Rozdział ósmy.
- Scarlett. - usłyszałam za sobą męski głos i poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Pisnęłam cicho i podskoczyłam w miejscu. Zatrzasnęłam drzwi szafeczki i odwróciłam się w stronę chłopaka z szybko bijącym sercem.
Odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam, że przede mną stoi czarnowłosy.
- Aż tak straszny jestem? - zapytał ze śmiechem.
- Nie. - odpowiedziałam cicho i przyciągnęłam do piersi książkę, którą miałam w rękach starając się zasłonić tytuł.
- Co masz w rękach? - zapytał patrząc na książkę.
- Nic co było cię zaciekawiło. - odpowiedziałam mu i przyciągnęłam ją bliżej siebie.
- Wszystko w porządku? - zapytał z troską w głosie.
- Nie. To znaczy tak. - poprawiłam się szybko. - Jeśli chodzi o twoją koszulkę to wybacz zapomniałam ja wziąć, przyniosę Ci ją do końca tygodnia. - dodałam.
Jeśli zapomnę mogę jej nie oddawać, bo tak ładnie tobą pachnie, że chce ją zatrzymać.
- Nie musisz mi jej oddawać. - odpowiedział z uśmiechem. - Możesz ją zatrzymać.
- Dziękuję. - odpowiedziałam cicho. - Chętnie ją zatrzymam. - Nie mam pojęcia dlaczego to powiedziałam.
- Okej. Widzę, że nie masz nastroju do gadania więc sobie pójdę. Pa. - powiedział i odwrócił się na pięcie.
Niewiele myśląc złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam za rękę. Chłopak odwrócił się w moją stronę i spojrzał na swoją rękę, za którą go trzymała. Jak opatrzona puściłam jego dłoń, a na moje policzki wdarł się rumieniec.
- Tak? - zapytał z uśmiechem. Spojrzałam na niego niepewnie.
- Jak masz na imię? - zapytałam cicho.
- Dorian. - odpowiedział. - Wybacz powinienem bły ci powiedzieć ale myślałem, że Jev to zrobił. - ostatnie zdanie powiedział ze zdziwieniem.
- Dlaczego miał to robić? - zapytałam zdziwiona jego odpowiedzią.
- Kiedyś zrozumiesz. - zbył mnie machnięciem ręki.
- Już nie rozumiem. - mruknęłam. Oplotłam mocno rękami książkę i się odwróciłam.
- Ale zrozumiesz. - odpowiedział. - Wszytko.
- Nie mam zamiaru, moje życie i tak jest wystarczająco skomplikowane. Nie potrzebuję więcej problemów. - powiedziałam.
Zobaczyłam jak w naszą stronę zbliża się Fabian, gdy był już blisko poczułam okropny smród.
- Fabian gdzie byłeś? - zapytałam i się skrzywiłam. - Strasznie śmierdzisz. - dodałam widząc jego pytając wzrok.
- Macie zakaz. - podniósł głos patrząc na Doriana. - Powiedziałeś, złożyłeś przysięgę, że nie będziesz tego robił na ludziach. - wysyczał i przygwoździł czarnowłosego do ściany. - Ty i reszta twoich ludzi złożyliście przysięgę, że nie będziecie tego robić ludziom. Przynajmniej do kiedy nie skończą osiemnastu lat. A ona ma szesnaście i już ją naznaczyłeś.
- Fabian puść go. - powiedziałam.- Idź się umyć bo strasznie śmierdzisz. Poza tym dlaczego śmierdzisz, a raczej dlaczego czuć od ciebie zapach krwi? - zapytałam przerażona.
- To ty nie wiesz kim on jest? - zapytał zdziwiony Dorian.
- Emm... no człowiekiem... Fabianem. - powiedziałam.
- Nie powiedziałeś jej? - zapytał Dorian patrząc na blondyna. Ten pokręcił głową. - Nie naznaczyłem jej. Wiem, że nie mogę tego zrobić poza tym nawet jej jeszcze nic nie powiedziałem. Możesz mnie puścić, nic jej nie zrobiłem.
- I mam ci uwierzyć kundlu? - zapytał Fabian.
- Zapytaj jej poza tym możesz sprawdzić. Gdybym ją ugryzł miała być na ręce znamię i tatuaż, a nie ma. - odpowiedział chłopak.
- Możecie mi do jasnej cholerny powiedzieć Ci się tutaj dzieje?! - zażądałam.
- Dorian. - powiedział Jev i skinął głową z szacunkiem, tu naprawdę dzieją się dziwne rzeczy. - Zwiadowcy złapali kilku ludzi spoza naszej... - przerwał gdy mnie zobaczył i skinął głową w taki sam sposób jak Dorianowi. - Cu nowi chcą się z tobą zobaczyć. Mówią, że chcą porozmawiać tylko z tobą, ponoć mają coś co cię zainteresuje. Mają jakąś propozycję.
- Zajmę się nimi wieczorem. - odpowiedział Dorian. - Powiedz strażnikom żeby ich pilnowali i dali im coś do zjedzenia. Mają zostać potraktowani jak goście ale macie na nich uważać, aby nic nie wykombinowali i żeby się bardzo w twierdzy nie rozgościli. Możesz już iść, przekaż reszcie to co ci powiedziałem. - Jev skinął głową i odszedł.
- Możecie mi powiedzieć co się tutaj dzieje?! - zapytałam i jęknęłam głośno, gdy poczułam okropny ból głowy, a po chwili brzucha. Zgięłam się w pół i usiadłam na podłodze.
Ostatnia lekcja zaczęła się kilka minut temu ale nikt nie zwracał na to większej uwagi.
- Co ci jest? - zapytał Fabian.
- Boli mnie głowa i brzuch ale tak dziwnie, jakby chciało mnie rozsadzić od środka. - powiedziałam cicho i zacisnęłam mocno powieki.
- Trzeba cię zawieść do domu. - powiedział Dorian i mnie podniósł. - Wiem, że mi nie ufam, a w szczególności gdy ma takie objawy ale proszę jedź z nami. Trzeba porozmawiać z jej rodzicami.
To były jedyne słowa, które jeszcze usłyszałam. Potem zrobiło mi się czarno przed oczyma i już nic więcej nie pamiętam.
*****
Czyta ktoś jeszcze? Jest sens dalszego pisania?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top