Chelleng Start!!!

- Kochani!!!! - krzyknęłam radośnie  kończąc swoją ostatnią piosenkę i z największym zamachem zaczęłam machać do moich kochanych widzów. - Dziękuję, że ze mną jesteście!! Do zobaczenia!!!

Po chwili usłyszałam falę braw moich fanów, a ja już poszedłam za scenę i do garderoby. Nazywam się Yumi Kamoki, mam 17 lat i jestem jedną z najbardziej popularnych idolek solowych. Dzisiejszy koncert niezwykle się udał, a pogoda była po mojej stronie. Moje nogi... kitują. Tylko przeszedłam przez próg i od razu padłam na krzesło.

- Uff... - wzdychłam i spojrzałam w lustro, ujrzałam uroczą dziewczynę i jakiegoś typa w czarnym kapturze. - Ale był.... "Chwila.... co to za typ?!"

Poczułam jakbym dostała super prędkości i wstałam odwracając się do nieznanej mi osoby. Przyjżałam się dokładnie, mimo, że cała drżałam, a zwłaszcza moje dłonie. Był to zapewne mężczyzna, miał ciemne jeansy, czarne adiki i bluzę z kapturem na głowie. Jego głowa była tak schylona, iż nie mogłam ujrzeć jego twarzy. Postanowiłam wkońcu się odezwać.

- K-Kim jesteś? - spytałam wyczekując odpowiedzi, jednak ten nawet się nie poruszył. - J-Jesteś fanem? Jak się tu dostałeś?

Po chwili  ten łaskawie skierował się do mnie. Poczułam jak jeszcze bardziej zaczynam się trząść. Nie wiem czemu, ale zaczęłam uciekać. Wypadłam jak szalona z garderoby i biegłam przed siebie. Nie oglądałam się za siebie. Za bardzo się bałam. O dziwo nikogo nie zobaczyłam, nie minełam, a wszystko wyglądało na pozostawione. Nie patrząc na to, biegłam dalej. Po jakiś pięciu minutach źle skręciłam i trafiłam w ślepy zaułek. Jakby tego było mało zaczął padać deszcz. Wtedy usłyszałam kroki. Bałam się odwrócić. Byłam sparaliżowana.  Czułam jak się do mnie zbliża.

- "To mój koniec!!" - zamknęłam oczy miejąc nadzieję na mniejszy ból, lecz wtedy usłyszałam wystrzał, następnie okropny męski jęk, a następnie dziwne wbijanie czegoś w coś co wydawało jęki boleści, jakimś cudem odważyłam się odwrócić i zobaczyłam dziewczynę i tego faceta... on.. ona. - C-co?!

To co zobaczyłam było straszne. Miałam ochotę zwrócić moje drugie śniadanie. Ta dziewczyna wbiła temu kolesiowi kołek w okolicę serca, a na dodatek miał w czole ślad po pocisku broni palnej. Chociaż to był widok okropny i źle się czułam to jakoś nie bałam się. Nie czułam się zagrożona. Dziewczyna wstała i była zdecydowanie wyższa ode mnie. Jej oczy ślniły lekkim złotem.

- Przepraszam, że to widziałaś. - rzekła mi nie znajoma patrząc mi w oczy, mówiła to z takim spokojnym głosem, jakby zabijanie ludzi było dla niej normalne.  - Wszystko dobrze?

- "Nie licząc tego, że jakiś koleś mnie gonił i przed chwilą jakaś dziewczyna zabiła go pistoletem i drewnianym kółkiem to" - pomyślałam w myślach z nieśmiałą miną. - T-Tak, dobrze. Ale... kim ty jesteś?

- Posłuchaj mnie i nie uciekaj... - zaczęła, jednak nadal nie zmniejszała odległości między nami, ewidentnie chciała pokazać mi, że nie jest zła... chwila... zaczynam się zachowywać przy niej jak kot, który ma być zaraz oswojony..  co z nią nie tak? - Nazywam się Chciwość. Jestem liderką grupy łowców wampirów. Też jestem twoją fanką, ale to nie jest ważne. Od pewnego czasu zauważyłam dużą aktywność wampirów klasy B w okolicach twojego pobytu. Przewidziałam ich atak, więc proszę pozwól mi... he?

Pod zbyt dużym wpływem niemożliwych i ogromnych informacji doznałam uczucia zawieszenia, lub tak zwane error 404. Co prawda słyszałam ją, ale nie widziałam już nic. Z czasem nawet już nic nie słyszałam. Ciemność mnie otoczyła. Gdy Po chwili poczułam miłe ciepełko i jakieś bicie. Z czasem chyba zasnęłam.

------------------------

Mrugnęłam parę razy aby oswoić się ze światłem padającym mi na twarz. Otworzyłam je szerzej i zobaczyłam znajome mi już okno. Tak mi się nie chciało wstawać z mojego łóżka. Gdzie byłam? W moim pokoju, wielkim domu dla idolek. To był mój pokój, jednak bycie najbardziej uroczą dziewczyną wśród tej całej ekipy jest wymagające. Mamusiu jeszcze trochę. Niestety mój spokój został zachwiany przez głośne wejście do mojego królestwa.

- WSATJEMY KOCIAKU!!!! - mój "menager" wydarł się jak zwykle bym wstała, ale nie tym razem.

- Nie! Dziś śpię do popołudnia! - krzyknęłam, albo raczej wymamrotałam z twarzą w poduszce i wkońcu byłam w pozycji bojowo przylegającej do łóżka. - Nie wygrasz.

- WSTAWAJ TY ZAPCHOLNA GŁUPIA KICIO! - tym razem zaczął ciągnąć moją kołdrę, tego się nie spodziewałam i utraciłam moją tarczę, on jest okropny, taką uroczą i niewinna dziewczynkę męczyć, w sumie rano jestem lekko pyskata i odważna, dopiero później robię się słodka i niewinna. - Jak chcesz... nie dostaniesz śniadania.

Słysząc to zdanie moje oczy same się otworzyły, a nogi same pokierowaly ku schodom i w końcu do kuchni. Miałam ochotę się rozpłakać widząc pusty stół w kuchni, a na dodatek wokół niego nikogo nie było poza...

- To ty! - pisnęłam zszokowana widząc dziewczynę z wczoraj i nagle fala wspomnień zaczynała mnie zalewać, miałam tyle pytań.

Po chwili udało nam się usłyszeć i spojrzeć w tym samym czasie na Rot'a, czyli szefa budynku, który woli być nazywany naszym managerem.  Zawsze nosi ciemne okulary i nawet elegancki strój. A jego blond włosy są zawsze idealnie przecięte.

- Yumi... od dziś to ona będzie twoim ochroniazem. - oznajmił mi Rot, na początku nie dostrzegłam nic złego, ale wtedy dopiero zrozumiałam całkowite znaczenie.

- CO?! - spytałam zszokowana, nie umiałam ruszyć z miejsca.

- Wczoraj twój były ochroniarz wraz z innymi po koncercie ruszył w miejsce wybuchu twojej małej lizumyny, przez ten czas byłaś sama, późnym wieczorem kiedy ja wraz z ekipą stażystów cię szukaliśmy, ona przybyła tutaj i oddała Cię w ręce Suzuki i Megami. - wyjaśnił wszystko chcąc pokazać jaka afera mnie ominęła.

Teraz już przynajmniej wiem, czemu nikogo nie widziałam, kiedy uciekałam. Czyżby... to faktycznie był atak z premedytacją? Nagle Chciwość wstała.

- Nazywam się Mika,  miło mi cię poznać Yumi-san. - uśmiechnęła się łagodnie, nie wiem czemu ale serce mi podskoczyło, a nawet poczułam ciepło na policzkach.

- Okej! Ciagle czas leci, a my leżymy jak śmieci. - manager znów zaczął klaskać organizując nową podróż. - Spotkamy się za dziesięć minut pod bramą i jedziemy na próbę.

Po chwili chłopak wyszedł, a ja zostałam sama z Miką. Czy mogę teraz ją wypytać? Moje myśli przerwał jej głos, nawet nie zauważyłam kiedy się tak zbliżyła. Jej twarz była mega blisko.

- Hi! Za blisko! - pisnełam jak jakiś mały kociak i spłoszona szybko się odsunełam, spojrzałam na nią, była zmieszana i zawstydzona.

- Znowu, przepraszam cię za to. - rzekła smutnym głosem, wyglądała trochę jak pies proszący o wybaczenie i bliskość. - Chciałabyś może ze mną porozmawiać w sprawie ze wczoraj?

- Um... - zawachałam się, nie byłam pewna swoich słów, ale przyłożyłam rękę do miejsca, w którym biło moje serce. - Jeśli chodzi o to, to mam wiele pytań.

Po chwili zapadła cisza, miałam spuszczony wzrok w stronę jej stóp, bałam się spojrzeć w jej oczy. Wkońcu ona zabijała, co prawda potwory, ale zabijała. Była mordercą.

- No jasne! Wyduś to z siebie kociaku! - słysząc  jak Mika radośnie to rzekła, odruchowo spojrzałam na nią, była bardzo blisko i uśmiechała się chytrze. - Wkońcu na mnie spojrzałaś! Wiesz, że to nie wypada z kimś rozmawiać, nie patrząc na tą osobę?

- Łaaa! - pisnełam, to było naruszenie strefy nietykalności osobistej!!!! nie wiem czemu, ale odruchowo zaczęłam rzucać rzucać w nią rzeczami, które jako pierwsze dały się w ręce.

Miałam zamknięte oczy. Nawet nie wiem czym rzucałam, jednak było to napewno coś z metalu. Huk po zapewne jej unikach był bardzo głośny, moje uszy pękały. Kiedy nagle usłyszałam jak ktoś obrywa... to nie był głos dziewczyny. Otworzyłam oczy.

- M-Menagerze! - zamroziło mnie, już po mnie! Umrę! Kochani... pamietajcie mnie jako uroczą i niewinną!

- YUUUUUUUUUUUMIIIIIIIIIIIIIIIII!!!!! - wrzasnął Rot, prawdopodobnie na połowę miasta, Mika stała obok cała czerwona ze wstydu. - Ile razy ci powtarzać ty zapchlony uroczy kocie?! MARSZ NA GÓRĘ SIĘ PRZEBRAĆ I UCZESAAAAAAĆ!!!

- Dobrze! - jak struś pędzi wiatr pognałam do swojego pokoju, aby ubrać się w słodki dresik na próby, w tym czasie Mika i Rot przeprowadzili ciekawą rozmowę.

- Może byłbyś bardziej łaskawy dla tutejszych lokatorek? - zaproponowała ciemno blond włosa opierając się o ścianę, jednak ten podszedł do niej i nie dał się jej ruszyć spod miejsca gdzie stoi.

- A TY IDIOTKO CZEMU ZA NIĄ NIE POSZŁAŚ!!?!??!?!?! - chłopak wykrzyknął tak głośno, że, aż włosy dziewczyny zaczynały stawać dębem. - JESTEŚ JEJ OCHRONIAŻEM! ATAK MOŻE BYĆ W KAŻDEJ CHWILI! GO GO GO GO!!!!

- TA JEST SZEFIE!  - wykrzykneła i kiedy została puszczona pobiegła na schody, a następnie do mojego pokoju, to właśnie wtedy wparowała mi do niego. - Yumi! Wszystko dobrze?

Dopiero po dziesięciu sekundach ciszy Mika zrozumiała co zrobiła. Byłam w samej bieliźnie i siedziałam na łóżku. Ona spojrzała na mnie, a ja na nią. Obie strzeliłyśmy buraki, a co najgorsze... żadna z nas nie reagowała. Po chwili wolnym krokiem dziewczyna zamknęła drzwi i wyszła z pokoju. Zostałam sama z myślą "CO TO BYŁO?!" Z czasem ubrałam spodnie, bluzkę i bluzę, a moja twarz była już zwykłego koloru. Odetchnęłam z ulgą  i wyszedłam z pokoju. Obok drzwi stała Mika, starając się ukryć swoją wstydliwość.

- Naprawdę przepraszam, powinnam była zapukać. - ja chyba śnie, ona jest taka urocza gdy prosi o przebaczenie, ale nie jestem złem, wiec musze jej przebaczyc. Nagle ona zaczęła iść na schody. - Idziemy?

- Dobrze, a i wybaczam. - powiedziałam szybko i podbiegłam do niej. Nie zauważyłam kiedy doszłyśmy do samochodu.

Na próbie...

- Kokoro doki doki! I love you, my friends! - zaśpiewałam moją ostatnią linijkę tekstu wskazując na miejsce gdzie w przyszłości staną moi słuchacze.

- Bravo... przerwa! - klasnął manager i mogłam spokojnie iść się napić.

Zaczęłam szukać wzrokiem Miki. Dziwne... nigdzie jej nie znalazłam. Jakby się gdzieś ukryła. Czy to oznacza kolejny atak wampirów? Chwila! Nie zapytałam się jej o nic.  Jestem beznadziejna!!!

- Możemy już zacząć od nowa! Yumi! Wracaj na scenę!  - usłyszałam krzyk z drugiego końca, nic nie powiedziałam i tylko pobiegłam na swoje miejsce.

Kiedy zaczęła lecieć muzyka, a ja rozpoczęłam pierwsze kroki, poczułam na ciele krople wody. Zaprzestałam tańca, a melodia już nie brzmiała. Zaczęło padać. Spojrzałam za siebie i zobaczyłam jak wszyscy zaczęli panikować i jak poparzeni chowali sprzęt. Wzdychłam... czemu tak dużo deszczu jest ostatnio? Po chwili straciłam ziemię pod nogami.

- KYAAAA! - krzyknęłam przerażona, coś mnie złapało od tyłu i porwała w powietrze, było to zbyt nagłe, boją się! - MIIIIKAAAAAA!!!

Nagle to coś mną rzuciło o ziemię. Byłam na jakimś dachu, trochę daleko od sceny. Deszcz i bardzo ciemne niebo sprawiało, że czułam się jak postać z horroru przed zabiciem. Rozejrzałam się do okoła w pośpiechu, lecz wtedy mój wzrok przyciągnął dźwięk dochodzący naprzeciw mnie. To był mój oprawca. Wylądował na ziemi plecami do mnie. Na początek jego tył wyglądał jak u zbudowanego nietoperza. Duże kremowe i trochę postrzepione skrzydła, prawie sama skóra i chyba garb. Na moich oczach zobaczyłam przemianę. Stał się niższy, miał na sobie czerwoną suknię i pojawiły się włosy na głowie - były długie. Czy to kobieta? Po chwili wampir się odwrócił i zobaczyłam jej twarz.

- Umm... kim jesteś? - wydukałam z siebie drżąc, nie wiedziałam, czy się bać, czy uciekać, chociaż skoczenie z dachu z budynku o jakiej ilości pięter nie wiem to zły pomysł.

Nagle dziewczyna się do mnie zbliżyła i złapała za szyje. Zamarzłam. Nie mogłam sie ruszyć. Na jej twarzy nie mogłam dostrzec niczego, bałam się strasznie, aż musiałam zamknąć oczy. W głębi duszy błagałam, aby nie bolało, kiedy nagle usłyszałam wielki huk, a dłoni wampirzycy nie czułam na sobie. Spojrzałam w górę i obok mnie stała...

- Mika! - na jej widok miałam ochotę się rozpłakać z radości, czyli jednak mnie obserwowała i przewidziała atak.

- Yumi, schowaj się! - rozkazała ściągając z siebie swoje ciuchy i wtedy zobaczyłam jej ubrania w których pierwszy raz je widziałam. - Wampir klasy A się tobą zainteresował.

Wstałam i zaczęłam biec na koniec dachu, co jakiś czas patrząc do tyłu za siebie. Lekki wiatr falował jej czarną peleryną, a krótkie spodenki i bluzka na krótki rękaw w ogóle jej nie przeszkadzały. Nagle zobaczyłam jak wyciąga kosę i w tym momencie zawróciłam wzrok. Okazało się, że nie było tak wysoko. Z drobnymi trudnościami  zeskoczyłam. Mój tyłeczek! Jak najszybciej podbiegłam do miejsca gdzie mogę nie być zauważona, ale mogę zobaczyć ich walkę. Mika rozmawiała na odległość z poczwarą, trzymając kosę w rękach.

- Czemu nie atakuje? - spytałam szeptem i wtedy ona schowała ostrze, po czym wyciągnęła pistolet, był naładowany, a następnie zaczęła strzelać.

Nie mogłam tego już oglądać. Nie ważne, że to było dla mojego bezpieczeństwa, ale nie dam rady patrzeć jak ktoś kogoś zabija. Cały czas słyszałam odgłosy wystrzałów, a następnie pojękiwań, nagle przeraźliwy krzyk rozkazał mi spojrzeć tam. Mika została zraniona! Wampirzyca nestety nie była draśnięta. Przełożyłam dłoń do miejsca gdzie biło moje serce. Martwiłam się o nią, ale ona się nie poddawała, cały czas walczyła. Tym razem też odwrocilam wzrok. Siedziałam tak dość długo aż zasnęłam.

--------------------

Poczułam jak zimne krople spadają na moją twarz. Nie chciałam otwierać  oczu, ale odczucie braku ziemi pod nogami zmusiło mnie.

- Kya! - pisnęłam przerażona jak myszka przy kocie i objełam ręakami osobę, która mnie trzymała, otwierając oczy zobaczyłam, że to blondyna. - Mika!

- Haha! Sorki za obudzenie. - zaśmiała  się radośnie, a ja nie puściłam jej szyji z rąk, z czasem jej wzrok stał się troskliwy. - W porządku? Nie skrzywdziła cię?

Na znak tylko przytaknełam głową. Mika odetchnęła z ulgą.

- Co za ulga, mam nadzieję, że ona nie wróci. - rzekła krótko i zaczęła iść, a mi jakoś nie śpieszyło się, aby z niej zejść.

- Nie zabiłaś jej? - spytałam upewniając się, czy napewno zrozumiałam jej słowa.

- To był wampir szlachecki, nie jestem tak dobra jak ci starsi łowcy. - rzekła z lekkim jak i ukrytym smutkiem na twarzy, wtedy zobaczyłam obandażowane ramię.

- Dla mnie jesteś najsilniejsza! Dziękuję! - nie wiem czemu, ale skorzystałam z naszej pozycji i w podzięce pocałowałam ją w policzek, w tym momencie zaczęła się moja historia.

------------------------------------------------------------

SKOŃCZYŁAM! I HATE ONE SHOTY!
masz braciszku swój chelleng!
FantastykPL
I nigdy nie patrz na to konto! Kapiszi? (Nic o nim nie wiesz!)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top