Rozdział 11.
Najlepiej rozwiązywać problemy na świeżo. Mamy wtedy realne wyobrażenie sobie sytuacji i wiemy, co czuliśmy, gdy ten problem się pojawił. Trzymanie w sobie urazy, czy zawodu, również źle na nas działa.
Tak właśnie robił Caleb. Nienawidził zostawiać wszystkiego na ostatnią chwilę, czy czekać, aż to druga osoba się odezwie. Ale to nie znaczyło, że był odważny, po prostu kłócił się z osobami, na których mu zależało, dlatego działał szybko. Bo czym jest człowiek, bez innych ludzi?
Choć w szkole miał wielu przyjaciół, bo grał w szkolnej drużynie, zawsze miał na uwadzę uczucia innych, czy swoje. Nie był oziębłym chłopakiem, a zwykłym nastolatkiem, który rozumiał ten świat.
Idąc do Ally tak właśnie myślał - chciał z nią wszystko wytłumaczyć. Prawdą było, że przy ich ostatniej kłótni przesadził, ale sądził, że miał do tego prawo. Jak każdego człowieka poniosły go emocje, ale nie zrobił czegoś, co nie dałoby się wybaczyć. Dalej byli razem, a jemu zależało na ich relacji. Zawsze był głową tego związku, jak każdy mężczyzna chciał, aby jego dziewczyna czuła przy nim bezpieczeństwo. Zwłaszcza Ally.
Wszedł na klatkę schodową, na której znajdowało się mieszkanie dziewczyny i zapukał do drzwi.
Nie czuł stresu, czy wstydu, chciał ją przeprosić, a był pewny uczuć swoich i Ally, więc nie obawiał się niczego. Gdyby coś miało się zmienić, na pewno dziewczyna, by o tym powiedziała.
Czekał kilka sekund, patrząc na drewniane drzwi. Był w mieszkaniu już kilkanaście razy i wiedział, że dziewczynie zawsze mija troche czasu zanim zejdzie na dół.
- Caleb? - spytała, widocznie zdziwiona, czarnowłosa dziewczyna.
Chłopak uśmiechnął się szczerze na jej widok. Zawsze czuł ciepło na jej widok, co było oznaką jego szczerych uczuć. Nachylił się do dziewczyny, ale ta zrobiła krok w tył.
Blondyn zmarszczył brwi i wrócił na swoje miejsce. Jego barki widocznie się spięły, a oczy zwęziły.
Wzrok opadł na twarz czarnowłosej, która wydała się zaczerwnieniona i zmęczona.
- O co chodzi? Płakałaś?
W jego głosie słychać było niepokój, bo to pierwsza sytuacja, w której dziewczyna zachowała taką obojętność. To jej zawsze zależało na tym, aby czuć jego dłonie, czy po prostu jego obecność.
- Musimy zerwać. - Wypaliła, ale jej twarz była bardzo poważna.
Chłopak zaśmiał się pod nosem, na co dziewczyna skrzyżowała ręce. Myślał, że to jakiś żart, może dziewczyna była jeszcze na niego tak zła, że chciała udawać zimną.
Po kilku sekundach twarz Caleba spięła się, a uśmiech zniknął z jego ust. Nie rozumiał jej.
Pokłócili się, ale nie był to tak poważny problem, aby od razu zrywać, przynajmniej on tak sądził.
- Co? - spytał głupio, robiąc krok do przodu.
Ally westchnęła i popatrzyła w jego oczy, pokazując, że nie zamierza zmieniać swoich słów.
- Przecież... Pomagałem ci, byłem. - Próbował przypomnieć dziewczynie, ale ona świetnie o tym wiedziała, pamiętała.
W sercu chłopaka coś pękło, a na jego czole pojawił się zimny pot. Od ponad ośmiu miesięcy kochał Ally, a ta zamierzała sończyć to wszystko na klatce schodowej, co bardzo bolało. Poczuł się zraniony.
- Ale dlaczego? - Próbował dowiedzieć się czegoś więcej, bo czuł, że miał do tego prawo.
- Caleb, nie utrudniaj - poprosiła.
Przygryzła swoją wargę, bo czuła stres, ale nie dawała tego po sobie poznać. Caleb był tak zajęty swoimi myślami, że nawet nie zwrócił na to uwagi.
Chłopak złapał się za włosy i zaśmiał się histerycznie. Jego brązowe oczy były rozszerzone, a usta wykrzywiały się w smutnym, wypełnionym bólem uśmiechu.
Ally nie robiła tego z przyjemnością. Chciała zerwać. Już od dłuższego czasu zastanawiała się nad tym, a ostatnia kłótnia potwierdziła jej przypuszczeni, ale i tak czuła smutek, że zostawia chłopaka, który zrobił dla niej tak wiele.
- Przepraszam - wyszeptała, a jej głos wypełniony był poczucien winy, że rani chłopaka.
Jej wyprany z emocji wzrok spoczął na podłodzę.
Nie chciała pokazywać swoich emocji, bo widziała zawód u blondyna. Przeczesała swoje czarne, długie włosy i zamknęła drzwi tuż przed nosem Caleba.
Blondyn, patrząc na zamknięte drzwi pomyślał, że to jakieś zwidy, że dalej czekał na otwarcie drzwi przez jego dziewczynę. Tak jakieś pięć minut temu.
Stał tak kilka sekund, nie czując nawet, że po jego policzakch spłynęły łzy. Nie rozumiał, dlaczego dziewczyna zrobiła to tak... Obojętnie, jakby nigdy nic do niego nie czuła.
Po chwili smutek zmienił się w złość. Wytarł swoje policzki i wziął głęboki oddech, aby opanować się. Miał ochotę... Nie. Nawet nie wiedział, czego chciał. Był przybity i wściekły.
Nie rozumiał.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top