°Choroba°
Dziś Polska wręcz nie mógł podnieść się z łóżka. Nie przyszedł na śniadanie, więc Litwa postanowiła do niego zajrzeć. Zapukała do drzwi w razie gdyby się ubierał.
-prosze... - Wydukał chłopak, a kobieta weszła do pomieszczenia.
-Lenkija... Co się stało? - Polak leżał w łóżku zakopany pod pierzyną. Uchylił delikatnie usta, aby coś powiedzieć.
-źle się czuję... - Ciotka podeszła i siadając na łóżku, położyła dłoń na jego czole, które jak się okazało było gorące.
-wygląda na to, że masz gorączkę kochanie - Czerwony rumieniec widocznie odznaczał się na jego bladej twarzy.
-Nie dobrze mi... - Słychać było, że ledwo mówi.
-Zostaniesz dziś w domu, zaparzę ci zioła - Powiedziała, po czym wyszła z pokoju zamykając drzwi. Polak został sam w nieprzyjemnej ciszy.
***
Kobieta wróciła po nie długim czasie i pomogła napić się choremu. Poprawiła koc, który wcześniej położyła by było mu cieplej i pogłaskała go po policzku.
-Dasz sobie radę? Bo my musimy już iść Pol..
-No pewnie... - Litwa posiedziała jeszcze chwilę z bratankiem, a później wyszła do pracy razem z Węgrem. Polska sam w domu oczywiście nie miał zamiaru siedzieć. Obiecał ojcu, że będzie go odwiedzał codziennie. Nie zawiedzie go przez jakąś chorobę,więc gdy odpoczął i poczuł się nieco lepiej zdecydował się na odwiedziny. Wstał powoli i chwiejąc się na nogach podszedł do szafy, i ubrał się w bluzę oraz jakieś tam spodnie. Wyszedł z domu, zamknął go i wsiadł w samochód. Pojechał do ojca... Na cmentarz...
***
Usiadł przy grobie i spojrzał na zdjęcie.
-dzień dobry tato... - Mimo, że minęło parę dobrych lat, oczy ponownie się zaszkliły. Wymienił wkład do zniczy i poprawił flagę II Rzeczypospolitej Polskiej.
-jak się dziś czujesz? - Zapytał, patrząc na jego uśmiechnięte zdjęcie, a odpowiedzią dla niego był jedynie cichy podmuch wiatru.
-Ja dziś troszkę gorzej... - Spojrzał na sztylet leżący na płycie.
-Mogę na chwilę? - Wziął starą broń, po czym przetarł ją szmatką i odłożył na swoje miejsce.
-A pamiętasz tato jak zawsze śpiewałeś mi o białych różach? - Jego głos był słaby i roztrzęsiony.
-Zawsze wzruszały mnie ostatnie zwrotki.... "W pustym polu zimny wicher dmie.
Już nie wróci twój Jasieńko, nie
śmierć okrutna zbiera krwawy lud,
Zakopali Jasia twego w ciemny grób." - Czuł łzy na policzkach gdy to śpiewał. Ta piosenka była dla niego bardzo związana z tatą.
-"Jasieńkowi nic nie trzeba już,
Bo mu kwitną pąki białych róż.
Tam pod Jarem gdzie w wojence padł,
Wyrósł na mogile białej róży kwiat.
Nie rozpaczaj lube dziewczę nie,
W polskiej ziemi nie będzie mu źle,
Policzony będzie trud i znój,
Za Ojczyznę poległ ukochany twój." - Patrzył na zdjęcie ojca.
-no dobrze.... Pójdę już... Miłego dnia tato... - Podniósł się powoli i tak samo doszedł do samochodu. Odjechał i wrócił do domu gdzie położył się i zasnął szybciej niż myślał.
***
Spał sobie spokojnie aż do wieczora, a około godziny szesnastej, obudził się. Słysząc głosy wiedział, że Węgry razem z Litwinką wrócili już z pracy. Leżał sobie, a gorączka podczas snu spadła co powodowało jego lepsze samopoczucie.
-Mam dość tego świata... - Przez ostatni czas w jego głowie pojawiało się coraz więcej czarnych myśli przedstawiających jego śmierć.
-Może się zatruje spirytusem... Albo podetne żyły... Hm... Ciężki wybór... Jest tyle ciekawych możliwości... Albo może wpadnę se pod auto.. Nieee... Zrobię tak, żeby nikt mnie nie widział i nie znalazł.. - Węgier stojący za drzwiami z zamiarem zapukania aż zbladł słysząc słowa młodszego. Został na swoim miejscu mając nadzieję, że coś jeszcze usłyszy.
-I pójdę do taty, będą mieli spokój tu na ziemi.. Zero problemów z Polusiem, istny raj kurwa.. - Dopiero po tych słowach paprykarz postanowił wejść i zainterweniować.
-Lengyelország.. O nie śpisz już.. Jak się czujesz? Chcesz o czymś porozmawiać? Może masz jakiś problem, o którym chcesz pogadać? - I wtedy Polska już wiedział, że starszy słyszał co mówił do siebie.
-Węgry... Czuję się dobrze, gorączka mi spadła i myślę, że jutro pójdę do pracy
-Nie nie nie.. Zostaniesz tak na jeden dzień, ja wezmę wolne i się tobą zaopiekuje
-Nie trzeba...
-Trzeba trzeba, coś ci nie wierzę, że zażywasz te leki - Polak tylko westchnął, nie będzie się mu przecież sprzeciwiał. Węgry tylko chce dla niego jak najlepiej.
Telefon leżący na stoliku zaczął wydawać z siebie cichą melodię, więc Polska wziął go do ręki i odebrał.
-Czego dusza pragnie szwabie?
-Nie było cię dziś w pracy i nie wiem czy zamierzasz jutro zrobić ten projekt
-Nie mogę, trochę się rozchorowałem
-Powiedzieć Uni?
-Nie, tylko mi napisz dwu dniowe chorobowe dobra?
-Gut.. Ale wiesz, że ci się uzbierają papiery?
-Jakoś przeżyję
-Przyjdziesz w czwartek?
-Tak tak, na razie - Rozłączył się i odłożył telefon, spojrzał na Węgra niezrozumiale.
-No co
-Z kim rozmawiałeś
-Z Niemcem.. Po co pytasz
-O czym i kiedy, gdzie wychodzisz?
-To jest jakieś przesłuchanie czy co? Daj mi spokój
-Mów bo ci skonfiskuję telefon - Mówił poważnym tonem.
-Węgry... Nie traktuj mnie jak dziecka...
-Ostatnia szansa - Zaczął odliczać na palcach.
-Gadałem z Niemcem o prezentacji, idę do niego w czwartek, zadowolony? - Węgier mruknął coś niezrozumiale i przykrył go szczelniej.
-Leki ci przyniosę - Wyszedł zostawiając go samego, a Polska westchnął ciężko i opadł na poduszkę.
Trochę czasu minęło i wrócił do chłopaka spowrotem niosąc w ręce szklankę wody a w drugiej tabletki.
-Prosze, ja patrzę - Polak niechętnie połknął leki i wypił wodę ze szklanki.
-A teraz otwórz buzię - Otworzył, a Węgier upewnił się czy na pewno połknął. Następnie wyszedł zamykając drzwi od pokoju chłopaka.
Polska nudząc się, napisał do brata i zaczął z nim gadać. Kiedy nadeszła pora kolacji, do pokoju wszedł Węgry trzymając w ręku talerz z kanapkami.
-Koniec telefonu, odkładaj. Kolację proszę zjeść i do spania - Polak przewrócił oczami i zrobił dokładnie to o co Węgier go prosił, a raczej co mu rozkazał. Sen jednak nie przychodził tak łatwo jak zwykle, więc udało się to dopiero około godziny trzeciej nad ranem.
_._._._._._._._._._._._._
Chce zrobić z Węgra takiego nadopiekuńczego opiekuna co nie będzie mu na nic pozwalał...
No mam taką ochotę żeby ktoś się na kogoś darł i żeby były dramyyy. No bo kto ich nie lubi. Może Polska spierdoli potem z domu ale to będzie jak Litwa wróci do siebie czy coś tam, żeby zostali sami z Węgrem.
Coś jeszcze z Niemcem trzeba wymyślić
~Pierożek
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top