Rozdział szósty

Rozdział szósty, czyli Nowy dzień, nowe problemy.

Następnego dnia, po codziennym porannym rytuale z moim rodzeństwem w roli głównej, zaparkowałem samochód na szkolnym parkingu. Najchętniej bym z niego nie wychodził, ale wiedziałem, że muszę się w sobie zebrać i stawić czoła sytuacji. W końcu to wszystko wydarzyło się w dużej mierze przeze mnie i moje altruistyczne zapędy. Nie żebym ich doświadczał jakoś niesamowicie często.

Westchnąłem, a potem wysiadłem z auta. Nie chciałem dawać ludziom więcej tematów do plotek. W szkołach informacje rozchodzą się z prędkością światła, a jak ktoś czegoś nie wie, to dopowie sam albo wymyśli. Idąc tokiem rozumowania niektórych ludzi moje zbyt długie rozmyślania mogą być dowodem na moją chorobę psychiczną, a jeden z napadów psychozy zmusił mnie do pocałowania się z chłopakiem, co jest początkiem mojej drogi to autodestrukcji zakończonej samobójstwem.

Wiem, że to bardzo daleko idące wnioski. Ale to nie ja jestem ich autorem! Dobra, może jestem, ale uczniowie mojej szkoły czasem są nie lepsi. Kiedyś jakaś dziewczyna, jedna z lepszych uczennic, zawaliła test. Wystarczył jeden dzień, żeby doszła do mnie informacja, że laska zrobiła to, żeby nie zdać do następnej klasy i móc być na jednym roku ze swoją rok młodszą kochanką z którą potajemnie spotyka się w środy. Prawda była taka, że ta 'kochanka' po prostu brała korepetycje, a test oblała przez imprezę dzień wcześniej. Ludzie uwielbiają sobie dopowiadać niestworzone historie. Wszystko przez to, że według nich życie jest cholernie nudne. A prawda jest taka, że pisze ono lepsze scenariusze niż ktokolwiek mógłby się spodziewać. Spójrzcie na mnie! Moje życie właśnie zaczęło wyglądać jak z jakiejś amatorskiej książki z aplikacji dla nastolatek. Już widzę te rozterki autorki z kim mnie związać...

Postanowiłem przerwać moje coraz to bardziej abstrakcyjne rozmyślania, gdy zauważyłem, że stoję przy mojej szafce. A więc przemierzyłem pół szkoły nie zwracając na nikogo uwagi. Nie wiem, czy być na siebie zły, czy sobie podziękować.

Zmierzyłem wzrokiem plan lekcji, po czym zapakowałem część potrzebnych książek do plecaka. Po resztę wrócę w okolicach okienka na czwartej lekcji, które pewnie finalnie spędzę, siedząc gdzieś samotnie. Zwykle szliśmy całą paczką na jakieś jedzenie, ale dzisiaj będę skazany sam na siebie. Ewentualnie na Marco, ale tego jeszcze nie wiem. Cóż, pożyjemy - zobaczymy. Niezbyt zmotywowany tą myślą skierowałem się w stronę sali, w której miałem mieć właśnie zajęcia. To będzie... ciekawy dzień.


Siedząc w ławce z przodu sali pożałowałem przyjścia dzisiaj do szkoły. Czułem na plecach wzrok kilku osób z klasy, w tym mojej starej ekipy. Siedzieli na naszych starych miejscach, więc ja musiałem znaleźć sobie nowe. Lepiej siedzieć gdzieś na początku sali niż tuż obok nowych wrogów, którzy byli kiedyś twoimi przyjaciółmi, więc wiedzą, gdzie uderzać, żeby bolało.

Jak na złość nauczyciel się spóźniał i chociaż w normalnych warunkach by mnie to cieszyło, to teraz zdecydowanie wolałem skupić się na nudnych słowach szanownego pana profesora. Wtedy nie traciłbym czasu na rozmyślanie. Muszę znaleźć coś, na czym skupię swoją uwagę, bo wszechświat zdecydowanie jest przeciwko mnie. Nawet Marco nie pojawił się na pierwszej lekcji, podobno zaspał. Mam nadzieję, że naprawdę tak się stało. Chociaż nawet jeśli nie, i nie pojawi się dzisiaj w szkole, to chyba nie mogę go winić. Sam chętnie bym się stąd zwinął.

Słysząc głośny wybuch śmiechu gdzieś za mną westchnąłem wewnętrznie jeszcze raz. Byleby dotrwać do końca czwartku.


Zamknąłem szafkę a potem oparłem się o nią głową. To były trzy godziny samotności i wiszącego w powietrzu poczucia niezręczności. Przynajmniej dla mnie. Ale teraz mam okienko, co oznacza że mogę zaszyć się w jakimś cichym miejscu i odpocząć od ludzi i wszystkiego. A jeśli tym cichym miejscem będzie jakiś rzadko odwiedzany kąt biblioteki, to może nawet przeczytam jakąś dobrą książkę, kto wie?

Z nową motywacją ruszyłem w stronę wyżej wymienionego pomieszczenia. Nie bywałem często w szkolnej bibliotece, ale wiedziałem, jak do niej trafić. Było to duże, jasne i nowoczesne pomieszczenie, niedawno wyremontowane. Kiwnąłem głową do bibliotekarki, która jednak nie zwróciła na mnie uwagi. Była bardziej zajęta uciszaniem uczniów innej klasy, którzy najwidoczniej mieli tutaj spędzić zastępstwo.

Po chwili kluczenia między regałami znalazłem mały kącik czytelniczy, były tam dosłownie tylko dwa fotele i stolik z lampką. Wyciągnąłem z regału jedną z ciekawej wyglądających książek i usiadłem w jednym z miejsc do siedzenia. Nie zdążyłem jednak zbyt wiele przeczytać, bo kątem oka dostrzegłem znajome loczki. Nie zastanawiając się nawet jak moja nowa znajoma mnie znalazła uniosłem głowę i jednocześnie radośnie ją przywitałem.

— Hej, Leah!

Jednak jak tylko te słowa opuściły moje usta, a mózg zarejestrował i przetworzył co widzą oczy wiedziałem, że się pomyliłem.

— ...Leah?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top