0

Wnoszę ostatnie już pudło do niedużego pomieszczenia i opadam zmęczona na łóżko.

Nowy dom. Trudno będzie mi się przyzwyczaić po tym wszystkim. Ale dam radę.

Podoba mi się ten pokój. Jest taki... inny. W moim stylu. Ciemne meble idealnie komponują się z białymi ścianami i ledami w krawędziach. Brat dobrze je urządził.

-To chyba już wszystkie rzeczy. Odpocznij sobie, a ja zrobię kolacje. - mówi szybko Changbin, po czym rusza z uśmiechem do kuchni, by zrobić nam jedzenie. Akturat dobrze się składa, bo zgłodniałam.

Cieszę się, że się przeprowadziłam, omijając fakt, że to mama mnie zmusiła. Mimo, iż na początku nie byłam chętna, to jednak się zgodziłam. Nie czułam się tam bezpiecznie od tamtego wydarzenia.

Zerkam na swój nadgarstek, na którym wytatuowane mam swoje imię i nazwisko. Kiedyś nosiłam bransoletkę, ale gdy skończyłam dwa miesiące temu 17 lat, rodzice uznali, że jednak tatuaż będzie lepszym rozwiązaniem. Nie chciałoby mi się pisać na telefonie albo na jakieś kartce jak się nazywam. Wystarczy pokazać rękę i już.

-Mała chodź, zrobiłem twoje ulubione tosty z serem!

Na te słowa natychmiast wstaję i biorę swoją komórkę, a następnie zbiegam na dół, by zjeść moje ukochane danie odkąd skończyłam 7 lat.

-Smacznego. - mówi Changbin, zanim dobieram się do kanapek. Łapię więc telefon, stukam chwilę w nim, po czym włączam.

~Dziękuję i nawzajem braciszku. - wygenerowany, damski głos z mojego urządzenia sprawia, że chłopak uśmiecha się szeroko, a nawet cicho śmieje.

Ja również się uśmiecham i biorę swoją porcję, którą w mgnieniu oka zjadam.

-Pamiętaj, jakbyś miała jakieś kłopoty lub potrzebowała mojej pomocy to naciśnij ten przycisk, a ja przybiegnę jak najszybciej. - powtarza mi już 7 raz po skończonej kolacji, gdy myjemy talerze - Mam czujnik, więc będę go czuł.

Przewracam oczami i najchętniej poszłabym w tym momencie jak najdalej od niego, by go tylko nie słuchać, ale wiem, że się martwi i stresuje tak samo jak ja, a może nawet bardziej jutrem, gdzie mam iść do nowej szkoły.

Naprawdę chciałabym mu powiedzieć, że będzie dobrze i nie musi się przejmować, ale nie mogę. Po prostu nie mogę. Już dawno nie słyszałam własnego głosu...

Odkładam wszystkie garnki do szafek i opieram się tyłem o blat. Skąd mogę wiedzieć, że będzie dobrze? Może będzie fatalnie, a może nawet gorzej? Co jeśli... Nie, to się już nie wydarzy. Nie może.

Zaczynam bawić się skrawkiem koszulki, pogrążając się coraz bardziej w ciemniejszych myślach, co na szczęście brat zauważa i pochodzi do mnie, chwytając mnie za dłonie.

-Sinae... Wiesz, że nie jesteś sama. Masz mnie i będę robić wszystko co w mojej mocy, byś była szczęśliwa i bezpieczna. Kocham cię najbardziej na świecie i nie pozwolę, by ktoś cię nawet tknął, a co bardziej skrzywdził. - uspokaja mnie, patrząc mi w oczy i gładząc moje dłonie, ale puszcza je, by następnie rozłożyć ręce.

Od razu przytulam się do niego, na co on zamyka mnie w szczelnym uścisku i cmoka w czoło, bo wie, że lubię, gdy tak robi. Czuję się przy nim tak bezpiecznie, jak przy nikim innym. Dlatego coraz bardziej boję się jutra. Nie będzie przy mnie Changbina, który obroni mnie w każdej sytuacji. Ponadto oni nie wiedzą, czemu taka jestem. Nie zrozumieją.

Jeszcze bardziej wtulam się w chłopaka, by poczuć jego ciepło i bijące serce. W zamian dostaję kolejnego całusa, tym razem w czubek głowy, po czym zaczyna gładzić moje plecy.

-Chyba powinnaś iść już spać mała. Jutro musimy wstać. - zerka na mnie, na co ja wzdycham i spuszczam głowę.

-Wiem, że nie chcesz, ale musimy. - podnoszę głowę, po czym patrzę na niego i potakuje niechętnie głową, puszczając go.

Biorę swój telefon, macham mu na pożegnanie i ruszam do swojego pokoju, końcowo padając na łóżko z moim pamiętnikiem. Otwieram go i myślę, co napisać, ale po chwili namysłu zaczynam pisać.

Drogi pamiętniku.

Właśnie przeprowadziłam się do Bina. Nawet nie wiesz jak się cieszę! W końcu mogę pozbyć się tych strasznych wspomnień związanych z tamtym okropnym wydarzeniem... Mimo, że mija już 7 lat od tego razu, przez ten cały czas nie czułam się tam już bezpiecznie. Wiem, że rodzice bardzo starali się, bym nie myślała o tamtym zdarzeniu, ale codziennie bałam się zasypiać, wychodzić później niż o 18 z domu lub nawet iść do koleżanki, by znów nie powtórzyło się to samo. Nareszcie opuściłam Kawasaki i powróciłam do naszego rodzinnego Seulu, by tu żyć dalej. Jednak boję się jutra.

Co jeśli mnie nie polubią?

/Dzień dobry! Jak obiecałam, tak zrobiłam. Oczywiście znając mnie, nie będzie to normalne fanfiction, więc szykujcie się na dużo akcji, miłości, złości i paczek chusteczek! Ja się już nie rozpisuje. Trzymajcie się i widzimy się w następnym rozdziale!\

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top