Włochy Północne x Reader

Wpatrywałam się pewnego włoskiego osobnika z lekką dozą niedowierzania i intensywną czerwienią na moich policzkach. Przez moment nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa, jednak wiedziałam, że w końcu będę musiała się odezwać.

Feli, ja... zaczęłam. Ja naprawdę jestem w stanie zrozumieć wiele rzeczy, ale to... Tego się po tobie w tym momencie nie spodziewałam...

[Imię], ja...

Nie przerywaj mi! Ile razy, do jasnej cholery, mam ci mówić, żebyś nie lazł po domu kiedy pastuję podłogę!? No ile!?

Ja nap...

I ile razy mam ci mówić, żebyś mi nie przerywał!? Człowiek się tu stara, pracuje w pocie czoła, a tu taki Feliciano przyjdzie i wysypie mąkę oraz wywali jajka na podłogę...

P-przepraszam! wykrzyczał i uciekł. Po prostu uciekł. Uciekł kiedy jeszcze miałam mu zrobić dziesięciogodzinny monolog o tym ile razy mu mówiłam, żeby nie syfił domu, ech... No cóż, trzeba będzie to posprzątać.

Wzięłam zatem szipę i śmjatek, jak to na śląsku mówią, i zaczęłam najpierw zamiatać mąkę, a potem dopiero wycierać jajka. Nie trwało to jednak długo, ponieważ cudowny dźwięk telefonu musiał mi przeszkodzić. Nie tracąc czasu, podeszłam do urządzenia i odebrałam.

Hallo, [Imię]? usłyszałam głos Niemca.

Hej, Ludwig, jakaś sprawa?

Powiedzmy... Coś zrobiła?

Ja? A tylko podłogę wypastowałam, a co? Przyszedł?

Ja.

W porządku, rozumiem powiedziałam. Rób kawę, bo się przyda dodałam i się rozłączyłam.

Ubrałam buty i przeszłam tę długą drogę jaką jest dom obok. Panu niech będą dzięki, że Ludwig postanowił mieszkać akurat w tamtym budynku. Otwarłam drzwi do domu i sądząc po hałasie, Feliciano zdążył narobić bałaganu także u blondyna. Świetnie, jeszcze tego mi brakowało.

Od razu wparowałam do pokoju i próbowałam odciągnąć pewną pijawkę z rodziny Vargasowatej od nogi Ludwiga, co nie było proste, bo przyssał się bardzo mocno.

Feliciano, nie rób cyrków i po prostu się puść. Obiecuję, że nie będzie boleć – odezwałam się w jego stronę. Prawie dodałam już szeptem.

Dało to jednak odwrotny efekt od oczekiwanego. Mówiąc odwrotny, mam na myśli, że bardziej spodziewałam się tego, że mocniej się przyssie nogi Ludwiga, a nie posłusznie puści, a na dodatek wtuli się we mnie. Ludzie jednak mogą zaskakiwać...

No już, Feli... Poklepałam go po głowie.

Przepraszam, że na ciebie nakrzyczałam, nie powinnam była. Wracamy do domu?  zapytałam, na co pokiwał głową.

Pomijając fakt, że zostawiliśmy biednego Beilschmidta z całym syfem, oraz to, że zmuszona zostałam do zaniesienia Feliciana na rękach do domu, ten dzień ostatecznie nie był tak zły. W końcu dwa razy wypastowana podłoga w ciągu jednego dnia musi dać jakiś świetny efekt, można przecież się ślizgać w skarpetkach. Oczywiście, z dala od kuchni.

------------------------------------------------

Hej, jestem chora, ale wreszcie wstawiam dawno obiecany oraz niepoprawiony shot. Szczerze, to już nie będę go poprawiać, bo zapewne zepsuję bardziej niż mogłam.

Puenta jest, albo jest jej brak, interpretacja raczej dowolna.

Shot z dedykacją dla - Hisaki_Sama

Napisałam coś z Włochami, a zamówiła shocika, to daję. Ale chyba też zacznę pisać shoty poza kolejką, bo akurat wena się trafi i coś się napisze. Ale nadal pamiętam o ludzikach, którzy coś zamówili, oraz na bieżąco aktualizuję w notatniku to, kto co zamówił!

W razie błędów krzyczeć głośno i wyraźnie

Do do następnego~

*Chowa się z powrotem pod łóżko*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top