Rozdział dwunasty.

Z perspektywy Doriana.


Pochyliłem pysk nad szyją białej wilczycy i wbiłem w nią swoje kły. Z jej pyska wydarł się skowyt bólu, ale się tym nie przejąłem i zacząłem rozrywać zębami jej ciało...

Usiadłem gwałtownie na łóżku, po moim ciele spływały krople potu. Mimo że dobrze widzę w ciemności włączyłem lampkę obok łóżka.

Rozglądnąłem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu brunetki, ale nigdzie jej nie zobaczyłem. Zerwałem się z łóżka. Wcale bym się nie zdziwił gdyby mój sen był rzeczywistością. Jak już zapewne wiecie podczas dzisiejszej nocy nie panuję nad swoim ciałem, a nad drugim wcieleniem to już wcale. Nie zwracając uwagi na to, że jestem tylko w bokserkach dopadłem drzwi i otworzyłem je na oścież.

-Wychodził ktoś z mojej sypialni?- zapytałem bez zbędnych słów strażników.

-Nie Alfo- odpowiedzieli obaj.

-Na pewno?-dopytywałem.

-Tak na pewno. Żaden z nas się stąd nie ruszał. Nikt nie wchodził tymi drzwiami. Może powinieneś sprawdzić balkon.

Zamknąłem drzwi pokoju i dopadłem tych od balkonu. Były otwarte, po obu stronach leżeli strażnicy. Sprawdziłem puls, obaj byli tylko nieprzytomni.

Zeskoczyłem z balkonu w locie zmieniając się w wilka. Na ziemi wylądowałem na czterech łapach i biegiem ruszyłem w stronę lasu. Czułem zapach dziewczyny, był ledwo wyczuwalny co świadczy o tym, że musiała tędy przechodzić dawno.

Nie mam pojęcia jak to możliwe, że nie poczułem jak wymyka się z pokoju. Nagle do moich nozdrzy dostał się zapach zwierzyny.

Przestałem nad sobą panować i mimo tego, że kłóciłem się sam ze sobą zamiast podążyć za zapachem dziewczyny, skierowałem się w stronę zapachu mięsa. Na polanie pasło się niewielkie zwierzę, obok niego były wilki.

Wyszedłem z pomiędzy drzew i chciałem rzucić się na zwierzę, ale drogę do niego zagrodził mi mniejszy ode mnie wilk. Z mojego pyska wydobył się warkot. Osobnik ustąpił mi miejsca ale zwierzyny już nie było. Nie minęło wiele czasu, a brązowy wilk został przygwożdżony przeze mnie do ziemi.

Po chwili z jego łapy, w którą go ugryzłem i szyi sączyła się krew. Zwierzę skomlało, i po chwili wilk zmienił się w człowieka. Miałem zadać mu kolejny cios, ale wtedy usłyszałem wycie.

Miałem wrażenie, że skądś je znam. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ocknąłem się. Jak opatrzony odskoczyłem od ciała wilkołaka.

Spojrzałem na niego przepraszająco, rozpoznałem w nim jednego ze strażników mojej watahy. Posłałem mu kolejne przepraszające spojrzenie, skinął głową i wskazał w stronę, z której dochodziło wycie, które powoli zamieniło się w skomlenie.

Wiedziałem, że nic mu nie będzie i za chwilę będzie zregenerowany więc biegiem ruszyłem w stronę, z której dochodziły dźwięki. Skomlenie doprowadziło mnie do innej polany. Były na niej trzy wilki. Moja Chosen, a nad nią dwa brązowe wilki, jeden jasny, a drugi ciemny. Oba raz za razem ją kąsały. W mgnieniu oka znalazłem się przy nich i odciągnąłem od niej wilki.

Rzuciły się na mnie, ale po krótkiej walce udało mi się je ogłuszyć i leżały nieprzytomne. Jak najszybciej wpełzłem pod ciało dziewczyny, tak żeby znalazła się na moim grzbiecie. Z nią na swoim ciele ruszyłem w stronę rezydencji, ze wszystkich sił starając się nie stracić nad sobą kontroli.

Z perspektywy Scarlett.

Całe ciało okropnie mnie bolało. Czułam tylko jak ktoś mnie niesie. Moje ciało przeszyła kolejna fala bólu i poczułam jak robię się mała. Nie miałam pojęcia co dzieje się z moim ciałem, ale miałam wrażenie, że się zmieniam.

Poczułam jak ktoś kładzie mnie na czymś miękkim i czymś mokrym wyciera moje ramiona i szyję. Gdy przykładał ten dziwny materiał do mojego ciała, czułam pieczenie i ból, ale to drugie za każdym razem było coraz mniej odczuwalne. Jak przez mgłę docierały do mnie jakieś słowa, męski głos, który mówił nie znane mi do tej pory wyrazy. Powtarzał je jak mantrę.


******

Rozdział poprawiła:_Inez_


No więc kochani mamy kolejny.

Co o nim sądzicie?
Jak się wam podoba?

Pamiętajcie, że wasze 💬 i 🌟 bardzo motywują i wtedy kolejny rozdział pojawi się szybciej.














Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top