*1* Dlaczego Biedronka ma blond włosy

 Zadzwonił dzwonek, informujący o rozpoczęciu się lekcji. Marinette siedziała sobie spokojnie w ławce, czekając na przybycie pani Bustier. Razem ze swoją nowo poznaną koleżanką Alyą rozmawiały o szkole. Granatowłosa opowiadała mulatce o swoich znajomych, lekcjach i nauczycielach. I byłoby tak zapewne jeszcze przez kilka minut, gdyby nie wielkie wejście pewnej blondynki. 

 - Proszę proszę, kogo my tu mamy. Patrz Sabrina, Dupain-Cheng znalazła sobie koleżankę. Jeżeli wytrzyma z tobą przez jedną godzinę to będzie dobrze - zaśmiała się swoim jadowitym głosem Chloe. 

 - Co chcesz od nas Chloe? - spytała wrogo fiołkowooka.

- Przyszłam wam powiedzieć, że do naszej klasy dołącza Adrien. A skoro on będzie siedział w tej ławce - wskazała na biurko przed nimi - To ja muszę siedzieć tutaj. No już, zabierajcie się. 

- Mogłaś sobie zająć wcześniej to miejsce. My tu siedzimy i nie zamierzamy się przesiadać - prychnęła Marinette. 

- Och, ale ja się nie pytam czy wy chcecie się przesiąść. Po prostu zjeżdżajcie stąd, nic tu po was. 

- Nie mam zamiaru dać się pomiatać, Chloe. A już w szczególności nie tobie. Dlatego z łaski swojej zabierz swoją nafaszerowaną kosmetykami buźkę i spadaj. 

 Cała klasa wybuchła śmiechem, a wściekła i zażenowana jednocześnie blondynka uniosła wysoko głowę i odmaszerowała do ławki w innym rzędzie.

Muszę dać jej nauczkę, pomyślała. Nie da sobą rządzić, a w szczególności nie takim osobom jak Dupain-Cheng.

 Na drugiej lekcji dołączył do nich nowy chłopak - Adrien Agreste. Od razu wywołał zamieszanie wśród uczniów, głównie u dziewczyn. Jednak nie wszystkie były nim zainteresowane w ten sposób. 

 - Bogaty synek Gabriela Agreste i przyjaciel Chloe? - prychnęła Alya na przerwie opierając się o poręcz schodów i przyglądając się wianuszkowi dziewczyn otaczających blondyna i próbujących z nim flirtować. Granatowłosa jakoś nie widziała, żeby Adrien był szczególnie nimi zainteresowany. Wzruszyła jedynie ramionami. Ogólnie mówiąc, nie za bardzo interesowała się nowym znajomym z klasy. 

 Na kolejną lekcję dwie koleżanki lekko się spóźniły, ale i tak było to bez różnicy, bo nauczycielki jeszcze nie było. Coś innego jednak przykuło ich uwagę.

 - Hej, co ty robisz?! - Marinette ze zmarszczonymi ze złości brwiami podeszła do tego nowego, Adriena, który kucał przy jej miejscu i przyklejał gumę do żucia. Wstał zmieszany, kiedy zobaczył dziewczyny. 

 - Nie, to nie ja... - zaczął się gorączkowo tłumaczyć - Ja ją tylko chciałem odkleić...

 Z jednej strony nie chciał wkopać Chloe, która była jego jedyną przyjaciółką, ale też nie miał ochoty stracić szansy na rozpoczęcie nowej przyjaźni. Jednak blondynka sama się ujawniła, wybuchając gromkim śmiechem. Fiołkowooka przewróciła oczami, kiedy zrozumiała co się stało. 

 - Tak, naprawdę super. Dobra robota, gratuluję waszej trójce - jej głos był mocno poirytowany. Obdarzyła lodowatym spojrzeniem zielonookiego chłopaka, po czym wyjęła kartkę z plecaka i położyła ją na gumie i usiadła. 

 Bourgeois była usatysfakcjonowana tym zajściem, ale nie można jeszcze do końca stwierdzić, że w stu procentach zadowolona. Co prawda mina tej piekarzyny będzie jej jeszcze długo towarzyszyć, to czuła, że musi się posunąć odrobinę dalej. I kiedy tak się przyglądała granatowłosej, już wiedziała co zrobi. 

 Otóż nasza Marinette zawsze i wszędzie nosiła ze sobą drobną, bladoróżową torebkę w białe kropki. Wyszyta była na niej też pierwsza litera jej imienia oraz czarne kwiatki z łodygą i liśćmi. Z pewnym planem, narastającym w jej głowie z każdą chwilą, niebieskooka stwierdziła że nie wie, co się znajduje w tej torebce. Trzeba to sprawdzić. 

 Dlatego kiedy wybił dzwonek, a Dupain-Cheng zaczęła się pospiesznie pakować, Chloe wychyliła się z ławki i... zerwała torebkę z ramienia przeciwniczki. Naturalnie w trakcie zajęć przyglądała się sznurkowi na którym była ona zawieszona, więc wiedziała w którym momencie pociągnąć. Takim sposobem różowa torebka już po chwili była w rękach blondynki, która schowała ją do swojej markowej torby. 

 - Chodź Sabrina - zakomenderowała, nie zdradzając głosem jak wiele emocji teraz odczuwa. Rudowłosa posłusznie wybiegła za nią z klasy, a już po chwili obie stały za jednym z kilkunastu dużych filarów na dziedzińcu szkoły. 

 - Chloe, czy coś się stało? - spytała zmartwiona okularnica. Jej pseudo przyjaciółka obrzuciła ją przyganiającym spojrzeniem i zarzuciła swoimi tlenionymi włosami. 

 - Mów ciszej - warknęła, ale po chwili uśmiechnęła się kiedy przypomniała sobie czemu tu stoją. Wyjęła ze swojej torby tą mniejszą, należącą do fiołkowookiej. Duże oczy Sabriny stały się jeszcze większe, kiedy skojarzyła fakty - Chyba wiesz, że to coś należy do naszej kochanej Dupain-Cheng. Teraz pożałuje tego, jak mnie rano potraktowała. 

 Otworzyła torebkę, ale rozczarowała się. Nie było w niej nic ważnego: tani błyszczyk, jakaś chusteczka, zapasowa gumka do włosów...

 Już chciała zamykać torebkę, kiedy jej uwagę przyciągnęło tajemnicze pudełeczko. Zmarszczyła brwi. Było ciemno brązowe z wymalowanymi jakimiś czerwonymi znakami chińskimi. Ogólnie bardzo ładne, sześciokątne. 

 - Coś znalazłaś? - rudowłosa wyciągnęła szyję, pragnąć coś zobaczyć. Chloe jednak schowała pudełko do swojej torby. Intuicja, której tak w zasadzie bardzo rzadko używała, podpowiadała jej że nie powinna go nikomu pokazywać. 

 - Nic wartego mojej uwagi - prychnęła pogardliwie. Zamknęła torebkę i zanim ktoś by się zorientował, poszła do klasy i położyła je na miejsce granatowłosej. Zanim jednak wyszła z pomieszczenia, rzuciła szybkie, tryumfalne spojrzenie na różowy materiał, spoczywający na ławce właścicielki. Uśmiechnęła się do siebie. Jeszcze nie wiedziała dlaczego, ale czuła wprost że owo tajemnicze pudełko jest bardzo ważne. 

 ***

 - Nie mam pojęcia, gdzie ją zostawiłam Alya - powtórzyła spanikowana dziewczyna po raz siódmy na tej przerwie. Ciemnoskóra dziewczyna położyła jej uspokajająco dłoń na ramieniu. 

 - Pewnie zostawiłaś ją w klasie, nawet o tym nie pamiętając - stwierdziła z uśmiechem. Granatowłosa westchnęła.

 - Może tak być. 

 Ta torebka była dla niej bardzo ważna, bowiem to jedna z rzeczy które uszyła jako pierwsze. Nosiła ją ze sobą zawsze i wszędzie, chociaż jak widać powinna bardziej uważać. 

 Dlatego kiedy wybił dzwonek, to właśnie Marinette wpadła do klasy jako pierwsza. I odetchnęła z niewyobrażalną ulgą, kiedy rzeczywiście zobaczyła zgubę na swojej ławce. 

 - Czyli miałam rację - zaśmiała się okularnica. Nie dostrzegła Chloe, która ukryła swój kpiący uśmiech pochylając się nad torbą. 

 Dalsze rozmowy przerwał dziewczynom dzwonek, oznajmiający rozpoczęcie się fizyki. Jeszcze gorzej było, kiedy pani Mendelejev wkroczyła do sali z dumą i rzuciła krótkie "wyciągamy karteczki, robimy wejściówkę". 

 ***

 Koleżanki pożegnały się już w szatni, bo Alya zostawała na dodatkowych zajęciach. Obie nie chciały przyznać tego głośno, ale wiedziały już że będą dla siebie kimś więcej niż zwykłymi znajomymi z klasy. 

 Marinette wyszła ze szkoły i spojrzała na szare, prawie czarne niebo. Tak jak się spodziewała, lało i to dość mocno. Dziewczyna zganiła siebie w myślach, bo jeszcze przed wyjściem do szkoły zastanawiała się czy brać parasol. 

 Inni uczniowie wybiegali po prostu na deszcz, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Ona wiedziała, że za moment i tak będzie musiała zrobić to samo, ale z jakiegoś powodu nadal się wstrzymywała. 

 Zdjęła plecak i wysunęła rękę poza daszek, od razu zrobiło jej się zimno i nieprzyjemnie. 

 Wtedy kątem oka zarejestrowała ruch pewnego chłopaka. 

 Przyjrzała mu się uważniej i z nieskrywaną złością stwierdziła że to tamten nowy blondyn, Adrien. On też już ją zauważył. 

 - Cześć - uśmiechnął się niepewnie, ale ona tylko obrzuciła go pogardliwym spojrzeniem i się odwróciła. Zielonooki rozłożył czarny parasol i spuścił głowę - Ja... chciałbym, żebyś wiedziała. To naprawdę nie byłem ja, przysięgam. Próbowałem ją tylko odkleić. Nigdy nie miałem przyjaciół, nie chodziłem do szkoły. To dla mnie nowe. 

 Przeszedł kilka kroków, ale obrócił się przed schodami i spojrzał w jej zdumioną twarz. Przyszło mu do głowy, że ma bardzo ładne oczy, ale od razu odgonił od siebie tą myśl. Wystawił w jej stronę rękę z parasolem, a ona niepewnie ją chwyciła. Poczuł przyjemny dreszcz, kiedy ich palce się na chwilę zetknęły. Zaśmiał się, kiedy czarny parasol zatrzasną się na głowie dziewczyny, które też po chwili zachichotała. Westchnął z ulgą. 

 - To do zobaczenia Adrien - dziewczyna uśmiechnęła się przyjaźnie, a on poczuł coś niebywale dziwnego, jakby twarz go nagle zapiekła. 

 - T-tak, d-do zo-zobaczenia Mari - nagle zaczął się jąkać. Odwrócił się czym prędzej i niemal zbiegł po schodach, żeby usiąść w limuzynie. Czuł się nieswojo, serce biło mu w zastraszającym tempie, a policzki nadal go piekły.

 Marinette za to z lekkim uśmiechem na twarzy i czarnym parasolem w ręku poszła do domu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top