18 | przeznaczenie nie wybiera
- Chat, weź zwolnij - mruknęła Raven. - Nogi mi zaraz odpadną!
- Ale ty marudzisz. - Czarny Kot przewrócił oczami. - Proponowałem przecież, żebyśmy dostali się tam na moim kicikiju!
- Mam lęk wysokości, zapomniałeś? - syknęła, poprawiając torbę na ramieniu.
- Nawet przy mnie? - Poruszył zabawnie brawami.
- Chat! Przestań natychmiast! - zawołała. - Bo inaczej po powrocie zamknę cię w tej cholernej szafie!
- Dobra, już dobra. - Zachichotał, obejmując ją ramieniem. - Słodko się denerwujesz.
- Ugh! Nie zapominaj o misji! - burknęła, zarzucając jego rękę ze swojego ramienia. Spojrzała na zegarek. - Zostało nam niecałe dziesięć minut do celu.
Czarny Kot pokiwał głową i westchnął głośno. Szedł teraz bez słowa ze spuszczoną głową. Szczerze? Obawiał się tej misji. Bał się, że coś pójdzie nie tak. A jeśli straci podczas akcji Raven? Nie przeżyłby tego.
Mimowolnie jego wzrok powędrował w stronę dziewczyny. Dopiero teraz tak naprawdę zauważył, jaka jest śliczna. Jej twarz rozjaśniał lekki, a zarazem pewny uśmiech. Długie, blond włosy rozwiewał delikatny wietrzyk. Świeciły się na tle płonących budynków, przy okazji tworząc wokół jej głowy taką jakby aureolkę. Wyglądała jak anioł. Anioł bez skrzydeł.
- Chat, mówię coś do ciebie. - Potrząsnął głową.
- Hmm? Mówiłaś coś?
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Mówiłam, że jesteśmy na miejscu.
Paryski bohater rozejrzał się wokół siebie. Faktycznie. Stali niedaleko ruin Luwru. Mimowolnie wstrzymał na chwilę oddech i pokręcił głową, czując napływające do oczu łzy. Cholera, nie teraz!
- Hej... Chat. - Raven położyła dłoń na jego ramieniu i delikatnie odwróciła go w swoją stronę. - Damy radę, słyszysz? Spokojnie, będzie dobrze.
- Tak myślisz? - wymamrotał, uciekając wzrokiem. Nie potrafił spojrzeć w jej oczy.
- Oczywiście. - Kiwnęła głową i westchnęła cicho. - Chodź.
Złapała go za drżącą rękę i pociągnęła w stronę miejsca, gdzie Czarny Kot odnalazł kolczyki.
- Stój! - Nagle się zatrzymała, przez co bohater wpadł na jej plecy. - Widzisz to?
Chłopak zmarszczył brwi i spojrzał w stronę, którą wskazała nastolatka. Nagle szeroko otworzył oczy. Na jednym z kamieni, tuż obok miejsca, w którym znalazł kolczyki, leżała biała karta papieru. Była przymocowana do niego za pomocą noża.
Podszedł bliżej i wyciągnął kartkę. Mógłby przysiąc, że wcześniej jej tutaj nie było! Rozwinął papier, spoglądając na krótki, wydrukowany tekst.
Szukacie czegoś, prawda?
Szukajcie tam, gdzie są wasze najgorsze wspomnienia.
Powodzenia
Poczuł okropną gulę w gardle.
- Nasze najgorsze wspomnienia..? - wymamrotał. - To musi być... Willa Gabriela Agreste.
- Co? Dlaczego tam?
- Sam nie wiem - mruknął. - Tak mi się wydaje, że to dobry trop.
Nie mógł nic więcej jej powiedzieć. Jeszcze nie teraz.
- Więc na co czekamy? - Nastolatka poprawiła kolejny raz spadającą torbę z ramienia. - Idziemy.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł moja Pani - wymamrotał tak cicho, że Raven go nie usłyszała. A może powinna?
***
- Tutaj nikogo nie ma - mruknęła, wchodząc do pokoju z balkonem. Wyszła na zewnątrz i oparła się o balustradę, patrząc na Czarnego Kota. - To bez sensu. Ktoś nas wpuścił w maliny, Chat. Tutaj nie ma żadnej żywej duszy!
Bohater westchnął, rozglądając się uważnie. Może dziewczyna miała rację? Może ktoś specjalnie podsunął im zły trop? A może to on znów zawiódł?
- Przepraszam - szepnął cicho, opierając czoło o framugę drzwi.
- Znów zaczynasz, Chat? - westchnęła, podchodząc do chłopaka.
- Jestem do niczego.
- Przestań.
- Dlaczego? Przecież właśnie taka jest prawda. Tylko sprowadzam na wszystkich same kłopoty. Przynoszę pecha. Niszczę każdą relację, jaką uda mi się zbudować.
- Chat, przestań... - wyszeptała, obejmując go w pasie. Z lekkim trudem odwróciła go w swoją stronę, patrząc prosto w jego oczy. - Jezu, co ja ci mam teraz powiedzieć? Cokolwiek nie zrobisz, JA będę przy tobie. Słyszysz? Zależy mi na tobie. Nie niszczysz naszej relacji, wierz mi.
Czarny Kot przytulił się do dziewczyny i głośno westchnął.
- Jednak moc destrukcji była mi przeznaczona. - Pociągnął nosem.
- Chat...
- Niszczę wszystko, co dotknę - wymamrotał, zamykając oczy.
- Przestań w końcu. - Raven lekko się odsunęła, chcąc znów spojrzeć mu w oczy. Mimowolnie jej wzrok zatrzymał się na jego lekko rozchylonych ustach. Niezauważalnie potrząsnęła głową. O czym ona, do cholery, myślała? - Kiedy w końcu zrozumiesz, że... Że...
- Że? - Uniósł na nią wzrok.
- Ja... Ja... - jąkała. Nie była w stanie tego powiedzieć. Nie potrafiła. - Czarny Kocie, ja...
- Co ty? - Chat jak boga kocham, nie mógłbyś być przez chwilę subtelny i się nie odzywać? Psujesz klimat, kocurze! - Co chcesz mi powiedzieć?
Lekko przekrzywił głowę w prawo, przysuwając się jeszcze bliżej nastolatki tak, że stykali się nosami. Gest chłopaka jeszcze bardziej zestresował Raven, która wstrzymała oddech. Teraz już w ogóle nie widziała, jak ma mu to powiedzieć. Również przechyliła głowę w prawo, spoglądając na bohatera. Znów spuściła wzrok na jego usta, delikatnie przygryzając dolną wargę. Chłopak w tym samym czasie zrobił dokładnie to samo. Jedną dłonią delikatnie uniósł jej podbródek, przybliżając twarz bardzo blisko jej własnej. Mógł wyczuć wyraźnie jej nierówny oddech.
- Chat...
- Nic nie mów, Raven - Pochylił się delikatnie, zamykając oczy. Dziewczyna po chwili zawahania zrobiła to samo
- Proszę, proszę! A kogo my tu mamy? - Na dźwięk grubego, męskiego głosu oboje podskoczyli. - Widziałem, że się tutaj pojawisz, Chaton. Ale naprawdę nie myślałem, że będziesz takim tchórzem i przyprowadzisz sobie do pomocy dziewczynę.
Czarny Kot wyciągnął swój kij, łapiąc Raven za rękę. Pociągnął ją do tyłu, tuż za swoje plecy, i zaczął się wycofywać.
- Schowaj się za mną, Raven - szepnął, po czym spojrzał na mężczyznę. Przyjął pozycję bojową, zaciskając dłonie na swoim kicikiju.
- Odłóż to, synu - prychnął. - Jeszcze się pokaleczysz.
- Nie daj mu się sprowokować, Chat! - zawołała Raven, patrząc na bohatera, który zacisnął zęby. Widać było, że ma wielką ochotę rzucić się na bandytę.
- Jesteś słaby, chłopcze. Nie masz szans - kontynuował, powoli podchodząc w stronę nastolatków. - Odłóż to, dobrze ci radzę.
- Nie podchodź! - warknął, chowając za plecami kij. Postanowił użyć swojej niezwykłej umiejętności.
- Ani o tym nie myśl - prychnął z uśmiechem na twarzy mężczyzna, podchodząc jeszcze bliżej. - Będziesz żałował tej decyzji, wierz mi.
- Chat, uspokój się, proszę - Blondynka czuła, że ta sytuacja zaczyna schodzić na niewłaściwy tor. - Przemyśl tę decyzję.
- Już ją podjąłem. - Po chwili w zaciśniętej pięści chłopaka pojawił się jakby czarny, smolisty dym.
- Nie, Chat. - Raven teraz naprawdę się bała. Wiedziała, że teraz jeśli chłopak czegoś dotknie, rozpadnie się to w drobny mak.
Czarny Kot nic nie robił sobie z ostrzeżeń dziewczyny. Rzucił się na stojącego przed nimi mężczyznę, starając się za wszelką cenę go dotknąć. Ten jednak przewidział jego każdy ruch; wręcz cały atak. Złapał bohatera mocno za zaciśniętą w pięść dłoń i przycisnął ją do płytek, z których był zrobiony balkon. Potem w ostatniej chwili wciągnął chłopaka z powrotem do pokoju.
Raven poczuła, jak traci grunt pod stopami. Na własne oczy widziała, co się stało. Balkon z każdą chwilą robił się coraz bardziej czarny. Nie miała się czego chwycić. Wrzasnęła przeraźliwie, zaciskając oczy.
Żałowała. Żałowała, że nie zdążyła powiedzieć mu całej prawdy. Prawdy o swoich uczuciach, ale też o jej wielkiej tajemnicy. Potem nie czuła już nic. Kompletnie nic.
Czarny Kot dopiero po chwili otrząsnął się z szoku. Mężczyzna poluźnił uścisk, a on upadł na kolana, ukrywając twarz w dłoniach. Co też najlepszego narobił?
- Moc destrukcji... - wyszeptał, zaciskając oczy. - Mistrz się nie pomylił.
- Tak, Kotku. Przeznaczenie nie wybiera.
___________________
Myślę, że rozdział jest do przyjęcia ;)
To jeszcze nie jest koniec!
Jeszcze jeden rozdział i epilog :)
Trzymajcie się ciepło, kochani!
Macie jakieś opinie lub uwagi? - - >
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top