40
Zamarłam patrząc na to cholerne puste łóżko
- Shawn czy ty mi możesz powiedzieć gdzie jest Camila? - mówię powoli do swojego przyjaciela próbując nabrać spokoju, mimo narastającego we mnie gniewu. Gdzie ona jest?
- Zadzwonili do mnie, żebym pilnie przyjechał. Twierdzili, że nie ma czasu na wyjaśnienia przez telefon. Gdy przyjechałam nie mogłem znaleźć, jak na złość żadnego lekarza by się czegokolwiek dowiedzieć - spuszcza zwrok a ja rozwścieczona chce wyjść, ale Shawn szybko do mnie podbiega i łapie mnie za rękę - Lauren gdzie ty idziesz? - nic nie odpowiadam próbuje się tylko wyszarpnąć z jego uścisku a moje oczy zachodzą łzami. Po chwili wybucham płaczem i wtulam się w tors przyjaciela.
- O, dobrze państwa widzieć. Zapraszam do mojego gabinetu - słyszę głos dobrze mi znanego lekarza prowadzącego Camile. Odsuwam się od Shawna i wycieram szybko załzawione oczy rękawem i podąrzamy za nim do jego biura
- Mam dla państwa wieści... - zaczął dosyć poważnie, a jego mina została kamienna.
- Proszę więc mówić - Shawn również zachowuje twarz pokerzysty podczas gdy to właśnie ja się rozsypuje coraz bardziej z sekundy na sekundę
- No, bo... - zaczął doktora a ja na niego spojrzałam spode łba. Doktor nie powinien w takie sposoby zaczynać zdań! Drzwi się otwierają i ktoś nie zwracając uwagi na nas wchodzi do pomieszczenia
- Już jest - zirytowana odwracam się by pożądanie nawstawiać komuś nie dbającego o kulturę. Wstaję i się odwracam. Zastygam jej ciepłe czekoladowe oczy wbijają zwrok w moje podpuchnięte i zaplakane.
- Camz? - czy to sen? Gdy to mówię Shawn się szybko odwraca. Patrzy chwilę na dziewczynę, a oczy zachodzą mu łzami.
- Mila - rozpłakała się i podszedł do wózka na którym siedzi brunetka i przytula ją. Ona również mocno owija go swoimi ramionami. Chłopak się delikatnie odsuwa od dziewczyny i spogląda na mnie. Mój szok jest tak wielki, że dopiero teraz dałam radę podejść do dziewczyny. Kucnełam przed nią powoli unosząc dłoń ku jej policzkowi. Camz delikatnie się do mnie uśmiecha, łapie moją dłoń swoją i przyciska bardziej do swojego policzka
- Dzień dobry - mówi bardzo słabym głosem i zachrypniętym.
- Camila... - patrzę w jej oczy kompletne nie wiem co powiedzieć. Minęło prawie pięć lat... Pięć jebanych straconych lat. W moich oczach znów pojawiają się łzy. Dziewczyna kładzie dłoń na moim policzku i ściera łzę po czym przyciąga mnie do siebie i delikatnie składa pocałunek na moich ustach. Wyczuwam jej strach. Nie wiem czego się boi, ale mam nadzieję, że napewno nie jest to strach odrzucenia. Czując jej delikatne usta na swoich, przez moje całe ciało przeszły gorące ciarki. Gdy chciała się odsunąć nie pozwoliłam na to. Pogłębiam bardziej nasz pocałunek pragnąc tylko bliskości tej dziewczyny. Gdy w końcu brakowało nam obu tchu odsunęłam się, od razu wtuliłam głowę w zagłębienie jej szyji - Tak bardzo za tobą tęskniłam - wyszeptałam do dziewczyny.
- Panna Cabello będzie musiała u nas jeszcze pobyć trzy dni na obserwacji, a później wydaje mi się, że będziecie mogli państwo już wracać do domu w komplecie - uśmiechnął się doktor i wstał z miejsca
- No to musimy wracać na salę
- Mogę ja ją wieźć? - pytam patrząc na lekarza, który już łapał za wózek. Uśmiechnął się tylko delikatnie i skinął głową. Szeroko się uśmiechnęłam i przejęłam wózek z Camilą od doktora. Niedługo później już znaleźliśmy się w sali Camili.
- Pomóc ci? - zapytałam Gdy zobaczyłam, że Camz ledwo się rusza
- Tyle czasu minęło, że wszystko mi cały czas drętwieje i boli - poskarżyła się bardzo słabym głosem. Pomogłam jej wstać i posadziłam ją na łóżku. Szeroko się uśmiechnęłam. W końcu czuje, że mam powód by się uśmiechać. Tak bardzo się cieszę, że mam ochotę skakać z radości.
- Chcesz coś do picia? - zapytałam zwracając na małomówność dziewczyny. Skinęła tylko głową - Zaraz ci coś przyniosę - szybko pobiegłam na korytarz i wróciłam z butelką wody, odkręciłam ją i podałam dziewczynie. Wypiła pół butelki na raz
- Dziękuję - blado się uśmiechnęła. Odstawiłam butelkę na stolik obok łóżka i usiadłam obok niej
- Gdzie Shawn? - zapytałam zauważając, że nie ma nigdzie chłopaka
- Pojechał mi po jakieś normalne ubrania
- Tak bardzo za tobą tęskniłam - spuściłam głową. Jej głos pieści moje uszy, jak ja tyle wytrzymałam bez tej "muzyki"? - Wariowałam tu, cztery lata bez Ciebie Camz... Nawet sobie nie wyobrażasz przez co ja przeszłam - walczę ze sobą by nie uronić łes, ale gdy sobie przypomnę jak bardzo mi było ciężko, jaki odczuwałam ból. To jest po prostu nie do opisania to wszystko co działo się we mnie.
- Przepraszam - szepnęła brunetka spuszczając głowę
- To nie twoja wina - pokręciłam głową przygryzając usta, nie wiem dlaczego, może nadzieja, że dzięki temu przestaną lecieć łzy
- Nie chciałam i nie chce byś cierpiała Lo, mogłaś sobie kogoś znaleźć... Być szczęśliwa. Nawet nie było wiadomo czy się obudzę - powiedziała kręcąc głową rozglądając się niewidzącym zwrokiem wszędzie na boki
- Ale się obudziłaś - westchnęłam. Camila na mnie spojrzała - Przez ten czas, nigdy nawet na moment nie przestałam cię kochać - odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam głęboko w oczy, te piękne czekoladowe oczy za którymi tak bardzo tęskniłam - Nigdy nie przestanę Camz - uniosłam dłoń i położyłam na jej policzku. Wargi dziewczyna delikatnie drgnęły ku górze
- Lauren - usłyszałam dobrze znany mi głos. O nie! Odwróciłam się w stronę Lucy. Szlag by to trafił. Gdy zobaczyła Camile jej oczy szeroko się otworzyły i spojrzała na mnie - To dlatego mnie zostawiasz? - zapytała a w jej oczach stanęły łzy. Camila odsunęła od siebie moją dłoń. Obie dziewczyny na mnie patrzą, a ja nie wiem co powiedzieć.
- Lucy - zaczęłam powoli składając coś sensownego w głowie - Mówiłam, że kocham tylko Camile
- Ale do cholery Lauren! My spodziewamy się dziecka! - zesztywniałam na wzmiankę o nim. Spojrzałam przepraszająco na Camile. Zobaczyłam w jej oczach smutek i rozpacz, ale ani grama złości czy nienawiści
- Do jasnej cholery wrobiłaś mnie w to! Zrobiłaś to za moimi plecami! A później to co powiedziałaś...
- Lauren, proszę wyjdź stąd - usłyszałam błagalny głos Camili
- Camz proszę...
- Wyjdź - powiedziała stanowczo a z jej oczu pociekły łzy. Od razu wyciągałam dłoń by je zetrzeć z jej policzka, ale łapie moją dłoń i odsuwa - Nie zostawiaj jej z dzieckiem - powiedziała cicho - Cieszę się, że udało ci się po mnie pozbierać i ruszyłaś dalej, więc proszę nie wracaj do starej książki skoro zaczęłaś nową - tym razem to z moich oczu pociekły łzy
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top