"Pojedź ze mną do L.A."
Rok później.
Przeciągnął się na łóżku w swoim nowym mieszkaniu. Widok prosto z okna na słoneczne Chicago, przypomniał mu, że w końcu nadeszło lato. Wypił kawę ubierając t-shirt. Zabrał z blatu kluczyki do GMC i ruszył do pracy. Rozglądał się dookoła, uśmiechając się. Miasto w takie dni wydawało się takie spokojne i przyjazne. Jednak pod osłoną nocy było gorsze od piekła. Czekał na zielone kiedy przez pasy przeszła brunetka. Przepiękna dziewczyna uśmiechnęła się do niego, gdy zauważyła jak taksuje ją zza kierownicy. Czuł się w końcu sobą. Od jakiegoś czasu żył w cichym celibacie. Nie widywał się z nikim, mimo normalnego przebywania ze znajomymi i przyjaciółmi w pracy. Był częstym gościem Molly's, jednak zawsze wychodził sam. Jakiś czas temu omal nie stracił życia przez psychopatę, który podpalił komisariat dwudziesty pierwszy. Wtedy miał okazję bliżej poznać dziewczynę, która mogła pomóc mu wyjść z dołka. Okazało się jednak, że serce oddała innemu i znów przegrał. Ale coś się w nim odblokowało. Wrócił do normy, którą uważał za straconą. Zeszły rok był dla niego ciężki, ale nie chciał wracać tam myślami. Długo zbierał się po tym co stało się z... Ale to przeszłość. Teraz, Detektyw Jay Halstead, pracował nad naprawieniem stosunków w pracy.
Długą drogę musi przejść aby odzyskać to co wypracował przez pięć lat. Może zajmie mu to kolejne tyle ale nie uważał tego za stracony czas. To kolejne wyzwanie, które pomoże mu być lepszym gliną. Zaparkował na parkingu przed komendą. Nie było śladu po podpaleniu chociaż długo trwałą remont całego posterunku. Zdjął okulary kiedy witał się z Ruzekiem przed schodami.
- Coś ty taki wesoły? - Adam nie tryskał humorem, raczej wyglądał jak ktoś na kacu.
- Mamy przepiękny dzień, słońce świeci, bandyci siedzą cicho, czego chcieć więcej? - zaśmiał się puszczając kolegę przodem w drzwiach
- Może spokoju. - wymamrotał Ruzek.
- Kim? - Między parą znów było źle. Dziewczyna chciała zaczekać ze związkiem do czasu awansu Adama, potem on chciał wziąć szybki ślub, ale dziewczyna nie była pewna. Teraz znów przez chwilę było jak w bajce do czasu, aż dziewczyna nie dowiedziała się o jego romansie z Upton.
- Ja Cię podziwiam. - wyznał Jay z ironią - Masz najlepszą dziewczynę pod słońcem, a komplikujesz sobie życie na własne żądanie sypiając z drugą, w dodatku wszyscy pracujecie razem.
- Masz rację. - zatrzymali się przy Trudy - Zostanę gejem. - obaj wybuchnęli śmiechem.
- Gołąbeczki. Jesteście w pracy, kończyć romanse, bo Voight czeka na Was na górze. - Platt nie zmieniła się ani trochę. Ta kobieta była ewenementem na tej komendzie. Tylko ona nie miała tajemnic, nie pakowała się w kłopoty, nie mściła i nigdy nie wychyliła się przed szereg. Doszła do stopnia sierżanta ciężką pracą. Mimo wielu przytyków, była dla nich wzorem i kimś w rodzaju bohatera.
Adam zawrócił na schodach. Przypomniał sobie, że zostawił telefon w samochodzie. Oczywiście Platt nie omieszkała mu tego wypomnieć gdy wybiegał z budynku, na co Halstead tyko się zaśmiał. Naprawdę humor mu dopisywał. Biuro było puste, znaczy nie do końca. Nie było żadnego z jego współpracowników. Był za to ktoś, kogo nie spodziewał się zobaczyć.
Blondynka stała oparta o blat jego biurka, wczytana w jakieś dokumenty, nie dostrzegła wchodzącego detektywa. Była tak samo piękna jak wcześniej. Minęło sporo czasu odkąd ją ostatnio widział, ale nie zmieniła się. No może włosy jej urosły, ale ten drobny szczegół zobaczył dopiero, gdy był blisko.
- Cześć. - powiedziała podnosząc głowę znad kartek, uśmiechając się serdecznie. Uśmiech też się nie zmienił.
- Cześć. -odpowiedział równie serdecznie - Co tutaj robisz? - zapytał, nie chciał, aby zabrzmiało to źle, ale uznał, że to normalne pytanie w tych okolicznościach.
- Przyjechałam do was. - lekko zmieszała się - Właściwie przyjechałam po pomoc. - dodała, pokazując dokumenty. Wtedy zobaczył błyszczącą biżuterie na jej serdecznym palcu.
- Jak życie mężatki? - Erin spojrzała na palec i potarła obrączkę, uśmiechając się wróciła wzrokiem na przyjaciela.
- Mark jest dobry. Pracuje w IT. W przeciwieństwie do mnie ma regulowany czas pracy. - zaśmiała się, szybko jednak zrobiła zmartwioną minę - Wiem, że wyjechałam bez pożegnania i zraniłam cię...
- Nie tłumacz się. - przerwał jej - Cieszę się, że jesteś szczęśliwa.
- Jestem. -odpowiedziała twierdząco.
Chwilę rozmawiali, śmiali się wspominając dawne czasy, oraz przerzucali się zabawnymi historiami z ostatnich kilku lat. W końcu na komendzie zjawił się Voight. Trudy nie zauważyła kiedy wyszedł, dlatego detektywom powiedziała, że na nich czeka. Hank musiał jednak załatwić coś z komisarzem, dlatego zniknął. Widział się już wcześniej z Erin. Więc jej widok w wydziale go nie zaskoczył, w przeciwieństwie do pozostałych. Kim była prze szczęśliwa, gdy ją zobaczyła. Adam, Kevin także. Jedynie Upton nie wiedziała kim jest blondynka, która zgarnia tyle atencji.
- Erin Lindsey. - przedstawiła się wyciągając dłoń, druga blondynka złapała ją, lekko się uśmiechając.
- Hailey Upton.
- Dobrze, skoro już wszyscy się znamy. -zażartował sierżant - To może powiesz nam co FBI chce od policji Chicago. - Lindsey zmieszała się. Liczyła raczej na rozmowę w cztery, a właściwie sześć oczu. Spojrzała po kolei na kartki, które trzymała, na Jaya, Hanka i resztę. Poczuła się jakby dopiero co zaczynała pracę w wydziale.
- Mamy sprawę, w którą wmieszani jesteście wy. - powiedziała spokojnie, obchodząc na razie sedno sprawy - Nie mogę zbyt wiele powiedzieć teraz. Ale chciałabym prosić o pomoc i zaufanie.
- Erin? - Voight, mimo iż znał dziewczynę wiele lat, była dla niego jak córka, nie mógł pozwolić aby grała na tej strunie - Powiedz co się dzieje, albo żadne z nas nie pomoże FBI.
- Chodzi o kogoś kogo znacie.
- To znaczy?
- Powiem wam o wszystkim, tylko musicie polecieć ze mną do Los Angeles. - nie chciała odsłaniać wszystkich kart, bała się, że to nie wypali.
- Lindsey, powtarzam jeszcze raz. Albo dostaniemy zarys całej sytuacji, albo nigdzie nie pojedziemy. - stanowczość z jaką mówił, dziewczyna odwykła od tego. Nagle rozległ się telefon w biurze Voighta. Podszedł do niego, chwilę rozmawiał, a potem głośno odłożył słuchawkę. Wszyscy byli zaskoczeni jego reakcją, to nie mógł być miły telefon.
- O co chodzi? - szepnął Jay, myśląc, że wyciągnie coś z dziewczyny.
- Dowiesz się na miejscu. - powiedziała bez zbędnych komentarzy. Hank w tym czasie wrócił do podwładnych, rozejrzał się po ich twarzach, podpierając się dłońmi na bokach. Był zły, widać było na pierwszy rzut oka, że ktoś go do czegoś zmusił. Wymienił spojrzenia z Erin.
- Halstead, Ruzek, Upton. Lecimy do Kalifornii. - zarządził sierżant, ku uciesze dziewczyny.
Next :)
Cieszę się, że zmieniłam zakończenie. Przynajmniej mogłam wkleić tutaj Erin :)
⭐ i komentarze oczywiście chętnie przyjmę.
Dziękuję za to, że jesteście i czytacie. 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top