś wcześniej używał zarówno pościeli, jak i tej narzuty, ale w tamtej chwili nie miałam innego wyboru.
Zrzuciłam z siebie płaszcz i kozaki, a później ściągnęłam przez głowę sweter i zsunęłam z tyłka legginsy. Sięgające kolan skarpety zostawiłam, bo nie przemokły dzięki temu, że Grayson przez całą drogę niósł mnie na rękach.
Kuśtykając, podeszłam do łóżka i sięgnęłam po narzutę. Gdy jednak zobaczyłam grubą, puchową kołdrę, nie mogłam się powstrzymać, by się pod nią nie wślizgnąć. Drewniane deski ugięły się pod moim ciężarem, a w chwili, w której ich skrzypnięcie dotarło do uszu Graysona, ten zareagował tak, jakby chciał obrócić się w moją stronę.
– Już? – zapytał, przystępując nerwowo z nogi na nogę.
– Tak – potwierdziłam, nakrywając się pościelą pod samą brodę.
Mężczyzna ruszył w stronę kominka, zgrabnie omijając kupkę utworzoną z moich ubrań, a gdy kątem oka dostrzegł mnie w łóżku, przystanął na moment.
– Widzę, że się rozgościłaś – powiedział, ciągle mi się przyglądając. Jego spojrzenie było tak intensywne, że w ułamku sekundy zrobiło mi się cieplej.
– Wolę siedzieć w brudnym łóżku niż paradować przed tobą półnaga.
– Och, tak. Zapewne – parsknął, a później pochylił się i zaczął grzebać przy kominku.
– Rodzice pewnie się martwią – powiedziałam po chwili, chowając zmarznięte dłonie pomiędzy swoimi udami. – Tata będzie wściekły, że zgodziłeś się zabrać mnie do miasta w taką pogodę.
– Jakoś sobie z tym poradzę – mruknął pod nosem, pocierając końcówką zapałki o brzeg niewielkiego pudełka. – W samochodzie jest nadajnik GPS. Gdy je odnajdą, zaczną szukać i nas.
Pomieszczenie rozświetlił błysk ognia. Grayson sięgnął po jedną z rozrzuconych na podłodze książek, podpalił ją i wrzucił do kominka, a później zaczął dmuchać, tak, by płomienie zajęły drewniane bale.
– A jeżeli nie znajdą nas do rana, sami ruszymy w drogę.
Na samą myśl ponownej wędrówki w mrozie i śniegu, moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
– Nie wiem, czy to konieczne. Tutaj jest naprawdę bardzo przyjemnie – skłamałam, co wyraźnie go rozbawiło.
– Przyjemnie... – powtórzył pod nosem, kręcąc głową, a później wstał, sięgnął po moje ubrania i zaczął rozkładać je na ziemi tuż przy kominku. – Rozgrzałaś się trochę? Lepiej się już czujesz?
– Tak – przytaknęłam, przyglądając się jego ruchom jak zahipnotyzowana. – Dziękuję.
To wyznanie zaskoczyło nas oboje. Grayson zerknął na mnie przez ramię, a gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, posłałam mu delikatny uśmiech, na który nie odpowiedział. Zamiast tego, ponownie odwrócił wzrok, po czym zrzucił z ramion swój płaszcz, ściągnął czarne, skórzane rękawiczki i odłożył je na stolik. Przewieszony przez jego tors pas z bronią pozostał w tym samym miejscu.
– Naprawdę sądzisz, że przyda ci się tutaj ten pistolet? – zapytałam, kładąc się na boku.
– Zawsze noszę broń przy sobie.
– Nawet wtedy, gdy wybierasz się na zakupy do marketu?
– Zwłaszcza wtedy – odpowiedział, po czym usiadł na dywanie, plecy opierając o ramę łóżka.
– Jesteś dziwny – stwierdziłam, wpatrując się w tył jego głowy.
– Ty też. Nosisz dwie różne skarpetki.
– Dlaczego w ogóle zwróciłeś na to uwagę?
Zauważyłam, że mięśnie jego ramion delikatnie się napięły i zaczęłam się zastanawiać, co było tego powodem.
– Rzuciły mi się w oczy, bo były w jaskrawych kolorach – odpowiedział bez emocji.
– Mhm – mruknęłam, ledwo powstrzymując się przed wysunięciem dłoni spod kołdry i przeciągnięciem palcami po jego gęstych, błyszczących włosach. – Będziesz tak tam siedział przez całą noc?
– Tak – oświadczył stanowczo, zupełnie, jakby sam próbował siebie do tego przekonać. – Idź spać.
– Dlaczego? Przecież dobrze się nam rozmawia.
– Nie mam ochoty z tobą rozmawiać, Candy. Ten jeden wieczór z tobą wyssał ze mnie tyle energii, że najzwyczajniej w świecie nie mam na to siły.
Pewnie powinnam poczuć się urażona, ale zamiast tego, w reakcji na jego słowa zachichotałam pod nosem.
– Wolę, gdy jesteś mniej spięty.
– A ja wolę, gdy jesteś cicho.
Parsknęłam i bez słowa odwróciłam się na drugi bok. Gdy zdałam sobie sprawę, że po raz kolejny zrobiłam to, co mi kazał, w mojej głowie przewinęły się jego słowa o uległości. Po dzisiejszym zachowaniu mężczyzny zdecydowanie byłam w stanie uwierzyć w to, że kobiety rozpływały się w jego ramionach i wykonywały każde jego polecenie, byle tylko zaznać przyjemności, której tej facet był zapewnieniem.
Nie lubiłam, gdy ktoś mną dyrygował. Lubiłam grać i wygrywać. Kokietować i z satysfakcją zdobywać to, co z pozoru wydawało się niedostępne.
– Grayson... – odezwałam się cichym głosikiem po kilkunastu minutach milczenia.
– Tak? – zapytał niskim głosem, zerkając na mnie przez ramię.
– Znów mi zimno. – Tak naprawdę wcale nie było mi zimno. Ale on o tym nie wiedział.
Mężczyzna westchnął, po czym niespodziewanie wstał i nachylił się nade mną, żeby okryć mnie szczelniej kołdrą. Jego nagła bliskość sprawiła, że oddech ugrzązł mi w płucach.
– Nie wiem, czy to wystarczy. – Wzruszyłam niewinnie ramionami. – Może... Mógłbyś położyć się obok mnie?
Wbił we mnie swój wzrok i zaczął lustrować moją twarz, jakby sprawdzał, czy nie żartuję.
– Zważając na relację, która nas łączy, to byłoby wysoce niewłaściwie – oświadczył autorytarnym tonem, a moją skórę pokryły ciarki.
– Grayson... – powtórzyłam szeptem jego imię. – Nie każ mi się prosić. – Zaciągnął się gwałtownie powietrzem. Fakt, że zamiast usiąść z powrotem na swoje miejsce, wciąż nade mną wisiał, oznaczał chyba, że naprawdę miał ochotę przystanąć na moją propozycję. – Potraktuj to, jakbyś wypełniał jeden ze swoich obowiązków. Jest mi zimno i musisz mnie ogrzać. Inaczej się rozchoruję, a wtedy mój ojciec będzie niezadowolony...
Nie wierzę, że akurat w tej części rozmowy wspomniałam o swoim tacie. Boże, dlaczego ja w ogóle mówiłam do niego w ten sposób? To już nie były zwykłe przekomarzanki. To było coś więcej. O wiele więcej.
– Dobrze – odpowiedział po chwili Grayson, a całe moje ciało się spięło. – Tylko niczego nie próbuj.
– Ja? – parsknęłam. – Nie bądź śmieszny.
Materac ugiął się pod jego ciężarem, a ja mimowolnie wstrzymałam oddech. Wciąż jednak leżałam odwrócona do niego plecami, bo uznałam, że ta pozycja będzie najbezpieczniejsza. Gdy jego ciało niespodziewanie przywarło do mojego, zakręciło mi się w głowie. Nie mogłam się ruszyć ani oddychać.
– Coś nie tak? – szepnął mi do ucha, a wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. – Mówiłaś, że ci zimno. Tylko w ten sposób będę w stanie cię odpowiednio ogrzać.
O kurwa. Spomiędzy moich ust wydostało się westchnienie, które brzmiało bardziej jak cichy jęk. Czy on naprawdę wszedł w tę grę?
Przymknęłam oczy. Moje plecy przylegały do jego twardego torsu, a pośladki do bioder. Miałam na sobie wyłącznie bieliznę, ale Grayson zdawał się tym w ogóle nie przejmować. Objął mnie rękoma w talii i zacisnął na niej palce, jakby chciał zostawić na mojej skórze permanentne ślady.
Przestałam nadążać za swoim przyspieszonym oddechem, a serce waliło mi mocno w piersi. Wiedziałam, że przyszła kolej na mój ruch, ale moje myśli tworzyły jeden wielki chaos, przez który nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa.
– Ściągnij ten pas – powiedziałam w końcu, gdy przeszył mnie chłód ocierającej się o moją rozgrzaną skórę broni. – Nie czuję się komfortowo ze świadomością, że mężczyzna, z którym leżę w łóżku, ma przy sobie broń.
Grayson nie skomentował moich słów. Zamiast tego, odsunął się i poniósł na łokciach, a szczęk paska pozwolił mi się zorientować, że faktycznie zrobił to, co mu kazałam.
– Koszulę też ściągnij. Jest mokra.
Nie była. Ja o tym wiedziałam. On też.
Gdy wokół nas po raz kolejny zapanowała zatrważająca cisza, odwróciłam niepewnie głowę i skupiłam wzrok na palcach Graysona, które przesuwały się zwinnie po drobnych guzikach. Jeden po drugim. I kolejny. Ten widok był tak hipnotyzujący, że czułam, jakby scena przede mną odgrywała się w spowolnionym tempie.
– Podoba ci się to, na co patrzysz? – zapytał, nie odrywając ode mnie swojego nieustępliwego spojrzenia.
Nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie, bo gdy zobaczyłam jego nagą klatkę piersiową, zabrakło mi tchu. Przełknęłam ślinę i znów odwróciłam się na bok. Nie minęło kilka sekund, a twarde mięśnie torsu i brzucha przywarły do mnie, stawiając wszystkie zakończenia nerwowe w moim ciele w płomieniach.
Ta sytuacja była tak surrealna, a jednocześnie tak cholernie podniecająca, że zaczęłam się obawiać, czy pożądanie nie doprowadzi mojego serca za chwilę do eksplozji.
Grayson znów objął mnie w talii, a ja niemal rozpłynęłam się, gdy szorstkie opuszki palców musnęły skórę na moim brzuchu. Gdy poruszyłam się nieznacznie, chcąc zwalczyć w ten sposób narastające pulsowanie między udami, zacisnął je tak mocno, że z moich ust wyrwało się kolejne głośne westchnięcie.
– Nie ruszaj się – warknął, przesuwając dłoń na moje biodro.
Nie posłuchałam go, a gdy wypięłam tyłek w jego stronę, na moje pośladki naparła twarda erekcja. Zaciągnęłam się gwałtownie powietrzem, a spomiędzy ust Graysona wyrwał się prymitywny jęk, który stawił dęba wszystkie włoski na całym moim ciele.
– Kurwa – przeklął, zatapiając nos w zagłębieniu mojej szyi. – Dlaczego ty nigdy mnie nie słuchasz?
Syknął, gdy znów się o niego otarłam. Wilgoć zalała moje majtki, a podbrzusze zaczęło pulsować, wprawiając mnie w stan, w którym nie znalazłam się nigdy wcześniej. Uprawiałam już seks wiele razy, ale nigdy nie czułam się tak podniecona, jak w tym momencie. A przecież jedynie poczułam jego członka na swoim pośladku. Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić, co stałoby się ze mną, gdybyśmy posunęli się dalej.
– Nie jestem małą i niewinną dziewczynką, za którą mnie uważasz – szepnęłam ze ściśniętym gardłem.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem tego w tym momencie świadomy. – Głos załamał mu się ostatniej sylabie. Jakby ostatkami sił próbował się powstrzymać przed zrobieniem czegoś głupiego.
Gdy mówił, jego usta ocierały się o moją skórę. Jeszcze nigdy nie znaleźliśmy się tak blisko siebie. Jako nastolatka marzyłam o takim momencie, jednak nawet najbardziej dokładne wyobrażenia nie oddawały rzeczywistości.
Grayson był w tej chwili... wszystkim. Mimo że czułam go całą sobą, chciałam jeszcze więcej. Pragnęłam poczuć go głębiej. We mnie. Miałam wrażenie, że zwariuję, jeśli zaraz nie wypełni tej bolesnej pustki pulsującej między moimi nogami.
– Chcę więcej – jęknęłam, coraz szybciej ocierając się o niego swoimi biodrami. – Daj mi więcej, Grayson.
Warknął podminowany, jakby nagle po wielu latach oczekiwania w końcu puściły w nim wszystkie tamy. Gwałtownym ruchem odwrócił mnie swoją stronę, złapał za szczękę i przyciągnął do siebie tak, że nasze usta się ze sobą zderzyły.
Nie był ani trochę delikatny. Niemal od razu naparł językiem na linię moich warg i wtargnął nim do środka. Wbiłam paznokcie w jego szyję, a gdy zarzuciłam udo na jego biodro, złapał mnie za tyłek i wciągnął na siebie.
Pochyliłam się i pocałowałam go chciwie, a w tym samym czasie Grayson błądził dłońmi po całym moim ciele, jakby nie mógł się zdecydować, gdzie chce mnie dotknąć najpierw. Z każdą sekundą coraz bardziej przeszkadzało mi, że w odróżnieniu do mnie, wciąż miał na sobie warstwę ubrań.
– To, co robimy, jest bardzo niestosowne – wychrypiał w pewnej chwili, a potem odgarnął włosy z moich pleców i złapał za zapięcie od stanika.
– Bardzo – szepnęłam, przeciągając językiem wzdłuż linii jego szczęki i niżej, na szyi. Gdy jego mięśnie się pode mną napięły, wsunęłam dłoń między nasze ciała i zaczęłam wyznaczać opuszkami palców ścieżki pomiędzy nimi. – Nie sądziłam, że byłby się pan w stanie dopuścić takiej niesubordynacji, panie...
Grayson skutecznie zamknął mi usta kolejnym pocałunkiem.
Pozbył się mojego stanika, objął dłońmi piersi i zaczął je pieścić. Gdy złapał między palce sterczące brodawki i delikatnie je uszczypnął, nie byłam w stanie powstrzymać salwy jęków.
– Twój tatuś nie byłby zadowolony, gdyby zobaczył cię taką rozpaloną, w moich ramionach... – Wziął między zęby moją dolną wargę i zassał ją, jedną z dłoni dociskając moje biodra do swojego członka. – Wiesz, jak wiele razy stawał mi na twój widok? Albo jak często miałem ochotę skręcić kark idiotom, z którymi się umawiałaś?
– Czyli jednak masz na moim punkcie obsesję.
Wsunęłam palce w jego włosy i pociągnęłam za nie. Były jeszcze bardziej puszyste, niż sobie je wyobrażałam.
– To część mojej pracy.
– Och, czyżby? – parsknęłam. – Może jeszcze mi powiesz, że obmacywanie córki swojego pracodawcy też należy do twoich obowiązków?
Sięgnęłam dłonią do jego spodni, a gdy zaczęłam majstrować przy klamrze paska, Grayson owinął moje włosy wokół swojej pięści i pociągnął za nie gwałtownie, odchylając mi głowę do tyłu.
– Obmacywać to się możesz z gówniarzami w swoim wieku. Ja zamierzam cię porządnie zerżnąć – powiedział tuż nad moim uchem, a w reakcji na te słowa całe powietrze uszło mi z płuc.
– Nie zrobisz tego z wciąż ubranymi spodniami.
Gdy poruszyłam się, chcąc zmusić go w ten sposób do poluźnienia chwytu, on niespodziewanie go wzmocnił, przez co aż syknęłam z bólu.
– Ściągnę je wtedy, gdy będę miał na to ochotę.
Przesunął dłonią wzdłuż mojego kręgosłupa, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Gdy chwycił za brzeg majtek i zaczął je zsuwać w dół po udach, szarpnęłam głową. W chwili, w której nasze spojrzenia się skrzyżowały, usta Graysona wygięły się w złośliwym uśmiechu.
– Ty naprawdę uwielbiasz się rządzić – stwierdziłam, wlepiając oczy w jego opuchnięte od pocałunków wargi.
– Wydawanie ci poleceń to najlepsza część tej pracy. – Puścił moje włosy, przyciągnął za kark do siebie i wepchnął język między moje usta. – Podnieś się i chwyć za ramę łóżka.
– Co? – wydusiłam z siebie, zerkając na niego szeroko otwartymi oczami.
Grayson uniósł moje biodra, po czym zsunął się niżej na łóżku i ściągnął z moich kostek majtki, tak, by nie krępowały mi ruchów.
– Co robisz? – spytałam zdezorientowana, ale mi nie odpowiedział.
Zamiast tego, położył dłonie na moim tyłku i szarpnął nim w górę, przez co otarłam najwrażliwszym punktem mojego ciała o jego klatkę piersiową.
Spięłam się, nie wiedząc, co zamierza.
– Chcę cię polizać – wymruczał i znów mnie popchnął, a ja odruchowo złapałam za stalową ramę, by się przytrzymać.
– Nie, ja chyba nie... – Próbowałam się wycofać, ale skutecznie mnie unieruchomił.
– Candace...
Wisiałam biodrami centralnie nad jego twarzą. Goła i ociekająca wilgocią. Moje policzki płonęły. To było bardzo krępujące, a jednocześnie tak cholernie seksowne.
– Bądź posłuszna... – Gdy musnął mokrym językiem skórę po wewnętrznej stronie mojego uda, zadrżałam. – Bo inaczej przestanę być taki miły.
Usta. Jego mokre i pełne usta. Nagle zaczęłam czuć je wszędzie.
Gdy zaczął pieścić językiem moją łechtaczkę, zacisnęłam dłonie na ramie i wydałam z siebie głośny jęk, którego dźwięk rozniósł się po całym pomieszczeniu.
– Cholera... – przeklęłam, odrzucając głowę do tyłu. Grayson przytrzymywał zaborczo mój tyłek, jakby obawiał się, że za chwilę znów spróbuję mu się wymknąć. – Miły? – zapytałam zachrypniętym głosem, nawiązując do jego ostatniej wypowiedzi. – Czy ty kiedykolwiek byłeś w stosunku do mnie miły?
Zaśmiał się gardłowo, wciąż nie przestając pieścić mnie ustami i językiem.
– A czy ty nigdy nie przestajesz mówić?
– Nie, ale w tej chwili ty powinieneś. Skup się na tym, co robisz.
Niespodziewanie jego dłoń wylądowała z plaskiem na moim pośladku. Pisnęłam, a nieprzyzwoicie piekący ból rozgrzał całe moje ciało do czerwoności.
– Jesteś niegrzeczną dziewczynką, Candy – skarcił mnie, znów liżąc mnie w miejscu, w którym najbardziej go potrzebowałam.
Uśmiechnęłam się przepełniona chorą satysfakcją i zaczęłam poruszać biodrami, dopasowując się do niego, a intensywność przeszywających mnie doznań, jego dotyk i poczucie, że robimy coś tak kurewsko niewłaściwego, sprawiło, że odchodziłam od zmysłów.
Nie wiem, ile czasu minęło, ale nie potrzebowałam wiele, by znaleźć się na skraju. Moje jęki stały się coraz głośniejsze, a ruchy mniej rytmiczne. Gdy Grayson zacisnął palce mocniej na moim tyłku i zassał łechtaczkę, wstrząsnął mną dreszcz. W tej samej chwili jego dłonie powędrowały na moją talię. Mężczyzna niespodziewanie zsunął mnie z siebie i jednym, zwinnym ruchem odwrócił na plecy.
Twarde ciało przywarło do mojego, rozgrzanego i drżącego z podniecenia.
– Dlaczego przestałeś?
– Bo nie zasłużyłaś jeszcze na orgazm. – Złapał obie moje nogi w zgięciu kolan i owinął je sobie wokół bioder. – Te cholerne skarpety... – mruknął pod nosem, na co zachichotałam.
– Nie podoba ci się ich jaskrawy kolor? – droczyłam się z nim, podczas gdy on ocierał się o mnie swoim twardym wzwodem.
– Twoje nogi wyglądają w nich tak kurewsko seksownie... – Naparł na moje wargi swoimi, wysysając ze mnie ostatnie krzty powietrza.
Jedną z dłoni wsunęłam mu we włosy, a drugą położyłam na plecach. Próbowałam przyciągnąć go tak blisko siebie, jak to możliwe, choć między naszymi ciałami nie było ani milimetra dystansu. Szeroka i umięśniona klatka piersiowa Graysona przylgnęła do mnie ciasno sprawiając, że poczułam się, jakbym pod nim zniknęła.
Z każdą sekundą jego usta zdawały się coraz bardziej zniecierpliwione. W pewnym momencie oparł się na łokciu wzdłuż mojego boku, a drugą ręką sięgnął w końcu do swoich spodni. Gdy odpiął z głośnym brzękiem pasek, metalowa klamra musnęła skórę na moim pośladku. Jej chłód spowodował, że całym moim ciałem wstrząsnął spazmatyczny dreszcz.
– Chcesz, żebym go użył? – Jego ciepły oddech owiał moją twarz. Rozchyliłam powieki i spojrzałam na niego zdezorientowana. Wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał. – Może innym razem... – sam odpowiedział sobie na zadane chwilę wcześniej pytanie, a kącik jego ust tajemniczo się uniósł.
– Innym razem? – powtórzyłam. Mój zachrypnięty głos pochodził z tak dalekiej głębi, że ledwo go rozpoznałam.
Jednym ruchem zsunął z siebie dwie warstwy ubrań, a ja poczułam na sobie ciężar jego gorącego członka. Zerknęłam w dół, a potem przesunęłam wzrok na jego twarz i patrząc mu prosto w oczy, oblizałam kokieteryjnie wargi.
– Na przykład kiedy? – Uniosłam jedną brew.
Grayson wpatrywał się we mnie z żarem. Jego tors unosił się gwałtownie pod przyspieszonym oddechem, a tętnica pulsowała na szyi.
– Na przykład wtedy, gdy wrócisz do domu z imprezy pijana i śmierdząca męskimi perfumami – wycedził, zaciskając szczęki. – Albo wtedy, gdy po raz kolejny każesz mi się odebrać z mieszkania jakiegoś sukinsyna, a później wsiądziesz do mojego samochodu z krzywo zapiętą bluzką i malinką na szyi.
– Uwielbiam cię prowokować. – Objęłam dłońmi obie piersi i zaczęłam je powoli ugniatać, ciągle wpatrując się w Graysona spod delikatnie zmrużonych powiek. – Zawsze później robię sobie dobrze, myśląc o tobie.
Gdy przemknęłam opuszkami palców po swoim brzuchu, na moim ciele wykwitły ciarki. Mężczyzna zastygł w bezruchu, obserwując każdy mój ruch jak zahipnotyzowany.
– Chcesz zobaczyć, jak wtedy wyglądam?
Kontynuowałam przedstawienie, powoli pocierając swoją łechtaczkę. Byłam już tak nabuzowana, że każdy najdelikatniejszy ruch wyrywał z moich ust głośne westchnienia.
Grayson przyglądał się mi z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Widok jego napiętych mięśni i błyszczącej od potu skóry sprawił, że nagle poczułam przejmującą potrzebę, by poczuć go w sobie.
– Wsuń palce do środka – zażądał, przesuwając dłonią po swoim penisie.
Tym razem postanowiłam być grzeczną dziewczynką i bez zawahania zrobiłam to, czego chciał. Zadowalałam się, nie spuszczając wzroku z jego twarzy, a odbijający się w jego ciemnych tęczówkach blask z każdą kolejną sekundą pochłaniał mnie coraz bardziej.
W pewnej chwili, gdy po raz kolejny tego wieczoru znalazłam się na skraju, Grayson w końcu nie wytrzymał. Złapał za moje nadgarstki, odciągnął je tuż nad moją głowę, a później wszedł we mnie bez ostrzeżenia jednym ruchem.
Krzyknęłam, odrzucając głowę do tyłu. Wykorzystał tę chwilę i schował nos w zagłębieniu mojej szyi, a później zaczął ją na zmianę lizać i przygryzać, jak gdyby nie mógł się zdecydować, czy chce pieścić, czy bezcześcić moje ciało.
Szarpnęłam biodrami, bo delikatność to ostatnie, na co miałam w tej chwili ochotę. Grayson natychmiast odpowiedział. Przywarł do moich ust i zaczął mnie pieprzyć tak szybko i intensywnie, jakby w końcu dostał to, o czym od dawna fantazjował.
Skrzyżowałam kostki tuż nad jego pośladkami i zaczęłam poruszać tyłkiem, próbując dopasować się do jego rytmu, ale trudno było nadążyć za jego morderczym tempem. Moje głośne jęki i zwierzęce pomruki wydobywające się z ust Graysona można pewnie było usłyszeć na drugim końcu tego cholernego lasu.
Nagle złapał mnie za biodra, obrócił jednym ruchem tak, że klęknęłam na łóżku i przyciągnął do siebie. Gdy wsunął się we mnie od tyłu, odruchowo złapałam za ramę łóżka.
Grayson owinął sobie moje włosy wokół pięści i ciągnął za nie, drugą dłonią co chwilę uderzając w mój pośladek. Dążyłam do spełnienia, powtarzając rozpaczliwie jego imię, a całe łóżko poruszało się razem z nami, skrzypiąc przy każdym jego pchnięciu.
Gdy znalazłam się na skraju, nagle coś huknęło, a my znaleźliśmy się na podłodze. Potrzebowałam dłuższej chwili, by zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Gdy dotarło do mnie, że połamaliśmy stelaż łóżka, zaczęłam głośno chichotać. Graysonowi, w odróżnieniu do mnie, nie było do śmiechu.
– Widzisz, co się stało przez to, że kazałaś mi na siebie tak długo czekać? – warknął zirytowany, a potem podniósł mnie, jakbym nic nie ważyła, wstał i oddalił się od pobojowiska, które zostawiliśmy po sobie na łóżku.
Grayson zatrzymał się na dywanie obok kominka. Położył się na plecach, a ja usiadłam na jego udach. Mimo, że byłam u góry, nie pozwolił mi przejąć kontroli. Chwycił mnie za pośladki i uniósł, a potem po raz kolejny we mnie wszedł sprawiając, że odrzuciłam głowę do tyłu.
Uczucie wypełnienia było niesamowite. Miałam wrażenie, że posiadł mnie całą. Był wszędzie. Czułam go całą sobą.
Poruszyłam się kilka razy, by dopasować się do jego rytmu, a gdy w końcu udało mi się go dogonić, zaczęłam ujeżdżać go coraz szybciej. Moje piersi podskakiwały z każdym ruchem, aż w pewnej chwili mężczyzna złapał za nie i zaczął je ugniatać. Oparłam dłonie o jego twardą klatkę piersiową, żeby mieć lepsze oparcie i zwiększyłam tempo.
Dłonie Graysona przeniosły się na moją talię. Jego palce napierały boleśnie na moją skórę, gdy on swoimi pchnięciami zmuszał mnie do jeszcze szybszych ruchów. Gdy w pewnej chwili rozchyliłam powieki, nasze spojrzenia się skrzyżowały. Żądza, którą dostrzegłam w jego płonących tęczówkach sprawiła, że kompletnie odeszłam od zmysłów.
Spełnienie zalało mnie kilkoma falami, powodując skurcze w całym moim ciele.
Drżałam, wciąż się poruszając, a gdy zupełnie opadłam z sił, Grayson wysunął się ze mnie i położył na plecach. Czułam się jak w amoku. Mężczyzna chwycił swojego penisa i zaczął go mocno pocierać. Obserwowałam go jak zahipnotyzowana. Kilka sekund później jego sperma trysnęła na moją twarz. Gdy poczułam ją swojej wardze, spojrzałam Graysonowi prosto w oczy i przeciągnęłam po niej koniuszkiem języka.
– Jesteś bardzo niegrzeczną dziewczynką, Candy – mruknął zachrypniętym po orgaźmie głosem, na którego dźwięk na moim ciele pojawiły się ciarki.
– Myślałam, że już wcześniej to ustaliliśmy. – Wyciągnęłam dłoń i odgarnęłam wilgotne kosmyki włosów, które przykleiły się do jego czoła. – Wiem, że wpatrywanie się w moją słodką buźkę ubrudzoną twoją spermą jest satysfakcjonujące, ale jeżeli za sekundę nie dasz mi czegoś, czym będę mogła się wytrzeć, to kopnę cię w jaja.
Parsknął, a kącik jego ust nieco się uniósł. Kręcąc głową na boki, podniósł się na rękach i wstał. Po chwili wrócił do mnie ze swoją koszulą w dłoni. Podał mi ją, a następnie cofnął się po kołdrę i poduszki.
– Będziemy spać na podłodze? – zapytałam, przecierając twarz miękkim materiałem.
– Nie zamierzam dziś spać – oznajmił, kładąc się z powrotem obok mnie na dywanie. Gdy ułożył mi pod głową poduszkę i okrył nas pościelą, na moje usta wkradł się głupkowaty uśmiech.
– A co zamierzasz?
– Jeszcze kilka razy doprowadzić do orgazmu córkę swojego pracodawcy.
Zachichotałam.
Grayson objął mnie w talii i przyciągnął do siebie. Gdy jego wargi musnęły moją skroń, oddech ugrzązł mi w płucach.
– Jeżeli ojciec się o tym dowie... – zaczęłam.
– A dowie się? – Uniósł brew, patrząc mi prosto w oczy.
– Oczywiście. Od razu po powrocie zamierzam mu się pochwalić, że wraz ze swoim prywatnym ochroniarzem połamaliśmy łóżko podczas uprawiania ostrego seksu w myśliwskiej chatce. Myślisz, że będzie zadowolony?
– Myślę, że powinnaś się zamknąć.
– A ja myślę, że powinieneś mi w tym pomóc.
Przyciągnęłam go do siebie, łącząc nasze usta w namiętnym pocałunku.
– Ta noc pozostanie naszą słodką tajemnicą, Candy... – szepnął tuż nad moim uchem, a gdy jego gorący oddech owiał wrażliwą skórę na szyi, wstrząsnął mną dreszcz. – I wiesz co? – Spojrzał na mnie tajemniczo, przesunął swoje dłonie z moich bioder na pośladki i boleśnie zacisnął na nich palce. – Mam przeczucie, że w najbliższym czasie połączy nas jeszcze wiele wspólnych tajemnic.
KONIEC
...a może nie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top