Rozdział siódmy.
Z perspektywy Scarlett.
Powoli na placach podeszłam do drzwi i sprawdziłam czy aby na pewno są zamknięte.
Na szczęście były zamknięte, na placach przemierzyłam pokój i wyszłam na balkon. Wyszłam poza barierkę i stanęłam na krańcu balkonu. Zeszłam po małej drabince, na której powinny być kwiaty, bluszcz i powoli jak najciszej zeszłam po niej na dół.
Stanęłam na ziemi i rozejrzałam się dookoła siebie, żeby sprawdzić czy nikt mnie nie widział.
Upewniałam się, że nikt mnie nie widział i biegiem skierowałam się w stronę lasu.
Wbiegłam między drzewa i zwolniłam do powolnego chodu. Kroczyłam przez las, mijając drzewa, które tak dobrze znałam.
Dzisiaj księżyc świecił wyjątkowo jasno, a powietrze było ciepłe. Mimo to miałam na sobie czarny sweter i czarne rurki. Nie było zimno, ale upału tez nie było, w kocu noc.
Weszłam na polanę, na której zawsze przesiaduję, gdy uda mi się wymknąć z domu. Położyłam się na trawie i wzięłam głęboki oddech, a następnie wypuściłam głośno powietrze. Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Usiadłam gwałtownie gdy usłyszałam, za sobą szelest. Rozejrzałam się dookoła ale nikogo nie zauważyłam.
-Kto tu jest?- zapytałam drżącym głosem.
Nerwowo rozejrzałam się i wstałam. Stałam na dążących nogach, mój oddech stał się nie równy, a serce przyspieszyło.
-Kto tu jest?- powtórzyłam swoje pytanie.
Nagle w moich myślach pojawił się przerażający obraz wilka z czerwonymi ślepiami, tego, który gonił mnie przez las i próbował zabić.
Moje serce jeszcze bardziej przyspieszyło gdy poczułam na karku czyjś oddech. Zamarłam. Dosłownie, miałam wrażenie, że moje serce stanęło, a zaraz potem powróciło do życia z podwójną prędkością. Zapiszczałam głośno i odwróciłam się. Moją twarz spotkała się prawie z pyskiem ogromnego zwierzęcia.
Spojrzałam na ziemię gdzie były jego nogi. Moce, potężne. Czarna sierść, aż się prosiła żeby go głaskać. Spojrzałam na pysk zwierzęcia i przekonałam się, że to wilk.
Jego czarne oczy wpatrywał się we mnie, a łeb miał lekko przechylony. Cofnęłam się o krok do tyłu.
Ale się nie bałam, strach opuścił moje ciało a w momencie,w którym uświadomiłam sobie, że to wilk.
Z racji tego, że zwierzę jest nie naturalnie duże i jest dzikim zwierzęciem, powinnam się go bać. Ja natomiast czułam spokój i bezpieczeństwo. Nie czułam się zagrożona, wręcz przeciwnie. Bardzo mnie to dziwiło, no bo proszę kto normalny nie boi się wilka, który jest takiej wielkości jak człowiek, gdy stoi na czterech łapach.
-Jesteś wilkiem.- powiedziałam sama do siebie i usiadłam z powrotem na trawie.
Zwierzę usiadło za mną i przysunął o się do mnie, tak że byłam oparta o jego ciało.
-Albo wymysłem mojej wyobraźni.- mruknęłam.
W końcu bardzo często widzę rzeczy, których widzieć nie powinnam. Zdarza mi się to częściej niż bym chciała. A ostatnio nawet słyszę rzeczy, których słyszeć nie powinnam.
Zadrżałam lekko gdy zimny wiatr owiał moje ciało. Opatuliłam się szczelniej swetrem i spojrzałam jeszcze raz na wilka.
Zamknęłam je i otworzyłam, z nadzieją, że już go tam nie będzie. Ale on nadal tam był.
Czyli to nie jest sen, ani wymysł mojej wyobraźni. To prawda. To się dzieje na prawdę.
Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam uciekać w stronę domu, przerażona tym, że wilk jest prawdziwy. Usłyszałam za sobą ciężkie kroki, wiec przyspieszyłam jeszcze bardziej.
Nie oglądając się za siebie wbiegłam na podwórko, podbiegłam do drabinki i się po niej wspięłam.
Weszłam na balkon, a następnie przez drzwi balkonowe do pokoju. Opadłam na łóżko ciężko dysząc, moje serce łomotało okropnie. Usłyszałam jak powietrze rozrywka dźwięk wycia.
Zadrżałam lekko i skuliłam się.
Nie to przecież nie możliwe. Nie możliwe, że na polanie w lesie spotkałem wilka, tak ogromnego wilka. Przecież, to nie możliwe, wilki nie mogą być tak wielkie. Poza tym, one nie przepadają za ludźmi i są nie oswojone, więc to nie możliwe,żebym w lesie spotkała wilka.
Nie możliwe jest, żebym w lesie spotkała tak ogromnego wilka.
******
Komu się podoba?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top