10 | incydent w salonie

Poranne posiłki z małym Hardinem nigdy nie należały do najprzyjemniejszych. Tak było i tym razem.

- Hardin, ja zaraz nie wytrzymam i palnę cię tą łyżeczką! - warknęła Raven, patrząc groźnie na swojego brata, który od ponad minuty filmował swoją jedzącą płatki z mlekiem siostrę. - Schowaj ten telefon, potworze! Bo nie ręczę za siebie!

Czarny Kot zaśmiał się, siedząc po drugiej stronie stołu. Cieszył się w duchu, że kamera nie była nim na razie zainteresowana.

- Ale masz duży język! - zachichotał chłopiec, przysuwając aparat telefonu bliżej twarzy nastolatki.

- Aż tak wam wesoło, co? - syknęła, wstając od stołu. Złapała leżącą na blacie kuchennym patelnię i postraszyła nią młodszego brata, który z radosnym piskiem rzucił się do ucieczki. - Nie wytrzymam zaraz i serio ci coś zrobię, Hardin!

- Wyluzuj, Raven - Czarny Kot znów zachichotał. Również wstał z krzesła i podszedł do dziewczyny. Złapał ją za dłoń, w której trzymała patelnię i opuścił ją delikatnie. Patrzył cały czas w jej oczy z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Ugh... Chat nie patrz tak na mnie... - jęknęła Raven, mocniej ściskając w dłoni rączkę patelni. - Bo jeszcze przez ciebie zrezygnuję!

- Odłóż to, dobrze?

- Chat! Muszę dokonać mojej małej zemsty.

- Na takim uroczym aniołku? - Puścił jej oczko.

- Aniołku? Aniołku?! Co ty wygadujesz?! To potwór, nie aniołek!

- Ale on jest taki uroczy... - Blondynowi w końcu udało się wyjąć niebezpieczny przedmiot z rąk nastolatki i odłożyć go z powrotem na blat. Przysunął się bliżej do Raven, kładąc dłonie na jej ramionach. Cały czas się uśmiechał, obserwując relację dziewczyny, która wstrzymała oddech.

- Chaton... Co... Co robisz? - wymamrotała, odwracając wzrok. Czuła, że jej nogi powoli stają się jak z waty.

- Ja? Nic. - Zaśmiał się cicho. Położył jedną dłoń na policzku blondynki, gładząc delikatnie jej bladą skórę.

- Ugh, od tego waszego słodkiego gadania straciłem apetyt - burknął Hardin, odpychając Czarnego Kota od swojej siostry. - Ej, facet! Ręce przy sobie! To moja siostra, nie twoja! - dźgnął go palcem w tors.

Raven zaśmiała się patrząc na swojego brata, a Chat Noir położył po sobie uszy.

- A widzisz? - zwróciła się do bohatera, zakładając ręce na piersi. - Mówiłam, że to mały potwór!

- Ja tu cię bronię przed rozwścieczonym bandytą z patelnią w ręku, a ty mi się tak odwdzięczasz? - prychnął, podnosząc małego chłopca na ręce. - No to łaski bez.

Przerzucił sobie Hardina przez ramię i ruszył w stronę drzwi.

- Puść mnie! - piszczał śmiejący się chłopczyk. - Raven, ratuj!

Dziewczyna jednak tylko mu pomachała, trzepocząc rzęsami. Potem wystawiła mu język, śmiejąc się głośno.

- Masz za swoje, figo jedna! - zawołała, gdy Czarny Kot wraz z chłopcem na ramieniu zaczął wchodzić po schodach. - Zaczekaj, Chat!

Chłopak odwrócił się, posyłając jej pytające spojrzenie.

- Hmm?

- W łazience jest góra z twojego stroju - powiedziała, rumieniąc się lekko. W końcu bohater był nadal bez górnej części swojego kostiumu.

- A tak, jasne - odpowiedział i odstawił chłopca na ziemię. - Zaczekaj chwilę, muszę coś załatwić.

Wszedł do łazienki, zamykając się w niej na klucz. Mały Hardin zbiegł z powrotem po schodach i doskoczył do siostry.

- Ale on jest śmieszny! - skwitował, ciągnąc nastolatkę za rękaw bluzy.

- Tak, bardzo - Raven przewróciła oczami i uśmiechnął się lekko. - Zmykaj do pokoju, a ja...

Chciała coś jeszcze powiedzieć, ale rozległ się dzwonek do drzwi. Blondynka zmarszczyła brwi. Czyżby ciotka Adeline zapomniała zabrać klucze do mieszkania? Spojrzała zaniepokojona na zegar i zdała sobie sprawę, że jest zbyt wcześnie. Więc... Kto stoi za drzwiami?

- Raven? - Hardin cofnął się o kilka kroków i schował się za siostrą. - Kto to?

- Nie wiem... - wymamrotała. - Zaczekaj w kuchni, otworzę.

Z bijącym sercem podeszła do drzwi wejściowych.

- Kto tam? - zapytała niepewnie, kładąc dłoń na klamce. Gdy nikt jej nie odpowiedział, zmarszczyła brwi i wyjrzała przez wizjer. Przeczesała nerwowo włosy, ponieważ nie dostrzegła nikogo na progu. Czyżby był to czyjś głupi żart?

Po kilku minutach jednak otworzyła powoli drzwi. Nawet się nie zorientowała, kiedy została przez kogoś brutalnie popchnięta na ścianę. Uderzyła o nią plecami, tracąc na chwilę dopływ świeżego powietrza. Zakrztusiła się, kładąc dłoń na swojej szyi. Spojrzała w górę, dostrzegając dwóch, ubranych na czarno mężczyzn.

- Gdzie on jest?! - warknął niższy z nich, szarpiąc nastolatkę. Złapał ją za kołnierzyk białej koszuli, brutalnie stawiając dziewczynę na nogi. - No gdzie jest!

- O kogo wam chodzi? Nic nie wiem! - zawołała płaczliwie.

- Chat Noir, mówi ci to coś? - syknął drugi z nich, wyciągając zza paska spodni pistolet. Przyłożył go do skroni drżącej dziewczyny. - Zapytam jeszcze ten jeden, ostatni raz. Gdzie. On. Jest?

- Nie mam pojęcia... - jęknęła, zaciskając powieki.

- Ej, wy tam! - Usłyszała nagle. Otworzyła powoli oczy, patrząc na schody. Dwaj mężczyźni odwrócili się gwałtownie, a jeden z nich przeładował broń. - Chyba mnie szukacie, mam rację?!

Czarny Kot zeskoczył na podłogę, wyciągając zza pleców swój kicikij. Obrócił nim w dłoni, uważnie obserwując uzbrojonych osiłków.

- Nic nie wiesz, tak?! - warknął mężczyzna, popychając Raven na ziemię. Dziewczyna upadła, kuląc się na podłodze.

- Zostaw ją! - Bohater mocno przygryzł dolną wargę i zacisnął mocniej dłonie na kiju. Zrobił kilka kroków w stronę bandytów. - Nie waż się jej tknąć, patałachu jeden!

- Zabij go! - syknął jeden z mężczyzn przez zaciśnięte zęby. Drugi z nich rzucił się na blondyna zaciskając palce na jakimś ostrym narzędziu, najprawdopodobniej nożu.

Czarny Kot w ostatniej chwili zdołał zrobić unik. Popchnął mocno bandytę tak, że ten wylądował na podłodze. Nóż wypadł mu z dłoni i przeturlał się w najciemniejszy kąt pokoju. Bohater wskoczył potem na schody i pędem znalazł się na drugim piętrze.

Rozległy się strzały. Jeden po drugim. Mężczyzna, który trzymał pistolet pobiegł za nastolatkiem na górę, a drugi z nich powoli wstawał z podłogi.

Raven zacisnęła dłonie w pięści i wstała chwiejnie na nogi. Teraz albo nigdy. Rzuciła się na mężczyznę, znów powalając go na ziemię. Zaczęła się z nim szarpać, próbując w jakiś sposób doprowadzić go do utraty przytomności.

***

Czarny Kot wparował do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.

- Cholera jasna - mruknął, zdając sobie sprawę, że teraz nie ma jak uciec. - Myśl, idioto. Myśl!

Postanowił schować się za kotarą i zaczaić na uzbrojonego mężczyznę. Wstrzymał oddech, gdy usłyszał głośny trzask. To bandyta wyłamał drzwi łazienki i wszedł do pomieszczenia.

- Gdzie jesteś, kiciu? - prychnął, rozglądając się uważnie. - Wyłaź. Wiesz, że nie masz szans. No, kici, kici. Gdzie jesteś?

Gdy mężczyzna przechodził obok kotary, Czarny Kot wyskoczył z ukrycia i przewrócił bandytę na ziemię. Wytrącił mu pistolet z dłoni.

Niestety on był od niego dużo silniejszy. Już po chwili przyciskał Czarnego Kota do podłogi, uśmiechając się szyderczo.

- I co teraz, kiciu? - prychnął, zaciskając palce na jego szyi. Bohater szarpnął się mocno, jednak nie potrafił uwolnić się z żelaznego uścisku przeciwnika. - Trzeba było mi tak uciekać?

- Puść... Mnie... - wydusił w końcu, kaszląc. Próbował zrzucić z siebie mężczyznę, jednak ten był za silny. Czuł, że powoli traci przytomność; nie potrafił złapać oddechu. Powoli zamykał oczy.

I w tym właśnie momencie padł strzał, a żelazny uścisk znikł.

***

Raven zacisnęła oczy, gdy pociągnęła za spust. Postanowiła nie patrzeć na to, co właśnie zrobiła. Jednak w głębi serca czuła, że zrobiła dobrze.

Rzuciła bronią o ścianę, zanosząc się płaczem. Po chwili poczuła czyjeś ramiona, które mocno objęły ją w pasie. Ktoś mocno ją przytulił, wciskając nos w jej szyję. Po chwili rozpoznała w tej osobie Czarnego Kota.

- Raven... - Bohater musnął ustami skórę na jej szyi.

- Chat, ja... Ja... Zabiłam go...

- Wiem, Raven, wiem...

Nastolatka znów się rozpłakała, przytulając mocno do chłopaka. Objęła go za szyję, wtulając się w niego.

- Nic ci nie jest? - zapytał po kilku minutach ciszy, mocniej przytulając dziewczynę.

- Nie, nic - wymamrotała. Gdy udało jej się w końcu trochę opanować, odsunęła się powoli od bohatera i spojrzała mu głęboko w oczy.

- Chat?

- Co?

Lekki uśmiech rozjaśnił jej twarz.

- Nie obchodzi mnie, jak to zrobisz... Ale w tej chwili napraw mi drzwi do łazienki.

____________

Co. Tu. Się. Stało. Spokojnie, ja też nie wiem xd

Wiem tylko tyle, że rozdział jest napisany chaotycznie i nie ma kompletnie sensu :/

Mam nadzieję, że mi to wybaczycie...

Nie przedłużam już, kochani!

Ps. Miłych walentynek! ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top