*4* Bańkor
Na początku chcę zaznaczyć, że nigdy nie pamiętam kolejności odcinków, więc będę pisała w swojej kolejności. Nie zmieni to za bardzo fabuły, więc jakiegoś specjalnego znaczenia to chyba nie ma.
- Mamo, już wychodzę! - krzyknęła granatowłosa zbiegając pospiesznie schodami z plecakiem i płaskim pakunkiem pod pachą.
- Dobrze, miłego dnia! - odkrzyknęła Sabine, odprowadzając córkę wzrokiem - A to opakowane pudełko to po co?
- Adrien ma dziś urodziny - wyjaśniła dziewczyna - No i pomyślałam sobie, że miło mu się zrobi jak zrobię dla niego prezent.
- Bardzo koleżeńsko z twojej strony - odparła kobieta z uśmiechem - A teraz leć, żeby się nie spóźnić.
Marinette specjalnie wyszła wcześniej z domu, żeby jeszcze przed szkołą dać prezent przyjacielowi. Strasznie chciała zobaczyć jego reakcję. Miała nadzieję, że mu się spodoba.
- No hejka! - przytuliła Alyę przed budynkiem i zbiła piątkę z Nino - A nasz jubilat to gdzie?
- Jeszcze nie przyjechał - wyjaśniła pospiesznie mulatka - O kurczę, masz dla niego prezent? Ale super! W ogóle nie pomyślałam, żeby coś kupić. Co to?
- Nie kupiłam - wyjaśniła pospiesznie fiołkowooka - Zrobiłam sama. Szalik.
Żadne z nich nie zdążyło nic odpowiedzieć, bo wtedy przyjechał srebrny samochód, który od razu poznali.
- Wszystkiego najlepszego stary! - Nino jako pierwszy podszedł do przyjaciela i zbił z nim męską piątkę. Potem podeszła Alya i go mocno wyściskała.
Ale tak na prawdę Adrien czekał na życzenia tylko od jednej osoby. Spojrzał z uśmiechem na Marinette, która to odwzajemniła i wręczyła niebieski pakunek.
- Wszystkiego najlepszego.
Szybko go rozpakował, a jego oczom ukazał się niezwykle miękki, błękitny szalik. Ostrożnie owinął nim szyję, bojąc się uszkodzić materiału.
- Dziękuję - szepnął, obejmując dziewczynę, na co ona się uśmiechnęła. Dopiero po chwili blondyn zorientował się, co zrobił i czym prędzej się odsunął. Mari tylko się cicho zaśmiała - Prze-przepraszam, j-ja...
Nie skończył, bo usłyszeli charakterystyczny stukot szpilek na schodach.
- Adrienuśku! - pisnęła Chloe i prawie przewalając się na ostatnim stopniu podbiegła do blondyna, przy okazji potrącając granatowłosą. W porę przytrzymała ją Alya, aktualnie patrząca wilkiem na burmistrzównę - Doszedł już do ciebie mój super drogi prezent?
- Em... nie?
- Ugh, żałośni kurierze. Powiem tatusiowi, żeby ich zwolnił - przewróciła oczami, ale zaraz przywróciła swój uśmiech i próbowała pocałować Agreste'a. Na darmo.
- Chloe, zaraz są lekcje. Spotkamy się w klasie - zaproponował zielonooki, na co dziewczyna przystała, aczkolwiek niechętnie. Kiedy poszła, chłopak odetchnął z ulgą i odwrócił się w stronę przyjaciół.
- No dobra stary, to o której impreza? - spytał Nino, szczerząc zęby w uśmiechu.
- Jaka impreza? - Adrien zmarszczył brwi.
- No urodzinowa oczywiście. A jaka? Sylwestrowa?
- Nie robię imprezy. Tata się nie zgodzi - westchnął blondyn.
- Jak to? - mulat przeraził się na serio - Nawet nie ma opcji, po szkole wracam z tobą i przekonam twojego ojca na imprezę.
- Nie uda ci się. On jest zbyt uparty.
- Nie może być aż tak źle - chłopak machnął ręką.
***
- Adriena nie ma jeszcze w domu. Jest na szermierce - oznajmił swoim jak zwykle grobowym głosem Gabriel.
- To nie szkodzi, bo przyszedłem do pana - oznajmił Nino, bawiąc się bańkami mydlanymi.
- Do mnie? - starszy Agreste podniósł brwi.
- Zgadza się. Widzi pan, ja wiem, że pan nie chce imprezy dla Adriena, ale to w końcu jego urodziny stary, znaczy proszę pana.
- Nie i koniec. To moja ostateczna decyzja.
- Ale to niesprawiedliwe! Ma świetne oceny, robi wszystko co mu pan każe. Sesje, chiński, szermierka, pianino...
W tym momencie drzwi się otworzyły i wszedł zdziwiony Adrien.
- Nino? Przyszedłeś?
- Dla ciebie wszystko, ziom - posłał mu szybki uśmiech - Pokaż, że jesteś fajny stary, znaczy proszę pana.
- Posłuchaj. Ja decyduję, co jest najlepsze dla mojego syna, a ty masz na niego zły wpływ. Nie chcę cię tu więcej widzieć. Do widzenia.
- Ale tato, on tylko próbował...
- Do widzenia - powtórzył Gabriel z naciskiem. Nino zacisnął tylko szczękę i wyszedł, zatrzaskując drzwi z hukiem. Adrien pobiegł za nim.
- Nino, poczekaj! Przepraszam, mówiłem ci, że jest uparty. Lepiej zejść mu z drogi i tyle.
- Ale to nie fair, rozumiesz? Nawet w urodziny zakazuje ci przyjemności!
Z tymi słowami wyszedł z posesji i skierował się do parku, wydmuchując swoje bańki.
***
- I jak? Adrienowi spodobał się prezent?
- Tak, myślę że tak - granatowłosa uśmiechnęła się na myśl o przyjacielu. Sabine tylko się zaśmiała, a Marinette wróciła do jedzenia obiadu. Nagle usłyszała za sobą krzyk, więc błyskawicznie się odwróciła.
- Mamo! Mamo! - krzyknęła, kiedy zobaczyła, że jej rodzicielka została pochłonięta przez olbrzymią bańkę - Tato? Tato!
Popatrzyła na niebo, gdzie były tysiące takich baniek.
- Pewnie kolejna akuma - mruknęła do siebie, po czym szybko wybiegła z domu.
- Hej, hej, hej! Dobra wiadomość! Dorośli biorą wolne, więc możecie się bawić ile wlezie! Nie dziękujcie! - nad ulicami pojawiły się nowe bańki, w których widać było kolorową twarz złoczyńcy.
***
- Wow. Cudowny urodzinowy obiad - mruknął blondyn, wychodząc z jadalni - Co tu tak pusto? Nathalie? Tato? - zawołał głośniej. Zero odpowiedzi. W końcu zdecydował się wyjść na dwór, gdzie czekało go zaskoczenie.
- Niespodzianka!!! - krzyknęli wszyscy. Była tam Alya, Rose, Juleka, Kim, Ivan, Max... ale nie było Marinette. Czyżby miała ważniejsze rzeczy niż jego impreza?
- Hej, jubilacie! Twojego ojca nie ma, to imprezujemy! - zawołał z góry Bańkor.
- Nino?
- Zwołałem tu wszystkich twoich ziomków, więc teraz świętujemy! - to mówiąc wskoczył za stanowisko DJ-a, a Adrien ulotnił się niezauważenie.
- Plagg, musimy się przemienić - oznajmił zdenerwowany - Nino został zaakumowany!
- Tak, ale drugi taki raz może się nie zdarzyć. No dawaj, potańczymy sobie trochę, a potem odnikczemnimy go i będzie wszystko super. A jak będziesz miał szczęście, to z wizytą może przyjść pewna granatowłosa dziewczyna...
- Niech będzie - uśmiechnął się na myśl o Mari i wyszedł przed dom.
Muzyka głośno grała, były puszczane fajerwerki i wszyscy tańczyli. Adrien podszedł tanecznym krokiem do Rose.
- Hej, fajna impreza... chyba. Na żadnej jeszcze nie byłem - zaśmiał się. Rose rzuciła mu wymuszony uśmiech, a potem wróciła do ponurego wyrazu twarzy. Dopiero teraz chłopak zauważył, że wszyscy są smutni. Coś tu nie gra, pomyślał.
- Czy możemy prosić o wolny taniec? - spytała nieśmiało Sabrina.
- Na to chyba jeszcze za wcześnie - odparł złoczyńca.
- Ugh, do niczego się nie nadajesz - skomentowała Chloe przyjaciółkę i sama podeszła - To dla Adriena, jego pierwszy wolny. - po czym zrobiła dziubek z ust i zatrzepotała rzęsami.
- Wow, no dobra.
Blondynka od razu podeszła do Agreste'a i się do niego przytuliła. Znów chciała go pocałować, ale znów nie wyszło.
I w tym momencie stało się kilka rzeczy jednocześnie.
Po pierwsze, ktoś podmienił płytę Bańkorowi i znów zaczęła lecieć luźna muzyka, co Agreste przyjął z ulgą. Po drugie, wreszcie pojawiła się Marinette. A po trzecie... cóż, wszystko się popsuło.
- Dziewczyno, gdzie ty byłaś? - do granatowłosej podbiegła Alya i mocno ją przytuliła - Już myślałam, że coś ci się stało.
- Nie, po prostu znów się spóźniłam - fiołkowooka zaśmiała się z siebie.
- Jestem pewna, że Szkarłatna Dama i Czarny Kot zaraz się pojawią. I tym razem będę na miejscu, żeby wszystko nagrać - oznajmiła tryumfalnie. No tak. A ona tylko o jednym.
- Cześć Mari - podszedł do nich blondyn - Fajnie że przyszłaś.
Nie zdążyła odpowiedzieć, bo nagle wkroczyła Szkarłatna Dama i za pomocą yo-yo zniszczyła sprzęt muzyczny.
- Koniec zabawy, możecie sobie wszyscy iść - oznajmiła z wyższością. Wszyscy zaczęli gwizdać i wiwatować.
- Czemu jesteś taka sztywna? - spytał Bańkor, wyjmując przy okazji swój przyrząd do robienia baniek.
- Oh, normalnie bym się pobawiła - spojrzała teatralnie na swoje paznokcie - Ale nadajesz tak nudziarskie hity, że trzeba to przerwać - zarzuciła swoim wysokim kucykiem - A ci lamerscy goście? Phi, już dawno nie widziałam takiej tandety. Żałosne, totalnie żałosne.
W tym momencie Adrien uciekł do domu, żeby się przemienić.
- Nie zepsujesz mojej imprezy! - złoczyńca rzucił się na niczego nie spodziewającą się dziewczynę, która cudem zdołała uniknąć zderzenia czołowego.
- Ugh, mogłeś mnie zostawić. Sama bym sobie poradziła - blondynka wstała z ziemi i otrzepała niewidzialny kurz z kostiumu.
- Tak, ciebie też miło widzieć partnerko - mruknął Kot - Uważaj!
Bańkor nadal nacierał, wytwarzając mnóstwo baniek.
- Oboje zachowujecie się jak dorośli - pokręcił z niezadowoleniem głową.
- Dzieci potrzebują dorosłych! - powiedziała nagle Marinette, występując przed szereg gości.
- Bzdura! - warknął - Dzieci potrzebują wolności, swobody i zabawy! Dorośli to uniemożliwiają.
- Dorośli dbają o bezpieczeństwo dzieci, troszczą się o nie, kochają je! - krzyknęła, a zabrzmiało to jak wyzwanie.
- Przynajmniej większość z nich - mruknął Kot - Sprowadź ich z powrotem!
- Nie, nie ma opcji. Ale wiecie co? Skoro tak bardzo chcecie się z nimi zobaczyć, to proszę bardzo - to mówiąc, wszystkie bańki zawróciły i zaczęły szaleńczo wirować wokół Szkarłatnej Damy i Czarnego Kota. Po chwili odpuściły, ale teraz widać było, że oboje bohaterów jest uwięzionych razem w bańce. Złoczyńca rozpędził się, a potem z całej siły kopnął bańkę, przez co z głośnym krzykiem zaczęli lecieć w górę, a potem się unosić.
Adrien kopał z całej siły w ściany bańki, ale na nic. Wreszcie wpadł na pomysł.
- Mogę użyć Kotaklizmu!
- Brawo geniuszu, ale nie mogłeś na to wpaść jakieś trzysta metrów wcześniej? - sarknęła dziewczyna - No ruszaj, nie możemy zostać razem w tej bańce na zawsze.
- Tak, mi też nie podoba się taka opcja. Kotaklizm!
Zaczęli spadać szybko. Za szybko.
- Ja rzucę kijem, a ty złapiesz się go swoim yo-yo.
- I mam cię niby trzymać przez te dziesięć sekund? Niech będzie. Ale zauważ, że znów to ja muszę cię ratować.
Blondyn chciał ją naprzeklinać, bo ta dziewczyna była nie do zniesienia.
Wylądowali przy Wieży Eiffla, gdzie dobiegła do nich Marinette.
- Akuma musi być w tym jego bańkomieczu - oznajmiła. Szkarłatna Dama zlustrowała ją od stóp do głów, zanim się odezwała.
- A mówisz nam to, ponieważ...?
- Bo chcę pomóc? - bardziej spytała niż stwierdziła granatowłosa. Zielonooki już chciał wyrazić swoją wdzięczność, ale ubiegła go w tym partnerka.
- Ta, jasne - rzuciła Chloe ironicznym głosem - Po prostu chcesz całą chwałę z misji dla siebie. I myślisz, że w to uwierzę? Błagam cię, twoja sztuczka jest żałosna. Totalnie żałosna.
Marinette poczuła się zdezorientowana i miała małe deja vu. Ktoś się jej kojarzył z tymi trzema ostatnimi słowami, ale jeszcze nie wiedziała kto.
- Nie, ja na prawdę...
- Och, błagam. Odczep się, nie jesteś nawet superbohaterką - to mówiąc, po prostu odfrunęła.
***
- No już, impreza nadal trwa! Wracajcie! - wydarł się Bańkor.
- Przykro mi, ale impreza się skończyła - oznajmiła dumnie blondynka, zarzucając swoim kucykiem.
- Szkarłatna Dama! - krzyknęła podekscytowana Alya, a potem wszyscy skandowali tylko imię bohaterki.
- Wszyscy jesteście jak dorośli! - jednym ruchem uwięził nastolatków w bańkach, na co zaczęli krzyczeć - I nigdy nie wrócicie!
To mówiąc zaczął uciekać do Wieży Eiffla, a zaraz za nim bohaterowie.
A przy dumie Paryża przecież stała Marinette.
Kiedy zobaczyła, że się zbliżają, jak najszybciej zaczęła wbiegać po schodach, żeby być na szczycie w tym samym momencie co bohaterowie i złoczyńca.
I faktycznie zdążyła. Co prawda trochę później niż zamierzała, bo tam już trwała walka, a Szkarłatna Dama zdążyła przywołać szczęśliwy traf, którym okazał się ogromny klucz szczękowy. Ale ona sama była w najmniejszym stopniu zajęta misją, bo jak na razie położyła klucz na ziemi, a sama stała na najwyższej belce i przeglądała się w lusterku yo-yo.
- Mogłaby być trochę bardziej odpowiedzialna - powiedziała do siebie granatowłosa, po czym niezauważenie podbiegła do szczęśliwego trafu. Szybko przeanalizowała sytuację, po czym dzięki niemu odkręciła zawór wentylacji. Rura puściła, a powietrze zaczęło szybko uciekać, dzięki czemu zawór podskakiwał. Dziewczyna szybko wzięła go obiema rękami.
- Czarny Kocie, teraz! - krzyknęła. Na szczęście zrozumiał. Kiedy kolejny raz Bańkor chciał strzelić w niego bańkami, Mari je odbijała za pomocą dmuchawy. Kot rzucił swoim kijem, który zadziałał jak boomerang i wytrącił przedmiot z ręki złoczyńcy. Wtedy wreszcie łaskawie Chloe się zainteresowała i złamała go w powietrzu. Szybko złapała akumę i w sumie było po wszystkim.
***
- Co to ma znaczyć "nie przez najbliższy tydzień"?!
- No... Chloe... Żaden dorosły nie mógł dostarczyć prezentu... - wyjąkała cicho Sabrina.
- Ugh, jesteś do niczego!
Blondynka tupnęła nogą, po czym weszła do szkoły.
- Dobrze jej tak - parsknęła Alya - Widziałaś oczywiście nagranie na Szkarłatoblogu?
- No jasne - skłamała. Jakoś nie miała czasu od wczoraj oglądać napuszonej bohaterki.
- Szkoda tylko, że mam nagranie do połowy akcji - westchnęła - Nie zdążyłam dobiec, bo Bańkor zamknął nas w bańkach.
- Tiaaa - Nino podrapał się po karku. Zaraz za nim szedł Adrien - Przeanalizowałem sprawę i dość pochopnie oceniłem dorosłych. No cóż, dobrze tylko że mamy bohaterów w Paryżu. Na szczęście nic poważnego się nie stało.
Akurat wtedy koło nich przeszła Bourgeois i przez ostatnie zdanie zarzuciła swoim wysokim, tlenionym kucykiem.
- Bardzo dobrze wiedzieć, że nawet złoczyńcy potrafią mnie docenić - mruknęła pod nosem wchodząc z zadartą głową po schodach szkoły.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top