Część 8


[Draco]-Wiesz co? Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało...Na te słowa zaniemówiłaś. Zawsze z Draco darzyliście się szczerym i głębokim uczuciem i mimo, że często mówiliście sobie miłe słowa, to jednak...

[Sara]-D...Draco... Ja...

[Draco]-Co się stało? - zapytał z troską w głosie

[Sara]-Ja... Nie spodziewałabym się, że mi powiesz takie coś...

[Draco]-Ale... To źle...?

[Sara]-Wręcz przeciwnie! Draco... Ja... Kocham Cię najbardziej na świecie. Wiem, że słowa "kocham Cię" w ostatnim czasie straciły bardzo na wartości, bo wiele osób używa ich, mimo, że nie mówią tego szczerze, ale wiedz, że ja zawsze będę Cię kochać. Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Ja mam tylko nadzieję, że nikt nam nie wejdzie w drogę i nie zniszczy tego uczucia, które nas łączy. Ja wiem, wiem... Wszystko co mówię z pozoru jest takie oklepane, ale... Ja nie wiem co bym zrobiła, gdybyśmy... - urwałaś, bo na myśl, że nie mogłabyś być z Draco bardzo Cię zasmucał. W jednej chwili miałaś oczy pełne łez... Ale widać, że chłopak również.

[Draco]-Nie płacz, proszę...

[Sara]-Jak mam nie płakać, jak Ty płaczesz?

[Draco]-Ja płaczę, bo ty płaczesz... - zaczęliście się tłumaczyć. Wyglądało to śmiesznie i lekko się zaśmialiście. - Słuchaj... Jesteś najlepszą dziewczyną jaką kiedykolwiek poznałem. Według mnie to jest przeznaczenie, że po tylu latach mogliśmy się znów zobaczyć i poznać na nowo.

[Sara]-Tak... Pierwszy raz poznaliśmy się jak byliśmy takimi dzieciaczkami. - uśmiechnęłaś się przez łzy.

[Draco]-Więc los chyba jest po naszej stronie, nie sądzisz?

Uśmiechnął się do Ciebie, a łzy popłynęły mu po policzkach. Otarłaś palcami delikatnie jego łzy. Nie sądziłaś, że Draco może się tak 'rozkleić'... Ale nie był to dla Ciebie powód do śmiechu.

[Draco]-Sara ...

[Sara]-Tak Draco?

[Draco]-Mam pytanie do Ciebie i proszę odpowiedz na nie szczerze, dobrze?

[Sara]-Wobec Ciebie zawsze jestem szczera.

[Draco]-Bo... W przyszłości... To... Chciałabyś być moją żoną?


Zamurowało Cię. Ale po chwili namysłu zyskałaś utraconą pewność siebie.

[Sara]-Draco, oczywiście! A Ty chciałbyś być moim mężem?

[Draco]-Co za pytanie... OCZYWIŚCIE! - w pewnej chwili chłopak popatrzył Ci się prosto w oczy - I mielibyśmy wielki dom, a w tym domu wieczorami siedzielibyśmy przy kominku... Patrzylibyśmy na nasze dzieci bawiące się przy nas. Później byśmy poszli położyć dzieci spać, a potem sami wrócili do salonu. Ja siedziałbym na fotelu, Ty na moich kolanach, wtulona w moją klatkę piersiową, słuchająca mojego bicia serca. Obejmowałbym Cię moim ramieniem i mruczałbym pod nosem jakąś piosenkę. Gdy usnęłabyś w moich ramionach, ja zaniósłbym Cię do sypialni i położyłbym Cię spać. Rano wstałbym wcześnie i przygotowałbym Ci śniadanie. Oczywiście do łóżka. Twoje ulubione jedzenie i mała czerwona różyczka w wazoniku na tacy. Tak mniej więcej według mnie wyglądałyby nasze dni.

[Sara]-Jeju Draco... - to Cię bardzo wzruszyło, aż tak, że zaczęłaś intensywnie płakać.

[Draco]-Ale... Nie płacz. - przytulił Cię bardzo mocno - Chciałbym, żeby tak było, ale wszystko się jeszcze okaże. Mam nadzieję tylko, że nic nas nie rozdzieli.

Gdy się uspokoiłaś popatrzyłaś na chłopaka. On zaczął się przybliżać. Obdarzył Cię szczerym pocałunkiem. Leżeliście ze sobą jeszcze ponad godzinę, kiedy właśnie musieliście się już zbierać. Zaraz będzie cisza nocna.

[Sara]-Lepiej się już zbierajmy, co? Mamy jakieś 5 minut...

[Draco]-Faktycznie. Chodź do mnie. - powiedział i wziął Cię na ręce. Po chwili wyszeptał Ci do ucha. - A tak będę Cię niósł przez próg po naszym weselu.Zaczerwieniłaś się całkiem. Sama nie wiesz dlaczego...

Gdy byliście już w zamku, Draco chciał Cie odprowadzić do dormitorium, ale Ty zaprotestowałaś, mówiąc:

[Sara]-Dziękuję, ale lepiej nie... Jest już cisza nocna, lepiej będzie jak szybko pójdziemy sami. - pocałowałaś chłopaka w usta i poszłaś.Idąc do dormitorium na Twoje nieszczęście natknęłaś się na...


...Profesora Snape'a.

[Snape]-Dobry wieczór Panno Chase. Dlaczego jeszcze nie jesteś w dormitorium?

[Sara]-No bo ja... Ten... Właśnie tam szłam.

[Snape]-Doprawdy?

[Sara]-Wątpi Pan w to Profesorze?

[Snape]-Ciekawi mnie jednak... Skąd wracasz? - zapytał przyglądając Ci się uważnie.

[Sara]-Ja...?

[Snape]-Nie. Ja.

[Sara]-A to nie wiem skąd Pan wraca...

[Snape]-...- zgromił Cię wzrokiem.

[Sara]-Przepraszam Profesorze... Ja wracam ze spaceru. To znaczy... 

[Snape]-Czyżby? Już 3 godziny po ciszy nocnej, a Ty sobie urządzasz spacery? To niezgodne z regulaminem.

[Sara]-To się nie powtórzy...

[Snape]-Na pewno... Za mną!

[Sara]-Mam przechlapane... - powiedziałaś sama do siebie, kiedy Snape się już od Ciebie odwrócił.

Poszłaś za profesorem. Doszliście do lochów. Snape zaprowadził Cię do jakiejś, wcześniej Ci nie znanej pustej sali.

[Snape]-Więc, jeżeli masz czas na szwendanie się po zamku, posprzątanie tej sali nie zrobi Ci różnicy, nie sądzisz?

[Sara]-Pójdzie mi to w 5 minut, profesorze.

[Snape]-Taak... Ale bez różdżki.

[Sara]-Ta... To 5 minut razy 10... Jak nie więcej...

[Snape]-W tym rzecz... Zabieraj się do pracy, jeśli nie chcesz stąd wyjść o świecie.

Wykończona karą wróciłaś do dormitorium. Było już bardzo późno, więc gdy weszłaś do swojego dormitorium, Ginny i Hermiona już spały. Poszłaś jeszcze szybko do łazienki, a potem wskoczyłaś do łóżka.

Była już 9, a dziewczyny z dormitorium cały czas nie mogły Cię dobudzić. Już się przestraszyły, że coś Ci się stało, ale w końcu udało im się.

[Sara]-C...Co jest?

[Hermiona]-Nareszcie! Myślałyśmy, że coś się stało!

[Sara]-Co? Ale o co chodzi?

[Ginny]-No bo budzimy Cię i budzimy, może już tak z pół godziny, a Ty nawet nie reagujesz... Przestraszyłyśmy się bardzo.

[Sara]-A to... Wybaczcie, jestem strasznie zmęczona i nic dziwnego, że tak ciężko mnie było obudzić.

[Hermiona]-Ale co się stało?

[Sara]-Wiecie... - spojrzałaś na zegarek - Jest późno... Opowiem Wam jak skończymy lekcje, dobrze? Teraz muszę się ubrać.

[Ginny]-No dobrze. Przyjdziesz na śniadanie?

[Sara]-To zależy... O której zaczynamy lekcje?

[Hermiona]- O 11.

[Sara]-W takim razie przyjdę. - uśmiechnęłaś się do dziewczyn - Widzimy się w Wielkiej Sali.

Wyszykowałaś się w ciągu niecałych 30 minut. Byłabyś gotowa wcześniej, ale nie byłaś w stanie. Wyszłaś z dormitorium i wpadłaś na jakiegoś pierwszaka. Wszystkie książki mu wypadły.

[Sara]-Ojejku, bardzo Cię przepraszam...

[Joep]-Nic się nie stało, naprawdę. - uśmiechnął się miło - To tylko książki.

[Sara]-Wiem, wiem, ale i tak przepraszam. Poczekaj, pomogę Ci.

[Joep]-Miło z Twojej strony. Jestem Joep (czyt. Jup), a Ty? Jesteś chyba starsza, prawda?

[Sara]-Jestem Sara i tak, jestem starsza. - zobaczyłaś plan lekcji pierwszaka - Hej, Joep... A czy Ty czasem nie masz teraz transmutacji...?

[Joep]-O kurcze, faktycznie...! McGonagall mnie zabije... - powiedział wystraszony.

[Sara]-Haha, oj nie martw się i chodź.

[Joep]-Ale jak to... Gdzie?

[Sara]-Jak to gdzie? Na lekcje. Powiemy McGonagall, że byłeś ze mną, bo Cię poprosiłam o pomoc w segregowaniu eliksirów. Uwierzy nam.

[Joep]-Naprawdę to zrobisz? Dzięki! Ale chyba Ci postawie kawę, bo widać, że jesteś strasznie zmęczona...

[Sara]-Spokojnie, ja dam radę.

Odprowadziłaś Joep'a do klasy i oczywiście miałaś rację. McGonagall Ci uwierzyła. Poszłaś do Wielkiej Sali. Oczy same Ci się zamykały i nie bardzo patrzyłaś gdzie idziesz. Skierowałaś się w stronę stołu Gryfonów. Oczywiście wpadłaś w kilka osób, ale zaraz przeprosiłaś. Miałaś już siadać, ale się zachwiałaś. Na szczęście Seamus Cię złapał za rękę i posadził na miejscu. Draco Ci się przyglądał z niepokojem, ale Ty o tym nie wiedziałaś.

[Seamus]-Hej, hej, hej Sara... Co jest z Tobą?

[Sara]-Nic, jestem śpiąca i głowa mnie boli, ale nic poza tym.

[Seamus]-Na pewno?

[Sara]-Aż tak źle wyglądam? - zaśmiałaś się lekko.

[Seamus]-Jeśli mam być szczery, to tak.

[Sara]-Przesadzasz.

Zjadłaś śniadanie i słuchałaś rozmów znajomych. Oparłaś łokieć na stole, a głowę na ręce. W pewnym momencie ręka Ci się zsunęła i uderzyłaś głową w kant stołu.

[Sara]-Auu... - masowałaś sobie czoło.

[Seamus]-Nie jest z Tobą za dobrze... Na pewno nie chcesz...

[Sara]-Seamus... Spokojnie. Przysnęłam tylko trochę, bo jestem zmęczona, ale nic się nie dzieje.

[Seamus]-Nie jestem pewny czy wytrzymasz na lekcjach...

[Sara]-Nie masz się o co martwić. Mamy dzisiaj tylko 3 lekcje... Pierwszą jest latanie, ale dzisiaj pani Hooch robi zaliczenia osobom, których ostatnio nie było, a potem mamy 2 lekcje historii magii... Także będzie dobrze. - wstałaś od stołu.

[Seamus]-Ale gdzie Ty teraz idziesz? Mieliśmy iść razem na boisko.

[Sara]- I pójdziemy. Ja skoczę tylko jeszcze do łazienki.

[Seamus]-W takim razie ja skończę jeść i będę czekał na Ciebie w pokoju wspólnym.

Wyszłaś z WS. Draco szybko za Tobą wybiegł i złapał Cię w Sali Wejściowej.

[Draco]-Sara, jak się czujesz?

[Sara]-Dobrze. - uśmiechnęłaś się.

[Draco]-Wyspałaś się?

[Sara]-Nie...

[Draco]-Dlaczego? Mimo wszystko nie wróciliśmy aż tak późno.

[Sara]-No tak, tak. Tylko, że... Ja i tak spędziłam jeszcze dobre 4 godziny zanim poszłam spać...

[Draco]-Co?! Dlaczego?!

Opowiedziałaś mu całą historię o ostatniej nocy.

[Sara]-Ale jest okej. No dobra, muszę lecieć. - dałaś mu buziaka w policzek i poszłaś. Wiedziałaś, że i tak Draco to nie uspokoiło i że będzie się teraz zamartwiał.

Po skończonych lekcjach, na których co chwilę ktoś musiał Cię szturchać, żebyś nie zasnęła, poszłaś do dormitorium. Powiedziałaś dziewczynom, że idziesz spać bo naprawdę nie dasz rady funkcjonować choćby przez minutę dłużej.

Następnego dnia czułaś się jak nowo narodzona. Pełna energii, dobrego humoru.

Pobiegłaś od razu spotkać się z Draco. Biegłaś korytarzem, kiedy się potknęłaś. Zobaczyłaś przed sobą kogoś. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś rozbawionego Draco.

[Draco]-Co robisz na podłodze?

[Sara]-Jak widzisz leżakuję.

[Draco]-No i jak?

[Sara]-Wygodnie.

[Draco]-Doprawdy?

[Sara]-Oczywiście.

[Draco]-Chodź tu do mnie żabko. - powiedział i podniósł Cię.

[Sara]-Żabko? - powtórzyłaś rozbawiona.

[Draco]-Tak. - wyszczerzył do Ciebie ząbki - Mogę tak mówić?

[Sara]-Jasne. 

Poszliście razem na dziedziniec trzymając się za ręce.


Od czasu kiedy przyjechałaś po raz pierwszy do Hogwartu minęło już kilka lat. Od zawsze byłaś bardzo ładna, więc to logiczne, że teraz jesteś prawdziwą pięknością i nie jeden chłopak ogląda się za Tobą. Zauważyłaś to, ale nie przejmowałaś się tym za bardzo, bo miałaś chłopaka, który... Był czasem o drobinkę zazdrosny... Co ja gadam... Kipiał złością. Ale lubiłaś patrzeć na niego gdy się złości. Był wtedy taki uroczy.
Podczas kolacji dosiadł się do Ciebie niejaki ślizgon, Steve Coram. Po prostu zaczęło się od zwykłej rozmowy, a skończyło się tym, że chłopak zaczął Cię podrywać. Nie podobało Ci się to trochę...

[Sara]-Steve, ja mam chłopaka... Wiesz o tym dobrze.

[Steve]-Ale mi to nie przeszkadza.

[Sara]-Ale mi przeszkadza. Znaczy Ty nie powinieneś tego robić... - zrobiłaś się troszkę zła. Wiedziałaś, że mogą być z tego kłopoty...

Niezauważalnie spojrzałaś na Draco, który był już zły ze złości. Zaczęłaś się trochę śmiać. W końcu nie wytrzymał i podszedł do Was. Ginny, Hermiona, Seamus, Harry, Ron i kilku Twoich znajomych, z którymi siedziałaś przy stole bacznie obserwowali całą sytuację i czekali na rozwój wydarzeń. Starałaś się być w miarę poważna kiedy Draco podszedł. 

[Draco]-Cześć Wam. - powiedział starając się być spokojny, ale wiedziałaś, że tam w środku nosiło go ze złości.

[Sara,Steve]-Cześć! - powiedzieliście równocześnie.

[Draco]-Co słychać? -mówił wszystko cały czas przez zęby.

[Sara]-W porządku. Jedzenie jest dzisiaj wyjątkowo dobre, prawda? - cały czas starałaś się nie zaśmiać.

[Draco]-Ehe... Tak. Steve. Nie pomyliłeś stołów?

[Steve]-Eee... Nie wydaję mi się.

[Draco]-A mi się właśnie wydaje.

Twoi znajomi jedli popcorn, pochłaniając to z uwagą co się dzieje.

[Steve]-Czego się tak złościsz? Przecież tylko rozmawiam z koleżanką.

[Draco]-Taa? Zjeżdżaj do swojego stołu w tej chwili!

[Steve]-Bo co mi zrobisz?

[Draco]-Nie chcesz tego lepiej wiedzieć. - powiedział rozzłoszczony.

[Steve]-A w ryj chcesz?

[Draco]-A Ty w dziuplę?

Ty i znajomi parsknęliście śmiechem. Chowaliście twarze w ręce, żeby nie widać było, że się śmiejecie.

Draco spojrzał na Ciebie z wyrzutem i groźnie kiwnął na drzwi, na znak, żebyście wyszli. Wstałaś od stołu i podążyłaś za chłopakiem. Wyszliście z Sali, on wziął Cię za nadgarstek i pociągnął na błonie. Nic się nie odzywał do Ciebie. Gdy doszliście na miejsce, Draco puścił Twój nadgarstek.

[Draco]-No?!

[Sara]-Draco? Co się dzieje? - pytałaś rozbawiona, ale grałaś poważną.

[Draco]-CO TO MIAŁO BYĆ?! - krzyczał na całe błonie.

Teraz się lekko przestraszyłaś i cofnęłaś od niego o 2 duże kroki. Wiedziałaś, że bywał o Ciebie często zazdrosny, ale nie sądziłaś, że może na Ciebie tak zacząć krzyczeć. Oczy zaszły Ci łzami. Stałaś przez chwilę jak wryta.

[Draco]-ZAPYTAŁEM CHYBA O COŚ! NIE SŁYSZAŁAŚ?!

Robił się coraz bardziej zły, a Ty coraz bardziej przestraszona. Spojrzałaś na jego twarz swoimi załzawionymi oczami. Podszedł do Ciebie i złapał mocno Twoją twarz. Nawet bardzo mocno, aż syknęłaś z bólu. 

[Sara]-Draco... Boli...

[Draco]-JAK DO CIEBIE MÓWIĘ TO MOŻESZ MI ODPOWIEDZIEĆ TAK?! Przesadziliście dzisiaj!

Nie wytrzymałaś tego, wyrwałaś się z ucisku chłopaka i pobiegłaś szybko do zamku. Nie chciałaś się widzieć z Draco więcej tego wieczoru, ani przez najbliższy czas. Biegłaś do dormitorium. Po drodze zauważyłaś Steve'a. Stał przed Wielką Salą. Podbiegłaś do niego i dałaś mu z całej siły w twarz, aż go cofnęło.

[Sara]-Mówiłam Ci, żebyś się ode mnie odczepił! - krzyczałaś tak głośno, że osoby siedzące na Sali wychylały się zza stołów, żeby zobaczyć co się dzieje - Mówiłam Ci, że będą przez to kłopoty! Życzę Ci z całego serca, żebyś sobie na przykład coś złamał! NIENAWIDZĘ CIĘ!

Chciałaś pobiec do dormitorium, ale stwierdziłaś, że to nie najlepszy pomysł, bo będziesz musiała się tłumaczyć przyjaciołom co się stało, a nie miałaś ochoty z nikim rozmawiać. Teraz chciałaś tylko usiąść w nieznanym dla nikogo miejscu i płakać. Nic, tylko płakać. Weszłaś na najwyższe piętro. Usiadłaś na korytarzu przy ścianie. Oparłaś o nią głowę, kiedy się odsunęła. Weszłaś do środka i zobaczyłaś coś jakby pokój. Bez zastanowienia zasunęłaś za sobą ścianę, posprzątałaś pokój za pomocą magii i rzuciłaś się na łóżko. W nocy nie spałaś, tylko płakałaś cały czas. Następnego dnia była niedziela. Jedzenie sama sobie wyczarowałaś. Nie wychodziłaś stąd na krok. W tym momencie nienawidziłaś każdego.


Kolejny dzień... Dzień nauki... Wiedziałaś, że musisz się stawić na lekcjach. Zwłaszcza, że dzisiaj miałaś 2 lekcje eliksirów, OPCM z Lupinem i transmutację. Wyszłaś z pokoju i udałaś się do podziemi. Miałaś tylko nadzieję, że na nikogo znajomego się nie natkniesz. Byłaś i tak już spóźniona, więc... Weszłaś do sali. Były to zaledwie 3 minuty, no ale jednak...

[Snape]-Panna Chase. Miło, że Pani nas raczyła zaszczycić swoją obecnością...

[Sara]-Ja też się cieszę... - powiedziałaś z ironią.

[Snape]-Siadaj do Pana Malfoy'a.

Na tą wiadomość nawet nie spojrzałaś na chłopaka, tylko stałaś jak wryta. Po chwili się ocknęłaś i powiedziałaś

[Sara]-A w życiu!

[Snape]-Słucham?

[Sara]-Dobrze profesor słyszał.

[Snape]-Sprzeciwiasz się? Jak śmiesz?

[Sara]-No najwidoczniej śmie. Profesor też człowiek...

Cała klasa była zdumiona Twoim zachowaniem.

[Snape]-W takim razie siadasz w pierwszej ławce i robisz karny test. - odszedł zezłoszczony i mówił coś pod nosem. Dał Ci strasznie długi zwój pergaminu. - Masz na to 2 godziny. Powodzenia.

[Sara]-Obejdzie się. - wywróciłaś oczami i zabrałaś się do roboty.

Nie potrzebowałaś dwóch godzin. Uwinęłaś się z tym w lekko ponad godzinę. Tym jeszcze bardziej zszokowałaś wszystkich. Nawet profesora. Nikt nie wiedział co się z Tobą dzieje, ale każdy się bardzo martwił.

Po eliksirach Snape Cię poprosił, żebyś została w gabinecie, za co byłaś mu bardzo wdzięczna, bo nie chciałaś, żeby czasem Draco do Ciebie podszedł, a wiedziałaś, że zrobiłby to bo chciał, żebyś z nim siadła i prowadził Cię wzrokiem, każdy Twój krok.

[Sara]-Panie profesorze... Zanim pan mi da szlaban czy coś w tym stylu to chciałam przeprosić za moje dzisiejsze zachowanie, sir.

[Snape]-Przyjmuję przeprosiny, ale co się z Tobą ostatnio dzieje? - pytał chłodnym głosem

[Sara]-To moja prywatna sprawa. - powiedziałaś zezłoszczona - Czemu każdy chce wiedzieć o tym?! Jeny...

[Snape]-Nie unoś się. Nie masz takiej potrzeby.

[Sara]-Mogę iść profesorze? Za 2 minuty mam OPCM.

[Snape]-Idź...

Poszłaś na lekcje i oczywiście znów byłaś spóźniona, ale to było Ci nawet na rękę. Dzisiaj na lekcji ćwiczyliście zaklęcia obronne. Stanęłaś pod ścianą. Profesor Lupin musiał wyjść na chwilę. Podeszła do Ciebie Ginny i Hermiona. Na początku nie chciałaś z nimi rozmawiać, ale potem przekonałaś się. Przecież to były Twoje najlepsze przyjaciółki. Rzuciłaś się im w ramiona.

[Ginny]-Kochana, gdzie Ty się podziewałaś? Martwimy się o Ciebie, nie ma Cię od ponad 2 dni. Znikasz, nie dajesz znaku życia... O co chodzi.

Nie powiedziałaś nic, tylko z oczu zaczęły kapać Ci łzy. Dziewczyny Cię przytuliły.

[Hermiona]-Chociaż wróć do nas.

Pokiwałaś głową na znak, że wrócisz.

Draco zobaczył, że już nie przychodzisz spóźniona i, że żaden nauczyciel nie zatrzymuje Cię po zajęciach. Nie odzywałaś się także do nich chamsko. Ze znajomymi też zaczęłaś rozmawiać na nowo. Nie wspominali przy Tobie o Draco, żeby Cię nie smucić. Widziałaś, że Draco chce podejść do Ciebie i wyjaśnić całą sytuację, ale nie miałaś życzenia z nim rozmawiać. Unikałaś go za wszelką cenę. Dziewczyny kryły Cię przed nim (jeżeli można to tak nazwać), chociaż chciały, żebyś z nim pogadała i wyjaśniła.

Pewnego dnia...


Poszłaś do biblioteki. Wzięłaś książkę od transmutacji i usiadłaś przy swoim ulubionym stoliku. Patrzyłaś się bezczynnie raz w książkę, raz w okno. Ale w okno jednak częściej. Spędziłaś już tu 2 godziny. Po chwili ktoś się przysiadł. Nawet nie odwróciłaś wzroku od terenu poza oknem. Ta osoba siedziała nic nie mówiąc. Po jakichś 10 minutach, odwróciłaś głowę. Spojrzałaś na tą osobę i zamarłaś.

[Sara]-Draco...

Powiedziałaś cichutko z rozczarowaniem.

[Sara]-No? Nie chcesz jeszcze raz ścisnąć mojej twarzy, a jak będę krzyczeć z bólu to nawet nie zwrócisz na to uwagi? No dalej, na co jeszcze czekasz?

[Draco]-Sara...

[Sara]-Nie mam ochoty z Tobą rozmawiać. To co zrobiłeś było okrutne. Ja nie chciałam, żeby Steve ze mną flirtował... Ale nie chciał odejść. Potem Ty przyszedłeś i zacząłeś się z nim kłócić. Dobrze... Ale nie musiałeś się wyżywać na mnie! Co ja Ci zrobiłam, że mnie tak potraktowałeś?! To jest Twoja miłość do mnie? Myślałam, że mnie nigdy nie skrzywdzisz... A tu proszę...

[Draco]-Przepraszam Cię najmocniej. Nie wiem co zrobić, żebyś mi wybaczyła... Jestem największym kretynem, wiem! Ale... Błagam! Daj mi to wyjaśnić.

[Sara]-Nie... Daj mi spokój. 

Poszłaś z płaczem do dormitorium. Na szczęście nikogo nie było. Usiadłaś na kanapie, naprzeciwko komina i podkuliłaś nogi. Położyłaś głowę na kolanach. Nie szlochałaś, ani nie wydawałaś z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Po prostu łzy leciały Ci jak z kranu, a Ty nawet tego nie kontrolowałaś. Po chwili przyszedł Seamus. Zaniepokoił się Twoim stanem. Usiadł obok Ciebie i przytulił Cię mocno. Gdy się już trochę uspokoiłaś, chłopak zaczął Cię rozśmieszać. Nawet mu to wychodziło.

[Seamus]-Chodźmy coś zjeść może, co?

[Sara]-No nie wiem...

[Seamus]-Jak zaraz ze mną nie pójdziesz, to Cię tam zaniosę i zacznę karmić.

Zaśmialiście się i poszliście. W połowie uczty wstał Dumbledore, McGonagall zastukała łyżeczką w kielich. Zapadła głucha cisza.

[Dumbledore]-Drodzy uczniowie! Przerywam ucztę z konkretnego powodu... Pewna osoba chce coś powiedzieć, a sprawa chyba jest dość poważna, więc nie miałem serca odmówić. Panie Malfoy... Zapraszam.

Gdy usłyszałaś jego nazwisko serce Ci się na chwilę zatrzymało. Już wstałaś i chciałaś wyjść, ale Seamus i Ginny złapali Cię za ręce i posadzili z powrotem na miejsce. Draco wszedł zestresowany na środek Sali i przemówił.

[Draco]-Sonorus. - dzięki temu mówił głośno - No więc na początek... Ja...

[Ktoś]-Dawaj stary! - ktoś krzyknął głośno

[Draco]- Ja... - nabrał powietrza i wypuścił. Teraz zaczął mówić pewniej. - Ja głównie chciałem przeprosić Sarę Chase za to co jej zrobiłem... Sara, możesz podejść?

Wzrok wszystkich zebranych w Sali padł na Ciebie. Nie chciałaś wstawać od stołu. Seamus wstał i zaprowadził Cię na siłę do Draco. Stawiałaś opór, ale chłopak był bardzo silny, więc...

[Draco]-Słuchaj... Musiałem to zrobić. W inny sposób nie chciałaś mnie wysłuchać. Przesadziłem po całej linii, ale...

[Sara]-Ale mam Ci to za złe i nawet nie mów mi jakichś prostych tekstów, bo obiecałeś mnie nie skrzywdzić, a co zrobiłeś?

[Draco]-Ja...

[Sara]-Tak, właśnie Ty. Chłopak, który powiedział, że będzie się mną opiekował, że mnie nie skrzywdzi... - rozpłakałaś się. Zauważyłaś, że Profesor McGonagall ma świeczki w oczach.

Chłopak uklęknął przed Tobą.

[Sara]-Wstań...

[Draco]-Nie. Ślubuję Ci tutaj przed wszystkimi, że będę Cię chronił przed każdym niebezpieczeństwem. Obiecuję Ci być z Tobą szczerym. Nie skrzywdzę Cię słowem, ani czynem. Nie będę się unosił, tylko racjonalnie i spokojnie wszystko wyjaśniał. Wiem, może mi nie wierzysz, ale...

Nie dokończył, bo upadłaś na ziemię na kolana i rozpłakałaś się jak małe dziecko. Chłopak przytulił Cię.

[Sara]-Puść mnie i wstań.

Chłopak zasmucony odsunął się od Ciebie i wstał na nogi. Ty także otarłaś łzy i podniosłaś się. Nikt nie odważył się tego przerwać. Wszyscy obserwowali Was w skupieniu. Wzrok wbiłaś w ziemię, a chłopak popatrzył się najpierw na Dubledore'a, a potem na Snape'a. Później przeniósł wzrok na McGonagall, która dawała do zrozumienia, że mu współczuje. Po chwili zrobiłaś coś nieoczekiwanego. Rzuciłaś się Draconowi na szyję, a w sali rozległy się głośnie okrzyki radości i oklaski, które huczały w całym pomieszczeniu. Nawet nauczyciele wstali z miejsc i klaskali.

[Sara]-Ale i tak musimy sobie jeszcze dużo wyjaśnić... - powiedziałaś mu na ucho cały czas przytulając się do niego.

[Draco]-Teraz jestem gotowy zrobić dla Ciebie wszystko.


Po całej tej przemowie, udałaś się w stronę wyjścia. Seamus bez namysłu wybiegł za Tobą. Poszliście do pokoju wspólnego. Tam usiedliście w kącie.

[Seamus]-Draco się postarał. Widać, że mu na Tobie zależy. Nie odtrącaj go...

[Sara]-Seamus, ja wiem i widzę to, ale to co mi zrobił przeszło ludzie pojęcie...

[Seamus]-Wiem, ale mimo wszystko... Zrobił Ci już kiedyś takie coś?

[Sara]-Nie.

[Seamus]-No właśnie! Musisz z nim szczerze porozmawiać. Pamiętasz jak straciłaś pamięć? Ja... Miałem tego nie mówić, ale przez pierwsze 2 dni siedział cały czas pod drzwiami skrzydła szpitalnego... A potem... On był tu u nas i... My go pocieszaliśmy bo... Był zrozpaczony...

Rozmawiałaś jeszcze chwilę z przyjacielem, a potem rozeszliście się do pokoi. Po chwili przyszedł do Ciebie list od Draco.


Otworzyłaś go pospiesznie.

"Niłości ma najdroższa... Spotkajmy się na dziedzińcu. Mieliśmy porozmawiać. Przyjdź za 10 minut. Ja czekam.

Kocham, Draco."

Wzruszyłaś się. Po Twoim policzku spłynęła łza. Przycisnęłaś list do serca. Od razu wstałaś i ubrałaś się. Szłaś korytarzami patrząc na czubek swoich butów. Nagle wpadłaś na kogoś. Odbiłaś się od tego ktosia i runęłaś na ziemię. Popatrzyłaś, a tam przed Tobą stał Snape wyraźnie rozbawiony tym co się stało przed sekundą. Dźwignęłaś się na równe nogi.

[Sara]-Przepraszam Profesorze, nie widziałam Pana.

[Snape]-Ciężko kogoś zobaczyć nadchodzącego z naprzeciwka, jeśli ma się cały czas spuszczoną głowę.

[Sara]-No tak... - uśmiechnęłaś się lekko.

[Snape]-Wybierasz się gdzieś?

[Sara]-W zasadzie to tak... Muszę wyjaśnić sobie jeszcze kilka spraw z Draco, więc...

[Snape]-Rozumiem... Ale chciałem tylko powiedzieć, że jestem dumny z tego co zrobił. - uśmiechnął się.

[Sara]-Jeju... Pierwszy raz widzę jak profesor się uśmiecha... nie to, że coś, ale...

[Snape]-Ale?

[Sara]-Ale proszę to robić częściej... - zaśmiałaś się i poszłaś w swoją stronę.

Wyszłaś na dziedziniec. Na ławce czekał już Draco. Gdy Cię zobaczył od razu zerwał się na równe nogi.

[Draco]-Sara! Tak się cieszę, że przyszłaś. - uśmiechnęłaś się tylko - I cieszę się widząc, że znów się do mnie uśmiechasz.

[Sara]-Miło to słyszeć. To co... Tutaj będziemy rozmawiać, czy może...?

[Draco]-Chodźmy gdzieś, gdzie nikt nam nie przeszkodzi.

Poszliście usiąść pod drzewem.

[Draco]-Wybaczyłaś mi?

[Sara]-Tak...

[Draco]-Ale?

[Sara]-Ale... Nie mogę nadal uwierzyć, że mogłeś coś takiego zrobić.

[Draco]-Wiem, ja też, ale byłem zazdrosny... Tak strasznie zazdrosny, że emocje wzięły górę. Nie mógłbym się z kimś Tobą dzielić. Na samą myśl, aż się we mnie buzuje... A jak zobaczyłem jak on wtedy się tak do Ciebie przystawiał to...

[Sara]-Już, spokojnie... Wystarczy. Wiem co czujesz... Znaczy nie chodzi o to, że wiem, tylko domyślam się. Sama chciałam, żeby Steve się ode mnie odczepił, ale był strasznie nachalny... I...

Nie zdążyłaś dokończyć bo Draco przybliżył się do Ciebie i musnął lekko Twoje wargi. Siedziałaś jak sparaliżowana.

[Draco]-Ja... Ja chyba... Nie powinienem...

[Sara]-Całować mnie? - zapytałaś zaskoczona. - Przecież jesteśmy razem... Chyba, że Ty nie...

[Draco]-Po prostu myślałem... Z resztą nie ważne. Tak bardzo za Tobą tęskniłem.

Przytulił Cię mocno, a potem pocałował. Całował długo. Pewnie, namiętnie, delikatnie, stanowczo, tak przemiennie. Nie spodziewałaś się tego. Przesiedzieliście ze sobą cały wieczór.

Chłopak odprowadził Cię do dormitorium, a potem sam wrócił do siebie. Gdy weszłaś do pokoju zastałaś podekscytowane przyjaciółki.

[Sara]-Ginny, Hermiona? Na brodę Merlina, co się stało? - zapytałaś zaniepokojona.

[Hermiona,Ginny]-PATRZ! - wrzasnęły obie.

Wskazały palcem na bukiet róż. Ale nie taki zwykły... Był to największy bukiet róż jaki kiedykolwiek widziałaś. Podeszłaś i przeczytałaś karteczkę:

"Jesteś wszystkim co mam. D."


______________________________________________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top