05 | okropna wiadomość
Raven patrzyła zdezorientowana to na Czarnego Kota, to na swoją ciotkę. Nic z tego nie rozumiała.
- Chaton - powiedziała poważnie, patrząc na niego groźnie. - O co tutaj chodzi? Dlaczego przyjechała po nas nasza ciotka, a nie rodzice? - Gdy chłopak nie odpowiedział, powtórzyła jego 'imię' z większym naciskiem. - Chaton, mów.
Blondyn spuścił wzrok na swoje buty. Czuł się przez to wszytko okropnie. Ukrywał to przed nią bardzo długo, a ona była dla niego taka opiekuńcza i kochana.
- Przykro mi, kochanie - Wtrąciła ciotka Adeline. - Od teraz zamieszkacie ze mną... Wasi rodzice nie żyją.
Raven poczuła, że robi jej się słabo. Oparła się plecami o lodówkę i uniosła wzrok, wpatrując się w sufit.
- Nie wierzę - szepnęła sama do siebie i zamknęła oczy. Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Czarny Kot zauważył to. Westchnął cicho i zrobił kilka kroków w jej stronę. Zatrzymał się niecały metr przed nią, nie spuszczając wzroku z nastolatki. Niepewnie położył swoje dłonie na jej talii i objął ją mocno, przytulając do swojego torsu. Początkowo dziewczyna zaczęła się szarpać, jednak po chwili dała za wygraną. Ona także pozwoliła sobie na chwilę słabości. Również mocno objęła bohatera ramionami i rozpłakała się.
- Dlaczego... Dlaczego mi nic nie... Nie powiedziałeś? - jąkała. Pokręciła głową, wciskając nos w jego szyję.
- Ja... Przepraszam. Nie za bardzo wiedziałem, jak... - tłumaczył niemrawo, nadal mocno ją obejmując. - Przepraszam. Naprawdę.
Hardin rozglądał się zdezorientowany wokół siebie. Nic nie rozumiał. Patrzył to na ciotkę, to na Czarnego Kota i swoją siostrę. W końcu podszedł do nastolatków i pociągnął Raven za rękaw bluzy.
- Raven, o co chodzi? - spytał tak cichutko, że dziewczyna ledwie go usłyszała. - Dlaczego płaczesz?
Raven puściła Czarnego Kota i ukucnęła przed swoim bratem. Starła łzy z policzków i blado się do niego uśmiechnęła.
- Nasi rodzice poszli do nieba - powiedziała cicho, unosząc w górę jedną rękę. Nie za bardzo wiedziała jak powiedzieć sześcioletniemu chłopcu, że właśnie stracił swoich rodziców. Starała się zrobić to delikatnie i spokojnie.
- Do nieba? - Hardin wytrzeszczył oczy i otworzył zdziwiony usta.
- Do nieba - powtórzyła blondynka, wstając chwiejnie na nogi. Skinęła głową w stronę ubranej w granatową suknię kobiety i dodała. - Pojedziemy teraz z ciocią, dobrze?
Chłopczyk kiwnął głową i puścił rękę siostry. Podszedł do drzwi jednak w progu odwrócił się i wypowiedział zdanie, które kompletnie zbiło Raven z tropu:
- A Czarny Kiciuś?
Blondyn w czarnym stroju uniósł wzrok na chłopca. Znów zrobiło mu się ciepło na sercu. Ktoś się nim wreszcie zainteresował. Ktoś W końcu chciał wiedzieć, co się z nim stanie. Czarny Kot uśmiechnął się do niego ciepło i ukucnął przed nim. Przeczesał jego włosy palcami.
- Zostanę tutaj - powiedział cicho, starając się brzmieć łagodnie, jednak stanowczo. Niestety, gdy tylko wypowiedział te słowa, poczuł łzy, zbierające się w jego oczach. Nie mógł dłużej patrzeć na brata Raven, przez co spuścił wzrok na podłogę.
I wtedy Hardin zrobił coś, czego się kompletnie nie spodziewał. Przytulił się do niego mocno, obejmując go swoimi małymi, chudymi rączkami. Czarny Kot w pierwszej chwili zastygł, nie wiedząc, co ma w tej sytuacji zrobić. Po chwili jednak jego niepewność wyparowała i również mocno przytulił chłopca. Zamknął oczy, czując napływające mu do oczu łzy.
Raven patrzyła na nich z lekkim uśmiechem na ustach. Widok był co najmniej uroczy. W pewnym momencie chłopczyk puścił bohatera i pobiegł po schodach na górę, zapewne po jakąś swoją zabawkę. Raven mimo smutnego nastroju, zachichotała.
- Polubił cię - prychnęła, nie spuszczając wzroku z Czarnego Kota, który po chwili wstał i odwrócił się w jej stronę. Nagle zmarszczyła brwi. Zorientowała się, że oczy blondyna są spuchnięte i całe czerwone od płaczu. Pokręciła z westchnieniem głową. - Ejże, Kocie... Nie przejmuj się nami. Damy sobie radę. - Mimo wszystko się uśmiechnęła, chcąc dodać mu otuchy.
- Zaczekam w samochodzie, Raven - powiedziała ciotka Adeline i posłała nastolatce ciepły uśmiech. Wyszła z kuchni i wraz z czekającym już na nich Hardinem wsiadła do swojego samochodu.
- Dasz... Dasz sobie radę? - spytał cicho chłopak, spuszczając wzrok.
- Oczywiście, Kocie - Raven podeszła do niego i uniosła jego podbródek tak, żeby mogła patrzeć mu w oczy. - Nie martw się, dobrze? Hej, nie płacz. Dlaczego płaczesz? Kocie przestań, bo i ja zacznę. - parsknęła i pogroziła mu palcem, starając się rozluźnić atmosferę.
- Zobaczymy się jeszcze? - spytał tylko. Nadal uciekał wzrokiem po pokoju, byleby tylko nie patrzeć w oczy nastolatki.
- Jak tylko będziesz chciał, to owszem - powiedziała dziewczyna, nadal patrząc na bohatera. - Tylko mam jeden warunek.
- Jaki?
- Spójrz mi w oczy.
Czarny Kot spojrzał nieśmiało w jej oczy, przygryzając dolną wargę. Raven podrapała go za uchem z lekkim uśmiechem na twarzy, przez co również się uśmiechnął.
- Dziękuję - powiedział cicho po chwili ciszy. Nastolatka zmarszczyła brwi.
- Za co? - spytała.
- Za to, że się mną "zajęłaś." - Zrobił cudzysłów palcami. - Naprawdę wiele to dla mnie znaczyło.
- Ja również dziękuję za ratunek. - Stanęła na palcach i musnęła ustami policzek chłopaka. Odsunęła się, słysząc klakson. Zachichotała. - Wybacz, muszę już lecieć. Ciocia się niecierpliwi.
Czarny Kot poczerwieniał lekko, kładąc dłoń na swoim policzku. Kiwnął głową i również delikatnie się uśmiechnął.
- Jasne. - Podał jej telefon, a ona wręczyła mu pomiętą karteczkę z adresem domu swojej ciotki. Pomachała mu jeszcze w drzwiach na pożegnanie i podbiegła do samochodu. Wsiadła do środka, usadawiając się wygodnie na siedzeniu. Zamknęła za sobą drzwi i spojrzała na swojego brata. Hardin uśmiechał się, patrząc na siostrę.
- Co tak długo? - wypalił.
- Hardin, musiałam się z nim pożegnać i zabrać komórkę. - Potrząsnęła urządzeniem przed nosem brata. - Tyle.
- Ach, tak? - Ciotka Adeline odwróciła się, patrząc na nastolatkę z kpiącym uśmiechem na ustach. - Tylko p o ż e g n a ć?
- Tak, tylko pożegnać. - Zaśmiała się Raven. - A coś ty myślała?
- Wiesz, jest całkiem przystojny. - Kobieta poruszyła zabawnie brwiami. - Więc...
- Ciociu, przestań! - Zawołała czując, jak palą ją policzki. Jęknęła głośno zirytowana i przyjechała dłonią po twarzy. - Nie rozpędzaj się, proszę... Ugh, z kim ja żyję?
- Z najcudowniejszymi osobami na świecie - prychnęła kobieta, zapalając silnik. Ruszyła powoli drogą, kierując się w stronę własnego domu. - Mam nadzieję, że nas szybko odwiedzi.
- Ciociu!
- Och, dobrze, już dobrze. - Zaśmiała się. - Ale pamiętaj, że drzwi są dla niego zawsze otwarte.
Raven postanowiła zignorować ten "niestosowny" komentarz. Odwróciła głowę i wyjrzała za szybę.
- Zostawiłem zabawkę u kotka - mruknął Hardin, ciągnąc siostrę za rękę. - Co teraz?
Raven plasnęła się otwartą dłonią w czoło. Jęknęła.
- Cudownie - mruknęła jednak po chwili uśmiechnęła się pod nosem. - Teraz ten kocur będzie miał pretekst do jak najszybszych odwiedzin.
__________________
Okay, mam nadzieję, że rozdział nie był najgorszy. Do przyjęcia ;)
Dzięki za to, że to czytacie!
Podoba wam się historia? - ->
Enjoy, kochani!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top