16 | czerwone oczy

Krew. Wszędzie była krew. Gdy Raven otworzyła oczy, zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma pojęcia, gdzie dokładnie się znajduje. Rozejrzała się z przestrachem wokół siebie. Stała w jakiejś ciemnej, pustej uliczce. Ciemność niemal całkowicie ją pochłaniała, dając okropne uczucie strachu i niepokoju. Jak na razie, nie wiedziała, czym było to spowodowane.

Przełknęła ślinę i zrobiła jeden, chwiejny krok w przód. Wystawiła przed siebie ręce, starając się uniknąć wszystkich przeszkód, których nie była w stanie zauważyć w otaczających ją ciemnościach. Czuła okropny swąd spalenizny i... Czegoś jeszcze. Był to metaliczny, powodujący odruch wymiotny, smród krwi.

Mimo obaw, szła cały czas do przodu, starając się znaleźć wyjście z tego okropnego miejsca. Cała się trzęsła ze strachu, słysząc w oddali czyjeś krzyki i błagania o pomoc. Gdy minęło dziesięć minut, w końcu udało jej się wyjść z ciemnego zaułku. To, co zobaczyła... Przyprawiało ją o dreszcze. Na płonących ulicach Paryża leżały ludzkie szczątki, a gdzieniegdzie trupy.

Raven przełknęła głośno ślinę, zakrywając usta dłonią.

- Co tu się stało? - wyszeptała sama do siebie, znów uważnie się rozglądając. Po chwili rozpoznała to miejsce. Znajdowała się niedaleko płonącej wieży Eiffla. Z ciężko walącym sercem i duszą na ramieniu podeszła do najbliżej leżącego, martwego mężczyzny. Przyjrzała mu się badawczo. Najpierw myślała, że ci ludzie zginęli w pożarach, jednak szybko odrzuciła tę myśl. Dostrzegła bowiem na ciele ofiary liczne, a zarazem głębokie rany. Każdy cios był wykonany precyzyjnie tak, żeby ofiara nie dała rady uciec czy choćby się bronić. Były to ślady... Pazurów.

Cofnęła się z przestrachem. Znów usłyszała czyjeś krzyki. Udało jej się uchwycić kilka pojedynczych słów lub zdań:

Nadchodzi.

Uwaga.

Śmierć.

Biały Kot.

O mój Boże, on tutaj idzie!

Nic z tego nie rozumiała. Jaki Biały Kot? O co chodzi mieszkańcom Paryża?

Nagle poczuła, jak ktoś łapie ją za ramię i ciągnie w stronę ruin jakiegoś budynku. Krzyknęła ze strachu, szarpiąc się.

- Ciszej, dziewczyno - syknął młodo wyglądający chłopak, zakrywając jej usta dłonią. - Bo nas znajdzie.

- Kto? - wydusiła z trudem Raven, nadal nic z tego nie rozumiejąc. - Czy wyście tu wszyscy powariowali? O co wam chodzi? Kto nas znajdzie?

- Na jakim świcie ty żyjesz? - mruknął. - Chat Blanc, od co. Zabije wszystko, co się rusza.

Chat Blanc.

Chat Blanc.

Chat Blanc.

- Zaraz, że co? - Pokręciła głową. - Jaki Chat Blanc? Nic z tego nie rozumiem.

- Nie gadaj tyle. - Przewrócił oczami i gdy Raven chciała coś jeszcze dodać, oboje usłyszeli głośne warknięcie. Wstrzymali oddech. - Teraz bądź cicho i żadnych gwałtownych ruchów. To on...

Raven mimo protestów towarzysza wychyliła się delikatnie z kryjówki i... Aż przetarła oczy ze zdumienia. Mogłaby przysiąc, że przed nią stoi Czarny Kot, jednak... Coś było nie tak. Jego prawdopodobnie niegdyś biały strój był cały pokryty sądzą i zaschniętą krwią, tak samo jak śnieżnobiałe włosy. Czerwone i przekrwione oczy groźnie rozglądały się wokół. Kły były kilkakrotnie większe niż normalnie, a na jego brodę spływała krew. Wyglądał... Jak potwór. Żądne krwi, bezlitosne monstrum.

Przykucnął ospale na kostce brukowej, stukając swymi ostrymi pazurami o krawężnik. Z jego gardła wydobywały się głośne, głuche warknięcia. Czaił się na pochłoniętej w mroku ulicy jak wygłodniałe zwierzę, czekające na swoją ofiarę.

Nagle rzucił się do przodu, przeskakując nad kryjówką Raven, która odwróciła się z przerażeniem i aż krew zmroziła się w jej żyłach. Biały Kot dopadł właśnie chłopaka, który starł się jej pomóc i ostrzec ją przed tym potworem. Nie potrafiła powstrzymać głośnego krzyku gdy krew trysnęła na jej twarz. Nawet poczuła jej metaliczny smak w ustach.

Nagle Chat Blanc odwrócił głowę w jej stronę, a jego oczy żarzyły się niebezpiecznie w ciemności. Na jego usta wpłynął niepokojący, szeroki uśmiech, gdy dostrzegł nastolatkę trzęsącą się ze strachu pod gruzami budynku. Wstał chwiejnie na nogi i przejechał językiem po swoich ubrudzonych krwią ustach. Warknął cicho, a jego oczy gwałtownie pociemniały.

Raven przełknęła głośno ślinę i również wstała. Chciała coś powiedzieć... Powiedzieć, żeby się opamiętał. Niestety, żadne słowa nie chciały jej przejść przez gardło. Pierwszy raz od dawna tak się bała. Powoli, powoli zaczęła się cofać. Odwróciła się, chcąc zerwać się do biegu, gdy dobiegł ją przerażający głos zza jej pleców.

- Dokąd to, M'Lady?

Odwróciła się w jego stronę powoli.

- Czego ode mnie chcesz? - spytała cicho, teraz bojąc się drgnąć choćby o centymetr.

- Ja? - Zaśmiał się nieprzyjemnie, znów przykucając na ziemi. Mimo to nadal nie spuszczał wzroku z nastolatki. - Ja niczego.

- Pozwól mi odejść w spokoju, proszę... - wymamrotała, robiąc niepewnie krok w tył.

- Nie lubię się tak bawić, ale jeśli tak bardzo tego chcesz... To nie ma problemu. - Raven nie potrafiła zrozumieć, o co mu chodzi. Zmarszczyła brwi. - Zagramy w grę.

- Grę?

- Ależ tak - zachichotał. - Ja postaram się załatwić ci szybką śmierć, a ty spróbuj przeżyć chociaż dziesięć sekund. No, już. Biegnij.

Nastolatka poczuła, jak robi jej się słabo. Znów przełknęła ślinę i czym prędzej odwróciła się, znikając w ciemnościach.

Biały Kot pokręcił głową z niedowierzaniem. Naprawdę jest taka głupia i pomyślała, że uda jej się uciec od jego szponów? Uśmiechnął się pod nosem i wskoczył na dach najbliższego budynku, starając się wyprzedzić biegnącą dziewczynę.

***

Raven dusiła się czarnym dymem, biegnąc ile sił w nogach, byle jak najdalej od Białego Kota. W pewnym momencie, tuż przed sobą, ujrzała płaczącego Hardina. Malec cały drżał, patrząc ze strachem na dach. Nastolatka również zadarła głowę i z przerażeniem zauważyła zbliżającego się w stronę chłopca w zabójczym tempie potwora. Przygryzła wargę i czym prędzej doskoczyła do swojego brata, zasłaniając go własnym ciałem. Zdążyła w ostatniej chwili, ponieważ Biały Kot przyszykował się właśnie do skoku.

- Nie! - krzyknęła, zaciskając oczy. Gdy już, już przecinał jej skórę pazurami, przed oczami nastolatki pojawiło się białe światło i przerażający obraz znikł.

____________

Wiem, że rozdział jest o wiele krótszy niż zwykle, ale stwierdziłam że więcej czegoś takiego nie będziecie w stanie przeczytać ;)

Wiem również, że opis tego czegoś wyszedł okropnie, ponieważ nie umiem w opisy morderstw i takich rzeczy xd Mocno to widać, prawda?

Macie chociaż mały zarys historii Białego Kota ;)

Mam nadzieję, że nie było tak źle z tymi opisami, haha

Enjoy, kochani!

Ps. Liczę na wasze gwiazdki i komentarze! ♥️

Ps². Przepraszam za wszystkie błędy, dziś postaram się je poprawić ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top