"Nie kiedy jestem z tobą."

Wracali do domu Jaya. Nim opuścili parking policyjny, detektyw zadzwonił do sierżanta z informacją, że Emilia nie wróciła do Polski. Ten już to wiedział. Adam był szybszy od niego. Jay zaproponował spotkanie. Voight miał wpaść, gdy znajdzie chwilę. Miał nadzieję przekonć kobietę, razem z szefem, że zrobiła głupstwo zostając. W końcu widział jak zgadzała się z Hankiem co do każdego słowa, gdy z nim rozmawiała. Czuła przed nim respekt, albo po prostu go lubiła. W każdym razie, mimo iż cieszył się, że zobaczył Emilię i się pogodzili, to wciąż czuł niepokój. Bał się, że jeśli raz ją napadli, zrobią to ponownie. Bembenek, jeśli znajdzie okazję, wykorzysta ją do ukarania detektywa.

Jay wniósł jej walizkę do domu. Jak na płeć piękną, nie miała zbyt wiele rzeczy. Zaprowadził ją od razu do sypialni i powiedział żeby się rozpakowała. Emilia była oszołomiona tym co się działo. Z jednej strony myślała, że Jay ją odrzuci. Wtedy musiała by uciekać z podkulonym ogonem. Ale stało się odwrotnie i teraz stoi w jego mieszkaniu, mając rozpakować swoje rzeczy. To było jak sen, jeden z tych, z którego człowiek nie chce się obudzić.

Wyszła do kuchni, zobaczyła jak Halstead robi coś do jedzenia. Chwilę obserwowała każdy jego ruch. Dostrzegła jego zdenerwowanie i niepewność. Zastanawiała się, czy to dlatego, że ściągnął ją do siebie, czy może chodzi jednak o tamtych dwóch. Chciała go o to zapytać, ale najpierw podeszła i objęła go w pasie, tuląc się do jego pleców.

- Już rozpakowana? - zapytał miękko, uśmiechnął się na jej gest, rozluźnił się.

- Tak. - odparła, wzdychając.

- Coś nie tak? - zmartwił się, chciał się odwrócić, ale jej uścisk był na tyle mocny, że było to trudne.

- Teraz już nie. - przymknęła oczy wciąż przytulona do mężczyzny.

- Gotuję kolację. - to zdanie miał sprawić, że Emilia zainteresuje się czymś więcej niż tylko jego plecami, ale się pomylił.

- To ty gotuj, a ja popilnuję cię. - oznajmiła, rozbawiony detektyw jeszcze szerzej się uśmiechnął i powoli obracał się w jej ramionach, aż stanął z nią twarzą w twarz.

- Cieszę się, że tu jesteś.

- Mimo, że to głupota? - zapytała z przekąsem.

- Właśnie dlatego. - odparł biorąc jej twarz w dłonie. Pocałował jej usta delikatnie jakby była z cukru i zaraz miała się rozsypać.

- Jay? - detektyw całował jej szyję, co bardzo jej się podobało, jednak nie mogła na to dłużej pozwolić - Jay! - odsunął się od niej patrząc pytająco - Kolacja się pali. - powiedziała w końcu, a on jak poparzony szybko dosuną garnek z makaronem na bok.

Siedzieli na kanapie sącząc wino. Kolacje dało się uratować dzięki kilku prostym trikom z domowego przepisu babci Emilii. Kobieta była cudownym człowiekiem, uczyła małą Emi jak robi się dania, które podbiją serca mężczyzn. Więc nie dziwota, że i teraz jej mężczyzna siedział wpatrzony w nią jak w obrazek.

- Kto uczył cię gotować? - zapytał z maślanymi oczami.

- Master Chef polskiej kuchni, moja babcia. - oznajmiła radośnie - Kobieta miała taki zmysł do gotowania... jak twój szef do prześwietlania ludzi. - to porównanie rozbawiło Jaya. Nie mógł zaprzeczyć, że Hank miał szósty zmysł i wiedział wszystko o wszystkich.

- Tęsknisz za domem?

- Nie kiedy jestem z tobą. - pewnie powiedziała to zdanie, na co on od razu się wyprostował - Wiem, że to nie najlepszy moment, ale... - zmieszana spojrzała w swój prawie pusty kieliszek i zrezygnowała z tego co chciała powiedzieć Jayowi - Wino się skończyło. - zmieniła to w żart, na który dał się nabrać.

- Więc pójdę po coś jeszcze. - wstał całując ją przelotne i poszedł do kuchni. Gdy usłyszała otwierającą się lodówkę zerknęła na mężczyznę. - Czerwone czy białe? - zapytał patrząc na stojak na najwyższej półce, ale nie usłyszał odpowiedzi. Zerknął na kanapę i zobaczył jak dziewczyna oparta leży śpiąc. Po cichu zamkną lodówkę i podszedł do niej. Nie chciał jej budzić, ale na tej kanapie nie da się wygodnie spać. Wziął ją na ręce i zniósł do łóżka.

Kobieta nie spała. Zamknęła oczy udając sen. Chciała zadać mu wiele pytań, ale bała się, że zacznie panikować słysząc odpowiedzi. Postanowiła przeczekać do rana. Poczuła pod sobą miękką pościel. Uchyliła powieki, aby zerknąć na detektywa, dodała uśmiech gdy poczuła jak odsuwa jej włosy za ucho.

- Śpij. - powiedział, jakby wiedział, że udawała - Jutro pomyślimy co dalej. - pocałował ją w czoło i zostawił samą.

Wrócił na kanapę. Trzymając pełny kieliszek zastanawiał się, co zrobić aby była bezpieczna? Zależało mu na tym jak na niczym innym. Był już w tej sytuacji, ale wtedy nie miał Emi przy sobie. Miał Erin. Ale ona była policjantką, twardą babką, która nie bała się stanąć twarzą w twarz z przestępcą. W zasadzie Emilia też jest nieustraszona. Pomyślał o tym, jak pod wpływem chwili rzuciła się na porywaczy jej siostrzeńca. Może nie była tak krucha jak sobie wyobraża. Z zamyślenia wyrwało go pukanie do drzwi. Poszedł otworzyć, za nimi stał Voight.

- Już jesteś? - zdziwił się detektyw.

- Tak. - odparł rozglądając się dookoła - A gdzie Emilia?

- Śpi, była wykończona. - idąc nalać szefowi kawy, Jay mimowolnie zerknął na drzwi sypialni - Wiesz już coś?

- Ale co? - Hank udawał zaskoczonego, Jay uśmiechną się spoglądając przez ramię

- Pracujemy ze sobą tyle czasu. Wiem co robisz w takich momentach. - Hank z pokerową mina odebrał od podwładnego kubek i czekał na ciąg dalszy - Pewnie już obdzwoniłeś połowę swoich dłużników, żeby się dowiedzieć co kombinuje Bembenek.

- Nie połowę, a jednego. - odparł siadając na fotelu - Agencje mają na oku Bembenka, teraz będzie mu trudniej dyrygować ludźmi, którzy mu zostali. - odparł

- Więc jednak nie był aż tak dobrze chroniony, skoro wysłał tych dwóch. - Jay poczuł złość na samego siebie, zlekceważył Bembenka i to, że wychodzi.

- Te rozkazy wydał jeszcze w więzieniu. - oznajmiał Hank - Przez ostatnie tygodnie nie mógł kontaktować się z światem zewnętrznym, ale ma jeszcze kolegów w środku, a oni już mieli możliwość widzeń.

- Więc jestem obserwowany już dawno? - zdumiony Jay nie mógł uwierzyć, że nie zauważył ogona.

- Na to wygląda.

- Ale dlaczego teraz? Emilia spotyka się ze mną już od dawna.

- Zawsze spotykaliście się w hotelu? - Jaya oświeciło. Był w hotelu z nią pierwszy raz. Zawsze byli u niego. A gdy wychodzili robili to razem. Nie śledzili jej, bo nie mieli takiego rozkazu, śledzili go. To on ściągną na nią tych dwóch. Hank dostrzegł zgryzotę na twarzy Halsteada - Nie gryź się tym. Na razie mamy spokój, a jeśli cokolwiek możemy zrobić to złapać tych dwóch. Co też nie będzie trudne. - oznajmił.

- Co masz na myśli?

- Spokojnie. - uśmiechnięty sierżant lekko przerażał detektywa - Mam parę nieodkrytych kart.

************

Kolejna gotowa dla was.... miłego czytania... następna będzie pełna słodyczy i jak mówiłam kiedyś... Będziecie rzygać tęczą😂🤣😂🤣

Enjoy!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top