Rozdział 15
-Można?-klecha stanął w progu.
Wsunęłam rękę do kieszeni i na ślepo włączyłam dyktafon.
-Gdzie woda święcona? Chociaż w moim przypadku musielibyście przytaszczyć tu całą balię... Ale może chociaż egzorcystyczny krzyżyk?
-Myślę, że tobie nie egzorcyzmy są potrzebne, a chwila rozmowy.
-Chwila juz minęła.
-Cywilizowanej rozmowy, Chloe. Prowadzonej w miłym tonie.
-Nie lubię kleru.
-Po twoich doświadczeniach nie ma w tym nic dziwnego. Mogę usiąść?
-Nie.
-Cóż-rozłożył ręce i zamknął za sobą drzwi.-Mogę cię o coś zapytać?
-Jasne, co najwyżej nie otrzyma pan odpowiedzi.
-Jestem księdzem, nie panem.
-Znowu XXI wiek?
-Nie rozumiem...
-Określanie płci poprzez ,,pan" i ,,pani" jest obelgą? I widzę, że doszła nowa-ksiądz. Stereotypowo kobiety mają sukienki, faceci spodnie, a księża sutanny. Każdą płeć w społeczeństwie obejmują inne obowiązki i oczekiwania... Coś się nie zgadza?
-Ksiądz to powołanie, a nie płeć.
-Zawód. A czy nie płeć to może się niedługo zmienić, prawo XXI wieku.
Pokiwał głową z uśmiechem.
-Twoi rodzice mieli złe zdanie o księżach?
-Oboje byli ateistami.
-Byli? To znaczy... Przepraszam za wspomnienie o twoim tacie, ale mama?
-Za uzdrowienie mnie byłaby w stanie uwierzyć w nieistniejącą siłę. Albo zaprzedać duszę diabłu, jeśli woli pan taką wersję.
-Bóg istnieje.
-Bo ktoś napisał o tym książeczkę?
-Wiele ksiąg. Oprócz tego są listy.
-Skąd pewność, że ci ludzie nie byli zwykłą sektą, a nigdy nie było starca obserwującego co odpierdalają jego twory?
-Chloe...
-Co? Idę o zakład, że znajdą się tacy buddyści czy muzułmanie, którzy będą twierdzić, że widzieli swojego boga. Watykan stwierdzi ,,Kłamią". Okay, ale gdzie dowody na prawdomówność katolików?
-Naprawdę wierzysz, że to wszystko powstało po wybuchu atomu?
-Nie, ale nie zastanawiam się nad tym. Nie obchodzi mnie to. W równym stopniu na moje życie wpływałby fakt, że wszechświat stworzyła armia Kubusiów Puchatków.
Przez chwilę próbował zachować względną powagę. Potem wybuchnął głośnym śmiechem.
-No nie. No nie!
-No tak. Przeczytałam Biblię. Całą. Bo chodziłam do mocno tradycyjnej szkoły i kiedy otwarcie stwierdziłam, że nie mam najmniejszego zamiaru przyjmować pierwszej komunii, zakonnica najpierw zaczęła mnie straszyć piekłem, a potem kazała przeczytać całą Biblię. Powiedziała, że jak przeczytam i zrozumiem to mogę sobie decydować, a nie ,,bo rodzice".
-Druga klasa podstawówki...
-Owszem. No więc przeczytałam. Zawsze łatwo zapamiętywałam cytaty z książek i filmów, więc na kolejnej lekcji było dość zabawnie. Bardziej niż gdybym czytała z kartki.
-Opowiesz mi?
***
-Przeczytałam.
-Co takiego?-zakonnica spojrzała na mnie nierozumiejącym wzrokiem.
-Biblię.
-Akurat. Całą? W miesiąc?
-Napisana okropnym językiem, ale tak. Teraz jak najbardziej świadomie decyduję: bawcie się w to beze mnie.
-Ale czemu?
-,,Jeżeli kobieta ma upławy, to jest krwawienie miesięczne ze swojego ciała, to pozostanie siedem dni w swojej nieczystości. Każdy, kto jej dotknie, będzie nieczysty aż do wieczora. Wszystko, na czym ona się położy podczas swojej nieczystości, będzie nieczyste. Wszystko, na czym ona usiądzie, będzie nieczyste. Każdy, kto dotknie jej łóżka, wypierze ubranie, wykąpie się w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora. Każdy, kto dotknie jakiegokolwiek przedmiotu, na którym ona siedziała, wypierze ubranie, wykąpie się w wodzie i będzie nieczysty aż do wieczora. Jeżeli kto dotknie się czegoś, co leżało na jej łóżku albo na przedmiocie, na którym ona siedziała, będzie nieczysty aż do wieczora. Jeżeli jaki mężczyzna obcuje z nią wtedy, to jej nieczystość udzieli się jemu i będzie nieczysty siedem dni. Każde łóżko, na którym się położy, będzie nieczyste". Perełka, nie uważa siostra?
***
-I oczywiście zaraz po tym wysłała mnie do wychowawczyni.
-Stary Testament nas nie obowiązuje.
-No chyba że akurat coś stamtąd nie jest krwawe albo skrajnie idiotyczne, wtedy okay, nie? Nie przypominam sobie o takim cudzie, że Zbawiciel czy sam Stwórca zszedł na Ziemię i tłumaczył, co obowiązuje, a co nie. Wybieracie sobie, co wam wygodne.
-Nie, Chloe. Kierujemy się słowami Jezusa.
-,,Wracając rano do miasta, uczuł głód. A widząc drzewo figowe przy drodze, podszedł ku niemu, lecz nic na nim nie znalazł oprócz liści. I rzekł do niego: "Niechże już nigdy nie rodzi się z ciebie owoc!" I drzewo figowe natychmiast uschło". Ewangelia by Mateuszek. Nie przegadasz mnie, klecho.
-Widzę... Kwestia interpretacji. Co do Biblii.
-Skąd pewność, że wasza jest właściwa?
-Wierzymy w to.
-Wy chyba w Boga macie wierzyć, a nie w słuszność waszej interpretacji, nie?
-To miałem na myśli.
-Okay. To co, mam cytować dalej czy...?
-Jak wolisz, Chloe.
-Więc wypad.
-Do widzenia.
-Żegnam.
Wyszedł, zamykając za sobą przeszklone drzwi. Wyłączyłam dyktafon i z ironicznym uśmiechem poszłam do pokoju Crammera.
-I jak tam?-wyszczerzył się na mój widok.-Dobrze się bawiłaś?
-Łap-rzuciłam mu dyktafon i usiadłam na łóżku obok niego.-Ciekawa forma rozrywki.
-Jesteś z siebie zajebiście dumna, co?
-Poza udowodnieniem, że mają tu zbyt dobre kontakty z tutejszym klerem, dużo z tym nie zrobisz.
-Nah, trudno. Później to sobie odsłucham-schował dyktafon do kieszeni.-A jak tam Smoczeł? Vel Smoczyca?-dodał, kiedy zobaczył zastanowienie na mojej twarzy.
-Zastanawiałam się, czy ktoś jeszcze zasłużył na podobne miano. Wkurwiona do potęgi, czyli nic nowego.
-Połazimy? Nie chce mi się siedzieć w pokoju.
-Okay. Wydaje mi się, że wampirek ma ciastka.
-No nie-zaczął się śmiać.-Serio? Najpierw go zastraszyłaś, a teraz pójdziesz do niego podpieprzyć mu ciasteczka?
Zmarszczyłam lekko brwi.
-Kiedy ja ci o tym powiedziałam...?
-Em... No, jak dawałem ci dyktafon.
-Widziałeś to? Może jeszcze nagrałeś, co?
-Nie, no co ty...
-Pokaż.
-Nic nie nagrałem.
-Stary, nie pierdol. Pokaż.
Skapitulował. Niepewnie sięgnął za łóżko, gdzie miał kamerę, która spokojnie mogła zmieścić się w dłoni i podał mi ją. Włączyłam nagranie. Widać było, że filmowane z ukrycia (połowę kadru zajmowała futryna), ale doskonale widać też było co robiłam. Ani mojej twarzy, ani wampirka nie było widać, ale w końcu nie nagrał tego, żeby szantażować któreś z nas, tylko po to, żeby pokazać co się tu dzieje, również wśród osadzonych.
-Dźwięk też masz?
-Możesz podgłośnić przyciskiem po prawej. Jakby co, nie wiem kto jest na nagraniu, nie znam.
-A nawet jakbyś to komuś pokazał, co by się stało?-wzruszyłam ramionami.-Chodź na ciacha.
Zaśmiał się z ulgą i poszedł za mną. Wampirek zesztywniał, kiedy tylko mnie zobaczył.
-Przybywam z ofertą względnie pokojową, dawaj ciastka.
Absolutnie przepiękny mindfuck pojawił się na jego twarzy.
-Szafka-mruknął cicho.
Wzięłam ledwo napoczęte duże opakowanie ciastek i tak po prostu wyszłam.
-To była kradzież-zauważył Crammer.
-Więc rozumiem, że nie chcesz?
Prychnął z uśmiechem.
-To ciastka, jasne, że chcę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top