Rozdział 3

Zerwałam się z dziesięciu minut ostatniej lekcji, żeby wyjść przed klasą. Napisałam do Chrisa, żeby wziął moją torbę i zaniósł mi do domu. Dzięki temu mogłam spokojnie iść przed blok Amy. Wejście było zadaszone i w większości zakryte po bokach, więc nie musiałam się wysilać, żeby mnie nie zobaczyła. Przyszła dwadzieścia minut po mnie. Podskoczyła z piskiem, kiedy tylko mnie zauważyła.

-Nie krzycz-powiedziałam cicho.

Odsunęła się na kilka metrów, kiedy tylko wstałam z ławki.

-Nie uciekaj, jestem szybsza. A gwarantuję ci, że jeśli zmusisz mnie do gonienia cię, będę bardzo niemiła. Jasne?

-T-tak. Czego chcesz?

-Chodź tu.

-Nie-to w zamierzeniu miało być chyba harda odzywka, jednak efekt był dość mizerny.

-Słuchaj się, a nic ci nie zrobię.

-Nie wierzę ci.

-Oczywiście mogę się mylić... Ale to chyba niespecjalnie mój problem. Masz trzy sekundy. Raz... Dwa...

Już była na odległość wyciągniętego ramienia ode mnie. Widziałam jak bardzo jest przerażona, a ona widziała jak wielką daje mi to satysfakcję.

-Bardzo ładnie. A teraz odpowiesz mi na jedno pytanie: które na to wpadło? Thomas czy Casandra?

-Napastujesz mnie tylko po to, żeby...?

-Odpowiedz.

-Nie.

-,,Nie-nie" czy ,,nie" tak samo jak to, że do mnie nie podejdziesz?-uniosłam jedną brew.-Amy, byłaś biernym obserwatorem planu, który nawet ci się nie podobał. Odpowiesz na pytanie i rozejdziemy się w pokoju.

-A jeśli nie?

Momentalnie przygwoździłam ją do ściany, po czym jedną ręką zakryłam jej usta, a drugą wykręciłam. Łzy strachu pojawiły się w jej oczach.

-Jeśli nie, powoli skręcę ci rękę. W ten sposób-wykręciłam jej nadgarstek powoli, nieco bardziej, co wystarczyło, żeby załkała.-Mogę odsłonić ci usta czy będziesz krzyczeć? Finał drugiej opcji jest chyba oczywisty.

Skinęła głową. Zabrałam jedną rękę i poprawiłam chwyt na drugiej.

-Muszę powtórzyć pytanie?

-Omawiali to beze mnie-kilka łez spłynęło jej po policzkach.

-Ach, tobie przekazali tylko ustalenia?

-Tak, przysięgam!-zatrzęsła się od płaczu.-Proszę, puść mnie, to boli...

-Ma boleć, jeśli się nie domyśliłaś. A tamto było kłamstwem.

Zaczęła szlochać, kiedy jeszcze bardziej wykręciłam jej nadgarstek, ale nie odważyła się krzyczeć. Poczułam, że jeśli wykręcę jeszcze choć trochę, naprawdę skręcę jej tą rękę.

-Uspokój się i odpowiedz mi na to jedno pytanie. Thomas czy Casandra?

-T-Thomas...

-Kłamstwo.

-Dobrze, Casandra, nie chciałam, żebyś...

-Ale to też jest kłamstwo-stwierdziłam ze zdziwieniem i odsunęłam się od niej.

Z ulgą zaczęła rozmasowywać obolały nadgarstek.

-To ty to wymyśliłaś?

-Ja... Ja wtedy nie mówiłam poważnie.

-Sprecyzuj.

-Proszę, nie, ja nie chciałam...

-Mów, jest po fakcie. Jeśli nie zrobisz tego z własnej woli, zmuszę cię. Chyba nie masz wątpliwości, że jestem w stanie.

Wytarła łzy, które nie przestawały płynąć i zaczęła mówić.

-Rozmawialiśmy o tobie i Chrisie.

-Ty, Thomas i Casandra, tak?

-Tak. Casandra zaczęła mówić w jaki sposób dominujesz nad Chrisem. I na codzień, i...

-W łóżku?-poddałam, kiedy się zacięła.-Zgaduję, że inaczej to ujęła. No i co dalej?

-Powiedziałam, że... że... że...

-Do meritum.

-Wtedy powiedziałam-wzięła głęboki wdech i dokończyła szybko-że może ktoś powinien wreszcie zdominować ciebie. Zaczęliśmy opisywać twoje możliwe reakcje, śmiejąc się. Nie wiedziałam, że biorą to na poważnie-ostatnie słowa wyszeptała.

-Hm. Tego się nie spodziewałam. No cóż. To cześć-odwróciłam się i zdążyłam odejść kilka kroków, kiedy się odezwała.

-To już?

-A czego się spodziewałaś?-wzruszyłam ramionami.

A potem tak po prostu poszłam do domu, tym samym robiąc zamęt w głowie biednej, wystraszonej dziewczynki, ktora była prowodyrem dzisiejszej sytuacji ze szkolnej łazienki.

Jak to można nie docenić człowieka.


Mam pisać to dalej czy ,,Odpuść sobie, bo i tak nie umiesz"? Nie, nie pytam jak typowa dziewczyna oczekująca przeczącej odpowiedzi na pytanie, czy jest gruba. Serio, mam to pisać czy nie, bo szczerze mówiąc, nie wiem, czy umiem pisać coś o stricte czarnych charakterach-to mój pierwszy raz (that what she said XD) i chcę opinii. Może na razie nie widać, że to stu procentowy czarny charakter, ale w miarę rozwoju akcji, będzie się rozwijał też charakterek Chloe. Dobra, nevermind, just komentujcie.

Nieproporcjonalnie długie moje pierdolenie do długości rozdziału, ale ćśśś...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #whatever