Rozdział 5.
Czekał, aż przyjaciółka usiądzie z nim przy stole. Dziewczyna była jak burza. Czemu się dziwić? Córka dwóch policjantów? W dodatku tak temperamentnych jak Burgess i Ruzek. Nigdy nie wzięli ślubu, ale ich córka była dla nich wszystkim. Kochali ją, dbali... aż do dnia kiedy dziewczyna stanęła w progu domu i oznajmiła dwie rzeczy. Idzie na medycynę i jest lesbijką. Ojciec przyjął to jak wiadomość o jej poczęciu. Zajęło mu miesiąc, aby wyrazić jakąś konkretną emocje. Matka o mały włos nie dostała zawału. Nie miała nic przeciwko jej pociągom seksualnym, ale medycyna? Z jej wynikami w nauce? Dziewczyna nie była głupia, ale była leniwa i żadna groźba czy prośba nie była w stanie zmusić jej do nauki. A tu medycyna? Kim bała się o tych ludzi, którymi miała by się zająć jej córka.
Na szczęście dla ludzkości i mamy, Trudy zrezygnowała na drugim roku studiów. Doszła do wniosku, że nie po drodze jej z pomaganiem w taki sposób i stwierdziła, że założy firmę reklamową. Jak na razie bez większych sukcesów utrzymuje się z tego i co najważniejsze dla niej pracuje kiedy chce.
- Więc wróciłeś na stałe? - Tru była zawiedziona wyjazdem Iana tak samo jak cała ich paczka, chociaż najbardziej ucierpiała chyba Leslie. Ona jedyna chyba wiedziała, że Casey ucieka z miasta. Jednak nie utrzymywała kontaktu z nim i nad tym najbardziej ubolewała.
- Czy na stałe to nie wiem, ale puki co mam cel - wyjaśnił popijając czarny napój.
- Jak Cię przyjęli w remizie?
- Dobrze. Ciotka była zadowolona, wujek też. Chociaż nie wiem czy teraz nie żałuję, że się uparł na mnie - westchnął.
- Dlaczego?
- Chce być dobrym strażakiem jak matka, ale co chwila robię takie błędy, że gdyby tu była pierwsza wykopałaby mnie z wozu - żalił się. Tru była wyczulona na to.
- A myślisz, że jej było lekko? - zdziwił się i oburzyła. Wiedziała, że Ian ma tendencje do dramatyzowania. Nie lubiła tego. - Kobieta, z wymiany, strażak... Myślisz, że jak ją przyjęli? Grupa facetów, dla których była kruszynką z obcego kraju! Musiała wykazać się. I z pewnością nie raz zbierała opieprz. A ty? Kilka błędów, wizyt na dywaniku u szefa i foch? Po kim ty to masz?
- Po ojcu! - odparł ponuro, a później oboje się z tego zaśmiali.
- Lepiej mi powiedz czy widziałeś się z Leslie - zmieniła temat. Patrzyła na przyjaciela czekając na jego reakcję, która była natychmiastowa. Spojrzał na Tru z zaskoczeniem wypisanym na twarzy. Miał w oczach coś co sygnalizowało dobra zabawę. - I jak Ci się podoba?
- Leslie? To Leslie... - odpowiedział starając się nie pokazać, że widok dziewczyny wciąż siedzi w jego głowie - Zmieniła się trochę.
- Trochę? - krzyknęła dziewczyna prostując się na krześle, sama maczała palce w jej zmianie wizerunku. - Jest gorąca jak słońce na naszym niebie. Gdyby nie była hetero już by była moja.
- A właśnie, ty masz kogoś? - starał się odciąć od tematu przyjaciółki z dawnych lat.
- Obecnie nie. Wiesz jakie lesbijki są... albo wszystko albo nic - wyjaśniła. - Ja nie chce stałego związku... Ale też nie chce być zabawka.
- Wciąż niezdecydowana - zaśmiał się z tego jak bardzo sobą pozostała dziewczyna.
- Ty, mały Casey! - rzuciła ostrzegawczo. - Przestań ze mnie sobie jaja robić. Spójrz lepiej na siebie. Jak ty wyglądasz? - zerknął na swoje ubranie nie wiedząc o co jej chodzi. Miał biały t-shirt i zwykłe spodnie. - Ile ty masz lat? A ta fryzura? - dotknął włosów zaaferowany jej wywodem. To prawda nie obcinał dawno włosów, ale czy to aż taka zbrodnia?
- Ej... - upomniał ją. - Pani od mody....? Nie od reklam, więc nie truj mi tu o moim wizerunku.
- Jeśli chcesz odzyskać Leslie musisz się ogarnąć, widziałeś jak wyglądała? Nie poleci na zwykłego strażaka.
- A kto powiedział, że chce...
- Dzieciaku, kogo ty chcesz oszukać - uśmiechnęła się, mogąc w końcu pokazać jak dobrze go zna. Ian skapitulował.
- Zostawiłem ją prawie bez słowa - wyznał smutno. - Ma prawo mnie nienawidzić.
- Była dzieckiem. Zrozumie jeśli z nią pogadasz - pocieszała go. - Poza tym teraz jest kobietą. Działaj...
- Dla Ciebie wszystko jest takie proste?
- Nie. Nie potrafię ugotować jajka na miękko - odparła rozbawiona.
Po dłuższej niż planował rozmowie z Tru wrócił do domu. Dobrze zrobiła mu pogadanka o niczym ze starą przyjaciółka. Dziewczyna była dla niego jak siostra. Jedyna, którą nigdy go nie podrywała i oceniała. Może to wina jej orientacji, a może po prostu nie takim typem człowieka. Za to zawsze potrafiła sprowadzić to na ziemię. Stał w kuchni nastawiając wodę na czekające w zamrażalce pierogi, kiedy zadzwonił telefon.
- Halo? - zapytał nie zdarzył zobaczyć kto dzwoni.
- Część młody - usłyszał głos jakiego dziś nie chciał słyszeć. - Dasz się wyciągnąć na drinka?
- Lexi, zaproś Lucka ja nie mam ochoty wam się wcinać w związek.
- Ale jaki związek? - oburzyła się - Jesteś w domu?
- Tak. I tu zostanę! - odparł. Na co usłyszał tylko "Okay" i połączenie się przerwało. Ulżyło mu, bo myślał, że dziewczyna będzie bardziej natarczywa. Zdjął koszulkę i podszedł do lodówki. Potrzebował zimnej wody. Upał był nie do zniesienia. Nagle ktoś zapukał do jego drzwi. Zły podszedł i nie patrząc przez wizjer otworzył.
- Część przystojniaku - Lexi stała ubrana w szarą spódniczka i czarny short-top, na tym krótką kurtkę. Uśmiechała się wciskając do jego mieszkania. Ian o mało nie udławił się wodą, którą pił.
- Co ty tu robisz? - wymamrotał.
- Mówiłeś, że zostajesz w domu. A ja mam ochotę się napić - westchnęła idąc do kuchni i zdejmując kurtkę.
- Lexi wyjdź. To nie jest fair.
- Nie bądź niemiły - upomina go sprawdzając lodówkę. - Nie masz alkoholu? Kim Ty jesteś? - zadrwiła zamykając ją.
- Lexi proszę Cię, wyjdź. Nie chcę kłopotów - westchnął. Nie miał ochoty być popychadłem Lucka gdy dowie się o jej wizycie w jego mieszkaniu.
- Wiesz, że to nie ładnie witać gości nieubranym? - zaśmiała się gdy spłoszony jej pytaniem sięgnął po T-shirt lezący na krześle. - Ian, posłuchaj - zaczęła wolno iść w jego stronę. - Ja lubię Lucka, ale chciałabym czasem pobyć w towarzystwie rówieśników.
- Jesteś ode mnie starsza o cztery lata - wypomniał jej.
- Okay... - oburzenie przykryła kolejnym uśmiechem. Miała cel przychodząc tutaj, a zazwyczaj wszystkie swoje cele realizowała. - Ale i tak bliżej mi do ciebie niż do porucznika Herrmanna.
- Wiesz, że on jest zazdrosny i wyżywa się na mnie?
- Czuje konkurencję - uśmiechnęła się rozbawiona tą grą. - Ale my jesteśmy tylko znajomymi, prawda? - przekręciła głowę na bok jak szczeniaczek i czekała na jego potwierdzenie. Ian skinął głową, a potem odpuścił całkowicie. Dziewczyna nie była taka zła. Oprócz ładnej buźki miała też dobry charakter. Zaraz po przylocie nie bardzo potrafił się odnaleźć w remizie, ale Lexi była miła i pomocna, polubił ją.
- Mogę ci zaproponować tylko kawę - powiedział idąc do kuchni. Wyłączył gotującą się wodę i włączył czajnik.
- Na początek może być kawa - odparła kładąc kurtkę na krzesło.
- Czarna?
- Może być czarna - kokieteria w jej głosie zmusiła Iana do odwrócenia się. Lexi stała oparta o krzesło. Patrzyła na chłopaka ewidentnie mając na myśli coś nieprzyzwoitego i wykraczającego poza sferę przyjaciół. Ian musiał przyznać, że dziewczyna jest ładniejsza niż chciałby żeby była. Łatwiej jest pracować z kimś kto nie skupia uwagi innych na sobie. Jednak Lexi była bardzo piękna i ciężko było się jej oprzeć. Nim się obejrzał dziewczyna szła w jego kierunku.
- Lexi... prosiłem cię - dziewczyna położyła dłonie na jego torsie i przesuwała w górę i w dół.
- Rozluźnij się - szepnęła. - Będzie fajnie - zaśmiała się i pocałowała delikatnie usta chłopaka. Wciąż nie zareagował. Opierał się jej, ale był tylko facetem... Tama puściła. Ian chwycił dziewczynę za twarz przyparł do ściany. Wpił się w jej usta. Kilka chwil później i leżeli na kanapie. - Tak... - jęknęła dziewczyna gdy całował jej szyję. Poszło jej łatwiej niż myślała. Dostała to czego chciała.
JEst. Wróciłam i mom nadzieję zakończyć to!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top