13. Balon
Boję się, że polecę za wysoko i pęknę jak balon.
Wtedy spadnę.
Rozpadnę się na każdy atom.
A buduję arkę.
Nie mogę teraz upaść.
Bo wszystko zostanie stracone.
Już nawet nie mogę mrugać.
Już nie jest to skąpane w chaosie.
Popatrz już na te emocje.
To nie manipulacja.
To poświęcone tygodnie.
Dobrze, że miałem siłę wstać.
To, czemu ma mnie boleć, że ktoś zwątpił.
Niech lecą jak ćmy.
W końcu feniks się już wzbił.
Szukam już tylko drogi na szczyt.
A jest tak niewidoczna.
Jakby nie istniała.
Jakbym tonął we własnych możliwościach.
Ta nadzieja kłamstwa mi szeptała.
Puste obietnice składała.
Musiałem zatkać uszy.
Tak to bym nic już nie napisał.
Nie przejmowałem się sercem kruchym.
Wtedy nikt mnie jeszcze nie znał.
Dzisiaj to się już trochę zmieniło.
Bo świat bywa tak zmienny.
Jakby to coraz szybciej pędziło.
A ja jestem w tym dalej świeży.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top