1
- Koci kutas ma haczyki, by jak najbardziej poharatać wnętrze waginy samicy. To wyjaśnia, czemu koty tak bardzo drą się po nocach.
- Pewien rodzaj kaczek potrafi powiększyć swojego członka nawet dwukrotnie, jeżeli w pobliżu jest mało samic, dlatego też gwałt wśród nich jest dość częstym zjawiskiem.
- A psi? Też się powiększa podczas spustu, temu potem stoją zakneblowane w suczce i czekają, aż wróci do poprzednich rozmiarów, by móc normalnie funkcjonować.
- Niektórym gatunkom pająków i jednej odmianie ośmiornic penis odpada po stosunku przez co tracą go na zawsze.
- Tak samo jest z pewnym rodzajem ślimaków morskich. Jest tylko jedna różnica, która zdecydowanie czyni je lepszymi, mianowicie mają więcej szczęścia i ich penisy odrastają już następnego dnia.
- Za wzwód odpowiada nie mózg, a rdzeń kręgowy, więc określenie 'myśleć penisem' jest w zasadzie błędne.
- Ah, to akurat wiem. Powieszony mężczyzna może mieć erekcję właśnie z tego względu. Najwyraźniej musisz próbować dalej.
- Im przystojniejszy jesteś tym lepszej jakości jest Twoja sperma.
- Dlatego moje terminarze są przepełnione. Tak wiele niespełnionych fantazji erotycznych i pragnień, by wskoczyć na ten cudny węzeł.
- Za parę lat nie będą mieli na co wskakiwać. Im więcej papierosów wypalasz tym mniej centymetrów masz w spodniach.
- Przypomnę Ci tylko, że sama palisz, maleńka.
- W porządku, wygrałeś. - mruknęła rudowłosa nastolatka podnosząc wzrok na zabrudzone okno. - Chyba będziemy mieli dzisiaj ciężką noc.
Chłopak obok niej poruszył się niespokojnie, co zdecydowanie nie pasowało do swobodnego uśmiechu, który wstąpił na jego twarz. Zsunął się lekko z kamiennego parapetu z udawanym zaciekawieniem wpatrując się w swoje spłowiałe i rozklejające się trampki. Westchnął cicho i z niesmakiem podszedł to tego samego okna. Poprawił okulary, naciągnął rękaw na dłoń i ze zmarszczonym nosem, i wewnętrznym niesmakiem potarł pociemniałe okna wpatrując się przez chwilę w kolejkę, która zdążyła już się ustawić pod rozpadającą się od paru lat kamienicą.
Wsuwając dłoń w swoje ciemne, kręcone loki oparł łokcie na parapecie po cichu licząc każdą ze stojących tam osób. Udało mu się dotrzeć do trzydziestu czterech, zanim pozostałą część przysłoniła ściana starego, opuszczonego psychiatryka, który był odwiedzany jedynie przez żądną przygód młodzież (czasami, jeśli tylko znajdywał okazję przychodził tam ze swoim stadem, by wspólnie straszyć odważnych śmiałków). Skrzywił się lekko, gdy nawet zza kamiennych ścian wyczuł nieprzyjemną, intensywną i zaborczą woń. Zapachy były ostre i w żaden sposób nieprzyjemne dla jego nosa Alfa, szczególnie, że pochodziły od tej samej rangi. Znacznie bardziej wolał wyczuwać słodkie zapachy Omeg, które wręcz depresyjnie szukały tu partnera na te parę nocy, by móc złagodzić swój ból w czasie ruji. Pasowało mu to. Był tu jedyna Alfą – nie licząc ojca – i bardzo chętnie ofiarowywał swoje ciało i troskę potrzebującym dzieciakom. Często były to osoby w jego wieku: młode, potrzebujące, prawie zawsze niesparowane, rzadko kiedy szukające czegoś więcej niż szaleńczego, ostrego seksu.
Westchnął cicho i pociągnął za kosmyk włosów, krzywiąc się nieznacznie, gdy jego palce natrafiły na opór w postaci kołtuna. Gdzieś na dole rozległ się cichy trzask, a goście z zewnątrz zaczęli się powoli przesuwać. Westchnął cicho i znowu zaczął uważnie śledzić ich sylwetki. Jego uwaga wbrew pozorom wcale nie skupiała się na słodkich Omegach, które często poddawały się w połowie drogi, próbując wyrwać czekającą w kolejce Alfę lub – w gorszym przypadku – Betę. Wypatrywał głównie silniejszych członków stada, tych bardziej zaborczych, agresywniejszych. Tych, które potrafią wszcząć bójkę za zwykły podmuch na karku, jeżeli nie tego od Ciebie oczekiwały. To one były w większości zagrożeniem i to ich chłopak nie lubił najbardziej.
- Dzisiaj niewiele. Zaledwie dziesięciu. - westchnął bez przekonania z ulgą zdejmując przez głowę luźną koszulę. - Powinno pójść dobrze. W razie czego po prostu trzymaj się z daleka, jeżeli rozpoczną się strzały.
Kobieta pokręciła głową, a jej rude, gęste włosy zafalowały przez ten nagły ruch. Wstała lekkim krokiem, drobne dłonie powędrowały na blady, zaczerwieniony i posiniaczony od ciągłych malinek, i śladów zębów tors, by powoli prześledzić palcami widoczne żebra. Westchnęła słodko przy jego uchu, a jej delikatny, cynamonowy zapach sprawił, że chociaż na chwilę wszelkie troski opuściły jego głowę. Z Beverly zawsze było jakoś łatwiej. Od samego początku należała do stada, dzięki czemu znali się lepiej niż ktokolwiek inny. Mieli wspólną, niezdolną do pojęcia przez osobę z zewnątrz dynamikę, którą rozumieli tylko oni. Wszystko trochę się skomplikowało, kiedy wszczęto na niej testy. Ojciec potrzebował Alf i Omeg. Na nieszczęście w tamtym czasie stado chłopaka składało się jedynie z jednej Alfy i dwóch zagubionych Bet trzymających się go za dłoń bardziej jak rodzicielki, niż przywódcy. Dziewczyna przyjęła w siebie geny Alfy, przez co ku irytacji Ojca stała się sztucznie wyprodukowaną Alfą. Żeńskie osobniki tej drugiej, zwierzęcej płci nie były tak bardzo pożądane jak męskie, szczególnie, że Omegami w wielkiej mierze były kobiety. Jednak ku radości całego stada okazało się, że nieprzeciętna uroda Beverly bardzo skutecznie przyciągała do siebie wielu klientów różnorodnego pochodzenia, rzadkości, czy tych, których nikt nie posądzałby o spanie z żeńską Alfą. Dynamika między nimi często słabła, kiedy któreś zaczęło odczuwać działanie koleiny. Zwykle trzymali się wtedy od siebie z daleka w obawie, że skrzywdzą tego drugiego w napływie nagłej złości czy dzikiej obrony terytorium. Często musieli zwracać się o pomoc do ostatniego członka sfory, jednak zwykle tylko bardziej psuli tym swoją sytuację wywołując u niego sztuczny upał.
- Chcę tam z Tobą być. - szepnęła, jej oddech wywołał mały, przyjemny dreszcz na jego gołym karku. - Zawsze mi to zabierasz. Wiem, że powinniśmy trzymać się od tego jak najdalej, ale chciałabym w końcu zobaczyć, jak te skurwiele dostają za swoje. - warknęła wbijając jaskrawo różowe paznokcie w jego bok. - Ile to wszystko ma jeszcze trwać? Mam dość klęczenia na podłodze i wcierania w dywany środków chemicznych, by pozbyć się jednej z czterech rzeczy, które wylewają się z tych seksoholików. A nasze własne ciała? Spójrz tylko jak wyglądasz. Myślisz, że te wszystkie dziwki na zewnątrz lecą na to jak wyglądasz? Masz tłuste włosy, śmierdzisz potem i moczem, a Twoje ciało to jedynie marna podróbka tego, czym byłeś kiedyś. To wszystko przez ten pieprzony status. Z resztą spójrz na mnie. Wydaje Ci się, że komuś naprawdę podoba się to co widzisz? - wskazała jedną dłonią na siebie, śmiejąc się gorzko, gdy palce bardziej zatopiły się w miękkiej skórze partnera. - Absurd! Ruda to wiedźma! Czarownica! Sprzedała dusze diabłu! Jedyne co im się we mnie podoba to status! Cieszą się, że mogą zdominować Alfę. Moje włosy wcale nie są dla nich piękne, po prostu ładnie wyglądają oplecione wokół ich mokrych od śluzu i spermy palców. Lubią patrzeć, gdy im się poddajemy, jak nasze ciała się wyginają, gdy uderzają w odpowiedni punkt; jak skóra czerwienieje, gdy odpowiednio podrażni się ją paznokciami; jak łzy jawnie wylewają się na policzki, gdy musisz wziąć w siebie po raz kolejny ten przeklęty węzeł, a jedyne o czym marzysz to skulić się w jakimś ciepłym gnieździe i wreszcie odpocząć od tego ciągłego bólu! Czasami, gdy wpychają mi te śmierdzące kutasy w usta zastanawiam się, jak dumni by się czuli, gdybym przypadkowo im go odgryzła. Na pewno byłoby znacznie trudniej zaimponować bezbronnej Omedze, gdy brakuje Ci tego na czym dokładnie jej zależy. Czemu oni nie potrafią zrozumieć tego, co my już rozumieliśmy za dzieciaka?
- Bev... - szepnął cicho brunet, delikatnie kładąc dłoń na jej ręce z lekkim przerażeniem wpatrując się, jak cienkie palce coraz bardziej napinają na jego skórę.
- Czego nie rozumieją w zwykłym 'stop'? Co mam im jeszcze powiedzieć? Jak mam ich przekazać, że mam już dosyć?
- Beverly.
- Przychodzą tutaj jako ludzie, ale wychodzą jak dzikie zwierzęta. Nie dziwię się, że połowa z tych mózgów ląduje na pieprzonej ścianie, skoro w przeciągu dziewięciu lat doszło tu do większej ilości gwałtów niż zamówień! Zacznijmy nosić pieprzone Rapexy po każdej zakończonej sprawie to może w końcu się nauczą, że miejsce ich penisa znajduje się w pieprzonych spodnia-
- Beverly! - krzyknął, a wystraszona dziewczyna cofnęła się niemal w tym samym czasie, w którym jego głos zaczął nabrzmiewać tonem Alfy.
Wystraszone spojrzenie zielonych oczu szybko przeniosło się z bladej, pokrytej śliską krwią dłoni na bok swojego najdroższego przyjaciela, święcący się czerwienią. Brunet nie wydawał się być zły czy zbolały, jego wzrok wyrażał jedynie troskę i zmartwienie, gdy ze smutkiem wpatrywał się w nią. Jedna z dużych dłoni powędrowała na niezbyt głębokie wgłębienia, rozmazując czerwoną ciecz po bladym ciele, jakby malował na płótnie. W zaledwie dwóch krokach znalazł się przy dziewczynie. Obie dłonie znalazły się na obu jej policzkach, żaden z nich nie przejmował się w tym momencie krwią, gdy kciukiem zmył zbierające się na policzkach łzy.
- Naprawimy to Bevvie. - szepnął, a spierzchnięte wargi dotknęły miękkiej skóry na jej szczęce. - Obiecuję, że już niedługo z tego wyjdziemy. Spłacimy wszystkie długi, znajdziemy normalną pracę i spieprzymy najdalej jak się da od tego popieprzonego miasta. Musisz być silna jeszcze trochę. Wytrwaj dziś te dziewięć godzin, a potem damy Stanowi parę rzeczy, poprosimy go o zbudowanie gniazda i spędzimy w nim wszyscy noc, dobrze?
Podniosła głowę, a jej spojrzenie spotkało się z ciemnymi oczyma, nie wyrażającymi nic innego niż dogłębną troskę i słodką miłość. Nie zawsze to okazywał, jednak dla swojej rodziny był bardziej opiekuńczy i zdolny do największych poświęceń bardziej niż niejedna Alfa. Pociągnęła smutno nosem całując go w czoło, by zaraz odsunąć się i przetrzeć oczy w obawie przed rozmytym makijażem.
- Masz rację. Urządzimy sobie wspaniałą noc. Jutro idziemy do szkoły, więc nic złego nie spotka nas przez kolejne osiem godzin. - zawołała z lekkim uśmiechem, wzdrygając się, gdy drzwi gwałtownie się otworzyły.
Spodziewali się ojca, ale osobą znajdującą się w środku był tylko ich zagubiony wcześniej członek sfory. Wyższy od dziewczyny, ale niższy od chłopaka, blond włosy Omega w o wiele za dużym dla niego swetrze i świecącym się telefonem w prawej dłoni. Jego oddech był szybki, a prawa ręka podpierała się o framugę, jakby samodzielnie nie był w stanie utrzymać się na nogach.
- Stan-
- Cholera, krwawisz? - przerwał dziewczynie brunet, lekko marszcząc nos na metaliczny zapach krwi. - Oh, nie mów, że znowu...
Omega rozszerzył oczy, jakby sam nie był do końca tego świadomy. Jasno brązowe tęczówki szybko przeniosły się na gołe łydki, po których spływał wolny strumień jasnej krwi. Pokręcił jednak głową, jasno przekazując im, by odstawili tą sprawę na później. Wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny, a ta szybko przyciągnęła go do uścisku. Oboje usiedli na podłodze. Okularnik szybko zrozumiał aluzję i nie minęła chwila zanim znalazł się obok nich, tworząc pewnego rodzaju bezpieczny kokon.
- Co się dzieje, kochanie? - spytała delikatnie rudowłosa wolnym ruchem pocierając kręgi pod swetrem blondyna.
- Od jutra do szkoły zacznie chodzić nowa sfora. - szepnął starając się, by jego głos nie był zbyt chwiejny na końcu zdania.
- Huh? Co w tym złego? - wtrącił się brunet.
- To wataha Denbrough...
Obie Alfy zesztywniały na te słowa, a zapach cynamonu i mięty przysłonił słaby aromat mlecznej kawy. Nie trzeba było być zbyt wielkim geniuszem, by wiedzieć, że ta informacja nie wypłynęła dobrze na żadną z nich. Dłonie Beverly nerwowo wbiły się w sweter, a usta zacisnęły w wąską linę, gdy z całych sił starała się powstrzymać przed wyjściem z kamienicy i fizycznym rozwiązaniem starych porachunków. Richie zauważając tą nagłą zmianę szybko położył ręce na jej palcach, bardzo beznadziejnie starając się uspokoić rozzłoszczoną dziewczynę.
Szybko cofnęła się od ich dwójki z bólem serca ignorując pytające i nieco zranione spojrzenie Omegi. Czuła się zła, wręcz wściekła, gdy tylko pomyślała o wszystkich poprzednich latach ich dawnego stada przed rozpadem, który złamał serca całej ich trójki. Jeszcze mocniej zacisnęła szczęki, by zaraz na wpół warcząc na wpół odsapnąć.
- Uspokój go. - wyrzuciła z siebie, kierując się w stronę drzwi.
Z dołu już było słychać krzyki i zgniły rechot, przeplatający się niezdrowo przepełnionym od wszelkich zapachów powietrzem. To były jedynie minuty, zanim ciężkie kroki rozlegną się na schodach, a obrzydliwe ciała będą wtargać jak intruzy do pokoi nie czekając ani chwili, nim wezmą się do roboty.
- Bev.., - zaczął brunet, ale umilkł, gdy wzrok dziewczyny spoczął na nim.
- Zaraz tutaj przyjdą. Myślisz, że ile zarobimy jeżeli zobaczą, że jest zepsuty? Uspokój go, obmyj i zbierajcie się na dół zanim ojciec postanowi tutaj przyjść.
Głośny trzask sprawił, że nie tylko Omega, ale i Alfa wzdrygnął się, przyciągając młodszego bliżej siebie. Westchnął cicho wiedząc już, że dzisiejszy wieczór będzie cięższy od poprzednich, jednak jego myśli szybko zwróciły się w innym kierunku, kiedy poczuł nieprzyjemnie ostrą woń ziaren kawy. Spojrzał w dół na chłopaka w swoich ramionach z zaskoczeniem zauważając, że drewniana podłoga szybko pokrywa się kolejnymi kroplami krwi. Zaraz jednak przeniósł wzrok na swoje biodro z jeszcze większym zdziwieniem zauważając długie palce gładzące brzeg jego rany.
- Ona wcale tak nie myśli, prawda? - szepnął cicho blondyn jak najbardziej starając się unikać wzroku Alfy.
- Jasne, że nie. Myślę, że dziś osiągnęła swój szczyt i musi to wszystko gdzieś wyrzucić. Wiesz, wygrałem z nią w teście wiedzy o kutasach, pewnie jest rozdrażniona, że nie zdobyła większej ilości punktów.
- Mhm... Pójdziesz ze mną?
- Jasne, że tak. - wymruczał cicho okularnik, ostrożnie pomagając wstać jednemu z członków swojego stada.
Zawsze podziwiał swoje wilki i sam fakt, jak silne były przez te wszystkie lata. Żadne z nich nie liczyło ich nagłych wybuchów czy chwil słabości doskonale wiedząc, że każdy musi przez nie przejść. Zwykle nie rozmawiali na te tematy, chyba, że naprawdę tego potrzebowali. Zazwyczaj po prostu spędzali ze sobą noce, skuleni wśród własnych ciał udając, że nic z obecnego życia się ich nie tyczy.
- Hej, Stanny.
- Tak?
- Najwięcej homoseksualistów wśród zwierząt jest wśród nietoperzy.
Blondyn czule przewrócił oczyma i pomimo łez gromadzących się w ich kącikach lekki uśmiech samowolnie wstąpił na jego usta. Gdyby nie zaczerwienione oczy, roztrzepane włosy, chorobliwe blada cera i krew można by pomyśleć, że obaj chłopcy są naprawdę szczęśliwi, a ich życie wcale nie obraca się wokół wiecznych tragedii.
- To było najgorsze wyjście z szafy, które słyszałem. Zwłaszcza, że obcujesz z facetem już dobre siedem lat, Tozier.
- Miło mi, że pomimo nieuleczalnej choroby, jaką jest nie śmieszność, dalej jesteś w stanie zranić me biedne serce. Specjalnie wybrałeś tą chwilę doskonale wiedząc, że Beverly mnie teraz nie obroni.
Omega jedynie wzruszyła ramionami, gdy oboje przekroczyli próg łazienki.
Teraz wystarczyło przeżyć jedynie dzisiejszy dzień.
Jutro było przyszłością, na którą żadne z nich nie było gotowe.
___
No to jedziemy z tym koksem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top