1
-Wstawaj mała, śniadanie gotowe! - do moich uszu dociera głos chłopaka, a do moich nozdrzy zapach naleśników.
Od razu zeskakuje z łóżka i idę wesoło do kuchni, kolejno siadając do stołu.
-Wcinaj. - podaje mi posiłek, a ja uśmiecham się w podzięce i zaczynam jeść. Nie mija 5 minut, a mój talerz już staje się pusty.
-Chyba ktoś tu był głodny. - śmieje się mój starszy o dwa lata brat, po czym bierze naczynia i wkłada do zmywarki - Idź się ogarniaj, bo za pół godziny będziemy jechać.
Cmoka mnie w czoło i rusza do łazienki, a mnie zaczyna pożerać stres od środka. Mozolnie wstaję i wchodzę po chwili do swojego pokoju, by ubrać mundurek, poprawić włosy i upewnić się, czy mój naszyjnik z przyciskiem jest na mojej szyi. Później tylko myję zęby w łazience, biorę torbę i zakładam buty w korytarzu.
-Jesteś gotowa? - pyta mnie chłopak, gdy jest już przy mnie ze swoimi rzeczami. Kręcę na boki głową w odpowiedzi. Tak bardzo nie chcę tam iść.
-Będzie dobrze, zobaczysz. - uśmiecha się, cmokając mnie w głowę i wchodzi ze mną do jego auta, a następnie rusza.
Siedzę niespokojnie na siedzeniu i bawię się skrawkiem koszuli. Nie polubią mnie. Jestem tego pewna.
-Nie bój się. Będę przy tobie. - próbuje mnie uspokoić Changbin, gdy parkuje na parkingu - Jesteśmy.
Czy się stresuje? Nie. Ja po prostu umieram w środku przed wejściem tam.
Wychodzę z auta i idę za chłopakiem jak cień, aż pod samą klasę.
-Pamiętaj, że zawsze możesz nacisnąć przycisk. - ostatni raz przytula mnie przed dzwonkiem i zostawia mnie. Samą. Muszę sobie jakoś poradzić.
Niepewnie wchodzę do sali, gdy kilkadziesiąt par oczu skupia wzrok właśnie na mnie.
-Dzień dobry, pani Seo Sinae, tak? - pytanie, które zadaje mi pani w podeszłym już wieku powoduje, że podnoszę głowę i potakuję w ramach odpowiedzi.
-To świetnie, miło cię w końcu spotkać. Jestem profesor Lee Gyuri. Usiądź proszę sobie w ostatniej ławce, jest wolna. - po tych słowach od razu robię to, co mówi nauczycielka i wypakowuje rzeczy, wciąż czując obce pary oczu na sobie.
Lekcja trwa bardzo mozolnie, co przyprawia mnie w zwykłą nudę, ale nie na długo, gdyż dostaje w czoło jakąś karteczką, którą natychmiast otwieram.
Nie dość, że brzydka, mała, to jeszcze niemowa! Może to jakaś choroba? Tylko nas nie zaraź brzydulo!
Wiedziałam. Wiedziałam, że mnie nie polubią. Oni nie rozumieją.
Podnoszę wzrok i chcę zobaczyć, kto jest takim śmieszkiem, ale widzę nie jedną osobę, a prawie całą klasę śmiejącą się. W dodatku ze mnie.
Odgłos dzwonka rozchodzi się po całej szkole, a ja wychodzę z sali pierwsza, z kartką zgniecioną w pięści.
Kolejne lekcje wyglądały tak samo. Naśmiewanie, wyzwiska i jeszcze inne rzeczy.
-I co, podobały się dzisiejsze wierszyki? Napisaliśmy je specjalnie dla ciebie brzydulo. - ostry głos jakiegoś chłopaka, śmiechy innym i pociągnięcie do tyłu sprawia, że upadam na podłogę z hukiem, gdy mam już wychodzić do domu.
-Nie ocenisz naszej pracy? Ah tak, przecież ty nie mówisz! - kolejne dźwięki rozbrzmiewają w moich uszach, przy czym widzę, jak grupka otacza mnie.
Pomocy!
-Już jesteś skończona idiotko! - tym razem jakaś dziewczyna postanawia się odezwać, w dodatku kopiąc mnie w brzuch.
Zostawcie mnie!
Naciskam przycisk przy naszyjniku i zasłaniam twarz dłońmi, by ukryć łzy, które napływają do moich oczu.
-I co się kryjesz? I tak nie masz nic do ukrycia brzydulo. - kolejne kopnięcie i kolejne łzy. Changbin, proszę.
Ratunku!
-Zostaw ją Jiwoon. Przecież ona niczego nie jest winna... - czyiś delikatny głos dochodzi do grupki. Przynajmniej jeden mądry.
-Zamknij się Yang! Wracaj do robienia sobie tych swoich zdjęć. - coraz większy ból narasta przy moim brzuchu.
-Ej małolaty! Co wy tu odpierdalacie?! - odsłaniam twarz i gdy tylko spotykam się w wzrokiem z Changbinem, ten od razu odpycha moich prześladowców ode mnie i przytula, ale jednak po chwili mnie puszcza i wstaje wściekły - Czy wy jesteście pojebani?!
-Oppa, m-my tylko... - jedna dziewczyna próbuje się jakoś wysłowić.
-Nie odzywa się, więc chcieliśmy ją zmusić do gadania! - to akurat był chyba Jiwoon, ponieważ już rozpoznaje tę chrypę.
Po tych słowach mój brat zaciska mocno pięści i morduje młodszego wzrokiem.
-Jeszcze jedno słowo o mojej siostrze, a skończysz gorzej niż z głową w kiblu. - mówi przez zęby, na co tamci uciekają w popłochu.
Gdy znikają nam z pola widzenia, Changbin od razu kuca przy mnie, przytulając.
-Jesteś już bezpieczna mała. - gładzi mnie po głowie, a po mojej twarzy zaczynają spływać słone łzy, co od razu wyczuwa chłopak.
-Sinae, nie płacz. Już nic ci nie grozi... - cmoka mnie w czoło i wyciera moje policzki - Nie pozwolę, by takie bachory cię gnębiły.
Naprawdę dziękuję za kogoś takiego jak mój brat. Nie mogłam wymarzyć sobie nikogo lepszego niż on.
-Chodź, pójdziemy do domu. - wstaje, po czym sam pomaga mi podnieść się z podłogi i wsiada ze mną do samochodu - Wszystko się jakoś ułoży.
Pierwszy dzień szkoły i już takie coś... Wiedziałam, że tak się stanie. Oni tego nie rozumieją.
Gdy wchodzę do domu, od razu biegnę do pokoju, rzucając się na moje łóżko. Wyciągam swój pamiętnik i gdy zaczynam pisać, znów łzy napływają mi do oczu.
Drogi pamiętniku.
Nienawidzę swojej klasy. Moje przekonania były słuszne. Nie lubią mnie. Już nie chcę tam wracać. Przynajmniej Changbin przybiegł w najgorszym momencie. Boję się, naprawdę boję co będzie, gdy mi go zabraknie. Gdy będzie za daleko lub w ogóle nie będzie mu działał czujnik. Nawet nie będę mogła krzyczeć... Ale jednak zastanawia mnie jedno.
Kim jest Yang?
/Więc... jak wrażenia?\
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top