🌌25🌌
-Wiesz jak bardzo Cię lubię Jinnie?- zapytał radośnie Jimin, bawiąc się palcami starszego.
-Nie wiem...- odparł żartobliwie Jin, który trzymał w objęciach swój obiekt westchnień.- A powiesz mi jak?
Blondyn popatrzył na chłopaka zza pleców, po czym odwrócił się do niego. Ułożył się pomiędzy nogami Jina i przysunął się nieco bliżej.
-Bardziej...chciałbym Ci to pokazać.
-Ryzykując swoje zdrowie? Jiminsii...ja nadal jestem przeziębiony.
Jimin zgarnął grzywkę Jina na bok i popatrzył w jego oczy. Widział jak oczy drugiego bardzo błyszczą. Czuł przez to jak jego brzuch zaczyna przyjemnie łaskotać. Pierwszy raz poczuł to uczucie przyjemności, jakim jest spędzany czas z osobą, do której się po kryjomu wzdychało przez długi czas. To był ten moment, kiedy Jimin chciał w końcu spróbować tego zakazanego owocu, jakim były usta Seokjina.
-Tak. Zaryzykowałbym wszystko, by tylko być przy Tobie. Pomimo, że znamy się krótko... Czuję, że jesteś mi bardzo bliski.- powiedział, po czym ucałował chłopaka kilka razy w policzek.
W oczach Jina pojawiły się łzy. Łzy szczęścia. Nigdy nie spodziewał się tego, że Jimin powie mu coś tak pięknego.
Znów popatrzyli na siebie, a kiedy Jimin zobaczył załzawione oczy swojego ukochanego, też zaczął płakać.
-Jinnie...proszę nie smutaj...bo ja też będę. Nie rób mi tego...- jego słowa zostały przerwane przez usta Jina, które pocałowałem te blondyna. Młodszy oddał pieszczotę, co jakiś czas go pogłębiał, a starszy złapał go za policzki i przewrócił na łóżko w taki sposób, że to on był na górze.
Obściskiwali się jakiś czas. Byli sobą tak zajęci, że nawet nie zauważyli tego, że Hoseok zajrzał ukradkiem do pokoju przyjaciela by zobaczyć, czemu oni są tak cicho.
Jung nie w życiu nie widział czegoś tak uroczego. Zazdrościł swojemu przyjacielowi takiego szczęście, jakie go spotkało.
Jin powoli odsunął się od Jimina, żeby popatrzeć w jego oczy. Oparł się o lewy łokieć, po czym prawą ręką, delikatnie głodził go po twarzy. Sunął swoim kciukiem to na jego miękkie policzki czy puszyste usta. Blondyn natomiast obejmował Jina swoimi rękami wokół jego bioder.
-Wiesz co Jiminsii?- zaczął po chwili, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego.
-Tak Jinnie?
-Kocham Cię. Przez ten czas, kiedy się poznawaliśmy zrozumiałem, jak ważny dla mnie jesteś. Nikt nigdy nie sprawiał, że czułem się tak jak teraz.
Jiminowi na to wyznanie, aż z jego oczu, popłynęły łzy wzruszenia.
-Chciałbym Cię zapytać w prostu... Czy zostaniesz moim chłopakiem?...Jiminie?
-Jinnie...Ty też jesteś dla mnie ważny...TAK! Bardzo chcę zostać Twoim chłopakiem!- wykrzyczał, po czym szybko przyciągnął starszego do siebie i mocno przytulił. Na ten gest, Jin od razu zareagował i oddał uścisk, chowając twarz w zagłębieniu szyi jego już chłopaka.
-Też Cię Kocham Jinnie! I to bardzo...- odparł mniejszy.
Tulili się tak do czasu, kiedy na dworzu nie zrobiło się ciemno. Jimin sięgnął po telefon, by sprawdzić godzinę.
-O cholera...jest już 21.00! Ja muszę iść!
-Co?! Czemu?- zareagował od razu Jin.
-Jutro na 8.00 mam zajęcia i muszę iść do mieszkania się ogarnąć...
-A nie chcesz zanocować tutaj? Ze mną? Zrobię Ci jutro śniadanie...i odprowadzę na uczelnie...a poza tym, jest już ciemno i nie powinieneś już wychodzić na dwór!- odparł starszy, podnosząc się ledwo z łóżka.
-Dziękuję kochanie...ale dam sobie radę. A poza tym, Ty Jinnie jesteś chory i nie powinieneś nigdzie wychodzić.
Jimin już miał wychodzić z sypialni chłopaka, kiedy to został złapany przez starszego za nadgarstek i przyciągnięty w stronę łóżka. Starszy posadził blondyna na swoje kolana i mocno przy tym go tuląc.
-Ale ja nalegam. Nie chcę słuchać żadnych sprzeciwów. Jeszcze mi się gdzieś zgubisz, albo ktoś będzie chciał zrobić Ci krzywdę, a ja na to nie pozwalam.- odparł troskliwie starszy, całując swojego ukochanego po policzku.
Młodszy nie potrafił dłużej odmawiać chłopakowi i z uśmiechem na twarzy, dał się jeszcze całować.
-Znajdziemy Ci jeszcze jakieś ubrania na zmianę, a jak potrzebujesz, będziesz mógł się wykąpać.-dodał Jin
-Ale będziemy spać razem, co nie?-zapytał Jimin z błagalnym spojrzeniem.
Starszy zachichotał pod nosem i skradł szybki pocałunek z ust Jimina.
-No oczywiście, że tak. To nawet nie ulega zmianie. - odparł, po czym oboje ponownie się przytulili do siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top