17 | zaginione kwami

Raven zaczerpnęła wielki łyk powietrza. Gwałtownie podniosła się do siadu, a jej oddech był płytki i urywany. Rozejrzała się niespokojnie po pokoju, przeczesując swoje mokre od potu włosy. Z przerażeniem zauważyła, że... Czarny Kot znikł. Nie było go w pokoju. Z szalenie bijącym sercem wstała chwiejnie na nogi i spojrzała w stronę uchylonych drzwi do łazienki. Pod nimi, widniała delikatna smuga światła. Nastolatka po chwili zawahania ruszyła w tamtą stronę i po cichu szerzej otworzyła drzwi.

Czarny Kot stał oparty dłońmi o umywalkę. Po chwili patrzenia na swoje odbicie, zacisnął oczy, a po policzku spłynęła mu samotna łza. Raven westchnęła cicho i weszła do pomieszczenia.

- Czarny Kocie?

Chłopak podskoczył jak oparzony, odwracając się w jej stronę. Szybko wytarł łzy z policzków i blado uśmiechnął się do blondynki.

- Co? - wysilił się na sztuczny uśmiech.

- Dlaczego płaczesz? - spytała cicho, podchodząc bliżej.

- Ja? Ja nie płaczę! - zaprzeczył niemal od razu jednak widząc uniesione brwi dziewczyny, westchnął głośno, spuszczając wzrok. - Ja... Nie ważne.

- Wiesz, zaczynam się o ciebie martwić - powiedziała, stając tuż przed nim. Położyła dłoń na jego policzku i lekko pogładziła skórę Czarnego Kota kciukiem. Nagle zmarszczyła brwi i przesunęła dłoń na jego ucho. - Od kiedy ty nosisz kolczyki?

- To... - zawahał się. - To kolczyki Biedronki.

- Co? Ale jak to? - wymamrotała, patrząc prosto w jego oczy. - Przecież... Przecież...

- Ona nie żyje - wyszeptał, czując napływające do oczu łzy. - Przeze mnie.

- Nie mów tak - Raven objęła go delikatnie w pasie i przytuliła. - Nie mów tak, proszę. To nie twoja wina.

Chłopak stał sztywno, nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony potrzebował teraz kogoś, jednak z drugiej... Bał się znów kogoś skrzywdzić.

- Powinienem jej pilnować, Raven. - Zamknął oczy, z zawahaniem kładąc głowę na jej ramieniu. Westchnął cicho, również obejmując dziewczynę. - Znów kogoś zawiodłem.

- Przestań, proszę cię - jęknęła dziewczyna, muskając delikatnie ustami jego szyję. - Wróć ze mną teraz do pokoju, dobrze? Nie myśl już o tym. Proszę cię. Prześpij się i zobaczysz, że jutro będzie lepiej. Obiecuję ci, że coś wymyślę.

- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł... - westchnął.

- Przestań. Widzę, jak oczy same ci się zamykają. Chodź. - Sięgnęła ręką po kolczyki, ściągając je. Odłożyła klejnoty na półkę, po czym pociągnęła za sobą Czarnego Kota do pokoju.

- Raven, nie jestem zmęczony... - mruknął, jednak doły pod oczami zdradzały jego kiepskie samopoczucie.

- Mhm, ta jasne. - Popchnęła go na materac. - Widzę właśnie.

- Raven, no weź. - Próbował znów wstać, jednak nastolatka dosłownie wskoczyła na jego kolana. - Raven, co ty...?

- Nic - prychnęła. - Nie dałeś mi innego wyboru.

Na usta Czarnego Kota mimowolnie wpłynął lekki uśmiech.

- Czyżby?

- Tak i owszem - Również delikatnie się uśmiechnęła. - A teraz położysz się sam czy mam ci pomóc?

- Ale...

- Żadnych ale, Kocie - prychnęła. Oparła dłonie na jego torsie i przycisnęła go do materaca. Potem ułożyła się na nim wygodnie i udawała, że śpi.

- Raven.

Cisza.

- Raven, wstawaj.

Nadal cisza.

- Raven, bo będą zmuszony cię zepchnąć.

Dziewczyna oplotła go nogami w pasie i zachichotała, obejmując ramionami jego szyję.

- Powodzenia - prychnęła.

- Kobiety. - Chłopak przewrócił oczami i również zachichotał. Złapał ją za ramiona i starał się zepchnąć dziewczynę obok na materac. Niestety, gdy tylko delikatnie się szarpnął, oboje sturlali się z łóżka. Raven wylądowała plecami na podłodze, a Czarny Kot na niej.

- Ups? - Nastolatka zachichotała, patrząc na czerwone policzki blondyna. - No weź, nie wstydź się. Nic się przecież nie stało.

- Jezu, przestań. - Przewrócił oczami, oblewając się jeszcze większym rumieńcem. Wstał powoli, po czym podał jej rękę i dziewczyna wstała z jego pomocą na własne nogi.

- To... Może pójdziemy lepiej spać? - zaproponowała Raven czując, że zaczyna robić się niezręcznie.

- Tak, jasne. - Chłopak podrapał się nerwowo po karku. - Pójdę spać pod ścianą.

Raven kiwnęła głową, na co on szybko wskoczył pod kołdrę. Przesunął się na ile to było możliwe pod ścianę i ułożył się wygodnie na poduszce.

- Twoja kolej - prychnął, patrząc na dziewczynę intensywnym, kocim spojrzeniem.

- Mhm... - Nastolatka odgarnęła kołdrę i również się położyła. Zamknęła oczy, nie potrafiąc dłużej znieść uważnego spojrzenia chłopaka. - Nie patrz się tak na mnie!

- Jasne, już nie będę. - Zachichotał, zamykając oczy. Przysunął się bliżej do dziewczyny i objął ją ramieniem w pasie. Wtulił twarz w jej ramię i próbował zasnąć. Nagle coś go tknęło i postanowił przerwać ciszę. - Raven?

- Co? - spytała, podnosząc głowę. Spojrzała na niego niepewnie.

- Dlaczego się obudziłaś? Starałem się być cicho, jak tylko umiałem.

Raven dopiero teraz przypomniała sobie ponownie o koszmarze. Przygryzła wargę i mimowolnie odsunęła się delikatnie od Czarnego Kota.

- Nic się nie stało. - Zdecydowała się nie mówić nic o tej paskudnej wizji. - Po prostu... Jakieś przeczucie. Nie wiem.

Chłopak niezbyt wierzył w wersję dziewczyny, jednak zamknął oczy i już nie zadawał żadnych pytań.

***

O świcie Raven wraz z Czarnym Kotem zastanawiali się nad jedną, dziwną ale bardzo ważną kwestią.

- Tikki... Nie pojawiła się - wymamrotał.

- Kto?

- Tikki to Kwami Biedronki. Powinno się pojawić, gdy posiadacz tego Miraculum zakłada kolczyki - wyjaśnił. - Bez Kwami, transformacja jest niemożliwa.

- To znaczy, że...

- To znaczy, że gdy założyłem w nocy kolczyki, powinna pojawić się Tikki - powiedział. - A to się nie stało. Muszę... Muszę ją odnaleźć. Za wszelką cenę.

- Po co?

- Ech, ty nic nie słyszałaś o Miraculach?

- Nie.

- Posłuchaj. Moc tworzenia Biedronki i moc niszczenia Czarnego Kota połączone w jedno, dają moc absolutną. Choćby taką, że jeśli ktoś posiada te dwa Miracula, jest w stanie spełnić jedną rzecz. Jakąkolwiek zechce.

- Czyli... Czyli jeśli znajdziesz Tikki, to będziesz...

- Będę mógł przywrócić wszystko do dawnego stanu. - Spojrzał głęboko w jej oczy. - Owszem, nie przywrócę martwych do życia, ale Paryż przestanie być prawdziwym piekłem na ziemi. Ale jeśli Miracula wpadną w niepowołane ręce, to... To sama wiesz, co może się stać.

- Pomogę ci odzyskać Tikki - powiedziała stanowczo i wstała.

- To zbyt niebezpieczne Raven, wierz mi - szepnął cicho, spuszczając wzrok. - Oboje zdajemy sobie sprawę, że komuś również zależy na tych dwóch klejnotach.

- Dlatego. - Uśmiechnęła się zagadkowo. - Nie puszczę cię samego.

- Raven, nie...

- Cicho, daj mi pomyśleć - wymamrotała. - Gdzie znalazłeś kolczyki?

- W okolicach ruin Luwru.

- Więc tam rozpoczniemy poszukiwania. - Podeszła do szafy i wyjęła z niej małą, sportową torbę. - Idź do kuchni i spakuj prowiant, a ja idę pogadać z ciotką.

- Jesteś cudowną dziewczyną, wiesz o tym? - Pochylił się i pocałował nastolatkę w policzek. - Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.

- Dobra, już dobra. - Zachichotała. - Idź po ten prowiant, bo głodny nie jesteś sobą.

Raven nawet nie wiedziała, jak ta banalna formułka stanie się bardzo prawdziwą w niedalekiej przyszłości.

___________________

Oto następny, BEZNADZIEJNY, rozdział :)

Tak dawno nie napisałam czegoś, co aż tak bardzo mi się nie podoba, ugh...

Najgorsze w pisaniu są łączniki, czyli takie punkty, gdzie nic się nie dzieje lub trzeba przeprowadzić akcję do następnej bomby ;)

Okej, możecie wyrazić opinię o tym rozdziale i powiedzieć mi, czy wyszedł aż tak bardzo źle - - >

UWAGA!
Wprowadzam również dla Was taki mały bonus, czyli pytania do bohaterów. Możecie zadawać je poniżej: (Można zadawać do wszystkich osób, ale proszę, żebyście robili przy konkretnym bohaterze wstawkę z komentarzem)

Chat Noir:

Chat Blanc:

Raven:

Hardin:

Biedronka:

Kocham was!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top