51

Na początku chciała bym się przywitać :) dawno tutaj nie zaglądałam, ale postanowiłam, że nadeszła pora w końcu skończyć to co zaczęłam już jakiś czas temu. Miałam zrobić drugą część, ale uznałam iż dość mocno namieszałem w życiu Camz i Lo więc nie ma sensu ciągnąć tego w nieskończoność... Więc zrobimy parę krótkich objaśnień, oraz zakończenie. ☺️ ps. Dziękuję, za cierpliwość nigdy bym nie myślała, że po tak długim czasie, nadal gwiazdki będą przez was powielane. Jesteście wspaniali 😍

*Oczami Camili*

- O co chodzi Selena? - pytam zdezorientowana. Podchodzę do Lauren i siadam obok niej. Wciągam ją na swoje kolana i mocno do siebie przytulam zaczynając nas lekko kołysać.

- J-ja-a c-ci t-to wy-ytł-łuma-acze - mówi szlochając.

- Cichutko skarbie - całuje Lo delikatnie w głowę i głaskam po plecach. Biorę ją na ręce i delikatnie z nią wstaje - Otwórz mi drzwi Sel. Zabiorę ją do domu - zwracam się do przyjaciółki.

- C-cami-ila - wierci się na moich rękach. Stawiam więc ją na podłogę. Zielonooka bierze głęboki wdech - Sama pójdę - mówi gdy już się uspokaja. Przytulam ją do swojego boku i wyprowadzam powoli z łazienki, a za nami idzie Selena.

- Proszę, proszę - zatrzymuje się czując, jak Lauren się napina. Odwracam głowę w stronę nieznanego mi głosu.

- Czego wy tu chcecie? - marsze brwi gdy, słyszę rozgniewany głos swojej żony, która jeszcze chwilę temu nie mogła opanować drżenia ze strachu, a teraz...

- Skoro nasza córka, już musiała się ożenić z dziewczyną chcemy sprawdzić, czy bynajmniej ma kasę - słysząc głos kobiety, która jest za pewne matką Lauren. Mogę przysiądz, że najpierw zbladłam, a później sama zrobiłam się cała czerwona ze złości.

- Wypierdalać stąd! - Lauren chce zrobić krok do przodu, ale jej to uniemożliwiam.

- Chodźmy stąd - mówię cicho i odciągam ją od nich prowadząc do wyjścia. Wsiadamy do samochodu i od razu odjeżdżam w stronę domu.

- Przepraszam cię za nich - wzdycha odwracając głowę w stronę szyby i wpatruje się w obraz za oknem.

- Spokojnie kochanie - łapie jej dłoń oni się już do ciebie nie zbliżą, obiecuję - podnoszę jej dłoń do ust i składam na niej delikatny pocałunek. Niedługo później dojeżdżamy już do domu. Biorę Lauren na ręce i przenoszę przez próg domu wywołując u niej najszczerszy uśmiech jaki jest możliwy w tej ciężkiej dla niej chwili. Niosę ją od razu do naszej sypialni i kładę ją na łóżku po czym sama koło niej wskakuje i mocno przytulam.

- Nienawidzę ich - wzdycha i chowa twarz w moją szyję.

- Nie pozwolę aby jeszcze kiedykolwiek się do ciebie zbliżyli, dobrze? - szepcze całując ją w głowę.

- Camz... Nigdy ci o nich nie mówiłam - wzdycha i siada po turecku obracając się w moją stronę - Od kąd się dowiedzieli o tym, że wolę, lubię dziewczyny - w jej oczach pojawiają się łzy. Siadam od razu łapiąc ją za dłoń i chce ją do siebie przytulić, ale daje mi znak dłonią bym tego nie robiła - Mój brat gwałcił mnie co noc - zaczyna płakać, a mi gdy to słyszę zaczyna pękać serce - Oni mu na to pozwalali myśląc, że mi się odwiedzi.

- Chodź do mnie - mówię szeptem by nie usłyszała mojego łamiącego się głosu, ale znów się odsuwa.

- Gdy pierwszy raz uciekłam z domu ojciec skatował mnie tak bardzo, że leżałam trzy miesiące w szpitalu - przeciera łzy wierzchem dłoni - Ale i nawet wtedy go to nie powstrzymało - zanosi się płaczem, a w moich oczach zbierają się łzy oraz chęć wymordowania jej całej rodziny - Wyszłam, ze szpitala... Chciałam uciec, ale złapali mnie - wzdycha i zamyka oczy - Zawieźli mnie do domu i uwięzili w piwnicy. Tam ostatni raz brat mnie zgwałcił, a ojciec znów mnie pobił - bierze głęboki spazmatyczny oddech - Selena była moją sąsiadką. Na jej podwórku było okno od piwnicy, nie wiem jakim cudem mnie usłyszała, ale pomogła mi stamtąd wyjść. Zajęła się mną i mi pomogła. Szczęście trafiło, że szykowała się do wyprowadzki. Uparła się, zabrała mnie ze sobą... - spuszcza wzrok, a ja cały czas na nią patrzę. Z moich oczu wylewają się pojedyncze łzy - Byłam w ciąży - zatkało mnie patrzę na nią i nie wiem co powiedzieć. Daje jej chwilę by się oswoiła, ale to znaczy, że na samym początku mnie okłamała - Usunęłam tą ciążę. Nigdy sobie tego nie wybaczę, ale mogło być wiele powikłań. Do dziś mnie to męczy, a płacz dziecka śni mi się po nocach. Nie dała bym sobie rady sama, bez pracy i w ciąży... - zerka na mnie zapłakana - Jeśli będziesz chciała teraz odejść zaakceptuje to - kręcę głową przecząco i jednocześnie niedowierzając jej słów.

- Okłamałaś mnie - wzdycham i wycieram oczy rękawem bluzki.

- Bałam ci się powiedzieć... Nie wiedziałam jak zareagujesz... - płacze jeszcze mocniej. Co zrobić. Sama bym bała się jej coś takiego powiedzieć, nie mogę jej winić za to, że bała mi się powiedzieć prawdy... To było by zbyt głupie, no i nie wytrzymała bym bez niej, ani sekundy. Na samą myśl utraty, albo zakończenia tego... Nie mogę do tego dopuścić, po prostu nie mogę.

- Chodź tutaj do mnie - rozkładam dłonie i wciągam ją na swoje kolana gdy tylko niepewnie się do mnie zbliża - Nie ważne co się kiedyś stało, rozumiesz? Zawsze cię będę kochać bez względu na wszystko. Poradzimy sobie Lo... Twoi rodzice, to co działo się wcześniej. To jest zupełnie nie ważne skarbie - zaczynam nas delikatnie kołysać w przód i tył - Nie ważne co było kiedyś. Liczy się tu i teraz czyli ty i ja. Kocham cię nad życie i żadne wydarzenia sprzed parunastu lat nie grają tutaj roli, ani to co przeżyliśmy złego kiedyś. To wszystko jest już za nami. Traktuj to jak by nigdy się nie stało. Zapomnij o bracie, ojcu i matce. To przeszłość - całuje ją w czółko - Teraz mamy siebie i pokonamy razem wszystkie kręte drogi naszego życia wspólnie - uśmiecham się gdy widzę, że zaczyna się powoli uspokajać - Ślubowałam ci miłość, wierność... W zdrowiu i chorobie, w dobrobycie czy w biedzie - biorę jej dłoń w swoją i zaczynam się spokojnie bawić jej obrączką na palcu - zawsze razem kochanie - całuje ją w policzek. Odsuwa się ode mnie i po chwili siada na mnie okrakiem i zarzuca ręce na moją szyję.

- Chce mieć z tobą dziecko - moje oczy momentalnie się rozszerzają, a ciało sztywnieje. Przesłyszałam się? Patrzę na nią z szeroko otwartymi oczami.

- C-co? - pytam niedowierzając.

- Chce mieć z tobą dziecko - mruczy cicho i spuszcza głowę. Przez chwilę siedzę i tylko tępo się w nią wpatruje, ale kiedy uświadomim sobie, że właśnie powiedziała mi jakie ma pragnienia i potrzeby zamurowało mnie totalnie.

- Lauren... - próbuje coś powiedzieć, ale nadal nie mogę z siebie wydusić ani jednego najmniejszego słowa.

- Jeśli nie chcesz zrozumiem... - wzdycha - Zapomnij o tym... Nie było tego tematu - w jej głosie wyczuwalny jest strach i zarzenowanie. Wzdycham i unoszę jej głowę w górę dwoma palcami. Patrzę wprost w jej idealnie zielone, jak szmaragdy oczy.

- Dobrze - mówię gdy szok już ze mnie całkowicie uchodzi - Ja też chcę mieć z tobą dziecko - uśmiecham się delikatnie - Będę je kochać najbardziej na świecie, a ty... - nie jest mi dane dokończyć bo Lauren wpija się w moje usta łapczywie całując.

- Kocham cię Camz - mruczy pomiędzy pocałunkami.

******

Tak właśnie wspominam naszą noc poślubną oraz, sam ślub. W tym momencie siedzę obok mojej najukochańszej żony i dwóch już dorosłych córek razem z naszymi wnukami szeroko się uśmiechając. W dniu poznania Lauren wiedziałam już, że będzie moja, ale nie przewidziałam tego iż będę chciała by była moja już na zawsze, a tym bardziej nie spodziewałam się, tego iż przeżyje z nią tak wiele pięknych chwil.

- Camz? - odwracam głowę w stronę Lauren uśmiechając się szeroko. Nigdy mi się nie znudzi to jak mnie nazywa.

- Tak, Lo? - pytam i łapie ją za rękę.

- Chce żebyś była moja - na te słowa śmieje się cicho.

- Jestem twoja od samego początku - mrucze słodko i całuje ją w usta - Kocham cię - szepcze cicho.

- Kocham cię - odpowiada z pasją w głosie i łączy nasze usta w już nierozłącznym pocałunku.

_______________________________________

No to happy end ☺️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top