"Zeznanie"
Siedział w pokoju socjalnym, co rusz wstając i przechadzając się, to do ekspresu, to do okna. Chodził bez celu, mając w głowie obraz dziewczyny. Najpierw przerażonej, bezbronnej, a potem wściekłej i patrzącej z obrzydzeniem na niego. Trzeba było powiedzieć jej od razu! - myślał, ale co by to dało? Dziewczyna mogła równie dobrze znienawidzić go wcześniej. Jedyną różnicą było by czyste sumienie detektywa. Robił już chyba setne kółko, pijąc zimną kawę, kiedy zobaczył obraz jakiego nigdy nie chciał zobaczyć.
Pod schody, była prowadzona Mia. Miała na rękach kajdanki. Adam, który ją prowadził rozgadał się dookoła, wszyscy wiemy kogo wypatrywał. Zaraz za nimi szedł Hank, to właśnie do niego Jay wystosował swoje pretensje.
- Co to jest? - krzyknął wychodząc z socjalu - Co ty robisz? - warknął na Adama, chcąc uwolnić od niego dziewczynę, został jednak spacyfikowany przez Voighta.
- Jay, odpuść. - warknął na niego.
- Nie! Co to ma znaczyć, ona jest ofiarą!
- Teraz jest podejrzaną. - oznajmił - Trzymaj się z daleka. - ostrzegł go.
Zniknęli za rogiem w korytarzu, który prowadził do pokoju przesłuchań. Chwila konsternacji minęła i Halstead ruszył w tą samą stronę.
- Hej!!! Dokąd, nie słyszałeś? Masz się... - Upton chciała zatrzymać partnera, ale nie była w stanie.
- Zostaw mnie. - wyrwał się jej.
- Jay, ty idioto! To może zniszczyć twoją karierę! - krzyknęła, nie potrafiła zrozumieć co kieruje mężczyzną, oprócz męskiego ego i pociągu do dziewczyny.
- Ona jest niewinna. Nie chcę, aby Hank ją w coś wrobił.- wyjaśnił, nie miał jednak odwagi wejść na przesłuchanie. Stanął za lustrem weneckim, patrząc na ten koszmar. Dziewczyna wciąż była w tej niebieskiej sukience, która sprawiała, że wyglądała jeszcze bardziej niewinnie. Trzymała zakute ręce na blacie stołu, siedziała wyprostowana z surową miną. Jakby ktoś założył jej maskę. Hank zaczął przesłuchanie.
- Wiesz dlaczego tu jesteś? -zapytał
- Nie. Nie wiem, dlaczego mnie tu przyciągnęliście, poza tym te kajdanki są niepotrzebne, nie ucieknę. - odparła z wyższością. Voight skinął na Ruzeka, aby zdjął dziewczynie "obrączki".
- Zacznijmy od początku. Skąd znasz Garcie i Vargasa?
- To dilerzy i jedni z najważniejszych ludzi w Cuervo. Dostarczyłam sierżantowi akta. - zdziwiona tym pytaniem, wciąż nie rozumiała powodu jej obecności tutaj.
- To prawda. - odpowiedział otwierając teczkę, leżącą na stole - Dostałem też to. - położył przed nią kartkę, były na niej wypisane bilingi rozmów z jej klubu, do obu przestępców.
- I czego to dowodzi?
- Dzwoniłaś do nich, kilkanaście razy, w ciągu miesiąca. - szach, pomyślał Hank.
- Nie ja. - odparła - Telefon jest ogólnodostępny. Ja go nie używam.
- Jest w twoim klubie.
- Nie użyłam go ani razu. Mam swój prywatny. Z niego dzwonię do dostawców i współpracowników. Możecie sprawdzić. - wyrecytowała starannie.
- Więc jak wyjaśnisz te połączenia? - Adam wtrącił swoje pytanie, z resztą Hank też chciał je zadać.
- Nie muszę, to wasza działka. - odparła - Jeśli chcecie, zapytajcie mojego ochroniarza, nazywa się... - zaśmiała się - ...a chwila, wy go chyba lepiej znacie. Prawda sierżancie? - z wyrzutem wypisanym na twarzy patrzyła na Voighta. Ten jednak pozostał niewzruszony.
- Po co poszłaś do gabinetu? - zapytał.
- To prywatna sprawa. - odparła
- Teraz żadna sprawa nie jest prywatna. - Adam usiadł za nią na ławce, mając kontakt wzrokowy z szefem i poniekąd strasząc tym dziewczynę. Jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Chcecie prawdy? - warknęła spoglądając na szybę za sierżantem, Chris tam stoi, czuła to - Poszliśmy tam uprawiać sex.
- Chcesz powiedzieć, że sypiasz z ochroniarzem? - bez wiary w jej słowa, Adam także zerknął na szybę. Jay w tym czasie czekał tylko na odpowiedź dziewczyny.
- Tak. Nie mówił wam. - była zła na Chrisa, kimkolwiek był dla policji, chciała aby wiedział jak bardzo ja zranił, dlatego skłamała.
- Jesteś tego pewna? - Voight czuł, że kłamie, ale te zeznania bardzo im szkodziły.
- Tak. Jak tego, że zabił tych dwóch zbirów. - odpowiedziała, to był kolejny gwoźdź do trumny dla detektywa. Widząc kwaśną minę sierżanta, zastanawiała się nad jeszcze jedna ważną kwestią - Kim jest Chris?
- Nie musisz wiedzieć...
- Kim... Jest... Chris? - dała do zrozumienia sierżantowi, że nie usłyszy żadnej innej informacji jeśli nie pozna prawdy.
- Twój ochroniarz, to policjant pod przykrywką. - dziewczyna poczuła ogromne ukłucie w sercu. Przeczuwała, że to może być jedno z rozwiązań, ale gdy usłyszała to, jakby świat się zatrzymał. Teraz złość zastąpiło osłupienie.
Nic więcej od niej nie wyciągnęli, dziewczyna zamknęła się w sobie. Nie reagowała na żadne prośby czy groźby. Postanowili zrobić sobie przerwę. Potrzebował jej także Jay, wciąż stojący po drugiej stronie lustra. Czuł się jak tchórz, zdrajca, po prostu beznadziejnie. Voight wezwał go do gabinetu, kiedy wszedł sierżant nie mógł nawet na niego spojrzeć.
- Jesteś jedynym policjantem na tym posterunku, z reszta nie tylko na tym, który mógłby mnie zastąpić. Byłbym zaszczycony. - zaczął wolno, bez emocji, mimo iż te słowa to największy komplement jaki usłyszał detektyw - Jednak znów mnie zawiodłeś. Nie uczysz się na błędach, zachowujesz jak dzieciak, nastolatek, który biega za dziewczynami. - Jay chciał mu przerwać i odpowiedzieć, ale nie pozwolił mu na to - Nie! - krzyknął - Nie masz prawa mówić, wysłuchasz mnie. Ta kobieta twierdzi, że sypia z tobą od dawna. To... - pokazał na dokumenty na biurku - To akta, pod twoją przykrywkę w tym klubie. Teraz powiedz mi, co mam zrobić? - stanął z nim oko w oko, chociaż Jay był od niego wyższy - Oddać te papiery, a potem spisać zeznania tamtej kobiety. Czy nie oddawać ich i uznać całą akcje za samowolkę? - czekał na jego odpowiedz, ale w głowie detektywa, także odbywała się wojna z uczuciami i rozsądkiem.
- Wiem, stawiam wydział w złym świetle, ale...
- W złym świetle???? Jay, do jasnej cholery!!! Postępujesz tak samo jak z tamta dziewczyną. Jest tylko jedna zasada jakiej mamy się trzymać podczas operacji. Nie wchodzić w kontakt emocjonalny i fizyczny z obiektem. Dlaczego? Nie możesz się powstrzymać?
- Nie spałem z Mią!!! - krzyknął - Nigdy w życiu.
- Nie okłamuj mnie... - Voight był na skraju kontroli swoich emocji
- Nie kłamię! Hank, spójrz na mnie i sam zdecyduj! Nie okłamał bym cię drugi raz! - sierżant przyglądał się mu chwilę. Zadawał sobie pytanie, czy dobrze rozczytuje swojego podwładnego. Doszedł do wniosku, że Jay mówi prawdę. W takim razie, dlaczego ona kłamała?
Team zebrał się w głównym pomieszczeniu. Jay, dopuszczony do przysłuchiwania się sprawie, siedział przy biurku. Żadne z słów jakie padły, pod adresem właścicielki klubu, nie były miłe do słuchania. Nie chciał podpaść bardziej Voightowi, więc się nie odzywał.
- Gdzie Burgess? - zapytał sierżant, Halstead zaoferował, że jej poszuka. Poszedł do pokoju przesłuchań, nie mógł wejść do środka. Wiedział, że wciąż siedzi tam Mia. Wszedł do pokoju z lustrem weneckim, zobaczył Kim siedzącą na przeciw Mii. Z ciekawości włączył mikrofon, usłyszał coś, czego w życiu się nie spodziewał po koleżance.
- Wiesz, że mówiąc takie rzeczy, szkodzisz mu? - Burgess mówiła spokojnie do dziewczyny, która wyglądała jakby nie było nikogo oprócz niej w pokoju. Nie odzywała się, tylko słuchała. - W policji mamy zasadę, nie wchodzimy w bliższe relację z ludźmi, których obserwujemy. To zdrowe podejście pozwala zachować obiektywny osąd. Mój przyjaciel go zgubił. Wiesz jak bardzo walczył, żebyśmy cię tu nie zamykali. - uśmiechnęła się - Sierżant musiał go odsuwać. Jeśli zapiszemy twoje zeznania, w takiej formie jaką przedstawiłaś... - zawahała się chwilę, ale szybko kontynuowała - On straci pracę. - Dziewczyna zareagował na jej słowa, ale nie tego oczekiwała Kim.
- Jak ma na imię? - zapytała Mia.
- Jay. - odpowiedziała policjantka. Podejrzana znów zamilkła.
Nowy rozdział gotowy!
Pierwszy w 2020 roku!
Jak się podoba?
Jak tam impreza sylwestrowa?
Dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top